| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 421

Wróć do listy podziękowań

Jeszcze jeden serwis pogodowy.

Jak w temacie, sporo opcji, w tym SMS, mapy itp.
http://www.twojapogoda.pl/

Do pobrania aplikacje na: iPhone, Android, WP7
przez ra_dek
10 czerwca 2013, o 03:08
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: BushcraftPL.com - Bushcraft & Survival Skills.

Marshall nie gniewaj się, uwaga trochę od czapy, osobiście wywaliłbym reklamę Presty - ten laptpo, bo jest od czapy jak moja uwaga :lol: Poza tym życzę powodzenia, Życzliwy 8-)
przez ra_dek
16 grudnia 2013, o 11:47
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez ManaT
16 grudnia 2013, o 15:36
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

BUG - okolice Kamieńczyka

Witam, mam na imię Maciek.
Działkę nad Bugiem mam od 40lat ale od kilkunastu lat pływam kajakiem po Bugu. Działka w Kamieńczyku koło Wyszkowa więc mój stały rewir wędkarsko - fotograficzny jest od Broku a raczej Tuchlina do Kamieńczyka -szczególnie okolice Szumina, Wywłoki i tzw. Wielkiego Koła czyli największego meandru na niżu polskim - promień 360, obwód 4,5 km . To szczególnie piękny odcinek rzeki bo mocno meandruje, jest sporo starorzeczy, dookoła cudne lasy, mnóstwo zwierząt i ptaków.
Pływam cały rok, jeśli się da ;) pływałem miesiąc temu, byłem w tę sobotę i lipa. Zarówno Liwiec jak i Bug zamarznięty na całej szerokości koryta ale cały czas ciepło, ptaki śpiewają , już niedługo :laugh:

oto rewir
https://lh3.googleusercontent.com/-YsFgYn7o7YU/UwNSDbgeYfI/AAAAAAAAB-c/Wa0Ao7_e4vE/s912/rewir.jpg

sytuacja ze stycznia

https://lh6.googleusercontent.com/-bPLVzPCQXMc/UwNTEfWVXKI/AAAAAAAAB-w/oOplZEs0h8Q/s720/Bez%2520nazwy%2520%25282%2529.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-Ie49vsEh2UI/UwNTEdwla1I/AAAAAAAAB-4/J-9uahIVGxo/s720/DSC_0010.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-1LGBpHPWXpQ/UwNTFBLK8XI/AAAAAAAAB_E/00D5_M5AiNs/s720/DSC_0029.JPG

aktualna sytuacja z soboty

https://lh3.googleusercontent.com/-6FF7Hxyb5ws/UwIRpTtvLsI/AAAAAAAAB80/su_XTAzgP8w/s640/DSC_0080.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-XhSCQsY-qIU/UwIRnyIl8nI/AAAAAAAAB8g/CpG9K7fgEPI/s640/DSC_0077.JPG
przez maciekt1000
18 lutego 2014, o 14:49
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez ManaT
16 maja 2014, o 21:03
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kosa spalinowa do odpychania przemyślenia jurra

Już w domku to mogę szerzej poopowiadać
Założeniem mojego projektu było wykorzystanie jak największej ilości części handlowych np. takich z marketów budowlanych. Dysponuję tylko niewielkim imadłem, wiertarką stołową, szlifierką stołową i jakimiś tam narzędziami ręcznymi więc takie założenie było koniecznością. Jak pisałem wcześniej podstawą jest silniczek do miniquada, części do kosy spalinowej tzn. rura z wałkiem napędowym, kosz sprzęgła (2 szt.) oraz zbiornik paliwa do kosy i troszkę śrub nierdzewnych. Na wcześniej zamieszczonych fotkach konstrukcje raczej widać bo to proste jak konstrukcja cepa. Wydech postanowiłem zrobić dwuczęściowy tzn. komorę rozprężną tłumika pocket bika i tłumik kosy (miałem nadzieję ,że taki mariaż dobrze wytłumi hałas ,co się w miarę udało). Do mechanizmu sterowania użyłem 3 kawałki blachy aluminiowej gr. 6mm o odpowiednich kształtach zawiasy z nierdzewki i jakieś takie końcówki barierek do rurek fi 22 mm (jako oś obrotu). Konstruowanie polegało przeważnie na chodzeniu po sklepach budowlanych i z częściami do jachtów i szukaniu inspiracji . Wykorzystałem jakieś obejmy do rur ( jak widać na zdjęciach ) , kawałek rurki 1/2 cala. W wykonanie śruby włożyłem sporo pracy bo to 3 mm blacha kwasoodporna i wypiłowanie jej ręcznie wymagało sporo wysiłku. Uwagi Mariusza o konieczności wykonania jej dość precyzyjnie zobligowały mnie wykrzesania całego ślusarskiego kunsztu :) ( Dziękuje Mariusz ). Reszta to burza mózgu i twórcza praca. Jeżel chodzi o kłopoty z silnikiem to miałem je z układem paliwowym. chodzi o kranik paliwa który po kilkunastu przekręceniach ulega awarii. W moim przypadku uszczelka w nim ulegała pokruszeniu i kawałki gumy wpadały do zaworka iglicowego blokując go . Skutkiem tego paliwko lało się cały czas i prawidłowo niedziałało.
Uff na razie tyle. ( się rozgadałem )

LONGTAIL jurra.jpg
przez jurro
10 lipca 2014, o 20:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Dzień na Drawie 06.09.14

Piękny weekend zbliżał się wielkimi krokami. Zaplanowany miałem wyczekany dwudniowy wypad na wodę. Trasa, że tak powiem domowa. Odcinek Drawy, od Drawska do poligonu z noclegiem gdzieś na j. Lubie.
Wszystko było gotowe, zamówiona pogoda sprawdziła się w 100% i tak w sobotę rano chwilę przed 9:00 zjawiłem się na miejscu startu, przy elektrowni wodnej w Młynowie (zaraz za Drawskiem).
Rozpakowanie kanady, pakowanie tobołków, trochę się tego nazbierało, ale w planach jak mówię był nocleg, więc zabrałem ciepłe ciuchy, gruby wojskowy śpiwór itd.

https://lh3.googleusercontent.com/-veu86BeASqM/VAyE5xWXdCI/AAAAAAAAB9w/QKG4HYbQhzg/s1000/P9061121.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-X8XnfrH1-GU/VAyFDelKbQI/AAAAAAAAB-A/FDcC9AKwRvc/s1000/P9061123.JPG


https://lh3.googleusercontent.com/-etDu3P1Zl6Y/VAyFOYJd7AI/AAAAAAAAB-I/hUeegXzlV68/s1000/P9061126.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-YXK8RnGtBkM/VAyFU06EnnI/AAAAAAAAB-Q/6H4hXWcQc_I/s1000/P9061128.JPG

No i mogłem w końcu ruszać. Nie ukrwam, że miałem spore obawy jak mi pójdzie. To moje pierwsze doświadczenia z kanadyjką na rzece. Na Drawie dodatkowo jest sporo zwalonych drzew i najbardziej obawaiłem się sytuacji gdy trafie na taką zwałkę, z którą sam sobie nie poradzę no i co wtedy ;)?
Pierwsze metry, pierwsze zakręty i nie jest źle, widać że jest bardzo niski poziom wody, więc doszła jeszcze obawa o kamienie i stan dna po spotkaniu z nimi.
Manewruje się całkiem przyjemnie, gorzej jest przy niskiej prędkości, kiedy muszę się wpasować w wąski przesmyk między zwałkami, wtedy nurt lubi mnie postawić bokiem, więc często do przeszkód podchodziłem na dwa razy.
No i czuć te prawie 5 metró długości, co jakiś czas o coś zawadzałem tyłem ;). W związku z tym wszystkim, nie miałem za bardzo głowy do robienia zdjęć, więc za dużo ich nie będzie. Miałem za to kamerkę i materiał powoli się składa więc później coś pokarzę.


https://lh3.googleusercontent.com/-uuv4bO-JvYY/VAyF6gykCYI/AAAAAAAAB-k/NlzHFVf8Nes/s1000/P9061129.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-aLxttMIOeNI/VA1Nx4j4PYI/AAAAAAAACAY/QAkCiwwIvqw/s1000/DSC00923.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-x45jG9hKhkk/VA1NjNKSOXI/AAAAAAAACAQ/W3mipOX4GOQ/s1000/DSC00926.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-ZRTkElFC-2M/VAyGDDa0u8I/AAAAAAAAB-s/4_YD4H9yW70/s1000/P9061131.JPG

Na jednym z mostków za Drawskiem, miałem miłą niespodziankę, bo z aparatem czekał na mnie mój tato, więc i jest fotka z innej perspektywy.

Po okołu 5 km i niecałych dwóch godzinkach zrobiłem przerwę na drugie śniadanie. Za mną pierwsze kamienie, pierwsze zwałki. Jest nieźle.

https://lh5.googleusercontent.com/-OKH798HVymc/VAyGJbWvIyI/AAAAAAAAB-0/-pe8EOB0OFg/s1000/P9061132.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-P68nA4PrkpI/VAyGut9y6fI/AAAAAAAAB-8/qdW7x_cbQ8k/s800/P9061133.JPG

Drawa w tej części nie jest specjalnie oszałamiająca. Przyroda oczywiście piękna, piaszczyste dno, roślinność wodna, niesamowite ilości ryb. Niestety brzegi mocno porośnięte, sporo krzaków, dużo niskich gałęzi i powalonych drzew. Trasa jest szykowana pod kajakarzy, większość zwałek bez problemu da się pokonać dołem lub górą, czasami jest mały przesmyk między gałęziami i konarami, gdzie zmieści się kajak, parę razy musiałem przechodzić to na dziób to na rufę, żeby wciśnąć się pod zwałkę. No właśnie, mój krążownik jest trochę większy i tak w końcu na 9km trasy trafiłem na drzewo które chyba sobie przepowiedziałem. Ciasne przejście gdzie kajak z załogą wciśniętą do środka na pewno przechodzi. Brzeg wysoki zarośnięty, pień bez gałęzi nad którym można by przeciągnąć kanadę dobre 40cm nad wodą, dno daleko ;).
Po obadaniu sytuacji z plecaka wyjąłem moją składaną piłę z lidla i obrąbałem jedną z gałęzi gdzieś o śr. 10cm :D. Mogłem płynąć dalej.
No a dalej po kilku kilometrach zaczęło się jezioro. Do tej pory na liczniki miałem około 11km (gps włączył się dopiero po jakimś czasie od startu ;)).
Wg prognoz liczyłem że przed wiatrem zakryją mnie lesiste brzegi, niestety wiało prosto w twarz. Po kilometrze zrobiłem przerwę na obiad, na pięknej ukrytej pod drzewami polanie, świetne miejsce w którym byłem pierwszy raz bo z wody nie wyglądało tak zachęcająco.


https://lh5.googleusercontent.com/-hZmfaxJp20g/VAyG5IuYZbI/AAAAAAAAB_E/GmZoa4XGNvM/s1000/P9061136.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Qzs7ePqghmY/VAyG72qMlyI/AAAAAAAAB_M/6upNLNM3SeY/s1000/P9061137.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-YAd4lpeYQBg/VAyHJG8hvnI/AAAAAAAAB_U/Z4XhnL-bris/s1000/P9061144.JPG

Po przerwie zabrałem się za oranie jeziora, mogłem chować się przy brzegu przed wiatrem, jednak zbyt wiele nadrabiał bym odległości. Na szczęscie wiatr powoli słabł i płynęło się całkiem nieźle. Płynąłem na umówioną polanę, gdzie miała na mnie czekać żóna z synkiem gotowi na ognisko ;).
Było to też punkt z którego zaplanowałem wyruszyć jutro na drugi odcinek.
Niesety punkt przystankowy okazał się dla mnie metą, synek dostał gorączki( o czym dowiedziałem się w połowie jeziora) i stwierdziłem, że wrócę z nimi do domu.
Drawa jeszcze musi na mnie poczekać :).

Pod tą piękną brzozą miał stanąc mój namiot.

https://lh6.googleusercontent.com/-TCHb4nbOiZU/VA1N2RYzv5I/AAAAAAAACAg/ge0wyi1bwlM/s1000/P9041094.JPG
Podsumowując przepłynałem łącznie około 20 km, co zajęło mi nie licząc przerw około siedmiu godzin. Do tego niecałe 2 przerw.

Tu link do trasy (gps złapał sygneł dobry kilometr po starcie)

http://www.navime.pl/trasa/500706

i obrazek

https://lh4.googleusercontent.com/-l2V5l32TfBQ/VAyINBjHuNI/AAAAAAAAB_g/qiDvhWQ96lM/s800/trasa.jpg
Wybaczcie, że tak mało zdjęc z wody. Byłem zbyt zajęty płynięcie ;). Więcej będzie widać na filmiku. Może do wieczora się poskłada.

Dodaję film :)
https://www.youtube.com/watch?v=0rNtdJOjr-U

Podsumowując z dwudniowej wycieczki skończyło się na jednym dniu na wodzie, do tego na tym mniej atrakcyjnym odcinku, ale tak też się zdaża. Canoe się sprawdziło, niestety zaliczyłem kilka kamieni, na jednym usiadłęm dosyć mocno, co objawiło się mocnymi przetarciami, na szczęście ucierpiała tylko farba i do gołej sklejki uszkodzenia nie doszły.
Mimo wszystko jestem bardzo zadowlony, chociaż plecy czuję do dzisiaj.
Znowu się rozpisałem. Wybaczcie ;).
przez Artur
8 września 2014, o 13:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez ManaT
16 września 2014, o 18:57
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Narew - Łomża -> Warszawa (Seawave Gumotex)

Witajcie.
Jest tak jak napisał Eltech - spokojna rzeka, bez specjalnych zagrożeń, idealna na rodzinny spływ z dziećmi do tego stopnia, że czasami może być nawet nudno.
Narew jest oznakowana nawigacyjnie (głównie tyczki, czasami boje) co czasami się przydaje, żeby widzieć gdzie jest najgłębiej.
Na odcinku od Łomży do Nowogrodu były dwa "szybsze" miejsca chyba z kamieniami na dnie oznakowane tabliczkami jako "RAFA", ale przepływa się to bez najmniejszego problemu, jedynie nurt jest w tych miejscach zdecydowanie szybszy. Za Nowogrodem brak jakichkolwiek przeszkód w nurcie.
Po drodze na całej długości rzeki aż do Pułtuska, na zakrętach przyjemne piaszczyste, puste plaże idealne na postój lub nocleg - co ~10 km stawałem w takich miejscach i pławiłem się w wodzie, bo rzeka jest całkiem czysta.
Na dopływie do Ostrołęki jest jakaś elektrownia i kilka zakładów przemysłowych co powoduje, że powietrze okrutnie śmierdzi przez 1-2 km (zależy to pewnie od kierunku wiatru - w tym miejscu miałem wiatr w twarz i śmierdziało okropnie) - ale to chyba jedyny minus tej trasy.
Na starcie w Łomży wybudowali ostatnio port/marinę ale tylko dla większych jednostek. Zejść do wody można kilka metrów przed tą mariną, ale ja znalazłem jeszcze lepsze miejsce tak z 300-400 metrów za mariną (to ze zdjęcia).
Pewnie już wiesz ale po drodze w Nowogrodzie do zobaczenia jest całkiem ładny i ciekawy Skansen Kurpiowski, a smaczne jedzenie jest w "Wiszących Ogrodach nad Narwią" (Kuchenne Rewolucje). W Ostrołęce jest sympatyczna plaża miejska z kąpieliskiem, a zjeść koniecznie trzeba regionalny kugel. No i na deser Pułtusk ze swoimi kanałami, w które można wpłynąć kilka km przed samym miastem - widać odnogę i nie ma problemu ze znalezieniem. Przed spływem dostałem informację, że się nie da, kanały i śluzy zamknięte, itp. ale okazało się to bzdurą, bo miejscowi z tych kanałów normalnie korzystają, pływają tam łódkami i bez żadnych problemów można w te kanały wpływać z Narwi.
Na początku rzeka jest dość wąska, potem się powoli rozszerza (tak mniej więcej za Różanem) co powoduje, że wiatr w twarz może być dokuczliwy.
Jeśli mógłbym dostarczyć jeszcze jakiś informacji to śmiało pytaj :)
Pozdrawiam!
przez Adam
16 września 2014, o 20:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

NEPTUN-08 COMMANDO ( REKONSTRUKCJA )

Od roku zapatrywałem się na jakiś kajak, najlepiej składany.

Kilka miesięcy temu udało mi się kupić stelaż do NEPTUNa z 1981 roku. razem z masztem, grotem i mieczami
Sam stelaż miał kilka wad w postaci połamanych wzdłużnic.

Kupiłem zatem aluminiowe rurki i z nich zrobiłem wybrakowane elementy.

http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0006_zps999cd586.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0002_zps4bca3f40.jpg

Następnie zdjąłem krój z tego co było już złączone

http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_10606564_571624702943054_1952737461281042833_n_zpsf12d55de.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_10561661_571624659609725_3792921278505756636_n_zpsf4958114.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_10492269_571624786276379_5196636069373535816_n_zpsd561aebd.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_10450553_571624756276382_8285040427024402674_n_zpsa65a3970.jpg

A po zszyciu i klejeniu powstał NEPTUN-08 COMMANDO

http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0247_zpsd7acc3ee.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0246_zpse4228fa9.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0243_zps3fa33027.jpg

http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0279_zps04af46d5.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_DSC_0278_zps6636a3eb.jpg

Kajak podczas Święta Wisły 2014

http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_sw1309-12_zpscd43b2db.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_sw1309-63_zps6f8fe7fc.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_sw1309-19_zps38463617.jpg http://i21.photobucket.com/albums/b251/moroman/kajak/th_sw1309-15_zpse5873d83.jpg


Przede mną jeszcze parę wyzwań :
- zamontowanie steru do poszycia
- uszycie foka , marzy mi się także rolfok
- uszycie spraydecku
przez NIGHTFOX
29 września 2014, o 22:28
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wiosła do pływania przodem.

:||: notojeszce raz bo ta dębowa hutawka to fajnie wyglada - też tak chciałbym

Obrazek


Obrazek
przez jcsterna
3 marca 2015, o 22:54
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajak Delsyk Nifty 385

Nifty c.d.
Szykowaliśmy się na coś innego, a wyszła Prosna prawie od źródeł. Miało być 5 dni i pokonanie przynajmniej do Kalisza ale skończyło się po 4 dniach z uwagi na mokrą i zimną aurę w Grabowie nad Prosną.
Do kajaka weszło blisko 20 kg szpeju (namiot, śpiwór, airmata,jedzenie na 5 dni, siekierka, termos, no i sporo ciuchów na noc i na wypadek przebierki).
Praktycznie wszystko zmieściło się w obu lukach (tylni ogromny), poza kamizelką (z przodu na pokładzie) i termosem (za siedzeniem).
Kajak nieco "siedział" tyłkiem w wodzie i trochę słabiej manewrował ale dawał radę. Z każdym dniem miał mniej więc było coraz lepiej ;)
Mimo ładunku spokojnie pokonywał bystrza, mniejsze progi i jazy. Przy przenoskach było trochę gorzej, ale tutaj okazało się że bez wyładowywania czegokolwiek trzymając wyłącznie za przedni uchwyt można go wciągnąć na skarpę i przeciągnąć kilkanaście czy kilkadziesiąt metrów po trawie.
Ładnie też manewrował między zwałkami i przeszkodami. Wspinał się na leżące drzewa oraz ślizgał po śmieciowo-gałęziowych tamach.
Pomimo powyższego nic się nie poluzowało, nie wyrwało. Poza rysami i otarciami na dnie i bokach głównie od skoków z jazów i progów nie doznał innych szkód.
Zaliczyłem też dwie kabiny - 1 z uwagi na odpuszczenie sobie na ostatniej z serii zwałek - leżące skośnie na sporym nurcie drzewo z konarami, które chciałem wziąść w ciemno z rozpędu. Tutaj rozluźnienie i charakterystyczne podcięcie dna spowodowało że zanim zdążyłem pomyśleć już byłem do góry nogami.
Druga, na prostym odcinku przy parkowaniu pod prąd między kołkami - w sumie również przypadek i rozluźnienie czyli moja wina, choć trzeba nieco uważać przy jego przechyłach.
Tak więc jak widać w postach w temacie kajak dość uniwersalny radzący sobie nieźle. Jakaś mini relacja pewnie za kilka dni jak ochłoniemy.
przez Mat
16 marca 2015, o 22:44
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Rodzinna Krutynia

To żadna wielka ekspedycja, ale na pewno miłe wspomnienie. Jako, że za oknem marzec cały czas nie potrafi się zdecydować czy chce być zimowy (prawie) czy wiosenny - miło powspominać.
Pierwszy post (poza przywitaniem) więc na wszelki wypadek witam nie przywitanych :)

Lat temu kilka, gdy najmłodsze z moich dzieciaków zaczęło chodzić z niezrozumiałych bliżej powodów zaczęła mi wracać zapomniana tęsknota za
rzeczkami jeziorkami ukrytymi pomiędzy zielonym lasem a niebem... krótko mówiąc odnowiła się choroba z okresu studenckiego zwana kajakiem.
Tak akurat jest, że żonka po kilku miesiącach pogłębiających się objawów uznała że jedyną metodą uleczenia, jest dotarcie do źródła schorzenia.
I tak to właśnie pewnego chłodnego i deszczowego poranka znaleźliśmy się całą rodziną w Sorkwitach.
Ponieważ całe towarzystwo planowało wykorzystywać mnie i tylko mnie jako siłę napędową, wypożyczyłem skrzyżowanie canoe z transatlantykiem o wdzięcznej nazwie Orinoko.
Pozwoliło to na spakowanie worków z dobytkiem i naszą piątkę dość wygodnie.
Dobrałem więc sobie długie wiosło kajakowe usiadłem na ławeczce z tyłu i rozpoczęliśmy 7 dniową przygodę.

Sama trasa Krutyni była nam częściowo znana jednak jako, że spływ odbywał się przy marnej aurze i pod koniec czerwca to jedynymi towarzyszami na wodzie była rodzina Niemców z którymi spotykaliśmy się co czas jakiś.
Pierwszy obóz rozbiliśmy na polu biwakowym pod koniec jeziora Lampackiego.
Dzieciaki nieco zmarznięte po dość chłodnym dniu wypuszczone na ogromną trawiastą łąkę natychmiast przeszły w stan podwyższonej aktywności.
Prace obozowe, zabawy w namiocie (tak trójka dzieci potrafi wymyślać zabawy w 4 osobowym namiocie i są to zabawy ruchowe :) gotowanie obiadokolacji, spacer nad jeziorem i .. zrobiło się ciemno.


https://lh3.googleusercontent.com/-JLrtFnGjrEk/VQFwtvXAFVI/AAAAAAAAADU/k0dxwmr57gg/w426-h320/1.jpg

Kolejne dni powtarzały ten schemat z niewielkimi różnicami:
pobudka, dzieci bawią się w namiocie a my z żonką robimy śniadanko, potem zwijamy namiot pakujemy się do kajaka. Dwie trzy godziny w kajaku - przerwa na obiad czy inny większy posiłek i znowu płyneliśmy.
Zasadą było to że gdy płynęliśmy dzieci chciały się zatrzymywać, a na postoju płynąć.
Prawdopodobnie gdyby było ciepło i słonecznie było by więcej postojów, a tak nie było postojów kąpielowych.
Kończyliśmy około godziny 16-18.

Bardzo przydatna okazała się płachta z masztami od namiotu, którą rozkładaliśmy jako przedsionek przed namiotem.

https://lh3.googleusercontent.com/-EFqAtfgi7uM/VQFyC8Q_O6I/AAAAAAAAAD0/r7ycvtEKBBU/w426-h320/1.jpg

Dzieciaki szybko nauczyły się wyjazdowego trybu życia.

Pomagała zabawka dla dziewczyn będąca połączoną krótką linką łopatką i lalką. Linka przełożona przez krzesło canoe uniemożliwiała zgubienie zabawki.

Raz w wodzie lądowała łopatka (pomagająca tacie w wiosłowaniu) raz lalka najczęściej w charakterze syrenki, księżniczki surferki (tak wiem to dziwne ale tak to określały).

Czasami opowiadałem dzieciakom bajkę. Zaczęło się przy wylocie do jednego z małych zarośniętych jeziorek. Bajka była o małej rybce która postanowiła z siostrzyczkami i mamusią i tatusiem spłynąć daleko w dół rzeki.
Rybka co jakiś czas zastanawiała się co to za niebieska rzecz która cały czas płynie nad ich głowami.

Ponieważ pogoda była czasami ... mało sucha szybko powstała metoda radzenia sobie z deszczem. Na głowy mamy i córeczek wędrowała niewielka płachta i mama zaczynała czytać książeczkę.
Przygody małego żółwia Franklina stały się tłem dla kapuśniaczków, siąpań i pochlipywań aury.

Były też atrakcje dużo bardziej atrakcyjne. Noclegi na wyspach, ogniska wieczorne, roślinki w wodzie, kaczki łabędzie kolorowe ważki... tylko nie ważki.
Ważki były na początku horrorem. Leci bzyczy i siada ! może nawet usiąść na człowieku! Później ten horror złagodniał i okazało się że ważki są śmieszne i się ze sobą bawią.

Tak czy inaczej pomimo wspaniałych wspomnień i tego, że od tamtego czasu kajaki weszły na stałe do repertuaru wakacyjnego to pod koniec kolejnego spływu moja starsza córeczka powiedziała mi o swoim marzeniu:
chciała by taki spływ jak ten ale żeby dziecko miało takie schowanko gdzie ma swoje zabawki i łóżeczko i może na kaczuszki i wszystko patrzeć przez okno.

Znałem takie coś. Nazywało się żeglarstwo - ale to już zupełnie inna historia.
przez Seba
17 marca 2015, o 10:21
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Marcowo deszczowa Prosna.

Początkowo zgadaliśmy się przez naszego Gościa z Poznania – alias Oktola (z fk) na wczesnowiosenny spływ w 4 osoby.
Szykowaliśmy się na Wielką Pętlę Wielkopolski (ja wyłącznie na Obrę).
Ten akurat termin został wybrany dlatego, że później bywają problemy z wodą w kanałach Obry. Tym bardziej, że nie było zimy ani śniegu.
Ostatecznie tuż przed startem, w trakcie precyzowania terminu i umiejętności wyszła Prosna prawie od źródeł. Miało być 5 dni i pokonanie trasy przynajmniej do Kalisza ale skończyło się po 4 dniach z uwagi na mokrą i zimną aurę w Grabowie nad Prosną.
Jako, że czasu było niewiele to nikt z nas nie zdążył nawet za bardzo poczytać o Prośnie, ani przyjrzeć się jej biegowi. W necie zresztą też nie było szczegółowych opisów. Liczyliśmy na zwykłą nizinną i nieco leniwą rzeczkę z nielicznymi przeszkodami i lekkimi zwałkami w górnym biegu.

W środę pod wieczór wystartowaliśmy we dwójkę z Poznania do Kalisza, mając na dachu sekatexa i mojego nifty 385. W Kaliszu czekał już na nas kolega Wojtek, który zabrał nas do siebie w pobliże planowanego startu, który miał być w rejonie Gorzowa Śląskiego, a gdzie poziom wody pozwalał na swobodne zwodowanie się kajakami.

Czwartek
Rankiem 12.03 udaliśmy się do Szyszkowa położonego tuż przy wspomnianym wyżej Gorzowie. Wody w miejscu wodowania było na styk do nawrotki niftym (szerokość) i na łopatę wiosła (głębokość).
Na starcie stawiły się nifty 385, piranha fusion i sekatex (wg kolejności alfabetycznej). Ze sobą (poza Wojtkiem) zabieraliśmy bagaże mające pozwolić na 5 dni swobodnego płynięcia.
https://lh3.googleusercontent.com/Cdau4ct2ugrpWUKIuzO83vj1alk2YjbVPoks8u_HU7c=w273-h204-p-no
Wojtek już dzień przed startem zadeklarował, że z uwagi na kiepskie warunki pogodowe popłynie z nami tylko 1 dzień. Pogoda na najbliższe dni wg prognoz miała być przekropna – 2 mm deszczu lub deszczu ze śniegiem na dzień, temp. 5*C, lekki wiatr.
Do mojego kajaka weszło blisko 20 kg szpeju (namiot, śpiwór, samopompa,jedzenie na 5 dni, siekierka, termos, no i sporo ciuchów na noc i na wypadek przebierki).
Praktycznie wszystko zmieściło się w obu lukach (tylni ogromny), poza kamizelką (z przodu na pokładzie) i termosem (za siedzeniem).
Kajak nieco "siedział" tyłkiem w wodzie i trochę słabiej manewrował ale dawał radę. Z każdym dniem zresztą miało być coraz lepiej.
Sekatex z uwagi na długość, a co za tym idzie pojemność komór miał ciut lepiej z ładunkiem.
Piranha prawie bez ładunku.
https://lh3.googleusercontent.com/GEkgUhgkHQDmrEqEyfXfnUOLzBIJEA_O1O3vPjZB3kM=w274-h204-p-no
No i ruszyliśmy. Po kilkudziesięciu metrach dołączyła z prawej mała rzeczka i tuż za nią pierwszy mały kamienny próg, na którym wszyscy ocierali się dnem.
https://lh3.googleusercontent.com/VtQPH-57_M2vP3piN9selnABMCOxfjFypcyfb7sRt9U=w273-h204-p-no
Po kilkuset metrach po lewej coś takiego.
https://lh3.googleusercontent.com/wdGkAG8Z27KOJJ2xvChe-6fNewRAEbFliqN_z3xCGKk=w311-h207-p-no
Pomiar wody lub jakieś ujęcie.
Po kolejnych kilkuset metrach pierwszy próg z tych średnich.
https://lh3.googleusercontent.com/0Th_KjwXE-CzRVuJmw_o4J66v-hN3XxSImuMeiFMFug=w274-h204-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/-IKLXZlM9_jKzkZdqY9kgUBH0snFHW33BWB2hllPIj8=w273-h204-p-no
Z uwagi na niski stan wody i wysokość około 0,5 m musieliśmy go obnieść bokiem. Wędkujący przy nim Pan powiedział nam, że nieco dalej jest... kolejny próg.
Hmmm, dwa czy trzy progi nie powinny być takie złe.
Niestety już w ciągu najbliższej godziny miało się okazać, że to tylko pobożne życzenia.
Od tego momentu progi i jazy miały być na porządku dziennym w ilości przynajmniej 1 szt na km.
Dla przykładu dwie poniższe fotki.
https://lh3.googleusercontent.com/i4Pfm1Dx-G4xOM9hhE2aSdH0bn9nOgDCJq20bATlEq0=w274-h204-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/g_IwxGGzNpd6qIgS6cub6rTZIDBtLUquv68mEoeSChc=w258-h192-p-no
W tle widać poprzednią przeszkodę.
Było też kilka drobnych zwałek i jedna zapora śmieciowa, kilka bystrz oraz jeden zniszczony młyn.
Oktol jako najbardziej doświadczony z naszej ekipy podpływał do przeszkód sztucznych jako pierwszy i oceniał swym fachowym okiem czy obnosimy czy spływamy, ewentualnie którym przesmykiem będzie najbezpieczniej.
https://lh3.googleusercontent.com/EuGTzFHLALRi36gyx28c-u_mZWgw3ubqwiyzO-lA7QQ=w274-h204-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/e_ugOqkyQVFHaAf3pJ0lCxiDJ2aB3MavxrBEHZ13Ss0=w273-h204-p-no
Po pierwszych paru przycierkach ja z Wojtkiem spływaliśmy przeszkody, natomiast sekatex z uwagi na dużo delikatniejszą budowę pokonywał je w miarę swobodnie sam na lince, asekurowany z brzegu przez troskliwego właściciela.
https://lh3.googleusercontent.com/vdVeKm_SHNcJrs2H_28YDWgOXHVG87CPp_TW0iushd4=w273-h182-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/N8iMOuKWGR7Nv5mzYbBujmj_SQ0HHOwqxfcFpwPBI08=w282-h187-p-no
Późnym popołudniem na teoretycznie prostej do pokonania zwałce nastąpiła pierwsza spływowa kabina.
https://lh3.googleusercontent.com/uXXjm4R4aLl2zhHqG0EZ8Q9g4eUTq4wul8KolkJJelo=w274-h204-p-no
Wojtek po krótkiej przerwie na pozbieranie sprzętu, wylanie wody i małe przebranie stwierdził, że możemy płynąć dalej. Zuch chłopak.
https://lh3.googleusercontent.com/lWsM47iGH_CmY2V5I1zcylNfMYEZkS7qRKnU4DPn2EI=w274-h204-p-no
Po pokonaniu paru kilometrów i dopłynięciu do mostu na jakiejś lokalnej drodze zadeklarował, że to jego meta na dziś. Po krótkiej rozmowie, wymianie uścisków itp. już w dwójkę popłynęliśmy dalej przed siebie. Po paru kolejnych km dopłynęliśmy do starego młyna i kolejnego spiętrzenia.
https://lh3.googleusercontent.com/vzgY_pd-9RneT47RiVzPdfuPB3a_BvASWJV-43ae4n4=w273-h182-p-no
Z uwagi na zapadający pomału zmierzch rozbiliśmy biwak około 0,5 km dalej na jakimś bagienku.
W trzcinowiskach trafiały się także takie smaczki.
https://lh3.googleusercontent.com/-IRz2297SC58TvS5Ch9oBY1TrShA7waxUEIYniq5_3I=w274-h182-p-no
W sumie tego dnia pokonaliśmy około 25 km, przynajmniej tyleż samo jazów, progów itp. Zaliczyliśmy łącznie 3 przenoski i 1 kabinę.
przez Mat
22 marca 2015, o 22:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Marcowo deszczowa Prosna.

Piątek
Po zimnej nocy wstaliśmy około godziny 8. Małe ognisko, zwinięcie namiotu w przerwie między opadami, śniadanie i pomału w drogę.
Dzień wyglądał podobnie jak poprzedni, z tym, że rzeka z każdym dopływającym ciekiem stawała się ciut głębsza i szersza. Były odcinki wąskie jak i miejscami półautostradowe.
No i oczywiście kolejne przeszkody w postaci progów, jazów itp. Przestaliśmy je liczyć już w czwartek, bo nie miało to większego sensu, jedynie z każdym zakrętem nastawialiśmy ucho czy to już. Oktol część z nich spławiał ale po kilku też już mu się nie chciało co kilkanaście minut wychodzić z kajaka. Co drugą przeszkodę spływał czekając kiedy będzie ta ostatnia dla jego biednego sekatexa, który momentami trzeszczał i kwiczał na betonach, aż żal było słuchać. Zresztą mój nifty choć polietylenowy też nieźle dostawał. Typowa krótka balia górska by była zdecydowanie lepsza do ich pokonywania, ale nie zabrałaby tej ilości szpeju.
Około południa dopłynęliśmy do Goli gdzie rzeka rozdzielała się na dwie. Jako, że płynęliśmy w ciemno – bez przygotowania się do trasy, stanęliśmy w tym miejscu przed pierwszym wyborem.
https://lh3.googleusercontent.com/J1T_SHHga5mtsr05CHtj5QyLsvOS8VgSg8BahgZ3-ys=w274-h182-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/CzO_g-n9uQEG3UzIO8qpz2f-UneWVBX6A7kn0w0eoIE=w273-h182-p-no
Po prawej potężna i wysoka śluza z cieknącą wodą. Z góry było widać płycizny i kamienie wystające z dna. Po lewej rzeczka nieco wąska, kanałowa ale z lekkim nurtem żwawo znikająca w oddali w przyleśnych łąkach.
Wiedząc, że za kilka km obie się raczej muszą połączyć ruszyliśmy w lewo. Po kilku meandrach i paru małych zwałkach dopłynęliśmy do stawów rybackich, gdzie rzeka znów się rozdzielała w podobny sposób jak w Goli.
https://lh3.googleusercontent.com/JSqLqsrsaJgp3FOMX7AJHTjKkrbd8oH5FkAZO8mhEBM=w273-h204-p-no
Ponownie wybraliśmy lewą odnogę i popłynęliśmy kilkukrotnie przenosząc się przez małe groble. Stwierdziliśmy, że coś jest nie tak ponieważ nasza odnoga opływająca stawy sama zamieniła się w podłużny staw.
https://lh3.googleusercontent.com/T8aMspivsfjKh3BnPIAVM0OHctnPwZDhx-VLHPld8qU=w273-h204-p-no
Maszynka do odstraszania ptactwa.
Dopłynęliśmy w końcu do gospodarstwa znajdującego przy końcu rzeczki i po wyjściu na brzeg poszukaliśmy tubylca, który oznajmił nam, że ta odnoga jest oddzielona wyłącznie do zasilania stawów, a prawa odnoga płynąca po drugiej stronie stawów jest ich spustem, jednakże z uwagi na świeże oczyszczenie nie ma w niej za bardzo wody. W trakcie rozmowy Pan przyznał, że nierzadko omyłkowo z uwagi na ilość wody zapuszczają się tu kajakarze. Na naszą sugestię aby postawili na rozstaju wód tabliczkę z informacją o głównym biegu Pan stwierdził, ze to nie jego problem i powinien to zrobić ktoś inny. Po tej sympatycznej wymianie zdań i uzyskaniu zgody na przepłyniecie stawu w poprzek popłynęliśmy na poszukiwania właściwego nurtu. Kanał spustowy faktycznie miał mało wody i śmierdział (na wpół wyczyszczony, na wpół zarośnięty) ale woleliśmy płynąc nim aniżeli ciagnąć kajaki ze 150 m przez pole do głównego nurtu płynącego równolegle.
https://lh3.googleusercontent.com/JQfi-sVempjb_1Pe5mwtIOq9SO3rBecmIbC0dsUg2C8=w274-h204-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/kXciAn5ioYq6KOAstVoe6g44QnbAi7wOxQHnKPEdle4=w274-h204-p-no
Patrząc na geoportal, płynąc przez stawy ominęliśmy około 7-8 przeszkód znajdujących się na tej wysokości na głównym nurcie.
Po dopłynięciu do głównego koryta odetchnęliśmy, jednak trwało to chwilę, bo znów pojawiły się progi. Już po pierwszym z nich sekatex zaczął leciutko przeciekać.
https://lh3.googleusercontent.com/VDRBNaFsTO5kqL1Js9ahWiBJdrgch8AyPMKF6lOs_U0=w274-h182-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/wDPGoWqOdB7tEtNf5df5nXP3FLxsz-noS-wuR342Mg0=w273-h182-p-no
Po drodze po prawej minęliśmy zamek koło Bolesławca i zbliżając się do Wieruszowa skoczyliśmy z kolejnego progu, który sądząc po dźwięku wydawanym przez kajaki mógł być wyjątkowo z pali Larsena, choć pewności nie mamy. W każdym bądź razie sekatex zaczął mocniej przeciekać.
https://lh3.googleusercontent.com/0hVAjBspXkP6qjkh38a1-u1l3Rk9dkl0yUukpYzGyNw=w273-h204-p-no
Na przedmieściach Wieruszowa kolejna potężna śluza rozdzielająca rzekę.
https://lh3.googleusercontent.com/zrOFxuWqrnm-I7sLJsOw_6opKjcdXHkvEv4bhUvYTdY=w366-h204-p-no
Prawa odnoga płynęła prosto do centrum. Tym razem z uwagi na późny wieczór wybraliśmy również lewą odnogę, która co prawda wskazywała, że jest starorzeczem, jednak mimo śladowej ilości wody dawała nam możliwość spokojnego rozbicia się w lasku rosnącym po jej lewej stronie. Po kilkuset metrach zatrzymaliśmy się na płaskim i praktycznie bezwodnym progu, przy którym postanowiliśmy rozbić biwak.
https://lh3.googleusercontent.com/FvguilIPBjycRXHcikA7td2_7jcDBoiT40WTGGx4dpg=w365-h204-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/JJZBi_GdkPfPwhpex5FzMI52mx5Eojz_gybd9y7J4jI=w337-h189-p-no
Ogółem dzień minął na walce z przeszkodami i padającym cały dzień deszczem, a w pewnym momencie deszczem ze śniegiem. Wieczorem po posiłku i wygrzaniu się przy ognisku ja poszedłem spać a Oktol w siąpiącym deszczyku kleił jeszcze plastikowymi butelkami i srebrną taśmą pokiereszowanego sekatexa.
przez Mat
22 marca 2015, o 22:36
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Marcowo deszczowa Prosna.

Niedziela.
Rano po przebudzeniu w pobliżu namiotu zauważyliśmy świeżo ogryzione patyki, a znad pól znów dobiegał odgłos tym razem porannej mszy. Po śniadaniu w lekko przebijającym się zza chmur słoneczku ruszyliśmy dalej na nasz meandrująco zwałkowy szlak.
https://lh3.googleusercontent.com/EmT2XQUTbfroxIgzByQFeGqqHSPKCCmDd_FIou73H-s=w265-h198-p-no
Obozowisko nad ranem.
https://lh3.googleusercontent.com/9zx9EEls3LItpUMgePrXOvYfnAc52L3WIwJK8wKfouo=w273-h182-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/fEwXfamOtbuOgyed4tRPhZ8_PRnWbwoO9gwwBiFcNHI=w273-h182-p-no
Po kolejnych km natknęliśmy się na nowiutki jednojezdniowy most ze światłami na wiejskiej drodze. Jak nam później powiedział autochton światła z czujkami zamontowano z uwagi na wypadki, które się zdarzały na moście z uwagi na jego wypukłość i co za tym idzie brak widoczności.
https://lh3.googleusercontent.com/46dpybMtN40pmUyPORaNj4sXymxkA9caWE6xQe6hYCU=w274-h182-p-no
Kawałek dalej zatrzymał nas dość duży i ciekawy próg (wcześniej był jazem) ponad 1 m wysokości za którym kręcił się potężny walcowy odwój. Jak to określił Oktol – ten z tych najniebezpieczniejszych.
https://lh3.googleusercontent.com/zRUaEtw_QD7Qp6lHRu-NyTRdkyRn1QVWGZkDeQwHubY=w274-h182-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/Dt2anxfzBMPanHyIPqr5pL-VlBgtLfY2XG2vNtwRLDw=w273-h182-p-no
Wokół system przelewowy, a za progiem rzeka została wtłoczona do sztucznego koryta, które jest mocno porośnięte z obu stron wierzbami, niekiedy łączącymi się w górze. Aktualnie część koryta jest już nieco oczyszczona, ale lata zaniedbań spowodowały że owe wierzby skutecznie zatrzymują wszystko co płynie rzeką (wszelkie śmieci, gałęzie, pnie itp.).
https://lh3.googleusercontent.com/InYELuUSgJoDF8Pn__cqeD7mDdRKYVgJspcekOns0mw=w311-h207-p-no
https://lh3.googleusercontent.com/kHj3oxbYu0tZ9gHaqu3DNtIYq30wWbVxcEtPShdKHWo=w311-h207-p-no
Woda w tym korycie płynie dość wartko więc musieliśmy płynąć dość uważnie aby nie wpaść w rosnące lub ścięte przez bobry lub pilarzy wierzby. Głębokość pow.2 m, a brzegi strome. Gdzie niegdzie pojawiały się rowy doprowadzające wodę z pól, które kończyły się po paru metrach w wale zamknięte jednostronnymi śluzami/klapami mającymi za zadanie nie dopuszczać do cofnięcia się wody z Prosny na pola położone za wałem. Z uwagi, że słoneczko już nam trochę w tym korycie przygrzewało postanowiliśmy się rozebrać z części odzieży. Na prostym i czystym odcinku znaleźliśmy małą piaskową wyrwę przy brzegu na której postanowiliśmy wysiąść. Chcąc zaparkować dziobem na mini wysepce napłynąłem na podwodne kołki od umocnień brzegowych, a szybki w tym miejscu nurt i odpuszczenie (na myśl o przerwie) zrobiły swoje. Kabinowałem po raz drugi. Tym razem było co robić aby dopłynąć do brzegu i podciągnąć kajak. Zwłaszcza, że kamizelka leżała sobie wygodnie na dziobie kajaka. Rozluźnienie spowodowało, że robiąc fikołka nawet nie spróbowałem zbalansować czy podeprzeć się.
Oktol popłynął po moje wiosło, a ja trzymałem kajak czekając na niego, aby go wspólnie wyciągnąć. Gdy wyszliśmy do góry okazało się, że stoimy przy ślicznej i nasłonecznionej łączce. Jako, że było około godz. 13 postanowiliśmy zrobić przy okazji popas, w którego trakcie podjechał do nas na skuterze właściciel łąki, a który uprzyjemnił nam czas opowieściami o powojennej regulacji Prosny i budowie tego kanału oraz jazów i progów, a także wcześniejszych powodziach.
https://lh3.googleusercontent.com/inkMVRbhx0gwjwpJBT98B_NfZOrwLtZYglEXEHJcGWo=w365-h204-p-no
Kolejne suszenie, tym razem na słoneczku :mrgreen:
Nasz właściciel ziemski snując swe opowieści raz po raz podnosił siodełko skuterka, spod którego wyciągał piwo w plastikowej butelce o poj. 1 litra i pociągał spory łyk. Jako, że zjedliśmy i zaczęliśmy się pakować pożegnał się z nami po raz 4 lub 5 i ruszył dalej na popołudniowy objazd swoich posiadłości ziemskich.
Zimne noce, 3 doby deszczu oraz moje nieszczęsne 2 kabiny sprawiły, że w trakcie popasu postanowiliśmy zakończyć w tym dniu spływ w Grabowie nad Prosną do którego zostało nam już tylko kilka km. Ruszając w drogę tym razem założyłem już na siebie kamizelkę. Straciłem też nieco zapału oraz zaufania do swojego nifty, który jakby nie było, tym razem wywalił mnie na prostym odcinku. Kolejne przeszkody do których podpływaliśmy w tym dniu pokonywałem już ze zdecydowanie dużą rezerwą.
https://lh3.googleusercontent.com/_TvRY8EphhPdfY2SGcg7ktPdEUe5_q85wtvFJgEbjqA=w274-h182-p-no
Około godz. 16 dopłynęliśmy do Grabowa, gdzie zaparkowaliśmy na plażyczce przy targowisku i ujściu młynówki.
https://lh3.googleusercontent.com/kpr2T-VfAPlOdBRdFi3NZG8yq5kDHhTfZmUiYDPhTTY=w274-h182-p-no
Po przebierce Oktol pojechał do Kalisza po zostawione tam auto a ja pozostałem na straży naszych sprzętów.
https://lh3.googleusercontent.com/RRr4y327BCB3r00mche_kZahmgRlakDNPwqX_tMrkdQ=w273-h182-p-no
Zdjęcie dna sekataxa oddaje tylko w części to co przeszedł i jak pęknięcia, odpryski itp. wyglądają w realu.

I tak oto, po około 100km zakończyła się nasza przygoda z Prosną. Pierwsze dwa dni to walka z progami, jazami i przenoskami, z kolei następne dwa już bardziej przypominające spływ nieco zwałkowy. Jeśli nie liczyć zimna i prawie cały czas padającego deszczu przygodę oceniliśmy jako bardzo udaną.
Nieco więcej zdjęć :arrow: https://plus.google.com/photos/108775824894963655998/albums/6129143343119979409?sort=1
Kiedyś nadejdzie dzień na dokończenie Prosny ;)
przez Mat
22 marca 2015, o 23:12
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: MAZURY 2015 - Bushcraft Canoe z dziećmi, 4-5 dni, 60-70

Marshall,
prosiłeś o jakieś podpowiedzi - Krutynia jest strasznie ucywilizowana - Między Krutynią, a Iznotą ciężko o dziki biwak. Na "ucywilizowanych" polach są miejsca na ognisko, ale przeważnie drewno można kupić od gospodarza "na taczki". Ten odcinek najlepiej pokonać poza weekendem - inaczej bywa jak na jakimś spędzie... W samej Ukcie jest przyjemne pole - u Waisów - mam nadzieję że nie przekręciłem nazwiska - można poszukać ich strony w necie, miło, spokojnie i pięknie ukształtowany teren - dla Każdego znajdzie się coś przyjemnego. Na miejscu dostępne sanitariaty, umywalki, wiaty biwakowe z prądem. Za dopłatą sauna, prysznice. Ognisko płatne oczywiście za taczkę drewna. Są też pola biwakowe - gdzie zapłacimy tylko za miejsce - ale nie we wsiach.
Warto mieć swój wózek do przenosek - o ile dobre pamiętam będziecie mieć 3 po drodze- miejscowi Wózkarze za canoe liczą sobie drożej niż za kajaki :evil:
Na jeziorach Uważaj na motorowodniaków - niektórym brakuje wyobraźni, albo jajek bo muszą je sobie sztucznie doklejać...
Sklepy są we wsiach, zaopatrzone tradycyjnie jak wiejskie sklepiki, więc nie zawsze kupicie co trzeba. Ciepłe posiłki w knajpkach i stanicach pttk. Osobiście staram się sam gotować, choć w majówkę przetestowaliśmy jedzenie w stanicy ZGON i port Rosocha - jest całkiem przyjemnie :)
Udanego spływu :D
przez glynu
17 maja 2015, o 16:18
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron