| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 15

Wróć do listy podziękowań

Re: Przywitaj się

Bartuś! Mordo Ty moja kochana! Alęęż się cieszę, że dołączyłeś do nas. Tu jest miło jak cholera. Aż podejrzane... :D
Chociaż nie wiem, czy będzie mi tak radośnie, jak mi "dokopiesz" na Jezioraku... ;) :D
przez Ropuch
16 września 2014, o 17:49
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez SCHWIMMWANNEN
16 września 2014, o 18:14
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Popływali, popływali. Niech wyniki tego pływania pozostaną "tajemnicą", bo po co konkurencja jeziorakowa ma wiedzieć, jak nam poszło... Niech myślą do końca, że jesteśmy świetni... ;) :lol: Cmyknęliśmy 47 kilo w czasie 7.15... :roll: Może uda nam się na maratonie zmieścić w limicie... :?
To, co zlałem z taczki motorowej nie jest ani benzynką ani ropą. To mieszanka w stosunku 1 do 1,5 i nie da się tego wykorzystać ani w benzyniaku, ani w dieslu.
Ale do mycia rąk albo innych śmiesznych czynności czemu nie... :)
przez Ropuch
29 września 2014, o 08:04
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Aaa..., to co innego. Jak są hostessy, to nawet Jeziorak może być, jak lustro. Bez fali da się żyć ale bez hostess ni cholery... Płynę! :D
przez Ropuch
30 września 2014, o 08:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Wróciliśmy szczęśliwie z maratonu na Jezioraku, wystartowało 7 załóg w kategorii K2 i 31 uczestników w kategorii K1.
my poradziliśmy sobie całkiem nieźle - poniżej wyniki

Kategoria K1

1. Sławomir Ciężkowski 05:36:15
2. Kazimierz Rabiński 05:39:32
3. Turabat 05:48:50
4. Ireneusz Burzych 06:01:05
5. Batyak 06:08:37
6. Agnieszka Uklańska 06:09:52
7. Karol Machalski 06:10:14
8. Janusz Błasiak 06:15:33
9. Michał Bąk 06:18:46
10. Mariusz Tomaczkowski 06:30:13
11. Bartosz Burza 06:37:21
12. Maciej Szafran 06:39:32
13. Tadeusz Malek 06:42:07
14. Tadeusz Wójcicki 06:47:47
15. Gracjan Paruch 06:56:55
16. Marek Stępień 06:58:16
17. Tomasz Gabryś 07:07:47
18. Jacek Pawlak 07:08:36
19. Tomasz Kozłowski 07:15:46
20. Jarosław Mazurowski 07:21:07
21. Sławomir Biliński 07:21:32
22. Andrzej Woda 07:23:09
23. Adam Dybowski 07:35:07
24. Wiesław Janowski 07:35:18
25. Sebastian Banasik 07:40:35
26. Michał Zielski 07:42:03
27. Szymon Wójcik 07:43:59
28. Renata Miszczak 07:49:44
29. Krzysztof Dybowski 07:58:19

Kategoria K2

1. Mirosław Kreczman, Tadeusz Wieprzkowski 05:06:27
2. Jolanta Rosada, Piotr Rosada 05:07:00
3. Tomasz Sumara, Artur Sumara 05:12:28
4. Marek Bartnicki, Szymon Rękawik 05:18:25
5. Adrian Lipiński, Seweryn Lipiński 05:35:53
6. Aneta Maliszewska, Mateusz Jasiński 06:50:21
7. Hanna Kuligowska, Tadeusz Kuligowski 07:11:44
przez Agnieszka
5 października 2014, o 19:38
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Hej! Ludziki! Nareszcie mam kilka chwil, żeby coś skrobnąć. Dzięki Chłopaki za miłe słowa! Opowiem pokrótce, jak to było (i jak miało być...).
A, było to tak. Do maratonu na Jezioraku przygotowywałem się od dłuższego czasu. To miała być jedyna impreza w roku, w której chciałem się pościgać. Te przygotowania, to przede wszystkim treninżolki i opłyniecie Zalewu Zegrzyńskiego tydzień przed maratonem. Niestety nawał pracy jaki mam ostatnio skutecznie osłabiał moje siły i nie miałem czasu na regenerację przed wyścigiem. Do tego w nocy z wtorku na środę odezwały się moje dolegliwości zdrowotne, które nękają mnie od kilkunastu lat. Do Iławy mieliśmy jechać z Batyakiem już w czwartek rano ale z powodu mojej pracuni nie pojechaliśmy. Zamiast odpoczywać przed wyścigiem pracowałem jeszcze w piątek do dwudziestej. Batyak, człowiek o żelaznych nerwach, czekał na mnie cierpliwie. Żal mi d... ściskał niepomiernie ale już wiedziałem, że po tych zdrowotnych "przygodach" i przemęczeniu nie powinienem się ścigać. Pogodziłem się z tą myślą i zacząłem się skupiać na tym, by być przydatnym naszej ekipie. Byłem przekonany, że występ będzie udany. Przecież znam Agusię, Batyaka, Turabata, Sebusia, Mateuszka. Pływam z nimi i wiem co potrafią i na co ich stać.
W ubiegłym roku Turabat przyjechał nad Jeziorak z Prijonem Cruiserem i oczywiste było, że nie ma takiej możliwości, by na takiej łódce go ukończył. Minał rok, Turabat przyjechał nad Jeziorak z Raiderem i dokopał towarzystwu równo zajmując trzecie miejsce. Oczywizda nie jest to tylko efekt zmiany sprzętu. Po prostu Turabat jest mocny. Zarąbisty progres! Nie mniejszy zrobiła Agusia i Batyak. Jeszcze na wiosnę tego roku glebili się na "gównianej" ostrodze na Wiśle i na "pstryknięcie palcami" odjeżdżałem od Nich, kiedy chciałem. Dzisiaj śmigają po wszystkich ostrogach jak sarenki, a żeby Im się urwać, to muszę już dawać z wieśka na maksa. W przyszłym roku będę musiał dawać na maksa, żeby utrzymać się Im na ogonie...
Ale wróćmy do piątkowego wieczoru. Gdy przyjechałem do domku Batyaka o 20.30 pożarłem w ekspresowym tempie przygotowaną przez Batyaka obiadokolację (dzięki Batyaczku), szybki załadunek sprzęciora i sru w drogę. Plan był taki, że Batyak miał nocować w Marinie, a ja w "taczce motorowej" lub z Turabatem i Martą w domku nieopodal Mariny. Ale po drodze poprosiłem Żabcię, by wygogliła jaką kwaterę w pobliżu Małego Jezioraka. Po chwili mieliśmy podany adres i o godz 00.30 "z piskiem opon" zaparkowaliśmy przed agroturystyczną kwaterą. D... nie urywa, jak to w kabarecie mówią ale czysto, schludnie, jest, co potrzeba. Gospodarze czekali na nas. Spaliśmy szybko i nie mniej szybko trzeba było wstawać. Batyak skoncentrowany przygotowywał wszelkie "wyścigowe duperele". Jest tych niuansów kupa cała i od ich właściwego przygotowania zależy bardzo dużo w trakcie wyścigu. Bartek - organizator zwołał wszystkich na odprawę przedstartową. Krótkim, "żołnierskim tekstem" opowiedział co i jak i sru na wodę. Wszyscy musieli z Mariny dopłynąć na Mały Jeziorak (rzut beretem) na linię startu. Ja pakuję się w taczkę i jadę zobaczyć start. Wyjechałem z Mariny i k... ! Znów mnie "łapie". Zjechałem z jezdni, żeby jakiego karambolu nie sprawić. Stanąłem, poczekałem, wziąłem na spokój i przeszło. Ale startu nie widziałem. Wróciłem do Mariny i na tyle poczułem się lepiej, że zlazłem na wodę. Bo jakże to, przejechać taki kawał nad piękną wodę i nie spuścić się na nią. Jeziorak, jak lustro, piękne słoneczko i łagodny zefirek. Do rekreacji pogoda miodzio. W Marinie senna atmosfera. Pierwsi zawodnicy spodziewani są za kilka godzin. Popłynąłem trasą maratonu (Iława - Dobrzyki - Iława) ok 18 km. Jak zobaczyłem Gierczaki, zawróciłem. Przypłynąłem do Mariny, przebrałem się i razem z turabatową Martą i organizatorami czekaliśmy na pomostach na ścigaczy. Wyniki podała Agusia więc nie będę beletryzował.
Jestem szczęśliwy jak cholera, że tak "nam" fajnie poszło. A wieczorem wspaniała impreza. Ognisko, kiełbaski, browarek... Wszyscy, dla wszystkich mili i serdeczni. W trakcie naszych wieczorowych rozmówek przy ognisku i browarku sprawny, analityczny umysł Batyaka zapodał: " zróbmy jakiś zespół Ropucha... np Kum, kum Team. Śmy się uśmiali ale pomysł chwycił. Później (również z inicjatywy Batyaka) nazwa wyewoluowała na Qm Qm Team. No i się bawimy... Będą koszulki, logo i inne duperele. I przede wszystkim będzie Kodeks Członka Qm Qm Team. Niebawem zapodamy.
Wracając do wyścigu, to radość ma niepomierna z sukcesu Turabata, Agusi, Batyaka nie przysłania mi faktu, że popełniliśmy kilka błędów, bez których mogliśmy zająć jeszcze lepsze miejsca. Ale o tym publicznie rozprawiać nie będziemy. Wszak to "tajemnica zawodowa"...
Oprócz wyścigu dającego wiele sportowych wzruszeń dane mi było wzruszyć się również z innego powodu. Mateuszek I Anetka (dziewczyna Mateuszka) płynęli w dwójce, maratonce. Gdy podpłynęli do pomostu kończąc wyścig, Anetka pierwsza wyszła z kajaka. Mateusz siedział jeszcze na pierwszej dziurze. Gadamy, Marta z Turabatem robią zdjątka, aż tu naraz Mateusz zrobił dziwną minę i... sruuu zwalił się do wody zakrywając kajakiem. Ci, co nie wiedzieli, o co chodzi (Marta, Turabat i ja wiedzieliśmy) spojrzeli się po sobie pytająco. Anetka wykazała zaniepokojenie i rzuciła się ratować z odmętów kochanego Mateuszka. Ale w tym momencie tuż przed jej piękną buzią wynurzyła się spod kajaka ręka Mateuszka, a w niej pierścionek... Długo się przytulali na pomoście... To był piękny widok. Anetko! Mateuszku! Kochajcie się jak najpiękniej i najdłużej, bo miłość piękna jest! Kum! Kum! Warto było jechać nad Jeziorak, żeby zobaczyć Was, przytulonych na pomoście.
Agusiu, Batyaku, Turabacie! Jestem z Was dumny! Z Sebusia też jestem chociaż zajął dalsze miejsce ale Sebuś dopiero zaczyna swoją przygodę z długim pływaniem. W przyszłym roku będzie lepiej. No, to pa! Ludziki. Spotykamy się w środę na treninżolku ale już jako Qm Qm Team...
Kum, kum! :D
Zdjątka z maratonu są na FK https://drive.google.com/folderview?id=0BxXcRZRnsaTyalhpWnlQdWt5bm8&usp=sharing
https://plus.google.com/photos/111799961221533298363/albums/6067157665025250561?authkey=CMv92ainmbjabA
https://plus.google.com/photos/111799961221533298363/albums/6067166108541083521
przez Ropuch
7 października 2014, o 00:58
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Bartek, dzięki za fartuch, faktycznie ratował mi dupę (w dosłownym tego słowa znaczeniu), choć gdybym go nie miał, było by mi zimniej, mokrzej i bardziej bym się spieszył do mety. ;)
przez Batyak
7 października 2014, o 12:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Witam Szanownych Forumowiczów kumkowiczów.
Pragnę donieść że impreza maratonowa była dla mnie niesamowitym zaskoczeniem.
Z racji mojego debiutu na tego typu imprezie i w ogóle w środowisku kajakowym (bo wiosłuję od niedawna) prawie wszystko co mnie spotyka jest zaskakujące, ale: organizacja w Iławie głównie polegająca na spontanicznym działaniu wolontariuszy wśród koleżanek i kolegów była niesamowita. Całkowity luz organizatorów od początku sugerowałby stresowe chwile, a tutaj wszytko na spokojnie z wzajemną pomocą odbyło się o dziwo! o czasie. O 7.45 wśród prób przyczepienia do mokrych od rosy łódek numerów startowych pożyczanym z ręki do ręki silwertape'em nic nie wskazywało że choćby odprawa będzie punktualnie. I nagle wszystko zagrało - odprawa, zejście na wodę, przepłynięcie na start, start, punkty kontrolne, meta, grochówka, dyplomy, nagrody, piwko, ognisko, kiełbaska. W niedzielę poczęstunki przygotowanym domowym ciastem, losowanie dżemów :) i kajaka i dekoracje pucharowe... Cholercia a w regulaminie i w terminarzu imprezy nic o tym nie było mowy... :)
Grono fajnych ludzi powiązanych wspólną pasją potrafi się świetnie bawić w klimacie lekkiego dreszczyku rywalizacji. Choć napięcie rywalizacyjne było wyczuwalne to ważne i dużo bardziej wyraziste było poczucie wzajemnego szacunku i zrozumienia dla wysiłku włożonego przez każdego zawodnika.
Każdy wcisnął w wieśka tyle mocy ile mógł zostawiając sobie jedynie siły na wyjście z kajaka bez gleby :) i taki wspólny wysiłek łączy wszystkich. Niezależnie od zajętego miejsca każdy czuł się wygranym.
Było super.
Ja musiałem się wcześniej naorać z moim kajakiem i cały tydzień do czwartku przed wyjazdem przesiedziałem w garażu do północy, a czasem nawet sporo po północy.
Efekt wyszedł taki że każdy kto zerkał na moją łódkę zatrzymywał wzrok na dłużej z lekkim niedowierzaniem że coś takiego może pływać... :) - połatane, w ciapki od spodu i od góry do tego różowe..., ale co tam..
Ponieważ w sobotę rano po raz pierwszy łódkę wodowałem pełen obaw wyruszyłem na trasę. Wszystko działało na szczęście perfekcyjnie i bez przecieków, zatem dopłynąłem szczęśliwie.
Relację z czoła stawki już mamy, to ja napiszę co działo się na tyłach :)
Kilka chwil płynąłem w obie strony razem z kolegą Krzysztofem Dybowskim i rozmawialiśmy o tym że fajnie będzie się zmieścić w czasie. Po nawrocie widzieliśmy sylwetki trzech kajakarzy przed nami. Więc zaczęliśmy przykładać się żeby może ich dogonić. Po chwili słyszę -"jakby jeden z nich się przybliża"...
Za chwilę znów... - "no wyraźnie rośnie"... Ja patrzę i jakoś wcale nie jestem przekonany że dystans się zmniejsza.
Po minucie kolega dokłada - "o cholera nie!!!! to boja"....
I w tm momencie żeby nie pełna koncentracja (bo akurat byliśmy na największej fali na trasie) to ze śmiechu bym się prawie wyglebił :)
Dla mnie to był gwóźdź programu maratonu. Ja miałem trochę więcej sił więc w połowie powrotu przycisnąłem i szybko straciłem kontakt z kolegą i faktycznie udało mi się jeszcze kilku wyprzedzić.
Krzysztof chyba był najszczęśliwszy na mecie wpływając ledwo półtorej minuty przed końcem czasu.
Ogólnie jeśli chodzi o maraton na Jezioraku ponownie - to zawsze tak. Płynę bezwzględnie.
Do zobaczenia na szlaku.
przez Bany_Sebuś
7 października 2014, o 12:36
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

Czołgu jak tam pstrągi ? , ja nadal jeszcze sztywniaka nie odwiedziłem.
Bierz kajak na dach i wpadaj w sobotę około południa na Piliczną dychę pod prąd! Czołg będzie! ;)
Na razie zamówiłem bagażnik , niestety do 3d potrzebny jest z adapterem więc pęka aż 680 pln.
Dzięki za propozycję ale obiecałem żonce ten weekend. Jeśli bagażnik dotrze na czas to wyskoczymy z moją połówka w sobotę na dwa kajaki 8-) ja oczywiście
w dmuchańcu .
Ale za tydzień w sobotę możemy się gdzieś w połowie umówić na Wiśle ?
Tedzik - mam nadzieję że poczynisz odpowiednie kroki i starania aby być na Drzewiczce? hę? ;)
Hę , wolne będę miał prawie na pewno ale czy będę jeszcze nie wiem , wybrałeś datę w której mój licznik przeskakuje do przodu 8-) choć jeszcze imprezy
z tortem nie organizowaliśmy , hę 8-) ;) .
Ogólnie jeśli chodzi o maraton na Jezioraku ponownie - to zawsze tak. Płynę bezwzględnie.
Sebastianie czy po maratonie skłaniasz się bardziej w kierunku szybszego pływania ? Zaraziła cię atmosfera czy leader teamu Qm , Qm ;) .

Bartku gratuluję ci ponownie udanej imprezy , choć nie biorę udziału w maratonach to z przyjemnością o wszelakich czytam . Pod twoją imprezą jest zawsze najwięcej
pozytywnych wpisów. Gratuluję tobie i ludziom którzy z tobą współtworzą te przedsięwzięcie ;)

Gratulowałem Agnieszce siódmego miejsca w maratonie przez telefon , nawet nie wiecie ile mi się dostało za pomyłkę bo Aga była szósta . :lol: :shock: ;)
przez Ted
7 października 2014, o 20:31
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Rechu, rechu! Kum, kum!

W każdym maratonie którym biorą udział przynajmniej dwie kobiety powinna
być stworzona odrębna klasyfikacja dla pań. Mogą czuć się trochę nie docenione bo toczą nierówną walkę z mężczyznami choć wyniki mówią zupełnie co innego.
.
Jasne, że wolałabym ścigać się z kobietami, ale nie mam na razie konkurencji, a ściganie się z kolegami jest bardzo emocjonujące.
Już doszłam do siebie po zawodach więc napiszę, jak było. Ilu nas było na starcie widać na zdjęciach. Po kilku minutach przede mną było 13 kajaków, Odejmując dwójki, wyglądało na to że będę w pierwszej dziesiątce. O to walczyłam. Płynęliśmy równo z Batyakiem, gawędząc sobie po drodze. Za nami jak okiem sięgnąć nikogo, przed nami za ścisłą czołówką płynie pięciu kajakarzy. Dobrze byłoby ich dogonić. O Bazylu wiedziałam, że jest nie do pokonania, Milimetr wyrywał coraz szybciej do przodu (Ropuch twierdził, że go nie wyprzedzę na tym dystansie). Jeden na wyczynówce po kilkunastu km się zmęczył i został w tyle. Na nawrocie doliczyłam się że jestem 9 w jedynkach, zagapiłam się i uciekł mi Batyak, zjadłam chałwę, potem dwa jajka i odzyskałam siły. Dogoniłam Milimetra. Zamieniliśmy dwa zdania i tyle było wspólnego płynięcia, później tylko sprawdzałam, czy jest odpowiednio daleko za mną i próbowałam dogonić Batyaka, jednak jak tylko orientował się, że jestem za nim przyspieszał - widać miał więcej siły. W każdym razie jeden konkurent sam się wykruszył, bo wysiadł z kajaka. Wyprzedziłam Karola. Wydawało by się że już nic się nie wydarzy ale gdy 15 min przed metą na chwilę się zatrzymałam, żeby odczepić liście z kajaka, które mnie hamowały, zobaczyłam z boku Karola. Zdenerwowałam się i dalej wiosłowałam z całej siły, nie zważając na liście na kajaku, Karol został w tyle. Przez cały wyścig była niezła adrenalina. Dziękuję kolegom a szczególnie Batyakowi za świetną rywalizację. Dziękuję przede wszystkim Ropuchowi, który wprowadza mnie w tajniki kajakarstwa długodystansowego
przez Agnieszka
7 października 2014, o 21:19
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Treniżolki Wiślane z Ropuchem

I ja i ja :!:
Czyli ten trzeci Bartku to dla mnie. :D
A 15 listopada, czemu nie. :D
Z przyjemnością zwoduję się na Jezioraku. Nie wiem czy wam już o tym pisałem ale polubiłem to jezioro, i to nie po maratonie, a wcześniej, w sierpniu.
Kajakowo to jedno z fajniejszych miejsc w Polsce, a i ludzie niezwyczajni :||: :||:
przez Batyak
22 października 2014, o 10:20
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Treniżolki Wiślane z Ropuchem

Fartuch co prawda już mam, ale na Jeziorak w dobrym towarzystwie chętnie bym się wybrał :D
przez Qbowy
22 października 2014, o 10:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez eltech
11 listopada 2014, o 23:02
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Urodzinowy Jeziorak

Bartek! Właśnie miałem pisać, że nie przyjadę, jak przeczytałem Twój post. Nawet dobrze się wszystko złożyło, bo w ten sposób mamy szansę spotkać się u Ciebie w innym terminie. I nie sumituj się, bo nie ma powodu. Wszak oczywizda, że tzw życie rzuca nam pod nogi różne "kłody" zmuszając do zmiany planów. Przecież nie zawróciłeś z drogi jadących na imprezkę tylko w porę wszystkich zawiadamiasz i jest w porząsiu. :)
przez Ropuch
12 listopada 2014, o 11:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Urodzinowy Jeziorak

Bartek, szkoda wielka. Napaliłem się na ten wypad, no ale co się odwlecze… W listopadzie już nie (pozostałe weekendy mam zajęte), ale może w grudniu, a jak nie, to spodziewaj się mnie i Gosi wczesną wiosną, gdy puszczą lody na jeziorach. :mrgreen:

Fartuszki wyślij może na mój adres do pracy:

Sławomir Łukaszewicz
Wspólna 35 lok 19
00-519 Warszawa

Ile mamy ci przelać kaski?
przez Batyak
12 listopada 2014, o 14:23
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron