Tak, oczywiście, że fundacje przeznaczają ileś tam środków na kwestie biurowe, tzw. usługi obce (telefon, poczta) oraz wynagrodzenia. Swoją drogą, czemu ludziom wydaje się, że ci, którzy cały swój czas, siły, a nierzadko i zdrowie wkładają w stowarzyszenia i fundacje, mają całe życie harować za darmo? Ale nie jest to żadna tajemnica moim zdaniem, a wystarczy wejść na stronę fundacji, która wzbudza nasze wątpliwości, i poczytać co nieco. Tak jak ja zrobiłam w przypadku Dignitas Dolentium - sprawdziłam sobie, ile kasy dostają i ile jej wydają na działalność, a ile na pomoc i te informacje mnie uspokoiły. Wydaje mi się, że w przypadku wielu chorób siłą jest grupa, tylko wtedy jest widoczna i ma szansę na zwrócenie na siebie uwagi. Stowarzyszenie czy fundacja oprócz zbierania i wydawania kasy robi też ogromną pracę w postaci informowania o chorobie... Wyobraźmy sobie, że dowiadujemy się właśnie, że chorujemy na jakąś rzadką chorobę. Szukanie informacji na własną rękę jest długotrwałe i powoduje tracenie cennego czasu - jakie to szczęście, jeśli można zwrócić się do kogoś, kto się tym zajmuje od wielu lat i w pierwszym etapie po prostu wyjaśni i opowie - kawa na ławę: będzie tak i jak, możesz liczyć na to i na to, zadbaj o to i to. Podkreślam, to moje zdanie, każdy ma prawo do własnego.