W sobotę po pobudce o 6, okazało się że wokół wisi mgła. Widoczność sięgała paru metrów. Miłą niespodziankę sprawił nam tlący się od poprzedniego dnia pień. Po dołożeniu wszystkiego co udało się znaleźć i rozdmuchaniu żaru, do śniadania mieliśmy miłe ciepełko suszące nasze rzeczy rozwieszone wokół ognia. Start nastąpił o godz. 8 we mgle.
Trzymając się blisko prawego brzegu i nasłuchując dźwięków z rzeki wpłynęliśmy do miasta. O ile nie było widać drugiego brzegu (rzeka ma ok 60m szerokości) o tyle mogliśmy po drodze podziwiać ładnie zagospodarowane prawe nabrzeże – promenadę miejską. Na uwagę zasługuje fakt, że w rejonie miasta co kilkanaście metrów stał wędkarz.
Około południa mgła wreszcie zaczęła się przerzedzać. Chwilami zaczęło też wyglądać zza chmur słoneczko.
W okolicach wioski krzemowo na wysepce z dawnej ostrogi zrobiliśmy sobie małą przerwę celem ściągnięcia wreszcie z siebie ciuchów przeciwdeszczowych. Przy małym wietrzyku od przodu, oblepieni latającym wokół babim latem, dopłynęliśmy do Parku Narodowego „Ujście Warty”. Na lewobrzeżnej łące, pod drzewami, zrobiliśmy dłuższy popas na jedzenie i rozwieszenie manatków. Leżąc boso na trawie, pomiędzy krowimi plackami, w popołudniowych promieniach słońca zajadaliśmy się potężnymi porcjami makaronu z sosem. Dodam, że pomimo przeświecającego spomiędzy przesuwających się chmur słońca, trawa nawet na nasłonecznionej powierzchni była lekko wilgna. Posileni, z wielką ociężałością spakowaliśmy i ubraliśmy wysuszone manatki aby pokonać ostatnie 20km. Po raz pierwszy bez wiatru i deszczu, z lekkością wiosłowaliśmy przez Park ciesząc oczy słońcem i pięknymi widokami. Na nadrzecznych łąkach mijaliśmy stada koni i krów. Na tych ostatnich kilometrach pogoda po raz pierwszy od trzech dni nas oszczędziła. Około godz. 17 dopłynęliśmy do lewobrzeżnej mariny osiągając metę.
Po zapakowaniu się do auta, którym przybyła po nas małżonka i córka współtowarzysza podróży, zmęczeni ale zadowoleni ruszyliśmy w podróż powrotną.
W trakcie trasy zaczęliśmy już snuć plan na dwudniowy spływ Wełną pod koniec października. Dodam, że obowiązkowo z noclegiem w terenie :D ;) ;-)