| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 352

Wróć do listy podziękowań

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Szadok , witaj w czytelni , dzięki że miałeś chęć wyrazić swoją opinię. Pozdrawiam i chętnie poczytam kiedyś coś twojego.
Czołgu lubię twoje poczucie humoru . Hitem było MOFW.
Teraz tekst z "kup teraz" zupełnie mnie rozłożył na łopatki. :lol: :P :lol:
Już widzę oczami wyobraźni te góry mamony które płyną do moich kieszeni. :lol: Chyba za tą kasę kupie sobie lepszy namiot. :lol:
Myślę a w zasadzie jestem pewien że w niedalekiej przyszłości i ty będziesz relacjonował własne wypady z namiotem , czego oczywiście mocno życzę.
Qbowy jako że sympatycznie mi się z tobą gawędziło podczas spływu Pilicą to masz u mnie dożywotnią subskrypcję za darmo. ;)
O wózku napiszę ci jak przebrnę przez relację . Właśnie się na tym złapałem że fotek jednak zrobiłem mało bo głównie nagrywałem. Ale może jak Tadziu coś
wrzuci do sieci to podlinkuję bo jakoś tak wyszło że ani na foto ani na video nie widać zbytniego obładowania kajaków bagażami.
Z bagażem to moi towarzysze mieli trochę pod górkę w dniu kiedy się rozdzieliliśmy bo poza tym dniem plecak z całym dobytkiem Agi był na moim kajaku ,więc
może rewelacji nie mieli ale też nie musieli się dusić.
Trochę mnie zaskoczyłeś że opcjonujesz za pneumatykiem . Myślałem że jak się przepłynąłeś rakietą Ropucha to ci przeszło i na gumiaka nawet nie spojrzysz.
Ja tak średnio chcę doradzić w kwestii dmuchańca bo jak wiesz mają swoje plusy i minusy. Czasami jak płynę po jeziorze czy na rzece z bardzo małym nurtem
to na niego psioczę bo chciałbym szybciej. Z drugiej strony logistyka , stabilność i parę innych rzeczy sprawiają że dmuchaniec dał mi tyle wolności i doznań
że nie wyobrażam sobie jego braku . Musisz się nastawić ze jak kupisz pneumatyka i będziesz chciał np: popływać z ekipą MOFW to oni w sztywniakach będą sobie
wiosłować i mogą co chwile wiosłowanie odpuszczać a ty żebyś mógł utrzymać ich tempo będziesz musiał siedzieć cały czas na wieśku. Przemyśl to.
Z innego punktu widzenia Tadziu z którym płynąłem ma swojego dmuchańca od wielu lat , może nie pływa jakoś często ale jak popatrzysz na jego foty to ma z tego niezły fun i nie jedną przygodę przeżył.
Nie pływałem ani Heliosem ani Solarem ale do mnie przemawia bardziej Solar. Jestem zdania że lepiej wydać więcej kasy raz niż później parę lat się męczyć i żałować
że się pożałowało 400-500 stówek. Z innego punktu widzenia Tadziu ma Sunny i daje radę. Jako że najbliżej masz do Wisły to myślę że Solar ale niczego nie sugeruję.
Jak byś się wybierał do Bochni to tam jeden chłopak ma pięć gumiaków w tym Solara , mógłbyś popływać i wyciągnąć wnioski czy gumiak ci pasuje. Powiem nieskromnie
że widziałem jak sobie radzisz na Pilicy w jedynce i jak tylko miałeś chęć to odchodziłeś grupie , widać kondycję z biegania i obytość kajakową . Masz potencjał
na przyzwoitego sztywniaka , ja nie mam wyboru więc się posiłkuję gumą aczkolwiek łatwość jego transportu i poruszania się po kraju jest dla mnie bezcenna
i nie do przecenienia.
Masz trudny wybór , życzę trafnej decyzji , jak byś nie zdecydował to warto mieć coś swojego na 100% , chyba że w tym roku będziesz się wspomagał ciekawą inicjatywą
którą wspiera Ropuch.
przez Ted
9 kwietnia 2014, o 23:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Qbowy potwierdzam filmik będzie.
Budzę się jak co dzień około szóstej rano , promyczki słońca bardzo nieśmiało próbują zajrzeć do środka namiotu więc powiewa optymizmem. Ale ze względu
na to że jesteśmy na skarpie to hulający wiatr nie zachęca do wyjrzenia z namiotu. I tak jestem w najlepszej sytuacji z naszej trójki bo nie rozbiłem się na skarpie
przy samej wodzie tylko wśród krzewów trochę z tyłu więc jest całkiem znośnie. Trochę jest to wszystko na przekór bo o ile o tej porze roku nie ma jeszcze
komarów i meszek oraz wszelakiego innego kąśliwego utrapieństwa to teraz przed podglądaniem i próbą ustrzelenia jakiegoś zwierzaka z samego rana powstrzymuje
mnie wiatr w połączeniu z niską temperaturą. W końcu nie daje rady i o siódmej wypełzam z namiotu grubo ubrany wszak mrozoodporność nie jest moją najmocniejszą stroną . Wszyscy są jeszcze w namiotach co pozwala mi na spokojne sfilmowanie naszego obozowiska co nie wyklucza że najbardziej odporny na niekorzystne warunki atmosferyczne Tadziu już nie obszedł na porannej wachcie całego dostępnego terenu.

Około ósmej jesteśmy wszyscy na nogach T.P. właśnie przyrządza sobie podpłomyk nawet zostaje poczęstowany i muszę powiedzieć że smakuje wyśmienicie.
W końcu wypływamy i znów otacza nas zeschnięta trzcina a my poruszamy się szlakiem niekończącej się serpentyny. Następnie dopływamy do miejsca które Tadziu
uważa za obowiązkowy punkt programu . Musimy trochę podpłynąć pod prąd następnie parokrotnie przedrzeć się przez nadwodne roślinki które skutecznie spowalniają kajaki a czasami wręcz zatrzymują i wymagają włożenia trochę wysiłku żeby się od nich odepchnąć i wyrwać z ich objęć. W końcu przedostajemy się przez rozlewisko
i docieramy do miejsca docelowego. Chodzimy po wyspie w poszukiwaniu śladów brutalności przyrody a ta nie sprawia zawodu.

