| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 352

Wróć do listy podziękowań

Re: Zimowy spływ Wisłą do Góry Kalwarii

To co byliśmy w stanie zrobić w tej sytuacji [kabina].
Zaraz po zdarzeniu podpłynąłem do chłopaków , mój dmuchaniec ani razu nie okazał pomimo warunków chęci do kabiny.
Po całej długości burt , obustronnie posiadam linki więc chłopcy mogli się ich złapać będąc w wodzie i tak bym ich odtransportował do brzegu.
Gdybym nie dał rady siłą mięśni ich doholować to za plecami miałem rzutkę i bezpośrednio mogłem im ją podać , następnie dopłynąć do brzegu
i ich ściągnąć . Odległość to jakieś 15 metrów od brzegu. Wszystkie te działania można było podjąć gdyby kanu miało pójść na dno lub pojawiły
się oznaki wycieńczenia organizmu . Dodam tylko że pomimo pływania dmuchańcem byłem w o tyle komfortowej sytuacji że przeżywając wcześniej
podobne zjawiska o podobnej skali siły wiatru czy nieporównywalnie większych fal mogłem w każdej chwili zejść na brzeg , spuścić powietrze z dmuchańca,
spakować go a następnie przedrzeć się przez dwukilometrowy pas chaszczy i poprosić kogoś znajomego o transport z trasy. Po tym zdarzeniu i przetransportowaniu
pływadeł uwiązanych na linkach pieszo [jakieś 500 metrów , piaszczysta łacha ] płynęliśmy już wzdłuż brzegu bez wyraźnego zagrożenia zbici w grupkę a wiatr co widzicie
na nagraniu Mariusza w tej strefie nie był zbyt uciążliwy.
przez Ted
16 marca 2014, o 01:00
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Zimowy spływ Wisłą do Góry Kalwarii

Ropuchu w zasadzie jak pływam sam to nie ryzykuję i opływam wszystkie zjawiska jakiekolwiek występujące na wodzie pomimo tego że dmuchańce do niektórych zjawisk wodnych nadają się świetnie . Na tyle przetestowałem w różnych warunkach pneumatyka że wiedziałem iż bez problemu powinienem surfować. Gdyby nie próba zrozumienia co krzyczał Mariusz na pewno bym opłynął choć wyżej wymienione zjawisko testowałem parokrotnie mając ubezpieczenie z innego kajaka. Jak kiedykolwiek zobaczysz niewłaściwe moje zachowanie na wodzie wynikające z braku wiedzy to pisz nawet jak miałbym się czerwienić i uginać pod ciężarem mojej niewiedzy. Nie mam z tym problemu. Cieszę się że napisałeś jak to widzisz bo miałeś chęć oprócz wytknięcia błędu napisać jak w tej sytuacji powinno wyglądać poprawne zachowanie. Ja cały czas się uczę i w sztywniaku nie próbował bym tej sztuczki , zresztą 50% rzeczy na które mogę sobie pozwolić nie uskutecznił bym w innym sprzęcie niż posiadany [dopóki bym go dokładnie nie rozkminił].

Mariuszu już zaczynam myć słoiki. :lol: A z drugiej strony stawiasz mnie w niezbyt komfortowej sytuacji wszak ekwiwalentu za wożenie mojego tyłka nie przyjąłeś,
więc czuję się troszkę niezręcznie.

Czołgu żebym wiedział że nie masz slipek to bym ci dał mój zapas , nówki nie śmigane. :lol:
A aparatu współczuje bo przeżyłem na własnej skórze :oops: pomimo dedykowanych pokrowcy które najczęściej lądują w jednej kieszeni a aparat w drugiej.

Jeszcze słowo do miejsca gdzie wydarzyła się kabinka. Koledzy decydując się na zejście na wodę po popasie płynęli wzdłuż wyspy w postaci piaszczystej łachy , mają główny nurt Wisły z prawej strony a z przodu w odległości 350 metrów cypel właśnie tej wyspy byli osłonięci od głównego nurtu . Gdyby po kabinie zdecydowali się porzucić kanu to nurt zniósłby ich do miejsca startu czyli około 200 metrów na piaszczystą łachę. Sytuacja ta dostarczyła sporu emocji ale przy odpowiednim zachowaniu osób które znalazły się w wodzie ze względu na ukształtowanie terenu w tym miejscu , powinna się w 99% zakończyć pomyślnie. Po tym jak wiatr na zatrzymał momentami w miejscu na pewno podjęta został by decyzja którą podjęto później czyli o uwiązaniu sprzętu i przetransportowaniu go w wodzie na uwięzi do lewego brzegu rzeki gdzie warunki pozwalały na bezpieczne dokończenie spływu.
Ja osobiście wiem na ile mogę sobie pozwolić w swoim kajaku [testowałem go na wszelki dostępne sposoby które przyszły mi do głowy , przewracałem do wody na plecy sprawdzając czy jestem w stanie samodzielnie kajak przewrócić do poprawnej pozycji ,w pozycji na plecy wchodziłem na kajak i dmuchaniec także mnie bez problemów utrzymywał , pływałem przy brzegu na jeziorze na falach spokojnie powyżej 0,5 metra które się odbijały po przepłynięciu od łodzi motorowych bez konieczności ustawiania się do nich bokiem. Myślę że udało mi się doświadczyć kiedyś parunastu falek metrowych. Warunki które wczoraj panowały oceniam na uciążliwe ale bezpieczne dla mnie. Osobiście w taką pogodę odpuszczam bo wolę dmuchańcem płynąć w bardziej komfortowych warunkach z racji jego szerokości mam wtedy zdecydowanie większą przyjemność. Nie do końca wiedziałem jak koledzy postrzegają sprzęt na który płynęli więc proponowałem nawet ukrycie kajaków w krzaczorach i powrót
np: następnego dnia o piątej rano. Czuję się dobrze z moim kajakiem ale nie przeceniam jego i swoich możliwości w stosunku do potęgi natury. Gdybym odniósł wrażenie że sprzęt i ja nie damy rady bez najmniejszych problemów spakował bym go do torby rezygnując z dalszej części spływu , ostrzegając grupę że według mnie dalsze płynięcie jest nierealne. Dostałem kiedyś lekcję życia w górach gdzie miałem pod stopami przecież ląd i nabrałem olbrzymiego szacunku do sił natury , więc tym bardziej podchodzę z pokorą do wody. Na filmie Szwimiego płynę bez skegu.
A tu można popatrzeć [przejście do galerii] na chłopaków którzy pływają wymienionym tu kajakiem po Salzie. Miałem okazję część z nich poznać a właściciel jednego
z tych dmuchańcy zaprosił mnie do siebie i nawet zaprezentował kajak.[kolejny bezinteresowny wodniak]. Oczywiście warunków górskiej rzeki nie można łączyć z porywistym wiatrem ale daje to jakieś wyobrażenie.
http://www.kajakiem.org.pl/wspomnienia-ze-splywow/opis-salza-2012/
przez Ted
16 marca 2014, o 12:24
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Tani napęd elektryczny do kajaka.

