Hej Dziewczęta oraz Chłopcy!Godzinę temu wróciłem ze świątecznego wypadu na Wieprz i Wisełkę( w okolicach "Kazika"). Maga już napisała co nie co o naszym wspólnym pstrągowaniu. Kilosków z Magą zrobiliśmy 12. Zawróciliśmy na niecały kilometr przed mostem w Sernikach. Pod tym mostem jest fajne bystrze, które w zależności od poziomu wody daje nieraz dobrze "popalić". Oczywiście mówię o cmykaniu go pod prąd, bo spłynięcie tegoż z prądem, to najnormalniejszy pikuś. Gdybyśmy nie byli ograniczeni czasowo z pewnością "pohuśtalibyśmy" się na tym bystrzuniu (widzisz Maga, co Cię ominęło...?

). Pod prąd płynęliśmy 5 - 6 km/h, z prądem ok 11 km/h, a na "zwężkach", gdzie nurcik bardziej dokazywał nawet 15 - 16 km/h. Sekatex Double, to dość szybka łódka jak na turystyka. A jeśli jeszcze używa się łyżeczek o wadze 730 g, to naprawdę można mieć radość z szybkiego przemieszczania się po wodzie. Oczywizda nie szybkość pływania była tego dnia dla nas najważniejsza, te szczegóły podaję, bo może to dla kogoś być interesujące. Jajek Maga mi nie "wyżarła", bo te, które kupiłem na świąteczny wypad zostawiłem w pracy. Tak więc, tym razem, nie miałem jajek...

Gdy pożegnałem się z Magą jeszcze raz wbiłem się w Sekatusia. Tym razem z moim synem Miłoszem. Cmyknęliśmy tę samą traskę, co z Magą. Na więcej nie było już czasu. Zmierzchało, a światła nie wzięliśmy. Żałowałem, bo Wieprz jest dobrą rzeką do pływania w nocy. Gdy dopływaliśmy do przystani w Szczekarkowie (
http://www.kajaki-lubartow.pl/kontakt.php) przyszedł do nas nad wodę jej właściciel Paweł i zaprosił na świąteczny barszczyk. Spędziliśmy w jego gościnnym domu urocze dwie godzinki. Gdy po serdecznym pożegnaniu z Pawłem jechaliśmy już taczką motorową mój syn rzekł: " Tato, jak się spotyka na swojej drodze kogoś takiego, jak Paweł, to się przywraca wiarę w ludzi". I ten fakt potwierdzam. Paweł - to "ginący gatunek" otwartego i przyjaznego dla świata ludzi i zwierząt człowieka. Maga też go poznała, więc może potwierdzić. A, że świat jest mały, okazało się, że Paweł zna Andrzeja (właściciela BTK Spływanie), który organizował nasze (forumowe) zimowe spływy na Pilicy. No cóż... RODZINA!
Dzisiaj pocmykałem sobie na Wiśle powyżej Kazimierza. Wpłynąłem też w Chodelkę (tę, co to kiedyś gminę Wilków zalała). A, że mi było mało, to po przyjeździe do Wawy wyskoczyłem jeszcze w górę Wisły z WKW (12 km). W sumie nacmykałem 56 km w tym połowa pstrągów.
To były udane Święta.
Pozdrawiam Was Ludziki Wodne!
