Na prośbę licznych (dwóch, ale nie bądźmy drobiazgowi) forumowiczów, postanowiłam zamieścić relację z mojego tygodniowego pobytu w Danii (sierpień 2012). Nie liczcie na relację wodną, gdyż wyjazd był typowo brzegowy z głównym wątkiem samochodowym. Całego wyjazdu nie streszczę, dlatego potem liczę na pytania o szczegóły, które Was zainteresują.
Ponieważ nie mogliśmy się zdecydować na wybór regionu, poszliśmy za ciosem. Z oferty domków do wynajęcia firmy N. wybraliśmy po prostu ten, który nam się najbardziej spodobał i dopiero potem sprawdziliśmy, w której części Danii się znajduje. Okazało się, że na samej górze :D Wyjazd był w połowie sierpnia, w Jutlandii Północnej jeszcze ciepło, ale już po sezonie, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Wyjeżdżaliśmy w pięć osób, jednym samochodem, 4 dorosłych, 1 nastolatka i 5 rowerów, w sobotę wczesnym rankiem (z Wielkopolski). Na miejscu byliśmy ok. 23. Nastawiliśmy się na to, by jak najwięcej zobaczyć, tak więc byliśmy w Lindholm Høje, największym cmentarzysku Wikingów
DSCF5238mini.jpg
w uroczym miasteczku Aalborg, w parku rozrywki Fårup w Blokhus,
w Skagen, malowniczym miasteczku rybackim:
DSCF5525mini.jpg
DSCF5559mini.jpg
na Przylądku Grenen, gdzie stykają się dwa morza: Północne i Bałtyckie, i od razu pojechaliśmy zobaczyć kościół pod piaskiem:
DSCF5570mini.jpg
potem jeszcze Oceanarium Morza Północnego w Hirtshals
DSCF5688mini.jpg
wycieczka rowerowa na Rubjerg Knude, czyli najwyższą część klifu nad Morzem Północnym
DSCF5792mini.jpg
DSCF5795mini.jpg
na koniec dowalając sobie jeszcze przeprawę promem na wyspę Mors.
DSCF5837bmini.jpg
A wszystko to w tydzień.
Dania objawiła mi się jako kraj mlekiem i miodem płynący.
DSCF5333mini.jpg
Jedzenie drogie, fakt, ale dla nas, Polaków. Jednakże na miejscu kupowaliśmy jedynie produkty świeże, typu chleb i mleko, większość żarcia mieliśmy ze sobą. Nie mogliśmy też oprzeć się świeżym rybom. Jednego dnia na plażę podjechał samochód-chłodnia wypakowany po brzegi na oko 50 rodzajami ryb. Kto by się oparł? Walka z mewami była zażarta.
Plaże szerokie, w Grønhøj, gdzie mieszkaliśmy, plaża miała szerokość ze 200 metrów. Nocą byłam święcie przekonana, że na mur beton zaleje nas zaraz fala tsunami, bo to przecież niemożliwe, żeby tak długo iść do brzegu.
Woda była już zimna, ale co, ja się nie wykąpię? Warunki idealne do puszczania latawców, co zresztą robiliśmy.
Na plażach sporo ludzi, ale... cisza. Żadnych radyjek, wrzasków, żadnych podpitych ludzi. Szum morza i mewy.
Bez problemu komunikacja w j. angielskim. Wszyscy mili i otwarci. Urzekła mnie ilość sklepów z wyposażeniem wnętrz i kramów z rękodziełem, nawet w małych wioskach. A wszystko w tak dobrym guście, że głowa odpada.
DSCF5400mini.jpg
Jakieś pytania?
Więcej zdjęć w mojej galerii.