Dawno nie pojawiałem się na forum bo jednak Predator to bardziej zwierz leśny i pływa tylko od czasu do czasu ;) Zajrzałem w piątek, żeby dać znać, że "wybieram się" i akurat wpadłem na wątek Warka-Warszawa. Miałem zamiar spotkać się na Wiśle z Konradem http://bushcraftczlowiekzbuszu.blogspot.com/ i jego ojcem, Andrzejem, którzy płyną już kilka dni z Krakowa. Liczyłem też na to, że jednocześnie spotkam Was bo nasze spływowe szlaki się nakładały od ujścia Pilicy.
Moją wyprawę zacząłem w piątek po południu na grobli promu w Magnuszewie, którą ostatnia wielka woda tak zdemolowała, że betonowe 30-centymetrowej grubości płyty leżały powywracane jak karty do gry.
383
Przeprawiłem się tylko na najbliższą wyspę i rozbiłem obóz obserwując rzekę. Czekałem na chłopaków do zmroku, ale okazało się, że pogoda ich zatrzymała i spotkamy się dopiero w sobotę.
388
Przenocowałem sobie więc na wyspie, rano ją zwiedziłem znajdując jakąś zniszczoną chatę i różne "skarby" wyrzucone przez Wisłę.
389
Potem wypłynąłem powoli zwiedzając inne wyspy i zakamarki rzeki. W jednej z odnóg spotkałem wydrę, która miła bardzo zaskoczoną minę, gdy mnie zobaczyła ;)
385
Potęgę Wisły widać było po tym co zostawiła po wezbraniu parę tygodni temu. Zadzwoniłem do Czołga, który poinformował mnie, że forumowy spływ właśnie odpoczywa na Jajecznej Wyspie ;)
387
Koło południa, gdy na jednej z wysp piekłem sobie podpłomyki, na horyzoncie w końcu okazała się oczekiwana Palava z Krakowa.
384
Chłopaki dziarsko wiosłowali już chyba szósty dzień z olbrzymim ładunkiem szczelnie wypełniającym pokład.
386
Popłynęliśmy dalej razem. Chłopakom się spieszyło bo mają plan wyprawy a ja liczyłem na to, że jeszcze uda się dogonić Czołga i Ropucha z całą gromadką, której nie miałem okazji do tej pory poznać. Przed zmrokiem jednak nie udało nam się nawet zobaczyć mostów w Górze Kalwarii więc odpuściliśmy pościg i postanowiliśmy przenocować na wyspie przed Radwankowem.
W końcu była też okazja by lepiej się poznać i spokojnie pogadać bez szumu wiatru i fal w uszach. Rano zrobiliśmy jeszcze fotkę pamiątkowo-promocyjną i popłynęliśmy dalej.
382
Na ostatniej prostej przed Górą, w znanym niektórym z Was z zimowego spływu, feralnym miejscu fale i wiatr przyparły nas do brzegu. Chłopaki mając podwójną moc napędową parli do przodu a ja dryfowałem na wietrze w górę rzeki. Tu się rozstaliśmy bo ich gonił czas i Górę przepłynąłem już samotnie. Wypatrywałem Ropucha z gromadką na brzegach, ale już szczerze mówiąc nie liczyłem, że około 11 ich spotkam i odpuściłem sobie sprawdzanie każdego dymu z ogniska. Wtem zadzwonił nieznany numer z pytaniem: "Czy to ty przepłynąłeś mosty w Górze Kalwarii? Pozwól do nas. Machamy do ciebie na brzegu".
Nie wierzyłem, znalazłem Ropucha ;) Po walce z wiatrem i całą szerokością Wisły zawinąłem do naturalnego portu na Ropuchowej Wyspie. Tu zostałem powitany przez zwijających właśnie obóz forumowiczów, których wcześniej nie znałem.
380
379
378
Niedługo wypłynęliśmy dalej razem i od razu się pożegnaliśmy bo prędkość mojego chabro-dmuchawca nie pozwalała dotrzymać tempa plastikowym strzałom ;) Przepłynąłem jeszcze parę kilometrów i podróż zakończyłem o 13 w miejscowości Nadbrzeż, cierpiąc niezmiernie, że nie zdążyłbym do przeprawy w Gassach i ominęło mnie spotkanie z Eltechami ;)
Choć z nowymi forumowymi przyjaciółmi widziałem się krótko, to mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy gdzieś na wodzie, popłyniemy razem dłużej i bliżej się poznamy ;)