Witam wszystkich serdecznie.
Mieszkam koło Sochaczewa, moje pływadełka to Neptun T100 (trochę rozdarty) i ponton Zefir Stomil Grudziądz (stwardniała guma i dziurawy).
Doświadczenia w pływaniu praktycznie nie posiadam, chociaż płynąłem kilka razy:
Pierwszy spływ (najpiękniejszy i najbardziej emocjonujący): Miałem z 5 lat i spływaliśmy z ojcem materacem do spania po Rawce w okolicy Ziąbek (czyli nie przez puszczę Bolimowską) całe 300 metrów.
2. Wypatrzyłem w wypożyczalni kajak składak i postanowiliśmy z kolegą spłynąć. Po popatrzeniu na mapę Mazowsza plan nasunął się sam. Pociągiem kierunek Skierniewice, zwodować w miejscowości Rawka i spłynąć Rawką do Kęszyc do pociągu z Łowicza do Warszawy. Zmierzyłem dystans na mapie linijką, wyszło 20 coś kilometrów. Skala mapy duża, nie widać czy rzeka kręci, pewnie trochę tak, no to zakładamy 30km. Pewnie rzeka płynie z 5km/h no to 6 godzin płynięcia (wiosłować przecież nie zamierzamy). Kolega coś tam marudził, że pływać nie umie, ale mówię nie bój się kajak jest stabilny nie wypadniesz. Pierwsze kilkaset metrów było fajnie (póki do drzew nie dopłynęliśmy). Potem było nie fajnie. Łatwiej było ciągnąć kajak po trawie ścinając zakręty niż płynąć. Ale płynęliśmy też. Aż się zrobiło zimno i ciemno. A potem bardzo ciemno :( Latarki oczywiście nie mieliśmy. Nie dopłynęliśmy. Przeszliśmy od Joachimów Mogiły do Kęszyc z kajakiem w wielkich workach. Akurat zdążyliśmy na poranny pociąg. Było pięknie. Muszę to jeszcze kiedyś powtórzyć (ten spacer oczywiście :).
Więc szybko (po 20 latach) wymyśliłem równie karkołomną wyprawę: chcę spłynąć pontonem Bzurą od mostu w Chodakowie do Plecewic :) Ale o szczegóły będę się już dopytywał w odpowiednich działach.
Przepraszam za długi wstęp.
Pozdrawiam.
Adam