Zaczynamy od znaleziska małej czaszki jakiegoś ptaszka , niestety w domu dopatrzyłem się że słońce skutecznie nie pozwoliło mi na zrobienie dobrych zdjęć
i muszę się obejść smakiem . Następnie natrafiamy na pęknięte jajko , fotka tego nie oddaje ale jajko jest wielkości prawie pięści dorosłego mężczyzny.
W końcu udaje mi się natrafić na truchło lisa , zastanawiam się przez chwile jaka była jego historia i co doprowadziło do tego że nie biega teraz po Biebrzańskich
bagnach. Na koniec uskuteczniamy konsumpcję po czym wiosła w dłoń i dalej płyniemy po tafli wody skompani w promieniach przyjemnie prażącego słońca.
Dopływamy do pola kempingowego w "Biały Grąd". Wyróżnia się ono drewnianą budowlą wielkości jedno piętrowego budynku gdzie można wejść po schodkach
i obejrzeć panoramę tworzącej w tym miejscu rzeki jednego wielkiego rozlewiska. Dowiaduję się od Leśnej Duszy że bodajże jeśli dobrze pamiętam rok czy dwa
lata temu wstecz dojechała tu rowerem i oczywiście sama na nim zanocowało :shock: a jest to pole wolno stojące bez nadzoru z zewnątrz.

Płyniemy dalej i po chwili na jednej z zielonych wysepek dostrzegamy truchło krowy. Ciekawe czy w pogoni za zaspokojeniem pragnienia napicia się wody utopiła
się czy życie napisało inny scenariusz. Ponownie płyniemy i wpływamy w jedną z wielu odnóg po czym zawracamy rzeka w tym miejscy meandruje wieloma rozlanymi korytami i nie mamy pewności czy aby jesteśmy na właściwym szlaku żeglugowym . Wiosłujemy i po parunastu minutach oddychamy z ulgą bo powinniśmy być
na właściwych torach bez konieczności zawracani i kluczenia. Śmigamy dalej bo zdaje się że jest to dzień kiedy przepływamy największą odległość podczas naszego niespiesznego wodnego spaceru. W końcu na prawo od nas znów gdzieś wśród rozlewisk dostrzegamy ląd który powinien nadawać się do osiedlenia. Zbaczamy
z głównego nurtu i przebijamy się przez rozlewiska a następnie wpływamy w wodny badziew i próbujemy przebić się do brzegu.

Udaje nam się sforsować poprzez powolne przepychanie leżącą w wodzie trzcinę. Pierwszy z przodu jest Sunny który natrafia na zielone muldy i zatrzymuje się
a cel jest tak blisko w postaci trawiastego pagórka. Aga wydostaje się z kajak i powoli stąpając po wodzie i muldach asekurując się wiosłem sprawdza teren.
Widać że wody jest na wysokość kaloszy co budzi nadzieję że jednak uda się przenieść kajaki i liczne tobołki. Niestety kiedy cel jest na wyciągnięcie ręki około pięciu metrów od brzegu poziom wody się zwiększa i Leśna Dusza powraca do kajak. No to lipa ale nie załamujemy rak powoli i żmudnie na wstecznym wycofujemy się
z trzymającej nas powalonej trzciny i innej roślinności która chętnie by nas tu uwięziła. W końcu udaje się zrobić cofkę , opływamy kawałek lądu i rosnące w tym
miejscu trzciny uważając na zielone muldy których nie sposób sforsować. Atakujemy teraz z lewej flanki przedostajemy się znów po przez powalone trzciny
za którymi jest spora plama wody na widok której oczy się nam śmieją. Dopływamy do brzegu i ruszamy na zwiad.

Miejscówka czym bardziej w głąb tym bardziej ciekawa pod namiot , natrafiamy na świeże odchody łosia. Idę nie daleko Agi , prowadzimy jakąś ważną konwersację
a raczej ja się wymądrzam nagle Aga mi przerywa i mówi łoś , nie bardzo rozumiem o co chodzi i dalej bebłoczę na co ponownie słyszę łoś , odwracam wzrok
i w odległości może 150 metrów widzę najprawdziwszego wolnego łosia. No rzesz w końcu bo przecież nie tak dawno rozmawiając z napotkanym kajakarzem
dowiedziałem się że widział łosia będąc jeden dzień nad Biebrzą , na pomoście do którego dobiłem w dworze Bartla zaczepili mnie sympatyczni państwo którzy także widzieli łosia. Wyprawa się kończyła a ja jak nie widziałem tak nie widziałem i w końcu gdyby nie Leśna Dusza to i tego bym przegadał. A teraz stoi kawał
majestatycznego zwierzaka i nas obserwuję. Pośpiesznie wyciągam aparat którym filmuję ale co ja mogę zrobić trzykrotnym zoomem optycznym.

Jak tylko przechodzę na zoom cyfrowy o większym zasięgu momentalnie obraz się kaszani. Nic jestem twardy i pomimo wiadomej i nieuchronnej porażki
materiału filmowego kręcę dalej. A łoś nieśpiesznie podbiega do przodu rozbryzgując łąkową taflę wody. Widok naprawdę zacny i odkładający się na zawsze
gdzieś w czeluściach dolnej kory mózgowej. Obserwujemy go tak około około pięciu minut zanim nieśpiesznie znika w oddali. Przy tym stanie wody możemy
uznać że jesteśmy na dużej wyspie którą w większości okalają podmokłe łąki a miejscami rozlana woda . Miejsce które się nam najbardziej podoba jest pewnie
oddalone od kajaków o 100-150 metrów więc zaczyna się żmudne przenoszenie bagaży. Ja jak zawsze zarzucam sobie kajak na głowę i tak bez jakiegoś większego
wysiłku transportuje go do miejsca rozbicia namiotów. Rozbijamy obozowisko w fajnym miejscu i reszta jest już standartową operacją. Niestety dzionek się kończy
dookoła nas panują ciemności i pora spać.

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/110792_DSC04849.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/110791_DSC04858.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/110794_DSC04865.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/111021_DSC04864.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/110790_DSC04868.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/110789_DSC04866.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/110793_DSC04870.JPG
przez Ted
9 kwietnia 2014, o 23:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Zapraszam do obejrzenia video relacji. Jak zawsze zachęcam do trybu HD na średnim okienku lub telewizorze.

przez Ted
10 kwietnia 2014, o 00:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Kornelio witaj w czytelni.

Qbowy już wszystko jasne. ;)

Rysiu masz 100% racji , zupełnie jak byś tam był. Kilometrami zero człowieka , przez cały pobyt widziałem max dwóch wędkarzy. Można się doskonale wyalienować
jak ktoś tak lubi. Również zero tubylców . Miód dla serca bo tak jak piszesz przyjezdnych nie zorientowanych na przyrodę również brak.

Rozdział ostatni.

Piąty dzień jest zupełnie lajtowy ,choć zaczyna się od pokonania sporej odległości z całym sprzętem nad wodę. Przedostajemy się przez nie ułatwiającą płynięcia
w dniu wczorajszym trzcinę ,która tego dnia nie stanowi już problemu bo szlak w niej został przetarty. Przebijamy się przez rozlewisko i wracamy na rzekę. Płyniemy nieśpiesznie pokonując zakręt za zakrętem bo rzeka cały czas na większej swej długości właśnie płynie w ten sposób co dodaje fajnych doznań ale na samych zakrętach wymaga częstego kontrowania wiosłem kajaka w celu zachowania poprawnego kursu. W końcu wypadamy na rozległe rozlewiska gdzie rzeka rozlewa się po pastwiskach , łąkach i tworzy swoistego rodzaju duże jeziora . Ma to swój niepowtarzalny urok ale i trzeba zwracać uwagę na trawiaste mielizny.

Gdzieś około 14-15 znajdujemy miejsce na nocleg z ładnym widokiem na łąki. Znów pod namiot rozkładam materiał w który pakuję kajak bo podłoże nie jest zupełnie suche. Dalsza część dnia schodzi na brodzeniu w kaloszach po zalanych łąkach i cieszeniem się ostatnimi chwilami na Biebrzańskich rozlewiskach. W pewnym momencie widzimy nawet lot balonu , rozmarzam się i myślę sobie jak fantastycznie muszą wyglądać rozlewiska z góry. Nadchodzi wieczór kładę się w namiocie głową do góry przy wyjściu z namiotu i przez godzinkę cieszę się widokiem nieba i drzew. Robi się chłodno więc przenoszę się na dysputę do ogniska. Noc nie jest jakaś wyjątkowo minusowo ale pamiętam ją najgorzej bo spałem w trzech bluzach a mimo to w okolicach ud odczuwałem nieprzyjemne zimno pomimo założonych dwóch par spodni a przecież parę
dni temu spałem w śpiworze do trzeciej nad ranem nawet bez skarpet. Wszystko pewnie za sprawą dużej wilgoci w tym miejscu.

Budzi mnie niedzielny ranek ze średnio zachęcającą pogodą . Pakuję i upycham jak mogę najciaśniej mój dobytek wszak dzisiaj kończy się dla mnie przygoda.
Po rozważeniu różnych opcji za i przeciw Aga i Tadziu mogą pozwolić sobie na pozostanie jeszcze jeden dzień. Po śniadaniu robimy sobie jeszcze wspólne foto ,
T.P. przepływa się moim kajakiem i o godzinie 10.30 po tym razem wspólnym wyściskaniu się spuszczam się na wodę. Przedzieram się przez chaszcze które
zajmują tu trzy metry płaskiej powierzchni ale wybieram złe miejsce i z trudem i dużym wysiłkiem przebijam się na główny nurt wody. Jestem w połowie przeciskania
się kiedy podpływa kajakarz czeka aż skończę i wita się. Zaczynamy płynąć wspólnie i dowiaduję się że odcinek który spływaliśmy sześć dni on i jego dwaj koledzy
których nie widzę przepłynęli w dwa dni.

Gość od dobrych dziesięciu lat o tej porze roku pływa po Biebrzy i informuję mnie że przez tyle lat jestem może drugim kajakarzem którego widzi. Tematy schodzą
na wiosło i facet zachwala swoje , nawet proponuje żebym je wypróbował i już prawie mam to zrobić kiedy informuje mnie że robił je na zamówienie i kosztowało
go 1500 pln. Grzecznie dziękuje bo takiego cuda raczej nie będę mieć nigdy. Gadamy tak sobie i facet mówi mi że oprócz kajaka ma inne zainteresowania
i ma na swoim koncie zdobycie w Himalajach szczytu Broad Peak. Mówi mi że szczyt zdobywał latem i wcale nie było to takie niebezpieczne natomiast odnosząc
się do tragedii która ostatnio się tam wydarzyła za sprawą polskich himalaistów , powiedział że zdobywanie tego szczytu zimą to igranie i rzucanie śmierci wyzwania.

Potępił też to że grupa się rozłączyła i nie trzymała wspólnie. Chce zadać sporo pytań i dowiedzieć się o odczucia jakie mu towarzyszyły całą, otoczkę i przygotowania
ale dopływamy do punktu widokowego gdzie on wraz z grupą się zatrzymują. Dostaję również zaproszenie na wspólne podziwianie widoczków ale śpieszę się na pks
więc żegnam się nie zaspakajając swej ciekawości dotyczącej zdobycia górskiego szczytu w Himalajach. Pogoda od dłuższego czasu jest już łada a słońce ostro
przypieka. Po raz pierwszy na Biebrzy idę na całość i wsiadam ostro na wieśka. Daję tyle ile fabryka dała a raczej tyle ile jestem w stanie wydusić z mojego niezwykle wypoczętego organizmu.

Pewnie po dwóch godzinach od wypłynięcia dopływam do mety. Wychodzę na ląd przewracam kajak do góry dnem ogarniam się w piętnaście minut , słońce praży coraz mocniej kajak ładnie wysechł i bez wycierania można go spakować. Po dwudziestu minutach prę do miejscowości Wizna. Dochodzę do przystanku z rozkładu wynika
że pks będzie za dwie godziny. Pozbywam się śmieci , zjadam obiad z resztek zapasów przeglądam nagrany materiał filmowy i czas którego się obawiałem mija
wyjątkowo szybko. Jadę pksem do Białegostoku tam wysiadam na dworcu pks idę do informacji i tu zderzenie z naszą polską rzeczywistością. Mój bagaż który mam
na wózku przechodzi bez problemu przez pierwsze rozsuwane samoczynnie drzwi ale pokonanie kolejnych otwieranych ręcznie wymaga szamotania się w celu
przepchnięcia kajak do środka dworca. Czyżby nikt nie założył w miejscu jakim jest dworzec że może trafić się turysta wyglądający i posiadający bagaż jak kupiec
za wschodniej granicy.

W okienku dowiaduje się że pks do wawy wyrusza za pięć minut. Znów uskuteczniam szamotanko w drzwiach i już pakuję się do pks. W wawie jestem
o 19.30 przeskakuję do autobusu a następnie przechwytuje mnie żona naszym prywatnym transportem. Oczywiście nikt tak wylewnie mnie nie wita jak cztero łapy
łaciaty kudłacz.

KONIEC

Podziękowania dla Tadzia za możliwość przyłączenia się do spływu oraz skorzystania z jego doświadczeń dotyczących fajnych miejscówek noclegowych oraz
co ciekawszych miejsc wartych odwiedzenia. Również za to że nie znając mnie osobiści kupił mi bilet na pks tak abyśmy w przypadku numerowanych miejscówek
mogli siedzieć obok siebie oraz wejściówkę na siedem dni do BPN.

Pozdrawiam też Leśną Duszę pod której jestem dużym wrażeniem , wszak nie znałem do tej
pory dziewczyny która by sama nocowała samotnie w leśnych ostępach podczas wielu własnych krótszych czy dłuższych wędrówek. Oraz za wiecznie przypięty
do twarzy uśmiech.

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/114085_DSC04882.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/114086_DSC04874.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/114083_DSC04884.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/114082_DSC04895.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/114084_DSC04894.JPG
przez Ted
10 kwietnia 2014, o 18:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakarska baza w Wawie

No cóż dobrze że się nie deklarowałem , bo już przychodzi mi zapłacić ceną za urlop z przed tygodnia , zostałem jednak zawezwany na sobotę w ramach odwetu
za urlop. Życzę udanej imprezy i liczę na choćby jedno zdjęcie.
przez Ted
11 kwietnia 2014, o 09:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: ForumWodne na FB - pomocy!

Nie posiadam konta na FB i mnie on nie pociąga.
przez Ted
11 kwietnia 2014, o 09:56
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Podsumowanie:

Koszty wyjazdu:
Pks , Wawa - Rajgród 38 zł + 4 zł bagaż
Bilety na siedem dni do BPN - 40 zł.
Pks , powrót Wizna - Białystok 15 zł.
Pks Białystok - Wawa 25 zł + 5 zł bagaż
Całość : 127 pln. w kwotę wliczone również noclegi :]
Jedzenia nigdy nie liczę .

Może dobre dmuchańce nie są tanie w zakupie ale jak sobie podliczę łącznie trzy tygodnie urlopu spędzonego na tego rodzaju kajaku to amortyzacja kosztów następuje szybciej niż myślałem. Innych kosztów brak , ponownie to mój najtańszy urlop w roli głównej z dmuchańcem. W zeszłym roku podróżowałem pociągiem i muszę przyznać
że jak dla mnie Pks jest lepszą alternatywą . Żeby dostać się do pociągu trzeba się najczęściej przebić przez różnego rodzaju podziemne schody następnie ze względu
na wąskie drzwi w pociągu każdy bagaż trzeba w moim przypadku wrzucić osobno a następnie przedostać się przez wąski korytarz ponownie prawie po kolei z każdym pakunkiem. [tu zaznaczę że właściciele Gumotexów mają łatwiej bo mają dedykowane plecaki a także same kajaki zajmują w plecaku mniejszą powierzchnię
choć to już rezultat wielkości mojego kajaka].

Następnie następuje operacja zajęcia z jednej strony całej wagonowej półki a i tak muszę jeszcze trzymać wózek w nogach. W pks wrzucam wszystko do luku
bagażowego w wygodnej formie bez gimnastykowania się. Kupę lat już nie poruszałem się Pks i muszę przyznać że są tanie a kierowcy u prywatnych przewoźników
są mili i pomocni . Jechałem trzema różnymi Pks i wszystkie były w środku czyste. Jeśli będę miał teraz tylko możliwość dojechania do miejsca docelowego
to wybiorę Pks który wydaje mi się też sporo tańszy i poręczniejszy w obsłudze.

Biebrza , jak dla mnie podobnie jak Wisła jest nie dla każdego . Wielokilometrowe płynięcie tunelami wśród trzcin nie każdemu może podejść. Przed wyprawą tam
radzę się dobrze zastanowić czy lubimy takie klimaty bo może lepiej wybrać jakąś leśną rzeczkę. Oczywiście są też rozlewiska ale to rzeczka na swój sposób specyficzna. Mnie się bardzo podobała bo całymi kilometrami nie ma żywego ducha i zabudowań . Jak ktoś szuka pobytu w samotności i zaszycia się to znajdzie to bez problemu.
Należy też wziąć pod uwagę że nurt jest słaby i np: pneumatykiem w celu przemieszczania się w pojedynkę trzeba trochę pomachać wiosłem.

Choć jak dla mnie , tam czas staje w miejscu więc nie ma się co śpieszyć. Koniecznie polecam zaopatrzenie się w mapę. Swoją kupiłem w księgarni za 10 zł. Można się zgubić choć jak ktoś ma nosa to sobie poradzi ale spojrzenie na mapę zawsze doda pewności czy jest się na dobrym kursie. Niestety na przeloty ptaków spóźniliśmy się jakieś trzy tygodnie i tu byłem trochę niepocieszony. Ze sprzętu brakowało mi kamery sportowej dzięki której nie przegapił bym nakręcenia choćby małej łasicy którą podglądałem około 30 sekund bo akurat płynąłem bez wiosłowania i baraszkowała w trzcinach nie zdając sobie sprawy z tego że ją obserwuję.

Wiele ptaszków mi uciekło przez to że musiałem wyjmować aparat z wodoszczelnego pokrowca. Również ze względu na porę roku nie mogłem postawić kamery
na statywie w kajaku bo chlapał bym wodą z wiosła na spodnie a niestety to nie lato i wysycha się dużo dłużej a i woda ma inną temperaturę. Wniosek jak ktoś ma możliwość niech wyposaży się w wodoodporną kamerę sportową a nakręci sceny które mi tylko utkwiły w pamięci. Oczywiście do pełni szczęścia przydała by się jeszcze zwykła kamera z 30 krotnym zoomem optycznym. Kajak mimo przymrozków i ujemnych temperatur w nocy ani razy nie wymagał dopompowania powietrza.

Było zainteresowanie budżetowym namiotem więc odpowiadam zainteresowanym :

Namiot kosztował mnie 100pln. Tak jak napisałem Queucha wszystkie namioty robi z takim samym poziomem wodoodporności bez względu czy namiot kosztuje
100pln czy 2000 pln więc nie ma się co sugerować ceną w tym przypadku. Cena ma przełożenie na jakość wykonania i resztę użytych materiałów oraz np: odporność
na siłę wiatru. Podczas naszego pobytu uświadczyłem w nim tylko trzygodzinnej mżawki wiec nie wiem jak namiot poradzi sobie w gorszych warunkach. Namiot żeby
był w miarę dobrze naciągnięty musi być podwiązany na pięć tasiemek od środka do pałąków. Mimo dobrego naciągnięcia rano parokrotnie tropik był sklejony
z poszyciem namiotu w dwóch lub jednym miejscu [niewielki obszar] ale konsekwencje tego zjawiska podczas deszczu mogą być nieciekawe. Największy problem
to długość namiotu.

Przy niezbyt imponującym wzroście 1,70 codziennie rano powłoka śpiwora w nogach była lekko mokra bo niestety dotykała o wyjście namiotu pomimo że głowę
miałem praktycznie przy drugim końcu namiotu. Nie skutkowało to przemoczeniem śpiwora ale lekkim nawilżeniem na jego końcu. Fakt że to wersja zimowa
śpiwora i był on gruby na końcu [L] . Odnosiłem wrażenie że mój namiot najszybciej przesychał rano względem dwóch pozostałych. Użytkownicy pozostałych dwóch i tak stwierdzili że w markowym sklepie ten namiot kosztował by parę stówek. Namiot rozstawia się i demontuje bardzo szybko i łatwo, gorzej na wietrze ale to chyba zrozumiałe.

Jak dla mnie do moich celów numer jeden pozostaje nadal namiot krążek który błyskawicznie się rozkłada i składa. Przy szerokości mojego kajak jego transport
nie stanowi problemu a różnica między tropikiem a poszyciem jest zawsze taka sama. Niestety tak jak pisałem nie mogłem z niego teraz skorzystać ze względu
na boczne otwory wentylacyjne które latem znacznie pomagają ale w marcu się nie sprawdzą bo nie taka ich rola i przeznaczenie. Na pewno nie polecam namiotu
osobom mającym z 1,90. wzrostu. Namiot który linkowałem jako drugi i zachwycający mnie sprawdzi się tylko przy ciepłych pogodach. Miąłem okazję parę dni
temu być w Decathlonie i akurat był rozłożony. W środku tropik składa się z wielu drobnych siateczek typu okienko przez co nie jest to namiot na niskie temperatury.

Qbowy pytałeś o wózek. Posiadam go od roku , waży jakieś 5,5 kg. Zaletą są składane kółka bez demontażu . Rozkłada się momentalnie i tak samo składa. Nośność
to bodajże 45-50 kg.Był ze mną na dwóch większych spływach i sprawdził się doskonale choć nie miałem go okazji testować w większym piachu . Jak jeżdżę z żona
na kajakowe opalanie nad j. Zegrzyńskie to od auta do wody jest około 300-400 metrów. Zawsze go biorę ze sobą , załadowuję kajakiem , kamizelkami ,
jedzeniem innymi akcesoriami i nad wodę dochodzę jak człowiek . Wcześniej bez niego przy letnich wysokich temperaturach po dojściu do wody byłem już nieźle
zgrzany. Jak do tej pory myślę że przeturlał się na własnych kółkach ponad 10 km i daję radę. Czy jest on dla każdego nie wiem. Tak jak wspomniałem właściciele Gumotexów maja fajne plecaki i dla nich noszenie na plecach 17 kg nie jest uciążliwe jakoś bardzo.U mnie to po prostu paczka bez szelek ale i większa więc
nieporęczna. Być może posiadając Gumotexa można sobie kupić mniejszy wózek tylko pod worek ,worki , wodoszczelne ale tego nie wiem bo nie przećwiczyłem
na sobie.

Relacja Agi powinna się ukazać po świętach natomiast komputer T.P. nawiedził jakiś złośliwy Trojan więc jego odczucia ze spływu podlinkuję pewnie w niedalekiej przyszłości po uporaniu się jego właściciela z wirusem.

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/122754_DSC04905.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/122756_DSC04908.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/122755_DSC04907.JPG
przez Ted
12 kwietnia 2014, o 17:23
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Wymiary to : 6,5 cm na 21,5 cm
przez Ted
13 kwietnia 2014, o 19:04
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Biejków - Warka (Pilica) Spontan - Ted - Czołg

Czołgu , dziękuje za propozycję i pomysł małego wypadu na wodę. Gdyby nie ty to między spacerami z psem przycinał bym dziś w Xboxa.
Ustawieni byliśmy na ósmą i warto podkreślić że byliśmy o czasie co lubię.
Pilica próbowała nas wprowadzić w błąd ale ani razu nie zaliczyliśmy mielizny a poziom wody mocno spadł.
Zaliczyliśmy 22 km plus dwa popasy co pozwoliło nam na spędzenie na "łonie" łącznie siedmiu godzin. Pełne zadowolenie i naładowanie baterii przed nowym tygodniem.
Faktycznie puściliśmy się po wodzie tempem które pozwalało na dużą delektację okoliczną przyrodą i ptaszkami. Było bardzo miło i odprężająco .
Na koniec Czołgu wcielił się w rolę przewodnika obwożąc i przybliżając mi Warkę. ;) Miałem okazję zapoznać się z mostem kolejowym , pomnikiem i co ważne
sklepem Stokrotka który uratował mnie po wysuszającej kiełbasie. Choć jak się tak bliżej zastanowię to nie wiem czy to aby nie efekt prędkości naszego
płynięcia. :shock: ;)
Dzięki.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129329_DSC04930.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129328_DSC04912.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129327_DSC04923.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129326_DSC04913.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129325_DSC04927.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129322_DSC04917.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129321_DSC04911.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129320_DSC04924.JPG
Na końcu spotkaliśmy inną jednostkę gumową.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129374_DSC04938.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/124/129373_DSC04939.JPG

Tak o to w zgodzie płynęły dziś kajak sztywny i dmuchany. ;)
przez Ted
13 kwietnia 2014, o 19:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Biejków - Warka (Pilica) Spontan - Ted - Czołg

Kiełbaska ogólnie była smaczna , być może w połączeniu ze słońcem i siedmio godzinnym pobycie na wodzie sprawiła że 0,5 litra herbaty było za mało
i musiałem zaatakować pobliski sklep mający w nazwie kwiatuszek w celach ugaszenia pragnienia.

Na zdjęciu Czołga z pierwszego postu nr trzy jest puszeczka , informuję że nie nasza bo my nie bruździmy naturze .

Mimo że FB mnie nie pociąga to nie mam nic przeciwko pozyskiwaniu do naszego grona w ten sposób nowych fajnych ludzików do pływania więc jak najbardziej
zdjęcia można wykorzystać w dowolnym celu.

Radku na jednej z fotek jest moje popiersie "napisałeś najbardziej podobają mi się te dwie fotki" - czyżbym wpadł ci w oko :lol: :shock: :lol: no chyba
że chodziło o piasek i kajaki.

Arturze trochę współczuję :oops: bo gdybyś miał w swoim rejonie paru zapaleńców to już oni wyciągnęli by cię na wodę a ty ich. Tak było tym razem w moim przypadku. Jestem dość aktywnym osobnikiem więc na pewno zaliczył bym dłuższy leśny spacer z cztero łapym kudłaczem ale ni jak to ma się do błogiego poddania się płynącemu nurtowi. Wiwat Czołgu za wyrwanie mnie z objęć Xboxowej konsoli.

Muszę napisać zdanie w formie podziękowania "tacie" oraz całej społeczności zaangażowanej na rzecz projektu w postaci forum bo zaczyna on spełniać swoją rolę i dzięki niemu zamiast w kapciach częściej będę lądował na wodzie. Nie ma to jak wodna opalenizna. 8-)

Qbowy czekamy aż dołączysz do nas ze swoją brygantyną. ;)
przez Ted
14 kwietnia 2014, o 12:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wisła w 20 dni - Wyprawa kanu Jerzego Smolińskiego

Mam zbliżone odczucia co Sylwek. Za prawie 4500 koła można jechać nad Adriatyk [3000 tys km.] trzyosobową rodziną pod namiot samochodem z jedzeniem , kosztami paliwa 1500 zł. [ winiety , opłaty za autostrady itp ] na dwa tygodnie a nie nad Wisłę . Ludzie organizują spływy po Wiśle i taką kwotę jak ten pan są w stanie zebrać
na chore dzieci a nie roztrwonić. [rok temu w kwietni A.M. z KIM].
Tak jak kiedyś pisałem nie mam problemu ze sponsorami o ile potrzeby i argumentacja jest logiczna. Posiadając własne kanu [a pływadło to zdaje się podstawa bo zwykle to jest największy koszt ] wyciągać rękę po prawie pięć koła [mając wszystkie noclegi bezpłatne] to nieporozumienie i wmawiać ludziom że takie są koszty , kiedy rocznie pewnie 5-10 osób bezimiennych spływa Wisłę i jeśli maja tylko podstawowy sprzęt to na pewno powiedzą że to najtańsza forma asymilacji z przyrodą. Gość który przepłynął rok temu Wisłę szklakiem był spakowany do niego na dwa tygodnie z żarciem. Uzupełnił by tylko wodę pewnie ze 3 razy. Jak mają się czuć ludzie którzy przepłynęli Wisłę a na stronie tego pana można przeczytać że on "czerstwego pieczywa nie będzie jadł". Dlaczego zimą nie poszedł do łopaty [odgarnianie śniegu] i nie przeznaczył 1500 na żywność liofilizowaną. Dlatego bo pewnie nikt z nas [z własnej pensji nie przeznaczył by 1500 zł na jedzenie tego rodzaju] by tego nie zrobił natomiast łatwo jest wydawać cudze pieniądze nawet na tego typu widzimisię. Nawet Drawa napisał temu panu pytanie czy zupki chińskie mu nie smakują , zdaje się że bez odpowiedzi.
Kamizelka i Garmin 2000 tys pln totalne oderwanie od rzeczywistości.
Nie używajmy argumentacji o tym że jako naród jesteśmy mało tolerancyjni bo czym innym jest spływ Lecha któremu większość będzie kibicować ,
[będę chłonął każdy meldunek z trasy z nie cierpliwością ] a czym innym ten rodzaj akcji. Pan nie prosił o wsparcie typu 1000 zł bo zrobił np: wszystko co mógł prywatnie czyli pracował na dwie zmiany tylko prosi o luksusowy sprzęt zupełnie nie potrzebny na tego rodzaju eskapadę. Jestem bardzo tolerancyjny ale moja tolerancja mieści się
w granicach dobrego smaku oraz rzeczywistych kosztów.
http://piti628.geoblog.pl/podroz/21310/wisla-kajakiem-do-baltyku-8x100-km-srednio
http://aktywne.trojmiasto.pl/Przeplynal-1000-km-kajakiem-dla-chorego-chlopca-n74462.html
http://piti628.geoblog.pl/wpis/26448/ruszamy-z-domu sporo km
przez Ted
20 kwietnia 2014, o 11:13
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wisła w 20 dni - Wyprawa kanu Jerzego Smolińskiego

Wydawało mi się że podałem powyżej argumenty które wyjaśniają w jasny sposób dlaczego nie mam przekonania do tego projektu. Jeśli to nie wystarczyło żeby
uszanować odmienność mojego zdania to napiszę tu m.in. o dzieciach które mogą o sobie powiedzieć że w bardzo młodym wieku przepłynęły prawie całą Wisłę.
Ogólnie znam parę osób które zrobiły całą Wisłę lub prawie całą. Gawenda z "FK" przepłynął całość starym szklakiem spakowany na dwa tygodnie. Ja z Gawendą , moje koszty 20 zł nocleg w Kaziku i nad morzem kolejne 20zł. Transport w obie strony nie więcej jak 170 zł. Jedzenie , butle z gazem ,kebaby itp : spokojnie w 300-400
stówkach choć nie liczyłem. Całość nie więcej jak 500-600 stówek za całą rzekę.

Podróżnik którego spotkaliśmy ostatniego dnia płynął starym łapiącym wodę szklakiem.

W relacji którą napisałem nie skupiałem się zbytnio na osobach płynących z nami do i od Kazimierza. Od samego początku z punktu "0" płynął kolega "M" w Kazimierzu
ze względu na sprawy prywatno logistyczne został dłużej od nas o jeden dzień. W Kazimierzu dołączyła do spływu jego żona i córka 10 lat. Od tej pory M płynął z córką a jego żona osobno . Tak więc ta pani od Kazimierza o własnych siłach przepłynęła do morza a następnie popłynęli do Gdańska
i nie wiem czy nie dalej. Kolega "M" od punktu zero do Kazika sam a od Kazika z dziesięcioletnią córką do morza następnie na pewno co najmniej do Gdańska.

Następnie kolega : "A" dołączył do nas jeśli dobrze kojarzę przed śluzą Przewóz z dwunastoletnim synem , rozdzieliliśmy się w Kaziku. On i jego małoletni syn
dopłynęli wraz z "M'' do morza. Nie zapomnę widoku jak z braku miejsca w kajaku mieli przed sobą zrobioną duża spuchniętą kulę ze swoimi rzeczami w sieci ala
rybackiej zapewniającej im pewność że ich graty się nie rozpadną. Nie muszę nikomu chyba pisać że rodzice tych dzieci zamiast zająć się sobą musieli w pierwszej kolejności zadbać o dzieciaki pod względem jedzenia czy też przygotowania noclegu a następnie zwinięcia całego majdanu rano. Z "A" w osobnym kajak płynęli
jeszcze dwaj chłopacy 16-17 lat jeden z nich to syn "A" czyli zaczęli na Przewóz a skończyli w morzu. To są osoby które naocznie poznałem i podobnie jak ja jedli
pospolite jedzenie. Zostawiam pod zastanowienie jakie koszty poniosły obie te dwie rodziny trzyosobowe .

Śmiem twierdzić ze była to ich przygoda życia i pewnie najtańszy dotychczasowy urlop. Jeszcze Gawenda coś wspominał o jakiejś parce która dopłynęła dzień po tym
jak ja pojechałem do domu a on został czekając na resztę ekipy i transport powrotny do domu. Podsumowując poznałem panią która o własnych siłach trzasnęła
co najmniej 700 km i dwójkę dzieci 10 , 12 lat które na Wiśle przepłynęły miedzy 700 - 900 km.
Ci ludzie są zwykłymi polskimi rodzinami . Wydaję mi się że mam prawo na postrzeganie tak a nie inaczej wyprawy pana który do tego celu potrzebuje paru tysięcy
złotych. Na jego stronie można przeczytać takie zdanie" Ten projekt, jak każde tego typu przedsięwzięcie, wiąże się z kosztami, które trzeba ponieść by osiągnąć wyznaczony cel. Całkowity koszt wyprawy szacowany jest na 5 tys.zł. "

Gdyby spływ wymagał takich kosztów lub o połowę mniejszych nigdy ja ani ludzie których poznałem nie podjęli by się tej fajnej przygody.
przez Ted
22 kwietnia 2014, o 21:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakarska baza w Wawie

Spadam z tego działu czym prędzej żeby się nie zarazić. :shock: Coś mnie na kichanie bierze . 8-)
przez Ted
22 kwietnia 2014, o 22:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Zapraszam do relacji napisanej przez Agę.
Było jej miło że filmik którego jest autorką spotkał się z pozytywnym odbiorem.
http://www.forum.outdoor.org.pl/na-wodz ... #msg288599
przez Ted
22 kwietnia 2014, o 23:29
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakarska baza w Wawie

Lechu niestety alergia upomni się o mnie w lipcu :oops: Ropuchu zdrowiej i kombinuj jak połączyć oba spływy bo spływ zaczyna się w Gassach.
przez Ted
23 kwietnia 2014, o 10:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wisła w 20 dni - Wyprawa kanu Jerzego Smolińskiego

Darku podobnie jak ty pływałem z moim małym kiedy jeszcze nie potrafił się dobrze wysłowić ale cale moje pływanie obróciło się o 180 stopni i zaczęło od nowa od kiedy jestem posiadaczem własnego pływadła. Koszty zakupu kajaka i innych akcesoriów nie są tanie ale w końcu hobby kosztuje. Od tej pory wiem że turystyka wodna w przypadku mojego pływadła jest super tania i szybko zaczyna się amortyzować. Po prostu jak znasz osoby które przepłynęły tą rzekę prawie w całości i tak spędziły jeden z najtańszych
i najciekawszych swoich urlopów to aż trudno nie sprostować pewnych kwot. Jeśli ten pan ma chęć żeby napisano o nim artykuł w gazecie bardzo proszę - super sprawa
oraz pamiątka dla wnuków i niego . Drobne podreperowanie funduszy też ok ale stosowne do skali wyzwania i braków sprzętowych. Jedzenie na wodzie typu konserwki i innych tego typu rzeczy jest przecież solą takich wypraw i inną inszościa od tego co jemy przez cały rok , ma to swój urok. To nie wyprawa na morzu gdzie np: ktoś płynie dwa tygodnie bez dostępu do cywilizacji i musi zainwestować w żarcie gabarytowe. Darku rozumiem że chciałeś dać temu panu drugie życie w tym wątku ale faktem jest
że jak ktoś napisał i zapracował w jakiś sposób na swoją historię to kartka jest już zapisana i będzie postrzegany już przez inny pryzmat. Wisła nikomu nigdzie nie
ucieknie i można ją odłożyć na kolejny rok jak to zrobił jeden z forumowiczów. Po prostu gdybym nie miał jakiegoś tam niewielkiego pojęcia o kajakarstwie i przeczytał
o kosztach przepłynięcia Wisły przez tego pana , srogo bym się zawiódł bo licząc na jakąś tam przygodę pomysł bym porzucił widząc te cyferki. Życzę temu panu
jak każdemu bezpiecznego przebywania na wodzie i powrotu z niej.
Darku lubię twoje poczucie humoru i gdybyś geograficznie przybliżył się z Konwaliowym to podejrzewam że dość często byśmy wspólnie popływali. pozd.
przez Ted
23 kwietnia 2014, o 17:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wieprz nie taki zły - 26.04.14

Napisano już wszystko , więc niech mi będzie wolno podziękować Amico za to że mnie nie zawiódł i pomimo braku zadeklarowania swojej obecności poprzez wpis
na forum był gotowy do działania na miejscu startu. Madze tej ze zdjęcia "szefowa po wyprawie i jej czterech pomocników" za inicjacje z Czołgiem całego
spływu oraz Krzychowi za towarzystwo i mężowi Magi za logistykę i ostatnie foto całej ekipy. Wiadomą sprawa że i Czołgowi za akceptowanie mojej obecności
od rana do wieczora.Tak więc fajnie było poznać dwoje forumowiczów z lubelskiego i skonsumować znajomość. Do pełni szczęścia zabrakło tylko noclegu
ale mam nadzieję że kiedyś to naprawimy.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/128/191758_DSC04949.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/128/191759_DSC04947.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/128/191760_DSC04945.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/128/191762_DSC04959.JPG

Filmik krótki raczej dokumentujący spotkanie grupy nowych znajomych. Z braku ładnej pogody i presji ciążącej cały czas nad nami tej nieładnej , nie było
możliwości rozstawienia statywu na brzegu ażeby uchwycić wszystkich płynących w jednym wspólnym szyku bojowym. W zasadzie to w momencie kiedy
napotkaliśmy na dwie zwałki do obniesienia to troszkę na nas pokropiło i aparat musiałem zdjąć z kajakowego statywu. Wielka szkoda , przydał by się
jakiś wodoodporny sprzęcior do utrwalenia odcinka który nas trochę rozruszał. A tak było minęło i nie wróci więcej nawet na taśmie za parę lat jak w kapciach
będę w betonie siedział.

Przekonałem się że filmowanie może być niebezpieczne , scena z 1:21 , chyba że Maga miał wszystko pod kontrolą i tylko sprawdzała jak jej nowy szerszeń
wchodzi w przeszkody. ;) Zostało mi po tym zdarzeniu odkształcenie w burcie na dziesięć centymetrów. ;)

https://www.youtube.com/watch?v=Dd7vUHuPTwE&feature=youtu.be

Za brakło trochę motywów i doświetlenia słonecznego co by w filmiku się więcej zadziałało.
Na sam koniec co zobrazuje jak miłe było to spotkanie Maga przytuliła mnie i Czołga klepiąc po plecach. Fajny gest od razu zapomnieliśmy ile przejechaliśmy
kilometrów i ile zostało nam do pokonania , zyskaliśmy przekonanie że spływ się udał a my byliśmy mile widziani , zyskując nowych znajomych i nawet
po zaistniałej sytuacji nie zebraliśmy od męża Magi po twarzach. Obyło się bez powrotu w okularach 8-) Mago trzymam za słowo bo wyraziłaś tezę za spotkanie
wkrótce czyli jest szansa że jeszcze w tym roku razem popływamy.
przez Ted
27 kwietnia 2014, o 18:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Zapraszam już do ostatniej relacji , tym razem Tadka która kończy i wyczerpuje wątek o Biebrzy.
http://forum.kajak.org.pl/index.php/forum/20-Sp%C5%82ywy-kt%C3%B3re-si%C4%99-odby%C5%82y/12227-biebrza-pierwsze-dni-kwietnia#21436
I fotka na zachętę .
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/128/195586_de12.jpg
przez Ted
27 kwietnia 2014, o 22:53
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Spływ Drzewiczką

Hej Prusie
Miałem na cały długi weekend [4dni] jechać na pętlę Żuławską jakieś 130 km do przepłynięcia. Start w Malborku i koniec w Malborku w tym jakieś 45 km po Wiśle.
Ale jak sobie wszystko przekalkulowałem to w kajaku , pies , żona , ja , trzy karimaty , dwa namioty jeden dla parki drugi dla psa i jadła oraz brak fartucha
na deszcz czy Wiślaną falę to postanowiłem zrezygnować zwłaszcza że w tym rejonie Wisła jak jest wiatr potrafi się nieźle rozbujać. Rok temu płynąc ten
fragment zmusiła mnie i kolegę do czterogodzinnego postoju. Nie mam jeszcze przećwiczonego pływania w takim składzie w kajaku i postanowiłem zrezygnować.

W związku z tym twoja oferta jest dość kusząca. Widzę że zaczynasz wywierać presję jak Lechu ostatni na Qbowym czy Amico cytuję :
Do Amico:
Amico - Ty stary twardziel odrobiny deszczu się boisz - bierz przykład z Czołga - zimą się kąpie w Wiśle więc co mu tam mały deszczyk może zrobić :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Do Qbowego:
no - :!: bo bym się za Ciebie wstydzić musiał że masz pod nosem a wymiękłeś :mrgreen: :||:

Nie wiem niby czterdziestka puka do moich bram więc powinienem być odporny na wszelkiego tego rodzaju aluzjo żaluzje ale jak ma mnie Lechu poczęstować jakimś tekstem motywującym to już wolę sam się dobrowolnie zgłosić. :lol:
Więc dziękuje za wymienienie mnie z imienia i zgłaszam swoją gotowość bojową.
Do jutra będę wiedział czy z żonką bo widzę że nie czuła by się osamotniona.
Pytanie do ciebie Prusie jako organizatora czy akceptujesz na spływie zwierzęta? Jeśli z żoną to i kudłaczem , kudłacz był już ze mną na forumowym spływie Pilicą
brał udział w popasie , nikogo nie zżarł. Jestem typem właściciela który ma świadomość że nie każdemu się podoba jak podbiega do niego pies i się o niego ociera,
wiec informuję że jestem w stanie zapanować nad kudłaczem tak aby nikomu kto tego nie chce się ni narzucał.
Jeśli powyższe jest akceptowane to podejmuję rękawicę :
Czołgu , Lechu zmieniajcie zdanie i wpylajcie.
Może się dogadam z Czołgiem to sobie po wszystkim zrobię z familią nocleg nad Pilicą połączony ze spływem jedno dwu dniowym.
Ktoś chce rzucić wyzwanie śmierci i zmierzyć się z lodowatą tonią Drzewiczki?
Czołgu gdybmy jednak nie sprostał wyzwaniu i poległ w boju to moja kamizelka jest twoja :lol: kajak przekazuję na nagrodę w konkursie forumowym :lol: worki
wodoszczelne wędrują do Lecha a Madze przekazuję pompkę elektryczną. ;)
Tak więc w czwartek zakrzyknę nad tą śmiercionośną i przeraźliwie mroczną rzeką w stronę Radka "Ave Imprerator Morituri Te Salutant" :shock:
przez Ted
28 kwietnia 2014, o 13:20
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wisłą do Bałtyku - Wyprawa Sapera w szczytnym celu !!!

Cześć Saper.
Niezły gość z ciebie coś mi się wydaje że na Wiśle się twoje przygody nie skończą.
Szacunek za to na jakim i z jakim sprzętem tego dokonałeś nie zapominając pory roku , zwłaszcza że poziom wody w zeszłym roku
o tej porze której płynąłeś był mały.
Szacunek dla ciebie bo jesteś dla mnie wzorem jak powinny wyglądać tego rodzaju przedsięwzięcia tak żeby zachowały one swój rdzenny charakter.
Podziękowania dla Pana Igora.
Dopiero teraz trafiłem na ten wątek , gdybym wcześniej jako niezarejestrowany forumowicz trafił na tą relację to pewnie poznał bym już wtedy Lecha na brzegu
Wisły, to ten gość co cię witał w Warszawie. Również bym znalazł czas żeby cię powitać.Szkoda.[Jak będziesz płynął jeszcze raz to nie przegapię ;) ]
Podziękowania dla Lecha , Predatora , Sylwka , mam nadzieję że nikogo nie pominąłem z forum za witanie cię w różnych regionach naszego kraju.
Czuję trochę więzi z tobą bo mnie również udało się przepłynąć Wisłę , kajakiem pneumatycznym.
Jesteś swój chłopak , trzymaj się ziomek.
Pozdrawiam serdecznie :
Tadeusz
przez Ted
28 kwietnia 2014, o 20:47
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron