Fani przygód wodnych i wszystkiego czym da się pływać. Wodne wyprawy, rafting, spływy i wycieczki, pontony, kajaki, kanu, tratwy i inne pływające wynalazki - lubię to.
Cześć, czasami w żeglarstwie "bez żagli" -( spływanie z prądem rzeki z Mazur Pisą) stosuje się czasami tzw "prosiaka". Butelka wypełniona czymś ciężkim, na lince przewleczonej przez ucho z drutu wlecze się za łódką po dnie. Prąd ustawia wtedy łodkę w swojej osi i jest różnica w prędkości prądu rzeki i łódki - to pozwala na stosowanie steru. Jak "prosiak" się zaczepi (tak bezapelacyjnie) to puszcza się jeden koniec linki, linka wyszorowuje się z ucha i odzyskuje się linke, a "prosiak" zostaje na dnie rzeki. Nie zachęcam do wypełniania rzeki butelkami "prosiakami". Ten patent z uchem i podwójna linką to tylko rozwiazanie awaryjne - po prostu mniej zostaje w rzece. Jednak uwolnienie zestawu wędkarskiego z zaczepu to chyba dla Ciebie rzecz prostsza niz dla żeglarza! Myślę, że taka "wleczkotwa" w odróżnieniu od dryfkotwy - pływającej w toni może tym czego potrzebujesz. Jacek Rybitwa