Bogdanie tak samo jak napisałeś wspominają to moi wujkowie , ciocie itd. Pamiętam jeszcze barwne opowieści jak jeździli pociągami i co tam się działo
albo transport niezawodnymi maluchami ze skrzynką części zamiennych do szybkich napraw. Każdy opowiada z sentymentem ale faktycznie czasami było
niebezpiecznie.

Radku zgodnie z twoją sugestią wysłałem email do jednego ze sprzedawców podając czego oczekuję oraz wagę ,szerokość i kształt mojego kajaka [130 kg pasażerowie]
Poniżej odpowiedź:
Waga razem z pasażerami będzie bardzo niewielka więc akumulator 60-70 Ah z pewnością pozwoli na pływanie przez 4h na czwartym biegu w zestawieniu z silnikiem minnkota endura C2 30lbs.
Niewielki ponton w zestawieniu z takim silnikiem osiąga na spokojnej wodzie prędkość 10-11 km/h więc uważam że kajakiem jest Pan w stanie rozwinąć większą prędkość.
Max pobór silnika to 40 amperów, niestety nie posiadam dokładnych informacji na temat poboru na danym biegu.
Oczywiście popłynie Pan również pod prąd przy średnim nurcie rzeki, jednak będzie to prędkość spacerowa a zużycie akumulatora znacznie wzrośnie.
Żeby zdobyć bardziej obiektywne informację pewnie musiał bym powysyłać email do większej ilości sprzedawców.
Niestety jeśli zestaw miał by być w pełni ze sklepu to już nie jest lekka ani tania impreza.
akumulator żelowy KOYOSONIC 70 Ah-526,00 PLN
silnik 30 - 750 PLN
dedykowana ładowarka TEC-20A, koszt 280 zł.
Tu dość przyzwoity opis użytkownika pontonu:
http://shrap-drakers.pl/artykul/dobor-pontonu-i-silnika-elektrycznego-moje-spostrzezenia/
Jestem ciekaw waszych spostrzeżeń co do prędkości i czasu pracy na akumulatorze podanego przez sprzedawcę.
przez Ted
16 marca 2014, o 19:45
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Zimowy spływ Wisłą do Góry Kalwarii

Ładnie wyszło nagranie , piasek jak nad Bałtykiem. ;) Fajnie było i poza burzą gradowo piaskową na lądzie dla mnie spoko.
przez Ted
16 marca 2014, o 23:24
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Zimowy spływ Wisłą do Góry Kalwarii

Osobiście wyznaje zasadę wisi mi to. Jestem gruboskórny bo z przejawami nietolerancji większymi lub mniejszymi spotykam się przez całe życie. Strasznie lubię adrenalinę w jakiejkolwiek formie czy skoków na bungee z wysokości 30 pięter , czy też spadochronowych [na spadochronie skakała moja żona , a także dwunastoletni syn - można rzucać gromami jaki jestem lekkomyślnym tatą]czy też innych moich fanaberii. Jestem uzależniony od adrenaliny. Powtórzę tylko że spływ sobotni biorąc pod uwagę czym płynąłem i jakieś tam moje doświadczenie nie był dla mnie czymś niezwykłym bo pływałem już w dużo gorszych warunkach. [piszę o moich odczuciach dotyczących mojej osoby]. Dla mnie w takich warunkach jaki były jedynym problemem był brak dedykowanego kajaka , który sprawił by mi dużo większą przyjemność z pływania w taką pogodę a nie walkę z wiatrem i wymiarami mojego dmuchańca.

Nie ma problemu z tym żeby każdy wypowiedział swoje zdanie w tym wątku ale wydaje mi się że można to wyrazić na odpowiednim poziomie dyskusji mając zgoła odmienne zdanie. Nie wiem dlaczego na forum gdzie akceptuje się wszelkiego rodzaju forum pływania można się spotkać z przejawami tak dużej nietolerancji. Kiedy napisałem o tym że dmuchańcem można przeżywać fajną wodną przygodę od razu znalazły się głosy i cała seria argumentów że się nie da bo składają się praktycznie z samych wad. Tymczasem kajak na jednym ze spływów w ciągu dwóch tygodni pokonał tysiąc km na rzece gdzie wiatr wieje praktycznie zawsze w nozdrza. Bywały dni że kurtkę przeciw deszczową trzeba było zakładać i zdejmować po sześć razy dziennie a i czasu starczyło jeszcze na zakup świeżego pieczywa co drugi dzień i zwiedzanie miast. Wydawało mi się że relacja skutecznie pokaże ludziom że bezpodstawnie nie można wszystkiego czego się nie widziało bezkrytycznie krytykować.
Cieszę się że po sobocie koledzy z którymi płynąłem a nigdy nie negowali dmuchańców
mogli podzielić się naoczna opinią na temat zachowania kajaka. Miałem okazję pływać na kanu , kajakach sztywny ale nie wypowiadam się w tematach gdzie inni maja większą wiedzę o de mnie wynikającą z praktyki. To trochę jak by porównywać fiata 126p do średniej klasy samochodu , oba modele mają cztery koła , kierownicę ale coś decyduje że wybieramy odpowiedni model pod siebie w zależności od preferencji. Jeśli jeździliśmy do tej poty rowerem o kółeczkach 14 cali to nie wypowiadajmy się o rowerze z kółkami 26 cali , nie róbmy z siebie ekspertów w każdej dziedzinie tylko dlatego bo się o nią otarliśmy. Powiem tylko że przy jednym wioślarzu w kanadzie
ja z pneumatykiem nie mam się czego wstydzić a widzę że większości z was taka prędkość przemieszczania odpowiada.

Ostatnio też zapytałem wszystkich forumowiczów zakładając odpowiedni wątek co myślą w pewnym temacie. Wypowiedziało się sporo osób nie podzielających mojego zdania , wszak jesteśmy inni , ale byli też tacy który zdjęcie i opis kilometrażu odebrali od razu jako lans , choć wcześniej zamieszczałem relację z odcinka 4,5km po rzece w typie zwałkowym.I znów permanentny brak jakiejkolwiek tolerancji. Zapraszam do zapoznania się z relacją poniżej może ona pozwoli na przełamanie pewnych schematów. Zwróćcie uwagę na panią Kingę bo o nią mi właśnie chodzi. Umawianie się na pływanie możecie pominąć ale skupcie się na dystansie , czasie , i osobie bohaterki która nie przypomina ani terminatora ani z sylwetki pani Justyny Kowalczyk . Czym jest mój pięciogodzinny wypad i przepłynięcie 35 km do tego co robi ta pani.
Na piątej stronie zdjęcia a na pierwszej formuła zawodów , resztę możecie pominąć.
http://forum.kajak.org.pl/index.php/forum/19-Zapraszamy-na/8647-m24kc-czyli-24-godziny-na-kajaku-w-malmo?limitstart=0
Albo piszemy o każdym rodzaju pływania jak kto lubi albo stwórzmy jakieś tabelki i wykresy.
Czasami mam wrażenie że forum długoli wykazuje się większą tolerancją.
Forum wodne jest bardzo sympatyczne i starajmy się czynić jak najwięcej w tym kierunku aby tak pozostało bo coś czyni że mam w nim chęć skrobnąć częściej niż na kajakowym.
Rozumiem że macie różne odczucia na temat sobotniego spływu ale jesteśmy dorosłymi ludźmi i nawet jak chcemy wyrazić coś dobitnie nie przekraczajmy granic dobrego smaku wszak w słowniku znajdą się odpowiednie słowa żeby wagę naszych argumentów podkreślić. Jesteśmy dorosłymi ludźmi a nie grupą gimbusów którym dojrzałość w dyskusjach powinna przyjść z wiekiem.
To jak spędziłem sobotę jest niczym w porównaniu do ryzyka jakie ponoszą ci chłopcy,robiąc to świadomie. Chciałbym być na ich miejscu i mieć dostęp w pobliżu mojej osady do tego rodzaju cieków wodnych. O jakże bym chciał.
http://vimeo.com/80065968
A tak na marginesie to po opęzlowaniu stoliczka pyszności o które zadbali Państwo Szwimi , Ropuch proponował mi spuszczenie się na wodę i kontynuowanie pływania. Gdybym miał dedykowany kajak i był w nim opływany nic by mnie nie powstrzymało żeby jeszcze sobie popływać.
przez Ted
17 marca 2014, o 12:02
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Zimowy spływ Wisłą do Góry Kalwarii

Ted, zajrzałam do Twojej galerii, jest co pooglądać i jest czym się zachwycić. Nie wiem, czy mi się uda w tym roku zdobyć własny dmuchaniec. Pewnie nie. Ale marzenia trzeba mieć. Może kiedyś. :(
Mago to nie moja galeria. A zdjęcia faktycznie przednie. Oglądałem tą galerię z ostatniego linku pewnie ze dwa razy bo klimaty przefajne.
Mago ja czekając na swojego dmuchańca musiałem przez rok posiłkować się wypożyczalniami. Jestem zdania że lepiej pocierpieć przez rok i kupić to co nam odpowiada , niż
przez brak cierpliwości kupować dwa razy. Nie rezygnuj z pływania ale dołóż wszelkich starań aby za rok cieszyć się swoim sprzętem.
Prusie , dzięki.
Faktycznie zdjęcie z trzema pływadłami klimatyczne , ale się właśnie dopatrzyłem że Junior nie ma na sobie kamizelki. Duży ban , nieładnie i nie widzę
tu okoliczności łagodzących i w zasadzie duży Eltech też powinien dostać po głowie za syna.
Żeby oba Eltechy na mnie nie naskoczyły to powiem że ten duży całkiem twardy chłopak , od kabinki w butkach biegał na bosaka. Jak to widziałem to mnie
się w grubej skarpecie zimno robiło.
przez Ted
17 marca 2014, o 20:56
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajak dwuosobowy pompowany GUMOTEX HELIOS II opinia.

Proponuje przewertować ten temat.
http://forum.kajak.org.pl/index.php/forum/55-K%C4%85cik-kajak%C3%B3w-dmuchanych/9642-kajaki-pneumatyczne-swing-2-i-helios-2
Więcej jest tu zdecydowanie o Swingu , wiem że spora część użytkowników Swinga po pewnym czasie średnio była z niego zadowolona.
Wiem że autor wątku który założył ten temat [po styczniowym spływie dmuchańców 2014 ,test Seawave, nie było go tam] postanowił kupić Seavawe i chyba kupił
ale nie pamiętam na pewno.
Wydaje mi się że gdybym to ja miał decydować to lepszym rozwiązaniem po czytaniu różnych opinii byłby Solar.
przez Ted
18 marca 2014, o 18:05
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajak dwuosobowy pompowany GUMOTEX HELIOS II opinia.

Czuję że niektóre pytania mogą być skierowane do mnie jako posiadacz SE.
Fotelik ma jakieś 12 centymetrów grubości pod tyłkiem. Siedzi się wygodnie i przy wadze 77kg nie zapada się. Zaletą fotela jest zdejmowany materiał który można wrzucić do pralki i uprać a ja robię to dość często. Fotel można wyjąć z kajaka i na postoju na nim usiąść. Na warcie podczas płynięcia odcinaka około 13 km najpierw płynąłem moim kajakiem a następnie odcinek pewnie siedmiu km płynąłem Seawave. Po tym jak się przesiadłem pod koniec płynięcia czułem plecy [niestety dokuczają mi często].Odniosłem wrażenie że siedzenie z Seawave się do tego przyczyniło raczej mniej wygodne. Gość który zaprosił mnie do siebie na obejrzenie SE mówił
mi że wraz ze swoją ekipą zamówili co do poniektórych swoich kajaków [różne rodzaje] właśnie fotele od SE. Aczkolwiek nie wiem czy nie kupię sobie płaskiego siedzenia dzięki czemu powinienem stanowić mniejszy opór na wodzie dla wiatru ale zrobię to dopiero jak na poważnie wezmę się za zrobienie w miarę porządnego fartucho kokpitu.

Ja siedzę w kajaku najpierw na air macie pewnie z 5 cm grubości [orientacyjnie] a następnie dochodzi do tego jeszcze wysokość fotela. Mnie SE kojarzy się z czymś pośrednim pomiędzy kajakiem a kanu trochę taka platforma holownicza. Co do wysokości to burty według producenta mają 24 cm wysokości ale Solar który według Gumotexu ma 22 cm wygląda znacznie potężniej przynajmniej na lądzie co widać na zdjęciach. Być może wynika to z kształtu dna i dopiero na wodzie różnica może się trochę wyrównywać. Nie wiem bo na Solara nie zwracałem zbytnio uwagi. To ten czerwony na zdjęciu zaraz obok mojego.
http://forum.kajak.org.pl/index.php/forum/55-K%C4%85cik-kajak%C3%B3w-dmuchanych/12085-kajak-gumotex-seawave
Był moment że poprosiłem chłopaka który płynął Solarem o to abyśmy postarali się na ile to możliwe płynąć tym samym tempem w celu sprawdzenia prędkości obu jednostek. Nie wiem kto ile z nas w to wkładał siły , staraliśmy się na luzie około minuty tak wiosłować. W zasadzie nie zauważyłem żeby któryś z kajaków
był szybszy. Aczkolwiek było za zimno na takie zabawy i żebym mógł się pod takim testem podpisać potrzebny byłby dłuższy odcinek. Co do Heliosa to przez to że na środku jest zamontowana przegródka , kajakarz siedzi z tyłu i jeśli dobrze nie dociąży przodu może mieć spore problemy na wietrze , ale widzę ze użytkownikiem tego modelu jest Amico więc on może się w tym temacie obiektywnie wypowiedzieć. Ja siedzę prawie po środku tak jak zamontowane są metalowe kółka przez producenta , być może przez to kajak nautycznie lepiej zachowuje się na wietrze. Choć zastanawiałem się nad przeniesienie fotela dalej tylko że wtedy sam musiał bym kleić te kółka w celu trzymania fotela. Jeśli siedzę zupełnie na końcu to kajak jest gorzej sterowny.

Panowie widzę że jesteście pod pozytywnym wrażeniem SE ale:
Serwis jest w Stanach a podczas użytkowania kajak wyszły pewne niedoróbki. Po zakończeniu pływania w morzu [zasolenie] kajak został umyty pewnie ze trzy dni później
jakież było moje zdziwienia gdy zobaczyłem że zamontowany fabrycznie uchwyt do kila wygiął się co uniemożliwia wsunięcie skegu. Przywaliłem go 100 kg deklami
od sztangi i tak trzymałem parę dni ale tak jak się spodziewałem po zdjęciu dekli tworzywo powróciło do lekkiego wygięcia. Musiałem część tego chwytaka odpiłować
a co za tym idzie kil także uległ skróceniu. Zastanawiam się na kupieniem skegu montowanego w Gumotexax.
Jego zaletą były by wymiary , bodajże 12 cm wysokości w SE jest to aż 26 cm co przy mieliznach albo podchodzeniu do łachy nie jest bez znaczenia bo wymusza
wcześniejsze wysiadanie z kajak. Uchwyty rzepowe po dwa z każdej strony kajaka do montowania wiosła podczas braku wiosłowania zwyczajnie się odkleiły
i je odciąłem. Z przodu kajaka jest zamontowany dmuchany kil . Niestety po każdym pływaniu i rozłożeniu w domu kajaka trzeba podłożyć ręcznik bo wypływają
z niego łezkowate kropelki wody w ilości szklanki . W dwóch miejscach nakleiłem łatki [nie mylić z uszkodzeniem]ale jeszcze chyba będę musiał zakleić dwa pozostałe. Nie ma to co prawda wpływu na pływanie ale mam szansę w tym roku na popływanie w zasolonym zbiorniku i obawiam się że sól dostanie się do środka kila i nie wypłukana niekorzystnie będzie wpływać na materiał.
Gdybym miał serwis w Polsce to już by była reklamacja zwłaszcza że kajak według producenta jest odporny na sól i oleje ropopochodne.Tak więc amerykańce
nie są tacy the best . Oczywiście jeśli chodzi o wytrzymałość materiału, zachowanie kajaka na wietrze i ogólne poczucie bezpieczeństwa to spełnia on pokładane
w nim nadzieje co jest najważniejsze ale nie zmienia to faktu że przy jego cenie niesmak pozostaje.Nie bez podstaw na dzień dzisiejszy moim faworytem jest
Seavawe . Jak dla mnie nautycznie sprawował się świetnie , pięknie trzymał kurs nawet jak nie wiosłowałem a jego szerokość pozwalała na w miarę płynne wchodzenie wiosła do wody. Nie wiem tylko jak zachowa się na dużym wietrze bo jego dziób wystaje znacznie nad wodę co pozwala mu na piękne pokonywanie bystrz .

Co do ceny SE macie racje dla nas w europie jest wysoka bo dochodzą opłaty celne , cło , koszty przesyłki. Ale jak go kupowałem to chciałem zapewnić jak największe bezpieczeństwo swojej rodzince na wodzie. Teraz jak poznałem dmuchańce i wiedząc że nie są to licheroty
przynajmniej niektóre dmuchańce Gumotexu poszedł bym inną drogą. Dodam tylko że mnie osobiście jest łatwiej wydać kasę na kajak bo jeżdżę autem 1.0 litra co przekłada się na małe spalanie a nie wypasioną furą zależy kto co lubi , choć my polacy lubimy pokazywać swój prestiż poprzez auto. Mogę mieć brudny samochód ale kajaczek musi być zawsze do następnego pływania czyściutki. Nie palę , w zasadzie nie piję i oprócz sportu nie jestem uzależniony od żadnych używek dzięki czemu
łatwiej mi moją partnerkę namówić na taki zakup bo nie wywalam kasy na używki. W zasadzie to mógłbym nie mieć telewizora mnie on potrzebny jest tylko do grania
na Xbox , ale żona się nie zgodzi na jego brak.
Niestety przed tobą Radku trudny wybór , choć zawsze możesz później ze stratą próbować odsprzedać sprzęt. Ja nawet jak bym za rok kupił Seawave to SE sobie zostawię choćby jako doskonałą platformę wypoczynkową dla dwojga krótkich ludziów.
Mago już bym ci pogratulował bo czuję że będę mógł sobie poczytać nowe relacje . Ale pamiętaj i przeczytaj wszelakie dostępne info o dmuchańcach jak one się zachowują
na wodzie bo w stosunku do sztywniaków mają też swoje bolączki. Wiele będzie zależało od tego jak będziesz pływać i czego będziesz oczekiwać od swojego dmuchańca.
Życzę chłodnej głowy i odpowiedniego wyboru pod siebie.
przez Ted
19 marca 2014, o 12:15
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajak dwuosobowy pompowany GUMOTEX HELIOS II opinia.

Faktycznie pogaduchy by się przydały bo chętnie bym zapytał Magę jak się jej w Danii podobało ale nie chcę wątku psuć a i opinię bym swoją wyraził na temat
fajnych zdjęć. ;)
przez Ted
19 marca 2014, o 22:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wiosenny spływ Pilicą - marzec 2014

I ja się dokładam do podziękowań. Fajnie było się po pluskać. Odcinek który płynęliśmy znacznie ciekawszy niż ostatnio robiony na Pilicy II.
Na tyle ciekawy że chętnie go powtórzę jak się zazieleni albo przy złocistej jesieni. Wyrazy uznania dla Mariusz który pierwszy raz w tym roku wskoczył
do kajaka i ponad 35 km przepłynął. Dziękuje za możliwość biesiadowania na koniec spływu w porcie Ulaski , na temat gospodarzy nie będę się po raz kolejny
wypowiadał bo musiał bym im znowu pocukrować na co oczywiście zasługują. Głowa mnie boli od bąbelków które zaserwował Czołgu na koniec spływu bo wszyscy
wzięliśmy udział w chrzcinach jego nowego nabytku. Pozdrawiam i dziękuję za mile spędzony dzień oraz znoszenie przez Eltechów mojego towarzystwa w ich aucie.
przez Ted
24 marca 2014, o 00:31
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wiosenny spływ Pilicą - marzec 2014

Lechu fajny opis , najfajniejszy z twoich dotychczasowych , mnie się podoba fotka nr pięć którą zamieściłeś. Cztery fury i każda na dachu ma zamocowane pływadło. Kto by pomyślał że to tak daleko zajdzie. Następnym razem i mojego na dach podrzucę :lol: Siła nas była jak się popatrzy po czterokołowcach.
Pozdrawiam też Prusa którego wczoraj poznałem w realu , nie robiłem tego w dniu wczorajszym na forum bo wiem że nie mógł podzielić do końca naszego dobrego nastroju
i wolałem się wstrzymać.
Właśnie do obiadu cała ma familia skonsumowała ogórki podarowane przez Szanowną Małżonkę Mariusza. Od razu obiad zyskał + 10 do smaku.
Czy ja dostanę na Pw ten przepis :shock: .
przez Ted
24 marca 2014, o 20:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Zacznę niestandardowo bo wyprawa zacznie się ale jutro , przynajmniej mam taką nadzieję.[tj. 31.03.2014]
Jakieś trzy tygodnie temu wstecz dowiedziałem się że będę miał tydzień wolnego do zagospodarowania. Zacząłem się zastanawiać jak by go spożytkować
i padło na wodę oczywiście. Brakowało mi planu i nagle dopadło mnie olśnienie , rok temu na jednym z for oglądałem bardzo fajną bibliotekę zdjęciową.
Wyraziłem nieukrywany podziw dla autora fotek na co on odpowiedział zaproszeniem na wspólne parodniowe pływanie [było to w 2013 roku]. Niestety
chroniczny brak czasu wymógł na mnie podziękowanie za zaproszenie ale i zatrzymaniem kontaktu email oraz wyrażeniem życzenia iż może kiedyś.
Po eurece jak mnie dopadła , wszak autor co roku o tej porze roku pływa dmuchańcem po Biebrzy , postanowiłem poczynić email i jak pomyślałem tak
zrobiłem i pocztę z mą propozycja wysłałem. Odpowiedź niestety nie nadchodziła aż w końcu po pięciu dniach dostałem info", fajnie że wyraziłeś chęć wzięcia
udziału w wyprawie" która się właśnie kroi. Autor nie mógł mi wcześniej odpowiedzieć bo właśnie skończył parodniowy samotny wypad po górach.
Po odpowiedzi sprawy potoczyły się już szybko i tak nadchodzi w końcu dzień lajtowego szwendania się po bagnach i leniwego pływania. Skład to trzy osoby nie
znające się . Mam nadzieję że mój najnowszy nabytek w postaci namiotu za całe 100 pln się sprawdzi i nie zamarznę albo co gorsza nie rozkleję się w połowie
zabawy bo temperatury w nocy znowu mogą spaść poniżej 0 stopni. Jutro wskakuję do Pks , mam już na niego bilet oraz bilety do BPN i witaj przygodo ;) .
przez Ted
30 marca 2014, o 18:36
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Dzięki chłopaki. Też liczę na miłe towarzystwo , nigdy jeszcze wodniacy mnie nie zawiedli jako kilkudniowi towarzysze.
A tu wspomniany namiot : http://www.decathlon.pl/namiot-arpenaz- ... 93539.html
Jak przetestuję to opiszę .
przez Ted
30 marca 2014, o 21:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: 6.04.2014 -Pilica - Białobrzegi - Warka.

To szkoda wyciągnąłem pochopne wnioski bo jak wracałem w niedzielę z Białegostoku to cały czas towarzyszyło mi słonko.
Ps : Szanowni modowie dział "Wróciłem z" nie aktualizuje się po ostatnim poście - utknął na poście Białego , sorki że tutaj info.
przez Ted
7 kwietnia 2014, o 13:31
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Qbowy zdejmuję czapkę i dziękuję.

Koleżanki i koledzy dziękuję za ciepłe słowa ale wywieracie na mnie zbyt dużą presję oczekiwaniami wobec relacji z mego wypadu. A ja ograniczę się do bardziej technicznego opisu bo wiem że moi zacni współtowarzysze swoje relacje poczynią a ja skorzystam ze sposobności i je podlinkuję. Po wstępie od którego nie da się
uciec przejdę już do bardziej schematycznego opisu [ w zamian obiecuję sporo zdjęć i filmik].

Od piątku to jest na dwa dni wcześniej przed terminem jestem już spakowany , łódź wcześniej napompowałem i sprawdziłem czy aby nie przecieka a raczej czy nie syczy. Na bagaż mój składają się dwa worki 60 litrów , wózek 5,5 kg oraz pokaźnych rozmiarów pakunek z kajakiem w środku. Do jednego z worków udaje mi się nawet spakować namiot i biorąc pod uwagę że jest to spływ podczas którego temperatury mają spaść parokrotnie poniżej zera co oznacz konieczność zabrania paru grubszych swetrów jestem zadowolony z ilości pakunków. W końcu nadchodzi poniedziałek 31.03.2014 i o godzinie 11 melduję się na przystanku gdzie oczekuję na przyjazd PKS. O 11.40 podjeżdża mój transport i wyskakuje z niego Tadziu P. Przybijamy piątki poznając się w realu , kierowca PKS otwiera mi luk bagażowy gdzie wrzucam swoje tobołki i już gnamy do miejsca docelowego jakim jest Rajgród.

Uiszczam dopłatę u kierowcy za bagaż czyli 4 paczki w kwocie czterech złociszy za wszystko. W autokarze dostaję od T.P bilet na Pks oraz bilety do BPN które to zakupił dla całej naszej trójki. Tak sobie podróżujemy i okazuje się że przegadaliśmy ze sobą cztery bite godziny tak jak byśmy byli starymi dobrymi kumplami z wojska. Gdzieś około 16 robimy desant z autokaru i śmigamy pewnie około 1 km nad Jegrznie. Ja posiłkuję się wózkiem Tadziu walczy z pakunkami za pomocą kręgosłupa i siły swoich bicepsów. Dochodzimy nad wodę i sprawnie przygotowujemy sprzęt do podróży. Kończę przygotowania i robię cofkę do sklepu około 400 metrów gdzie robię zapasy na trzy dni. Pod rodzę spotykam Agę [Leśną Duszę] witamy się oraz poznajemy w realu. Ja i T.P jesteśmy z Mazowsza natomiast Aga przybywa do nas prawie z gór zaliczając po drodze przesiadkę. W końcu jesteśmy wszyscy gotowi i spuszczamy się na wodę gdzieś pewnie w okolicach godziny osiemnastej.

Do pokonania mamy odcinek na dwie godzinki pływania [przynajmniej tak mi się wydaje]. Płyniemy i wkrótce dopływamy do miejsca gdzie musimy obnieść małe
spiętrzenie wody. Następnie kontynuujemy płynięcie i wpływamy na jezioro gdzie po chwili dostajemy bardzo upierdliwą falkę w lewą burtę która wiele razy zaburzy
nam tor płynięcia i sprawi że kajaki będą schodzić z kursu. Do przepłynięcia mamy całe jezioro po skosie , płynę bez skegu i parokrotnie woda przestawia mnie w innym kierunku niż zamierzony. Ile czasu zajmuje pokonanie jeziora nie wiem ale pewnie nie mniej niż 40 minut , końcówkę robimy już w półmroku ale widoczność jest bezproblemowa. Dopływamy do miejsca gdzie Tadziu nocował już parokrotnie i w lekkiej mżawce i po ciemku rozbijamy namioty . Niestety kropi coraz bardziej i chowamy się w namiotach bez wspólnego biesiadowania. Pada a raczej delikatnie mży około trzech godzinek. Jako że sypiam słabo to o trzeciej rano sprawdzam temperaturę
na termometrze który zabrałem ze sobą i wychodzi na to że w namiocie jest 0 stopni.

Jestem wyposażony w śpiwór który według producenta zapewnia temperaturę komfort-5 stopni a extremum do -10stopni więc jest mi ciepło i przyjemnie. O 6 rano budzą mnie przenikające przez poszycie namiotu promienie słoneczne co jest oznaką i zapowiedzią pięknej słonecznej pogody tego dnia.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/102113_DSC04695.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/102112_DSC04706.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/102109_DSC04701.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/102111_DSC04710.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/102110_DSC04712.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/102114_DSC04735.JPG
przez Ted
8 kwietnia 2014, o 10:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Ogólnie wszystkie dni są dość wietrzne ale trzeba przyznać że i bardzo słoneczne. Wypływamy najczęściej między dziesiątą a nawet raz chyba około 11. Budzę się najczęściej o szóstej rano ale poranne przymrozki lub temperatury w okolicach zera powodują że z namiotu po śniadaniu spożytym wewnątrz wychodzę na zewnątrz
około ósmej. Dzięki słoneczku które towarzyszyło nam przez całą wyprawę poza jednym deszczowym porankiem możemy na spokojnie rano wysuszyć namioty oraz
śpiwory. Tego dnia sporą część naszego pływania robimy wśród towarzyszącej nam wszechobecnej trzciny. Płyniemy może ze cztery godziny , niestety nie pamiętam
bo po raz pierwszy od dawna jestem na zupełnym relaksie nie zwracając uwagi zupełnie na zegarek.

Czas mija nieśpiesznie w końcu pewnie o piętnastej może 16 docieramy do miejsca noclegowego które jak zawsze wskazuje Tadziu od wielu lat w marcu odwiedzający Biebrzę. Rozbijamy namioty następnie konsumpcja i rozchodzimy się osobno w trzech kierunkach po okolicznym lesie i bagienku.Nie muszę dodawać że w tym klimacie kalosze są na wagę złota. Chodzę sobie po bagnach i co jakiś czas natrafiam na mniejsze lub większe kości świadczące o tym że natura jest piękna ale i twarda wobec swoich mieszkańców. Przynoszę do obozowiska ze dwie kości gdzie T.P stwierdza że jedna z nich to łopatka jelenia sam pokazując mi kość która mogła mieć
ze 40 centymetrów z widocznymi śladami nadgryzienia. Rozglądam się wokoło co to za wielki stwór dokonał w tej okolicy takiego spustoszenia i przypominam sobie
że na terenie BPN jest parę watah wilków. Sprawdzam czy do paska mam przytroczony kozik o imponującym bodajże sześcio centymetrowym ostrzu , stwierdzam
że jest na swoim miejscu i z wielkim trudem opanowuje drżenie rąk.

Jako że nie jestem zbytnim zbieraczem to kości odnoszę i układam z szacunkiem na mchu. Odnotuję jeszcze że podczas szwęndania się dostrzegam daleko w lesie sarnę.
Po godzinie nieobecności gdy się już ściemniło przychodzi Aga , która codziennie jak tylko ma możliwość oddala się od obozowiska i konsumuje zachody słońca. Zapada zmierzch ogrzewamy się przy skromnym ognisku i wcinamy kiełbaskę . Spoglądam na niebo pełne gwiazd i jeden srebrny rogalik.To była chyba najbardziej zimna noc bodajże - 4 stopnie ale zupełnie tego nie odczuwałem natomiast widać było to rano po zamarźniętej wodzie w naczyniu i nalocie na namiotach.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104358_DSC04719.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104357_DSC04730.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104360_DSC04715.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104356_DSC04740.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104355_DSC04745.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104359_DSC04771.JPG
przez Ted
8 kwietnia 2014, o 19:22
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104614_DSC04786.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104612_DSC04808.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104607_DSC04800.JPG

Następnego dnia po śniadaniu uzgadniamy ostateczny plan działania na ten dzień. A mianowicie Tadziu na dziś nie przewidział pływania tylko chce pochodzić
po bagnach i zaplanował dla siebie traskę na siedem godzin. Rzeczy osobiste i kajak wraz z całym dobytkiem postanawia pozostawić w chaszczach. Aga
przyjechał do nas z plecakiem i wybiera dla siebie inny szlak bodajże na pięć godzinek do chodzenia. Jako że Aga często spędza czas na turystyce czy to górskiej
zimowej czy w innej formie jej sprzęt jest zminimalizowany wagowo ale też i bardzo cenny idący w tysiące złotych.Dlatego Leśna Dusza nie decyduję się
na pozostawienie sprzętu i ewentualne niemiłe rozczarowanie tylko na wzięcie go ze sobą.

Ja także nie pozostawię kajaka w krzaczorach bo mam spore plany co do pływania w tym roku , zresztą dzięki mojemu kajaczkowi przeżyłem sporo miłych chwil
i czuję z nim dużą symbiozę. Podejmuję decyzję że płynę dalej sam nieśpiesznie co mi strasznie pasuję nie więcej jak dziesięć kilometrów i następnie
o 14 kontaktuję się telefonicznie z grupą która postara się do godziny piętnastej wrócić do bazy i popłynąć moim śladem. Rozdzielamy się i każdy podąża własną
ścieżką pieszą i wodną. Poddaje się niewielkiemu nurtowi i chłonę otaczające mnie widoki wsłuchując się w odgłosy natury. Jestem zadowolony że wyszło jak
wyszło ba ma czas pobyć sam ze sobą i własnymi przemyśleniami. Krajobraz wokół mnie się zmienia , wpływam w niekończące się trzciny które wraz z wodą
tworzą spiralne odcinki z małymi prostymi.

Płynę od zakrętu do zakrętu bez możliwości wyjścia na ląd i gdzieś pewnie po ośmiu kilometrach zaczynam szukać miejsca na nocleg dla ekipy. Niestety wszystkie
łąki nawet w odległości stu metrów od głównego koryta wody są podmokłe. O czternastej włączam telefon i zdzwaniam się z T.P który informuje mnie że zapędził
się dość daleko w bagna i nie wie czy powróci na szesnastą do obozu. Ustalamy następny kontakt telefoniczny i płynę dalej w zgodzie z rzeką. Jak nie wiosłuję
to udaje mi się nie robić hałasu dzięki czemu parokrotnie zaskakuję różnego rodzaju ptaszki które salwują się ucieczką przede mną w ostatnim momencie. Wygląda
to czasami dość komicznie bo kaczuchy wyglądają tak jak by się zaplątały w trzcinie i ich ucieczka przez panikę się wydłuża. Płynę i płynę nie napotykając na żadne konkretne miejsce łapię kontakt telefoniczny i okazuje się że jest już na tyle późno że drużyna pierścienia nie podejmie się dogonienia mnie w dniu dzisiejszym.

Udaję mi się rozbić na zeschłej powalonej pod wpływem wiatru trzcinie . Niestety teren jest miejscami podmokły a tu gdzie rozbijam namiot czuję delikatne
nasączenie wodą która jest odczuwalna po naciśnięciu ręką ziemi. Pod namiot rozkładam płaski materiał dość gruby który służy mi do pakowania kajak , starcza
pod większość namiotu na to kładę dwa fartuchy kajakowe które robią za kokpit a dopiero na tym rozbijam namiot. Pod pompowaną karimatę podkładam spodnie
i bluzę w celu lepszej izolacji od wilgotnego podłoża. Uskuteczniam konsumpcję na butli gazowej. Niestety miejsce to kawałek łąki a dalej trzciny więc
o poszwędaniu się po okolicy nie ma mowy. Rozstawiam pompowany kajakowy fotelik i chłonę zachód słońca a ptaszki raz bardziej raz mniej dają o sobie znać.

Siedzę tak sobie obserwując najpierw słońce a później srebrny glob i małe migające punkciki na sferze niebieskiej. Ale mi tego było potrzeba wszak pod namiotem
byłem ostatni raz w lipcu zeszłego roku. Jest pięknie i co ja mogę w tej chwili napisać , że życie jest p....e [przynajmniej w takich chwilach]. Robi się coraz zimniej , zamykam się w namiocie , delektuję się jeszcze przez chwilę tym że jestem sam i nawet samo gapienie się w tropik daje mi dużą satysfakcję. A dalej to już chyba zasnąłem.

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104666_DSC04802.JPG
Samotny nocleg.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104665_DSC04815.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/104664_DSC04814.JPG
przez Ted
8 kwietnia 2014, o 19:44
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Jeszcze tylko odnotuję że dzień wcześniej spotkałem samotnego kajakarza który nad Biebrzę przyjechał znad Dunajca. Chwilę sobie pogadaliśmy , gość wypożyczył
sobie kajak na cały dzień za 30 pln i płynął pod i z nurtem ale powiedział że nie zapuszczał się zbyt daleko bo łatwo się zgubić. Faktem jest że i ja w tej okolicy
miałem parę zagwozdek i informując drużynę pierścienia parokrotnie telefonicznie nie miałem do końca pewności czy jestem na dobrym kursie. Facet rozwiewa
moje wątpliwości jestem tam gdzie trzeba na parę km przed miejscowością Goniądz. Pozdrawiam sympatyczną postać która było mi dane spotkać i chwilę pogadać.

Budzę się o szóstej rano w samotności , niestety jest to dzień kiedy poszycia mojego namiotu nie przebijają ciepłe promienie wschodzącego słońca a wręcz
przeciwnie , wiatr hula jest szaro i ponuro. Postanawiam zostać w namiocie bo drużyna od której się odłączyłem ma do mnie straty na jakieś piętnaście kilometrów
a przy słabym nurcie Biebrzy i wiaterku który wieje w twarz prawdopodobnie jest to strata na jakieś trzy godziny płynięcia. Leżę studiuję mapę czas mija ,
śniadanie , myju , myju , br zimno i tak mija z wolna czas. Zrobiło mi się chłodno ale przypomniała mi się rada Czołga z początku relacji , czyli jak zimno
to trzydzieści pompek. Wskakuję do namiotu w dwadzieścia pięć minut robię parę setek , wszak stosuje ten rodzaj podtrzymania formy od parunastu lat.
Od razu robi się cieplej . Niestety przegapiłem przez ten fakt coraz bardziej kłębiące się chmurzyska. Wszystko mam już popakowane w kajaku a sam kajak
gotowy do zwodowania wyskakuję czym prędzej z pustego namiotu i uskuteczniam jego pakowanie. Dostaję pierwsze krople deszcz i uwijam się jak w ukropie
bo właśnie zdjąłem poszycie namiotu a tropik jest niczym nie osłonięty. Opady przybierają na sile , trochę zmoczony namiot ląduje w końcu w pokrowcu , wskakuję
do kajaka i już płynę. Dopada mnie uciążliwy wiatr i średniej mocy opady. Biebrza w końcu zaczyna zapodawać jakieś falki , niewielkie ale przyjemnie jest posłuchać
jak rozbijają się o kil. Tak sobie płynę , zrobiło się pochmurnie i brzydko , upierdliwy wiatr nie daje za wygraną.

Po jakiś dziesięciu minutach opady zanikają , woda się bardziej wyrównuje tylko wiatr nie chce odpuścić. Zbliżam się do ludzkich osad po raz bodajże pierwszy
widzę wędkarza przy brzegu. Wymieniamy się pozdrowieniami dowiaduję się że Goniądz tuż, tuż. Starszy pan żegna mnie słowami "to chyba nie pogoda na kajak". Faktycznie jeśli tak dalej będzie wyglądała reszta dnia to podglądanie natury nie dostarczy takich walorów na jakie się nastawiłem. Po przepłynięciu pięciu
kilometrów po lewej stronie dostrzegam spore budynki z czerwonymi dachami wyglądające jak jakiś zajazd. Podpływam do pomostu przywiązuję kajak wyciągam
trzeci element fartucha zakrywając odkryte siedzenie na wypadek gdyby znów zaczęło padać i idę na zwiady.

Faktycznie jest to coś w rodzaju zajazdu , czy też karczmy zagaduję do obsługi czy mogę skryć się przed wiatrem w budynku który znajduje się najbliżej wody.
Częściowo jest on otwarty a częściowo posiada plandekowe przezroczyste firany. Dostaję pozwolenie i zyskuję świetną bazę oczekując na przybycie liczniejszej
części uczestników naszej małej wyprawki. Postanawiam w budynku na ławach rozłożyć poszycie namiotu oraz tropik w celu doschnięcia , nie mogę ukryć
zadowolenia z faktu jak potoczyły się sprawy bo suchy sprzęt na wieczorne rozbicie obozowiska to spory komfort. W toalecie zostawiam i podłączam telefon
w celu podładowania. Nie posiadam żadnych nowoczesnych smartfonów tylko starą wysłużona Nokie na klawisze przez co żadne wejście z banku energii mi nie pasuje
do telefonu i nie mogę go podładować na bieżąco. O ile jestem trochę gadżeciarzem to akurat wypasione telefony nigdy nie były synonimem mojego pożądania.


Tym razem wchodzę do "Dworu Bartla" głównym wejściem i delikatnie mnie zatyka. Czy to skansen a może muzeum a może wylądowałem w zachodniej Europie. Widzę jakowe rzeźby drewniane , i popiersia zwierząt występujących na bagnach Biebrzy . Wtem dostrzegam dwa wilki i czuję niepewność czy aby są oswojone , czy aby nie przerobią mnie na kosteczki które właśnie w lesie widziałem. Zamieram w bezruchu na chwilę aż w końcu się wyrywam z letargu i łapię się na tym że to tylko wypchane
są wilczki :]
Podchodzę bliżej i muszę stwierdzić że rzemieślnik wykonał wspaniałą robotę i musi być mistrzem w swoim fachu bo zwierzątka wyglądają perfekcyjnie. Obracam głowę
nad wejście i widzę zwierzaka nie tutejszego bo róg okazały ma w miejscu nosa. Zastanawiam się co to za gatunek może : zwyczajny , czarny , afrykański ,biały, pancerny, jawajski a może sumatrzański. Doskonała robota.


Idę i zwiedzam dalej , widzę kaczuchy , żubra i po raz pierwszy i nie ostatni nad Biebrzą Łosia dalej jest jeszcze dzik. Spoglądam na dzika i przypomina mi się
ostatnia opowieść ogniskowa Leśnej Duszy. Gdzieś ta nieustraszona dziewczyna jak zwykle sama zapuściła się w las rozbiła namiot typu hamak i będąc już w nim
w środku usłyszała tuptanie i łamanie leśnego poszycia. Wyjrzała sobie z zawieszonego nad ziemią namiotu hamaka i dostrzegła jak pod nią przechodzą dziki. :shock:

Oglądam sobie te wszystkie wspaniałości dochodzę do baru , kelner proponuje zupę dnia czyli szczawiową , dobieram do tego jeszcze kofi z mlekiem pomimo
że nie pijam kawy ale zanim dopadłem do kajak to trochę deszczu spadło na moje spodnie więc z deczka jestem zziębnięty i lekko przemoczony od pasa w dół.
Idę w kierunku toalety w celu umycia rąk do strawy odkręcam ciepłą wodę i łapie mnie euforia. Po delikatnym z ziębnięciu i myciu się od paru dni w Biebrzy ,
ciepłą wodę odbieram jako jaką mannę. Płuczę ręce wystawiając je na coraz bardziej ciepłą wodę , nie wiedziałem że gorąca woda może mieć tak zbawienne
działanie. Mała rzecz a cieszy i to bardzo. Wodne zabawy uskuteczniam z pięć minut w końcu zaczynam czuć ciepło i porzucam ten mały wspaniały basen.

Tak sobie odpoczywam i czekam na drużynę , łapię kontakt telefoniczny i dowiaduję się że za około godzinki powinniśmy być znowu razem. Idę pakuję wyschnięty
już namiot po czym wędruję na pomost i kręcę dopłynięcie Agi i Tadzia. Razem z Agą idziemy do miasteczka uzupełnić zapasy jakieś pięć minut od dworu Bartla , pozbywam się śmieci nagromadzonych z paru dni. Leśna Dusza pyta mnie czy nie widziałem gdzieś dedykowanych pojemników na śmieci , znaczy się recykling ,
informuję że takowych nie zauważyłem a Aga nie odpuszcza i nie przestaje mnie zaskakiwać bo ze śmieciami idzie do sklepu i w sklepie pyta obsługę gdzie
w miasteczku może pozbyć się posegregowanych śmieci. To się nazywa symbioza ze środowiskiem.

Uzupełniamy zapasy do końca wyprawy , pozyskujemy kiełbaskę i boczuś na ognisko. Tacham pięciolitrową bańkę wody , Aga nie musi bo pobiera wodę bezpośrednio
z Biebrzy oczywiście wcześniej filtrując ją. Dochodzimy do pomostu gdzie zmieniamy T.P. który wyprawia się do miasteczka w celu uzupełnienia swoich zapasów.
Między czasie robi się piękna słoneczna pogoda a my czekając z Agą na Tadzia obserwujemy w pobliżu brodzące dwa bociany będące pewnie właśnie w porze
obiadowej. Ponownie w komplecie schodzimy na wodę , płyniemy pewnie ze dwie godziny może dłużej i lądujemy na wzniesionej skarpie na której oczywiście
Tadeusz nocował już kiedyś. Miejscówka bardzo fajna miejsca w sam raz z jednej strony woda a z trzech innych nitki wody i bagna. Standardowo małe ognisko ,
kiełbaska , boczuś , miła atmosfera gdzieś w tle spory plusk wody pewnie bóbr skoczył do wody na główkę i ciemne niebo zasłane sporą ilością gwiazd.
przez Ted
9 kwietnia 2014, o 13:55
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym po Biebrzy.

Jako że nie mam dostępu do "Edytuj' to nie mogę posprzątać w poprzednim poście zdjęć które się nie otwierają , ponawiam je.
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107946_DSC04820.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107942_DSC04831.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107941_DSC04818.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107940_DSC04824.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107945_DSC04827.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/108023_DSC04843.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107951_DSC04839.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/108022_DSC04841.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/107948_DSC04838.JPG

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/123/108021_DSC04840.JPG
przez Ted
9 kwietnia 2014, o 15:13
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron