| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 20

Wróć do listy podziękowań

Ucieczka na Wieprz 3.07.14

Są takie dni, kiedy wiesz, że nie możesz iść nazajutrz do pracy, bo nadszedł już kres twojej wytrzymałości nerwowej. I właśnie w związku z tym, w środku tygodnia, ni stąd, ni zowąd, znalazłam się na Wieprzu. W dodatku w Heliosie. W dodatku w towarzystwie naszego forumowego kolegi - Amico. Mały wycinek Lubelskiego Oddziału FW postanowił uciec od codzienności. Trasa Trawniki - Jaszczów, 19,5 km. Zanim kilka zdjęć, napiszę tylko, że: jestem zachwycona swoim nabytkiem. Helios jest lekki, zwrotny, wygodny, pakowny i stylowy 8-)
DSCF7937fw.jpg DSCF7942fw.jpg
DSCF7945fw.jpg
DSCF7954fw.jpg
DSCF7958fw.jpg
DSCF7961fw.jpg
DSCF7963fw.jpg
DSCF7966fw.jpg
przez Maga
3 lipca 2014, o 20:21
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

A dzisiaj od wczesnych godzin rannych na Zalewie Wiślanym ściga się "kwiat polskiego długolstwa". Dałbym linka do tematu ale FK, na którym jest założony wyłączone z powodów technicznych. Z "naszych" są tam: Agnieszka, Turabat (Batyaki blisko, na Żuławach ale nie ścigają się). Maraton ten jest z gatunku tych prawdziwych, bo dystans 42 mile morskie. Start z ok Elbląga i tamże meta. Zawodnicy płyną dookoła Zalewu przeskakując go w poprzek w pobliżu granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Piękna impreza zorganizowana przez Malutkiego z FK. Szlag mnie trafia, bo dystans, akwen i wszystko mi odpowiada ale z powodu pracuni kochaniunieńkiej nie mogłem pojechać. Czekam z niecierpliwością na wiadomości z trasy od zaprzyjaźnionych Ludzików towarzyszących imprezce, a najbardziej jestem ciekawy jak idzie Agnieszce. Jak będę coś wiedział, dam głos. :)
przez Ropuch
12 lipca 2014, o 10:39
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Impreza nosi nazwę: I Maraton Kajakowy o Wstęgę Zalewu Wiślanego
Więcej info: http://www.stanicanadbrzeze.blogspot.com/p/maraton-kajakowy.html

Temat na Forum Kajakarzy: http://forum.kajak.org.pl/index.php/forum/19-Zapraszamy-na/12248-morski-maraton-kajakowy-o-wstege-zalewu-wislanego
FB: https://www.facebook.com/events/1408127012800785
przez ra_dek
12 lipca 2014, o 11:22
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Pededze , Łotwa 02.-10.08

Tak było rok temu na Ogre :
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/4da530e6f380.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/a317378233f2.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b304492f8e68.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/baa053677dd7.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/33a84265d9c5.jpg

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/8f8e9b1f145f.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/fd27680485d8.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/f7bf45410644.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/4b7e1568a42f.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/a88afd4accc8.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/5cf013f196f4.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b748932aa5f9.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/f95f0caf2953.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/7feeaf14169e.jpg
przez Krzyś66
13 lipca 2014, o 12:09
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

:shock:
Wygrał 55-latek, Kazimierz Rabiński. Boże daj zdrowie! :||: :||: :||:
9 godzin machać wiosłem i to po zalewie który się buja 8-)



Warto wydzielić posty o maratonie z rechu-kum ;) - impreza zasługuje na własny temat. :D
przez KrakuS
14 lipca 2014, o 08:44
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: I Maraton Kajakowy o Wstęgę Zalewu Wiślanego

Zamieściłem subiektywną relację z maratonu z dużą ilością zdjęć, na stronie http://kajakiembezgranic.com/?p=2747

http://kajakiembezgranic.com/wp-content/uploads/2014/07/tn_IMG_3062.jpg

Agnieszka na nawrocie przy rosyjskiej granicy:
http://kajakiembezgranic.com/wp-content/uploads/2014/07/tn_IMG_3215.jpg

Zrzut z GPS:
http://kajakiembezgranic.com/wp-content/uploads/2014/07/tn_zalew-wislany.jpg

Zwycięzca na mecie:
http://kajakiembezgranic.com/wp-content/uploads/2014/07/tn_IMG_3234.jpg
przez Turabat
17 lipca 2014, o 10:44
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Ucieczka na Wieprz 3.07.14

Możecie zazdrościć, bo wczoraj powtórzyliśmy sobie tę samą trasę. Tym razem upał był nieziemski (zwłaszcza pod koniec), a zmoczyło nas niejako od dołu, bo ja na samym początku zaliczyłam wywrotkę (nie ma na co czekać, Amico nie miał aparatu i nie uwiecznił), a na przystani w Jaszczowie jakiś kundel o imieniu Nero obsikał spakowany kajak Amico. Tak więc przygotujcie się na koniec sierpnia na atrakcje, bo Jaszczów gościnny jak widać :lol: A w Jaszczowie z mostu jacyś nieznani nam rowerzyści uwiecznili nas na zdjęciach i jeszcze byli uprzejmi zrzucić mi do aparatu foty:
P1860959fw.jpg
P1860960fw.jpg
P1860962fw.jpg
P1860963fw.jpg
Prawda, jak to super wygląda z góry?
przez Maga
17 lipca 2014, o 15:57
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Ucieczka na Wieprz 3.07.14

Maga zazdrościmy Wygląda cudnie :!:
A dla rowerzystów :||: :||: :||:

Wszyscy rowerzyści to fajne chłopaki 8-)
przez ra_dek
17 lipca 2014, o 16:53
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Relacja ze spływu Wisłą Max&Strzała

Tak jak Strzałek napisał spływ zakończony powodzeniem. Zdjęcia się pojawią po lekkiej obróbce i chyba nie będzie to moja rola. Ja zajmę się filmem, a to trochę potrwa. Podrzucimy też mapkę z miejscami gdzie mieliśmy biwaki, tak z ciekawości żeby można sobie rzucić okiem. Z samych liczb dystanse dzienne kształtowały się tak: 1 dzień - 85km(85), 2 dzień - 85km (170), 3 dzień - 88km (258), 4 dzień - 101km (359)(dopływamy do Kazimierza o 21:30 z uszkodzonym pedałem steru), 5 dzień - 71km (430)(bo naprawa o poranku zabrała trochę czasu), 6 dzień - 81km (511), 7 dzień - 58km (569)(późny start z Warszawy od rodziny która nas ugościła u siebie w domu), 8 dzień - 65km (634)(trudy w dopłynięciu do Płocka, duża fala), 9dzień - 50km (684)(zalew Włocławski, przenoska na śluzie), 10 dzień - 84km (768), 11 dzień - 80km (848), 12 dzień - 87km (935) (kończymy na 7km przed morzem, widać je, czuć falowanie), 13 dzień - 53km (988)(po morzu i po Gdańsku). Razem wyszło 988km plus bliżej nieokreślona liczba kilometrów wynikająca z mielizn.
Jak na razie jestem zbyt padnięty żeby wspomnieć sobie te miłe chwile. Notatki są, oglądnę zdjęcia to sobie przypomnę Ciekawe jednak będzie przeczytać relację z 2 punktów widzenia. Jedna wyprawa a dwa postrzegania.
przez max
18 lipca 2014, o 21:43
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez SCHWIMMWANNEN
19 lipca 2014, o 08:34
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Relacja ze spływu Wisłą Max&Strzała

Radku jasne, że można przenieść posty.

Wracając do spływu i jego organizacji pominę etap napalenia się, zamawiania kajaka i kompletowania gratów. Jest czwartek, dwa dni przed rozpoczęciem spływu. Po pracy spotykamy się i pakujemy do kajaka zrobione wcześniej, ustalone ilościowo zakupy, ciuchy i wszystko co chce z nami pływać po Wiśle. Staramy zapamiętać miejsce gdzie co jest. Pojawiają się obawy już nie o pojemność a o zanurzenie kajaka, bo z masy netto 32kg zrobiło się chyba blisko 90-100kg brutto. Druga obawa to transport do Oświęcimia. Jest po drodze trochę dziur i nierówności, nie ma mowy o pakowaniu na rzece ( to nie kanu ), a bagażnik jest made in garaż. Już przy bliskich transportach mocowałem go na różne sposoby pasami, a i tak kołysał się do przodu i tyłu.

DZIEŃ 1. 0-85km (85km)

Sobota 5:30. Spotykamy się, załadunek i w drogę ze świtą towarzyszącą. Kajak ląduje na wodzie, upychamy płyny w bocznych szmacianych kieszonkach, a było tego ok. 23 litrów/kg. Szybkie pożegnanie i spadamy bo już 6:20. Po 3,5km śluza Dwory. Wyjście na prawo całkiem znośne. Rozładunek z wody i zewnętrznych bagaży. Szybkie rozeznanie trasy i ruszamy. Padamy po kilkunastych metrach i zaczynamy żałować, że wózek nie został opracowany :) Śluzę Smolice też mieliśmy zamiar przenosić ze względu na czas (bo nie koszty), trzymaniem się rzeki, a nie kanałów (to moja nadgorliwość). Dwory jednak mnie sprowadziły na ziemię, poszedłem do budynku śluzowego (telefonu akurat do tej śluzy nie miałem bo po co), przedstawiam przez domofon temat, odpowiedź – śluzowanie za 20min. Czekamy sobie w kajaczku i nagle czujemy jak stojąca przed śluzą woda staje nagle całkiem rwącą rzeczką, a wędkarze na prawym brzegu z cichych i spokojnych coraz bardziej wyrażają swoje niezadowolenie z faktu że zanęta i ryby już są w komorze śluzy. Wpływamy, podniecenie jest bo to pierwszy raz :P. Za śluzą wędkarze są już mocno wkurzeni, coś tak przeklinają pod naszym adresem, bo który z nich spodziewał się sobotniego śluzowania (pewnie w tygodniu to rzadkość). Już w tym miejscu podsumuję temat wędkarzy. Cholernie mnie wkurzali. Dosłownie wszędzie, pochowani w krzakach, żyłek nie widać, zero prywatności bo Ci rzeczni podglądacze są na każdym odcinku i do tego stopnia bezczelni, że potrafią mieć zarzuconą wędkę na druga stronę rzeki (przy ok. 100m szerokości) Wędka im w ty... Płyniemy na przenoskę Łączany, lądujemy po prawej na pomoście „zakładu”. Robię rozpoznanie i w drodze powrotnej dostaję ochrzan, że znaki wodne (zakazu wpływu w tą odnogę), policja, mamy się wycofać itd. Rozważamy trzy opcje: szybkie wyjście na drogę i olanie go, przenoska drugim brzegiem i dyplomacja. Pomogło to ostatnie. Przenoska to potworna męka. Kręgosłup dawał się we znaki. Targamy jednak do przodu bo nocleg albo za śluzą Kościuszko, a przed Krakowem, albo już za Krakowem. Kościuszko mija dość sprawnie. Rejonowe kajaczki z którymi się śluzowaliśmy zostają szybko w tyle. Na pierwszy dzień mieliśmy domowe kanapki, ale pod Wawelem Strzała skoczył po jakąś ciepłą bułę. Wzbudzamy ogólne zainteresowanie, skąd, dokąd (a nie ma się czym chwalić bo to pierwszy dzień), nawet napis MS-31 potraktowany został jak rejestracja kajaka. Zaczepiły nas tam dwie dziewczyny i jedna z nich zaoferowała nocleg jak dopłyniemy do Warszawy. Dziwne to dla mnie było wtedy, ale o szczegółach opowiem później. G:20:30 dzwonię na śluzę Dąbie czy jeszcze nas łaskawy Pan prześluzuje. Powiedział, że specjalnie na nas poczeka :) Włączamy najwyższy bieg i robiąc jedynie przerwy na odmachiwanie ludziom na nabrzeżu dopływamy po chyba 40 minutach. Wrota zamknięta, świeci się czerwone światło i nagle jak na sygnał pilota otwierają się drzwi do naszego garażu, zielone światełko i jeszcze drabinki nie złapaliśmy, a już wrota się zamykały. To było ekspresowe śluzowanie. Słońce dawno już zaszło, robi się coraz ciemniej, szukamy bazy, ale brzeg jest beznadziejnie niedostępny. W końcu coś znajdujemy i bez używania czołówek (niedaleko była jakaś ogniskowa impreza) rozbijamy biwak. Pierwszy kontakt z małymi wampirami ledwo przeżywam, ale jestem tak słony, że i tak idę w całkowitych ciemnościach do wody i robię szybkie mycie stojąc po kostki w mule. Pierwsza noc niespokojna ale przespana.

DZIEŃ 2. 85-170km (85km)

Kajak nie odpłynął, nikt go nie ukradł. Wstajemy, odpalam butlę, ale woda nie osiąga nawet 50 stopni, wylewam ją i spierdzielamy, bo komary nie dają nam żyć. Po niedługim czasie dopływamy na śluzę Przewóz. Poziom wody idealny na śluzowanie co najwyżej kostki styropianu. Robię obchód i okazuje się, że otwarcie bramki na terenie śluzy załatwiło już dwóch amerykanów z Oklahomy. Witamy się, pozdrawiamy i liczymy na szybkie ich przez nas dogonienie. Tego dnia to się jednak nie dzieje. Szybcy są, cały czas godzinę przed nami, przynajmniej tak twierdzą mijani wędkarze. Na terenie śluzy jest ważny cel strategiczny – stary, działający wychodek. Zapewne kilka osób mnie skrytykuje, ale w ciągu dnia robiliśmy dłuższą przerwę na piwo. Odkładaliśmy wtedy wiosła i raczyliśmy się jedną puszeczką. Nie robi ona krzywdy, a jest miłym przerywnikiem i pośrednim celem dnia. Nie mieliśmy jednak ani jednej więc zaliczamy zakupy w Opatowcu. Lądujemy na nieużywanym promie i z niego skok na brzeg. Sklep w ok. Nowego Brzeska to porażka, szybki nurt, zarośnięte i strome brzegi, a także 300m pokrzyw i innych chaszczy. Nurcik przed tą miejscowością jest naprawdę fajnym doznaniem. Gdyby cała Wisła tak wyglądała... Tym razem nocleg przy brzegu na dużej kupie piachu. Ognisko, chińszczyzna, kąpiel w rzece. Spanie pierwsza klasa.

DZIEŃ 3. 170-258km (88km)

Ustaloną mamy zawsze pobudkę na 5, wypłynięcie o 6. W pierwszych dniach pobudki wychodziły rewelacyjnie, ale wypłynięcia nawet o 7. W kolejnych dniach potrzebowałem już przeciągania wstawania i drzemek, ale obóz szybko zwijaliśmy i o 6 już machaliśmy wiosłami. Przez te cholerne komary śniadania jedliśmy w godzinach 8-9. Na zapych żołądka o 6 była czekolada. Ok. 7 wyłania się kanu ze wczorajszymi uciekinierami. Łączymy na pół godziny nasze łajby. To Jack i Zack, przylecieli ze stanów głównie dla Wisły, ale później chcieli lecieć na kajaki chyba do Szwecji. Bardzo mili i sympatyczni. Pstrykamy trochę zdjęć i każdy rusza swoim tempem. W ciągu dnia kilkukrotnie wyprzedzaliśmy się, ale w finale zostali w tyle. Wymieniliśmy się kontaktem, może dowiemy się za jakiś czas jak im poszło. Tego dnia mijamy elektrownię Połaniec. Ostrożnie, ale bez problemów i przenoszenia. Przed Sandomierzem mamy pierwszy kontakt ze sporymi falami, dajemy radę – w końcu urozmaicenie.

DZIEŃ 4. 258-359km (101km)

Uzupełniamy drobne zakupy w Sandomierzu. Piękne miasto, polecam na zwiedzanie lub spacer.
Chyba wyrabia nam się kondycja. O ile na jeziorze Żywieckim gdzie zapoznawałem się z kajakiem, 4-5 minut wiosłowania bez przerwy to był sukces, o tyle tego dnia trafiały nam się już 60 minutowe ciągi. Spotykamy dwóch starszych panów na pontoniku. Liczyli na energię z paneli słonecznych i „elektrowni wiatrowej” która miała ładować akumulator, a on zasilać silniczek zaburtowy. Z powodu awarii akumulatora zmuszeni są oni do dryfowania i korekcji wiosłowaniem. Pod koniec dnia i u nas pojawia się mała awaria. 2z3 blachowkrętów mocujących prawy pedał wyrywa się z materiału i z ledwością da się skręcać. Do Kazimierza dopływamy po zmroku wpadając na mieliznę jakieś 300m przed miastem. Przez rojem wygłodniałych komarów ratuje nas bosman. Rozbijamy się na polu namiotowym. Prysznic, golenie i ruszamy na rynek dooglądać mecz Brazylii i Niemiec.

DZIEŃ 5. 359-430km (71km)

Bosman zaopatruje nas we wkrętarkę, wiertła, śrubki itd. Naprawa przebiega pomyślnie. W tym czasie Strzała zwija obóz, robi chińszczyznę i w końcu kawę. Na brzegu widać zamieszanie. Barka którą mijaliśmy wczoraj wpada na ponton starszych Panów i przygniata go do brzegu. Na szczęście nikomu i niczemu nic się nie staje. Okazuje się, że podczepili się oni na hol, a barka prawdopodobnie unikając mielizn dała się wyprzedzić pontonowi. Po wyrwaniu barki 1650 konnym kutrem, dziadki wiosłują co sił żeby znowu się podczepić, mają tylko jeden rzut linki. Niestety linka ledwo wypada poza ponton. Na ratunek przybywa im syn bosmana, bierze ich na hol, do swojej zasilnikowanej pychówki i dociąga do barki. Sam już nie wraca do przystani bo kończy mu się paliwo, łamią wiosła i telefonu brak. Będąc blisko Puław dostrzegamy go na brzegu jak macha oczekując pomocy. Dopływamy do niego, użyczamy telefonu i ściąga go motorówka WOPR'u czego już nie doczekujemy. Biedronka w Puławach to zbawienie. W końcu inne smaki niż konserwy, paprykarze, mielonki i inne wynalazki ze świni. Po raz pierwszy przydają się fartuchy i kurtki kajakowe. Nagłe oberwanie chmury okazało się być ochłodzeniem po wcześniejszych upalnych dniach. Mijamy elektrownię Kozienice. Płynąc z nurtem mamy czas na podziwianie obrzydliwego kolosa. Kilka dni później dochodzi tu do wycieku mazutu. Nie chcę nawet myśleć co to by była za przenoska. Biwak robimy na ogromnej wyspie, 3km za elektrownią.

DZIEŃ 6. 430-511km (81km)

Wyjątkowo wstajemy o 3:30 i ruszamy o 4:30. Wita nas wschód słońca na Wiśle. Chcemy dopłynąć tego dnia do Warszawy o wczesnej porze, spotkać się z Eltechami i skorzystać z zaoferowanego pierwszego dnia noclegu. W nocy i nad ranem komary, w ciągu dnia meszki i ślepce. One chyba też są pod ochroną w tych rezerwatach przyrody które mijamy. Odwiedzamy na brzegu ekipę dwóch kajaków i kanu. Wisła na tym odcinku jest niebywale rozlazła. Patrząc na mapę googla wydaje się. że znalezienie głównego nurtu jest proste, jednak z punktu widzenia może 70cm nad wodą, wyspa nie wygląda jak wyspa. Traci się rozeznanie czy jest się między brzegami, brzegiem a wyspą, albo pomiędzy wyspami. Bez doświadczenia szybko można zawiesić się na piachu, a stąpanie po nim jest uciążliwe. Wpływamy do Warszawy. Mijamy jakieś Benki, Berty i Kaśki – pompy wody dla miasta. Pod mostem łazienkowskim spotykamy Eltechów. Wymieniamy życzliwości i wiadomości nt spływu. Dzięki nim szybko i bez trudu udaje się załatwić przenocowanie kajaka w porcie Czerniakowskim. Po niedługim czasie przyjeżdża Kasia (poznana w Krakowie) i jej chłopak Kamil. Zabierają nas do podwarszawskiej miejscowości. Dostajemy do dyspozycji pokój, korzystamy z łazienki. Poczułem, że narodziłem się na nowo. Raczymy się pyszną kolacją z grilla, sałatkami i drineczkami. Zdajemy relację z każdego dnia. Rano jajeczniczka i kawka. Z pełnymi brzuszkami ruszamy w małe tournée po Warszawie. W porcie pakujemy graty do kajaka, żegnamy się i zaczynamy odliczać kilometry w dół. Wydawałoby się, że przez Warszawę straciliśmy 3,5h (dopłynięcie już o 16:30) i 5,5h (wypłynięcie o 11:30), ale zgodnie stwierdziliśmy, że nie zamienilibyśmy tego czasu na żadne kilometry. To był bardzo miły przerywnik przy połowie trasy. Podziękowania dla Eltechów, Kasi i Kamila.

Reszta relacji w najbliższym czasie.
przez max
20 lipca 2014, o 01:27
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez Sylwek
20 lipca 2014, o 14:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez ewa
21 lipca 2014, o 13:18
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Odwój - śmiertelne niebezpieczeństwo

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ze spływaniem sztucznych progów jest trochę jak z przechodzeniem na pasach przy czerwonym świetle. Dużo zależy od skrzyżowania, od natężenia ruchu, pomaga zwinność, refleks, wyczucie, praktyka czy "żołnierskie" szczęście. Przy tym pasy są dużo bardziej przewidywalne. Ale tak na prawdę nie powinno się tego robić wcale, szczególnie, gdy ktoś się dopiero uczy chodzić... I wódka tu nie pomaga.

Możemy ostrzegać, uświadamiać, potem współczuć i tryskać empatią. Nie twierdzę, że to nie ma sensu. Ale amatorzy dreszczyku na pasach i na progu znajdą się zawsze. Za rok, a może jeszcze w te wakacje pewnie znowu wrócimy do tematu.
przez Prus
22 lipca 2014, o 11:23
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Odwój - śmiertelne niebezpieczeństwo

Bardzo trafna i wyważona opinia.
Ostatnio płynąłem z dużo bardziej doświadczonym kolegą(no w sensie kajakowym ;) ) , zresztą instruktorem.Był dość trudny próg , on go obejrzał i stwierdził że przy tej wodzie woli go obnieść , co wszyscy , zgodnie z pierwotnym zamiarem ,zrobiliśmy.Oczywiście w międzyczasie pojawili się "twardziele" którzy to spłynęli , tym razem szczęśliwie ... ale czy to szczęście ich nigdy nie opuści , mimo porzekadła ..."głupi ma zawsze szczęście "...
Jak ktoś rozsmakuje się w kajakarstwie to znajdzie przyjemność w innych bezpieczniejszych sytuacjach na wodzie.Podobnie jak z czerwonym winem : jak kto posmakował dobrego , to odnajdzie też smaczki i Chateau di Biedro :D
przez Krzyś66
22 lipca 2014, o 21:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Relacja ze spływu Wisłą Max&Strzała

Pakowny ten kajaczek :D Gratuluję udanej wyprawy :D
A teraz jaki plan? Następna rzeka? :D
No ostatecznie okazało się, że całkiem pakowny. Jednak trzeba wziąć pod uwagę to, że Max uszył specjalne poszewki, które zostały podwieszone w środku kajaka - były to schowki typu Quick Access, czyli na wodę, nóż, łyżkę i oczywiście krem na moją schodzącą skórę z nosa :) Dodatkowo na przodzie kajaka były przymocowane karimaty oraz plecak, a z tyłu plandeka oraz worek z ubraniami. Śmiano się z nas, że wyglądamy jak Rumuny na rzecze sprzedające papier toaletowy...nie obrażając oczywiście Rumunów.
Co do Twojego pytania Ewa...hmmm co dalej? Gdy 3 lata temu, też z Maxem, z przyczepą campingową objeżdżaliśmy Polskę zatrzymaliśmy się na mazurach i tam spływaliśmy Czarną Hańczą (dodam, że tam pokonaliśmy raptem 15 km rzeki i przed tą wyprawą było to moje jedyne doświadczenie z kajakiem). Po tym spływie wiedziałem już, że jeśli pływać to tylko na rzecze, bo pływanie po jeziorze od brzegu do brzegu to nie dla mnie. Fajnie byłoby znów zaliczyć jakąś większą rzekę, ale to czas pokaże :) Choć przyznam szczerze, że właśnie te małe rzeczki są dla mnie ciekawsze. Wyższość Wisły nad tymi mniejszymi to na pewno wyspy...momentami będąc na takiej czułem się jak Robinson Crusoe :)
przez Strzała
24 lipca 2014, o 21:18
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

REGA

przez Jacek-S
25 lipca 2014, o 19:07
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez ManaT
25 lipca 2014, o 23:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Pededze, Łotwa

Cześć :)
Zgodnie z obietnicą zamieszczam krótka relację z naszego spływu.
Spływ był kameralny : 10x K1 , wiek od 11 -50 lat , płcie obie , pierwotnie miał płynąc jeden z forumków , ale nie odpowiedział na maila zatem z FW byłem tylko ja.
Rzeka Pededze rozpoczyna swój bieg na terytorium Estonii , a po kilku kilometrach wkracza na Łotwę , swój bieg kończy w Aviekszcie(ta wpada do Dźwiny).Informacji o rzece jest stosunkowo mało.Łotysze pływają ją od Litene do ujścia do Aviekste albo trochę dalej.My staraliśmy się zacząć najwyżej jak się da , znalazłem info na stronie Kajakowe Eldorado , że grupa Kramka płynęła ją od Jurenski ja postanowiłem zacząć wyżej.Ostatecznie zaczęliśmy za szosą P-40 z Puncene iii jak się później okazało było to "o jeden most za daleko" :lol: , albowiem trafiliśmy na najniższy od 10 lat poziom wody :||:
Na start wybraliśmy pierwsze gospodarstwo za mostem pod którym rzeczka nam się spodobała.Symaptyczny rolnik zgodził się na nasz biwak i pozostawienie na tydzień samochodów.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b0a1ea9e9249.jpg
W dali zabudowania gospodarcze , a dziwowisko bo namiot o śmiesznej konstrukcji.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b00d28c487b3.jpg
rankiem w poniedziałek zaczęliśmy zabawę na takiej leśnej rzeczce , szerokość około 3-4m ,głębokość ... do kolan , woda czysta i bardzo ciepła.

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/830283f344a1.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/ee93304322c4.jpg
rzeczka szybko zmieniała charakter i pokazywała nam swe wszystkie zasoby ;)

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/3d91462bb63b.jpg
rozpoczęliśmy tradycyjny : "spacer z kajakiem z elementami spływu "

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b1352e604566.jpg http://naforum.zapodaj.net/thumbs/22023f75b061.jpg
pod mostem drogi P40 , odpoczynek i nadzieja , za chwilę wpada do Pededze- Akavina , to wody będzie , ho ho

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/442075c108f4.jpg
no i przez jakiś czas jakby przybyło
...jednak szybko dowiedzieliśmy się dlaczego
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/7d433990d243.jpg
najmłodszy uczestnik forsuje tamę bobrową.
Dalej ciągnęły się niekończące się głazowiska , co jakiś czas urozmaicone malowniczym zawałem.Słychać było różne teksty : taaa , a w Litene na wodowskazie 80cm ; albo : po cholerę te kajaki z plecakami byłoby szybciej :lol:
Jednak Opatrzność nade mną czuwała i trafił się nam zarąbisty biwak.Przy dawnym młynie , dziś zasiedlonym przez młodych ludzi , którzy pobudowali dla swych gości masę udogodnień:chatka z 6 pryczami , palenisko , schowek na żywność , oczywiście kibelek iiii :
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/9533642ac4c6.jpg
Barrr :mrgreen: , nad barem stryszek ze świeżym siankiem , do kompletu.
Gospodarz nam to wszystko udostępnił.
przez Krzyś66
12 sierpnia 2014, o 23:07
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Pliszka sierpień 2014

Potwierdzam wszystkie zachwyty nad Pliszką :D Póltora tygodnia temu ją zrobilismy i jeszcze mnie zachwycenie nie puściło... ehhh..
https://picasaweb.google.com/110961596656050043971/PliszkaSierpien2014#

https://lh6.googleusercontent.com/-ST9jKcyIvTo/VALQ0dTuwaI/AAAAAAAAJMA/bDK3nKN7DUw/s640/P1000817.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-khRsxn1fzZU/VALQ3qTpiEI/AAAAAAAAJMw/BrK-0fhfgBc/s640/P1000823.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-PzlFDneRhf4/VALQ6n6HEWI/AAAAAAAAJNA/8HHYFKZ6PgA/s640/P1000827.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-nnF--Fk7W6g/VALQ9tpd8lI/AAAAAAAAJNo/KY1fHF82G7U/s640/P1000833.JPG
przez Pastor
2 września 2014, o 14:24
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron