| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 115

Wróć do listy podziękowań

Re: Bardzo małe łódki, kajaki i inne pływadła.

A to widzieliście? Prawdziwy jacht, który można wziąć pod pachę :D



minuet1.jpg
minuet2.jpg


pozdrowienia

krzys
przez myszek
29 września 2014, o 12:37
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Chcieliście kanu no to je macie

plików *.cdr tutaj nie wkleję.
Prawdopodobnie od minuty jest to nieprawda :D No chyba że nie wkleisz bo nie chcesz :lol:

Nie wiem czy od minuty, ale się wkleiło. Mam nadzieję, że wykroje wystarczą, bo jak się przykleja listewki wokół i gdzie przymocować ławeczki, to wiecie lepiej ode mnie.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
30 września 2014, o 19:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Crocodude - jednoosobowy kajaczek ze sklejki

Kształt jest fajny :||: :||: :||:
A powiedz czy dałoby się nieco wydłużyć kadłub tak do okolicy 5 metrów oraz zwęzić do 56 - 58 cm
Myślę że dzięki temu będzie jeszcze szybsza.
Mógłbym robić dwa projekty jednocześnie i być może dzięki temu zaoszczędziłbym kasy na kosztach transportu sklejki oraz może uda się coś tam w sklejkach połączyć

Generalnie zapowiada się bardzo fajny kształt.
A możesz wrzucić jeszcze przekrój dnia :?:

Generalnie szedłbym w kierunku czegoś takiego bo to sprawdzone konstrukcje i szybkie


Przekroje - proszę, dosyłam.
linie.jpg

Co do reszty - byłby to już zupełnie, ale to zupełnie inny kajak.
To co pokazujesz, to kajaki morskie, inspirowane (mniej lub bardziej) tradycyjnymi grenlandzkimi. Wąski ryjek z dużym nawisem, rufa podobnie. Może nawet wyszłoby odrobinkę lżejsze, dzięki mniejszej powierzchni pokładu.
Co do szybkości, nie sądzę, żeby była jakaś istotna różnica, bo długość linii wodnej byłaby akurat taka sama. Szerokość można by wtedy zmniejszyć, jak widać na linii wodnej kadłub jest znacznie węższy, ma 53cm.

Nie wiem natomiast, czy dałoby się zwinąć coś takiego ze sklejki - może tak, ale pewności nie mam. Podejrzewam, że chciałby wyjść silnie ujemny rocker (tzn. dno wklęsłe w widoku z boku), a to w kajaku nie jest zbyt korzystne.

W każdym razie, w tej konstrukcji poczuwam się do nieco innego źródła inspiracji - europejskich kajaków turystycznych i sportowych z początków XX wieku. One miewały właśnie takie szerokie dzioby i rufy, z dużą wypornością zapasową mimo niewielkich nawisów. Używane raczej n słodkich wodach, pewnie miały gorsze własności morskie, ale mają przecież na koncie wiele pięknych spływów :)

Tak w ogóle to bardzo liczę na pomoc doświadczonych forumowiczów w dopracowaniu tego projektu :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
1 października 2014, o 11:22
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Crocodude - jednoosobowy kajaczek ze sklejki


A jakby zrobić na zasadzie sklejki szytej i podzielić dno na pasy - czy wtedy nie udałoby się zwęzić dziobów żeby kajak stawiał mniejsze opory. :?:


Ale te dzioby to właśnie z powodu oporów...
Rzecz wygląda tak. Zwęziłem dzioby, poszerzając odrobinkę śródokręcie (śródkajacze?) żeby nie pogarszać i tak niewielkiej stateczności. Wygląda owszem, bardziej grenlandzko:
widok.jpg linie.jpg

A opory, w porównaniu z poprzednią wersją, tak się mają:
opory.jpg

Tak jak w książkach uczą: wąski ryjek zmniejsza opory przy małych prędkościach, zwiększa przy dużych.
Rzecz w tym, że przy małych prędkościach opór i tak nie przekracza 2 kilogramów, więc chyba nie robi specjalnej różnicy wioślarzowi. Przy dużych - z szerszym dziobem możesz wyciągnąć o te 0.1km/h więcej ;)
Nie mam pojęcia, jak obie wersje zachowywałyby się na fali.

Znaczy, różnica żadna, a jeżeli uważasz wersję "ostrzejszą" za ładniejszą, to czemu nie?

Co się tyczy zmiany technologii - móc można, tylko po co? To znaczy, po co robić jeszcze jeden kajak taki sam jak te, które już są? Takie z jednego kawałka są znacznie rzadsze, a efektownie wyglądają, ze swoim okrągłym dnem. Poza tym ciekawie się buduje - więcej cierpliwego naciągania sklejki, mniej klejenia i laminowania. Poza tym "sprężona" skorupa jest sztywniejsza i wymaga mniej wzmocnień wewnętrznych.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
3 października 2014, o 08:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Silnik spalinowy do roweru

Do niedawna byłem bardzo sceptycznie nastawiony do takich wynalazków, bo przecież nie po to mamy rower, żeby warczeć...

...ale ostatnio dowiedziałem się, że faktycznie może być zastosowanie dla takiego patentu. Wybrać się z miasta na jakąś wycieczkę rowerową - to albo trzeba przejechać rowerem w smrodzie kilka czy kilkanaście kilometrów, albo załadować go na samochód i potem zdejmować, szukać miejsca na zaparkowanie auta, stać w korkach itd. Jedno i drugie średnio przyjemne.

Silniczek do roweru pozwala sprawnie i bez wysiłku przejechać ten mniej ciekawy odcinek trasy, a potem robimy już normalną wycieczkę rowerową. Warunkiem oczywiście jest to, żeby silniczek był lekki i nie przeszkadzał w normalnej jeździe na rowerze. Owszem, niewiele jest takich, które spełniają warunki, ale trochę jest :)

pozdrowienia

krzys

ps. jeszcze można sobie wyobrazić KERS do roweru ;) czyli silniczek elektryczny z małym akumulatorkiem, wspomagający podjeżdżanie pod górkę. Z górki by się ładował...
przez myszek
6 października 2014, o 12:55
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Zobaczyć co pod powierzchnią wody

A właśnie trafiłem na takie cudeńko:
http://www.atlanticextremewatersports.com/clear-kayaks.html
transparent.jpg

W zasadzie można i u nas zrobić coś takiego, taka np. firma:
http://www.obudowy.pl/
chwali się wyrobami z termoformowanego poliwęglanu, a także możliwościami wykonania form także do łódek. Więc właściwie - czemu nie? :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
6 października 2014, o 13:17
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: [D] Michlet

Z radością zawiadamiam, że Leo wypuścił nowa wersję Michleta. Do ściągnięcia tutaj:
http://www.boatdesign.net/forums/design-software/michlet-9-32-released-50211.html

Różnica w stosunku do poprzedniej wersji jest jedna, ale smaczna: działa w tle :||:
Poprzednio, program przestawał liczyć, jeżeli na komputerze pracowało się w jakiejkolwiek innej aplikacji. Teraz można sobie puścić optymalizację i spokojnie zająć swoimi sprawami, np. pisaniem na forum wodne. Co niniejszym czynię 8-)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
7 października 2014, o 13:52
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Złoto-czerwone Tatry

Cześć

...a myśmy byli w Tatrach przez ostatni tydzień. Ostatni pewnie w tym roku tydzień dobrej (w miarę) pogody, bez śniegu. Teraz chwila przerwy, jak napada to pojedziemy znowu :)

A było tak.
Pierwszego dnia, z powodu braku formy (od roku zamiast jeździć w góry remontowaliśmy łajbę), wleźliśmy jak ostatnie cepry tylko na Kasprowy, i to w dodatku przez Murowaniec. I w dodatku w straszliwym tłoku, bo pogodna sobota spowodowała napływ tłumów. Potem zjazd kolejką (Mysza ma kłopoty z kolanami i schodzenie z górki musi dawkować ostrożnie) i zasłużony odpoczynek ;)
IMG_8671.jpg

Dzień drugi też mało ambitny, ale bardzo lubimy tę trasę: od przełęczy pod Kopą Kondracką na Kasprowy. Zjazd oczywiście kolejką, nawiasem mówiąc horrendalnie drogą.
IMG_8691.jpg
Ludzi w górach jeszcze sporo, w końcu niedziela... ale po południu na zakopiańskim basenie komfortowe pustki.

Dzień trzeci. Pogoda zaczyna się psuć. Idziemy na Karb. Wejście tradycyjnie od Czarnego Stawu, zejście do Zielonego, a potem przepięknym trawersem na Świnicką Przełęcz i oczywiście na Kasprowy.
IMG_8722.jpg
Czarny Staw z góry.
IMG_8723.jpg
Na Kościelec jeszcze się nie czujemy, zresztą właśnie go zjadło.
IMG_8737.jpg
A to już podejście na Przełęcz Świnicką.

Czwarty dzień to już przyzwoita wycieczka. Oczywiście też na Kasprowy :D ale przez Zawrat i Świnicę.
IMG_8758.jpg
IMG_8771.jpg
IMG_8786.jpg

Na zejściu spotkaliśmy takie towarzystwo:
IMG_8811.jpg

Piątego dnia miało padać, zrobiliśmy więc objazd drewnianych kościółków, w tym największego hitu w Dębnie. Na zdjęciach kościół w Harklowej z zewnątrz i w Łopusznej z wnętrza.
DSCF7775.jpg
DSCF7750.jpg

Szósty dzień - Kościelec. Pogoda piękna, na szczycie człowiek czuje się jak w pokoju wyłożonym kiczowatą fototapetą - wszystko płaskie, bliskie, tylko ręką sięgnąć...
IMG_8845.jpg
Poprzednie wejście na Kościelec, kilka lat temu, jakoś nie pozostawiło dobrych wspomnień. Tym razem poszło gładko.
IMG_8835.jpg
A skończyliśmy, oczywiście, na Kasprowym.

Dzień siódmy znowu deszczowy, więc poszliśmy ceperskim szlakiem do Doliny Kościeliskiej i do jaskini Mroźnej (Mylną mamy zaliczoną parę razy, a tej jakoś jeszcze nie). Ludzie narzekają, że mało efektowna - jak dla mnie ta wysoka, pochyła szczelina w skale ma swój urok.
IMG_8878.jpg

Dzień ósmy, sobota, ostatnia wycieczka. Ma się rozpogadzać. Hm...
Jedziemy do Morskiego Oka. Łapiemy okazję do góry (akurat jechali z jakimś zaopatrzeniem) i idziemy do dolinki za Mnichem. Najdziksze miejsce w Tatrach, człowiek czuje się jak Frodo i Sam...
IMG_8937.jpg
Potem przez Szpiglasową do Pięciu Stawów, gdzie według jakiejś prognozy miało być już słonecznie. Pytanie o to mijanych turystów wywołało salwę śmiechu :lol:
IMG_8922.jpg
IMG_8950.jpg
Po obiedzie przez Świstówkę z powrotem do Morskiego Oka, przy czym rzeczywiście, wtedy już się wypogodziło.
IMG_8982.jpg

Dzień ostatni, powrót. Ale najpierw jeszcze krótkie wejście na Kasprowy, nacieszenie się widokami i piękną pogodą, zjazd kolejką - i do Łodzi.
IMG_9029.jpg

pozdrowienia

krzys
przez myszek
22 października 2014, o 14:37
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Strefy ciszy na Jezioraku

Cześć

Zacznę może od tego, co napisałem rok temu na innym forum, bo i dziś lepiej nie potrafię tego ująć...

Jeziorak, jak wiadomo, jest akwenem długim i kiszkowatym. Teoretycznie jest mnóstwo miejsc do cumowania przy brzegach owej kiszki, kto jednak spróbuje, oka nie zmruży do późna, a i wstanie raczej dość wcześnie. Od paru lat bowiem żeglarzom zaczęło do czegoś się śpieszyć i spędzenie nocy tam, gdzie kogoś zmrok zastał, jest poniżej ich godności. Odpalają więc silnik i ciągną kawalkady jachtów z północy na południe i z południa na północ, po wodzie do północka ciągnie się natrętne brzęczenie... a o świcie zaczyna się od nowa.

Na szczęście w połowie tej jachtostrady był wąski przesmyk, a za nim Widłągi. Duża, śliczna zatoka otoczona ze wszystkich stron lasem, wymarzone miejsce na cumowanie, na spędzenie kilku dni, spacery po lesie, przyglądanie się ptakom i nietoperzom. Przede wszystkim była tam strefa ciszy. Naturalny filtr - wpływali tylko ci, których nie zrażała halsówka w wąskiej cieśninie i nie przerażało dobicie do brzegu z użyciem żagli i kotwicy. No i ta cisza - wierzcie, dochodzące z daleka odgłosy pił mechanicznych, raz dziennie przelatujący samolot, łopot żagli i śpiewy gdzieś przy ognisku wcale nie oznaczają braku poczucia leśnej ciszy. W przeciwieństwie do brzęczących na okrągło silników...
Toteż jeżeli ktoś nie wiedział, zapomniał albo zlekceważył, zawsze zwrócono mu uwagę - na ogół skutecznie, to znaczy wyłączał silnik i radził sobie bez niego.

To się zmieniło ze trzy lata temu. Nagle na Widłągach zrobiło się śmiertelnie niebezpiecznie i każde dojście do brzegu tudzież odejście odbywało się w stanie wyższej konieczności użycia silnika. Przejście przez szyjkę także. W końcu wszyscy dziś wiedzą, że manewrowanie na żaglach jest niezgodne z dobrą praktyką żeglarską. A kotwica? - no jak to, kotwicę się wywozi, też na silniku, a potem trzeba na silniku nad nią wpłynąć żeby ją wyciągnąć. Jakże inaczej?...

Niemniej, sumienia żeglarzy takie do końca czyste nie były, a dyskomfort psychiczny to na wakacjach rzecz niedopuszczalna. W przedostatnim sezonie rozwiązano więc kwestię ostatecznie: strefa ciszy została zniesiona. Decyzję przyjęto z entuzjazmem, wreszcie można pływać do lasu jak się należy, bez jakiejś idiotycznej gimnastyki.

A że cichą zatokę przy okazji szlag trafił? Że przez cały dzień, od rana do nocy, ktoś przybija albo odbija, albo przechodzi przez cieśninę, i bez przerwy po wodzie niesie się dokuczliwe bzzzzzzzzzzzzzzzzzzz? Że Widłągi przestały się różnić od głównej trasy? - Kogo to obchodzi? Cywilizowany człowiek, ceniący sobie wygodę, nie zwraca uwagi na takie dziwactwa.

W tym sezonie po Widłągach pływały już także skutery wodne. Bo właściwie dlaczego nie?

I tylko jedna myśl nie daje mi spokoju: czego ci wszyscy cywilizowani ludzie szukają w lesie? Nie lepiej było pojechać na wczasy do Ciechocinka?


A teraz najciekawsze. Popatrzcie tutaj:
http://www.navicula.org.pl/o-nas/kanal-elblaski/260-strefy-ciszy-na-jezioraku

Wychodzi, że wszystkie strefy ciszy na Jezioraku - Widłągi, Płaskie, zatoka Rudnia - jak najbardziej obowiazują i nikt ich nigdy nie zlikwidował! Tylko jacyś "nieznani sprawcy" zlikwidowali oznaczające je tabliczki, a lokalne władze, z policją włącznie, dały na tę akcję pełne przyzwolenie.

Trwa to już kolejny sezon i nie zanosi się, żeby miało się skończyć.
Prawdę mówiąc, oczy przecieram. W jakim kraju my przypadkiem żyjemy? W bantustanie jakimś, w środkowoazjatyckiej republice, gdzie ktoś może sobie (i innym!) zdjąć tabliczki i pies z kulawą nogą nie zareaguje? - nie przypuszczałem, że aż takie rzeczy, aż tak jawnie i na bezczelnego, dzieją się pod naszym nosem.

Ma ktoś jakiś pomysł, co z tym zrobić?...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
29 października 2014, o 15:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajak z silnikiem, pychówka, żaglówka, motorówka :)


A oto wstępne przymiarki :&&:


Proporcje łódki, napędu i załogi najbardziej kojarzą się z tym: :lol:
http://www.youtube.com/watch?v=HI1TLQmiar8

Skoro na strudze robią to czemu mam nie zrobić na LT ;)

Hm, na wszelki wypadek pomyśl o jakiejś osłonie na śrubę. I oczywiście o zrywce do wyłączania silnika w razie wypadnięcia.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
31 października 2014, o 11:04
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Spływ Niepodległości 2014

Jakiż to był kontrast! Tutaj nasze ognisko i siedząca przy nim zgodnie i w miłej atmosferze grupa o całej gamie światopoglądów i pryncypiów ideowych, a tam, gdzieś niedaleko na ulicach ludzie obrzucają się kamieniami, prowokują, obrażają.

Tym smutniejsze, że nikt już nie pamięta, czego to rocznica - nie u nas lokalnie, ale w całej Europie porządni skądinąd ludzie po czterech latach przestali się nawzajem wyrzynać. A jeszcze kilka dni wcześniej, poszczuci jedni na drugich, wierzyli zupełnie szczerze że np. Anglo-Sasi pod rządami dynastii saksońsko-koburskiej są zupełnie inną i wyższą rasą niż Sasi z Saksonii (i na odwrót).

Jeżeli jest jakiś dobry sposób uczczenia tej właśnie daty, to właśnie taki jak Wasz: być razem i nie dać się szczuć.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
12 listopada 2014, o 15:17
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Tatry Bielskie

taka fotka z Synaju.. Góra wysoka jak Świnica.

Heh, a nas właśnie w ostatnią niedzielę wypluła Penalara. Też góra mało wyższa od Świnicy, 50 kilometrów od Madrytu.
Widoki były mniej więcej takie:
IMG_9069.jpg
(wybrałem ten z wodą ;) )

...a można było pojechać na 11-go w Beszczady :|

pozdrowienia

krzys
przez myszek
20 listopada 2014, o 16:32
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Tatry Bielskie

W Bieszczadach była trochę gorsza pogoda. Najazd turystów ogromny. Mam stały kontakt mailowy z Panią u której mieszkaliśmy, to wiem.

Hiszpańskie góry, to jedynie znam w okolicach Montserrat. Pomysł bardzo ciekawy z tą Penalara.


To było tak: jakieś dwa tygodnie wcześniej zaczęliśmy przeglądać prognozy pogody i zamiast po prostu je zlekceważyć, bo wiadomo, że na dwa tygodnie naprzód nic nie wiadomo, kombinowaliśmy jak koń pod górkę. Bo w Polsce miało być brzydko, na Słowacji brzydko, w całej Europie Środkowej brzydko, może by tak gdzieś odlecieć na południe?... ale jedyny w miarę tani lot był do Madrytu.

Madryt jako taki nie jest zbyt ładnym miastem, wszystko jest tam "małe ale gustowne"; oczywiście trzeba było obejrzeć co najmniej trzy muzea sztuki z Prado na czele, ale w jakieś góry trzeba pójść i basta. Tuż obok są Sierra de Guadarrama, Polakom znane z takiej jednej przełęczy co to na nią koniem można wjechać :D (znaczy, dla nas mało interesująca).

Ale najwyższy szczyt wydawał się w zasięgu, przechadzka lekka, łatwa i przyjemna, urokliwe podejście przez kilka jeziorek i powrót granią. Zaplanowaliśmy trasę, wydrukowaliśmy sobie mapkę ściągniętą z internetu, dowiedzieliśmy się, że oni tam nie mają porządnych szlaków turystycznych - na miejscu okazało się, że porządnych map też nie mają... ale nas to nie zraziło.

Pojechaliśmy pociągiem do Cotos, o 10 rano wyruszamy... i warunki jak na załączonym obrazku. Świeżo napadany i mocno przewiany śnieg, miejscami oblodzenie, widoczność mało dalej jak do czubka nosa i wiaterek w porywach sporo powyżej 20m/s (sądząc z tego, jak nas próbował zdmuchnąć). Przy trzecim jeziorku skończył się szlak, tzn. nikt już dalej nie dotarł i nie przetarł. Zawróciliśmy więc jak niepyszni, zresztą na grań (za czwartym jeziorkiem) i tak przy tym duju byśmy nie wyleźli. I tyle było gór.

Za to w drodze powrotnej z okien autobusu widzieliśmy fajne skałki, bez śniegu, poniżej poziomu chmur, a potem doczytaliśmy, że to La Pedriza, którą bardzo warto zobaczyć i przedeptać, i pluliśmy sobie w brodę, żeśmy jej nie uwzględnili jako planu B, bo mielibyśmy piękną wycieczkę. A tak - 3 godziny niedźwiedziego mięsa, niby też nie do pogardzenia, ale w sumie niedosyt. Trzeba będzie tam wrócić.

pozdrowienia

krzys

ps. a niektóre obrazy na żywo robią naprawdę niesamowite wrażenie. Np. Bosch albo Degas...
przez myszek
21 listopada 2014, o 20:04
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Prawdziwe bogactwo

Ano, czasami, wędrując przez jakieś ładne okolice, łapiemy się na myśli, że fajnie byłoby mieć tu domek i kawałek ziemi... i zaraz potem przychodzi refleksja, że po co mieć tylko kawałek, skoro w tej chwili to wszystko jest nasze :)
(pod warunkiem że nie zaczną wszystkiego grodzić...)

***

A w lżejszej tonacji, acz podobny co do zasady, przypomniał mi się kawał następujący:

Pani w szkole pyta dzieci, kim chciałyby zostać w przyszłości. Ktoś mówi, że chciałby być lekarzem, ktoś inny architektem, ktoś kierowcą wyścigowym... wreszcie odzywa się Jasio i oświadcza:
-Ja bym chciał być żulem .
-Jak to?...
-Spędzałbym całe dnie w bramie, popijając piwko, czasem bym coś wysępił, czasem załapał jakąś fuchę, o nic bym się nie martwił i nie miał żadnych problemów.

Minęło 40 lat. Pan Jan, rozparty w swoim dyrektorskim fotelu na najwyższym piętrze biurowca, patrzy smętnie w okno i zastanawia się:
-GDZIE POPEŁNIŁEM BŁĄD?!

***

A teraz najciekawsze i już nie tak lekkie. Opowiedziałem ten dowcip koledze, który ma jakąś firmę konsultingową i nieźle mu się powodzi. Wysłuchał z kwaśną miną, a potem wyjaśnił, że to wcale nie kawał. Po wakacjach, spędzonych na wsi nad Jeziorakiem, jego młodszy syn właśnie zafundował mu taki sam tekst jak ów Jasio.
- Ja bym chciał w przyszłości być bezrobotnym, jak nasz sąsiad znad jeziora.
- DLACZEGO?...
- Bo on miał zawsze dla mnie czas, a ty i mama prawie nigdy...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
24 listopada 2014, o 14:56
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Canoe + płyta pilśniowa + żywica + MT


najlepiej daj ten artykuł z M T ,bo nie da się wywnioskować o co chodzi.

Znam ten artykuł. Był on inspiracją dla kanu ze sklejki, które zbudował Yachtdeck , a poniekąd także dla mojego Nietoperza. Co ciekawe, artykuł (który ukazał się jakoś w latach 80-tych) był przedrukiem z czasopisma NRDowskiego.

Oryginalnie, kanu miało być wykonane z płyty pilśniowej, giętej na mokro, według schematu mniej więcej takiego jak kanu Yachtdecka . Szwy miały być wykonane za pomocą cienkiej linki, bez użycia drutu i laminatu.

Oczywiście, płytę (i szwy) należało następnie przesączyć na wylot czymś wodoodpornym, żeby się nie rozlazła. W tamtym artykule proponowano xylamit, który jednak, ze względu na toksyczność, już od dawna nie jest sprzedawany. Pozostaje więc żywica poliestrowa lub epoksydowa.

Mam dobre doświadczenia z Epidianem 6011 lub Epidianem 52 i utwardzaczem IDA. Oba te zestawy mają rzadką konsystencję i dobrze przesączają podłoże. Na wierzch pewnie warto dać warstwę tkaniny (nie maty) szklanej.
Baton , jak sądzę, rozważa potraktowanie pilśniowego kadłuba jako formy, położenie grubszej warstwy laminatu i usunięcie formy z powstałego w ten sposób kanu laminatowego. Też można (i wtedy już może to spokojnie być poliester i mata szklana), ale trochę szkoda, bo skorupa z płyty pilśniowej tworzy dobry, sztywny rdzeń, bez którego cienki laminat będzie bardzo wiotki.

Ja tam jakoś nie miałem zaufania do płyty pilśniowej i wolałem przerobić projekt na sklejkę - ale na własne oczy, nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie, widziałem kanu wykonane - bardzo ładnie zresztą - dokładnie według oryginalnego projektu, z płyty pilśniowej. Armator twierdził, że bardzo dobrze mu się spisuje i jest zaskakująco trwałe. Nie wiem jednak, czym nasączał płytę - czy jeszcze xylamitem, czy już epoksydem.

O co chodzi z tą folią, to też nie wiem :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
27 listopada 2014, o 20:30
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Zmotoryzowany kajak BIC OUASSOU Sit-On-Top & Long Tail

Tak ale takie klapy unoszą łódź ale też ją wydłużają a tego chciałem uniknąć. Myślę też i nad tym rozwiązaniem bo zdaje sobie sprawę że polietylen źle się klei :?

A to coś przeszkadza, to przedłużenie łodzi? Na wodzi długość i tak wyznacza longtail, a do transportu zdejmujesz razem z silnikiem.

Jeżeli wolisz dobudować coś do kadłuba, to proponowałbym raczej dospawać z polietylenu. Zrobi to każdy warsztat, zajmujący się naprawą zderzaków samochodowych. Tylko dobrze zastanów się nad kształtem takiej dolepki, żeby bardzo nie powiększyć oporów. Prędkości, jakie osiągasz swoim kajakiem na silniku, są, jak sądzę, znacznie powyżej wypornościowej. Dla takich prędkości korzystne są nie żadne zaokrąglenia dna na rufie, tylko proste linie zakończone poprzecznie ściętą pawężą. Oczywiście, przy małych prędkościach dają one większy opór, ale w tym wypadku "małe prędkości" to poniżej 5km/h, chyba rutynowo jesteś szybszy.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
2 grudnia 2014, o 11:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Kajak ze styropianu

Cześć

taki opis pojawił się właśnie w sieci:
http://www.duckworksmagazine.com/15/columns/dave/01/index.htm

Ciekawe, dlaczego się nie udało: czy to sprawa zbyt wysoko umieszczonego siedziska (łącznie z grubością spodu było chyba z 10cm nad dnem) czy po prostu brak wprawy kajakarza? 60cm szerokości to przecież całkiem sporo, zwłaszcza przy bardzo płaskim dnie. Zawsze można dorobić boczny pływaczek :)

Tak czy inaczej, imponująca jest lekkość całego pływadła - rdzeń ważył 4kg, całość pewnie poniżej 10 - i łatwość wykonania. Co do samego wykonania, zaimponowała mi gładkość dna, bo wiem, jak ciężko ją osiągnąć w tej technologii.

Jasne że na zwałki taka zabawka się nie nadaje ;) i w ogóle należy ją traktować raczej jako jednorazówkę, ale tak w ogóle kusi spróbować...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
2 grudnia 2014, o 14:21
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Warszawska Masa Krytyczna


Co do słoików, ja jestem z dziada, pradziada, babki, prababki Warszawiakiem i nie chcę wypowiadać się o słoikach, mam o nich jak najgorsze zdanie, po prostu ich nie trawie :evil: nie dość, że przyjeżdżając -słoma im z butów wystaje to po 3 miesiącach w Wawie, wylewa się z nich nie wiadomo czemu jakaś przedziwna buta, chamstwo i pycha no i za chwilę jadąc w Polskę robią bardzo negatywną opinie rodowitym Warszawiakom bo oni już są ze stolycy :twisted: :evil:
W pełni zgadam się z eltechem i SCHWIMMWANNEN.


Przepraszam, ale nie zdzierżyłem.
Mylisz się, sądząc, że to jakieś mityczne słoiki robią negatywną opinię warszawiakom. Nikt i nic nie może Wam zrobić bardziej negatywnej opinii niż takie wypowiedzi jak powyższa. Pełne pogardy dla innych ludzi, którzy mieli nieszczęście dostać pracę akurat w Warszawie, mieście z wyglądu paskudnym, ze społeczności - jak widać - nieprzyjaznym i takim, które robi im wstręty na każdym kroku.

Wierz mi (bo akurat mam "słoinkę" w domu), dla tych ludzi to po prostu zesłanie i oni akurat z tą Waszą mocno przereklamowaną stołecznością nie identyfikują się ani trochę - bo też jak widać nie ma z czym. Zaharowują się dla korporacji, które z ich pracy płacą za Wasze "karty miejskie", wynajmują za chore pieniądze mieszkania w Warszawie, żeby nie musieć jeździć codziennie przez pół Polski, robią normalne zakupy, i muszą wysłuchiwać, jakie to z nich pasożyty.

Że niby ośmielają się korzystać z dotowanej komunikacji i jeść przywiezione z domu produkty, to jeszcze mało - teraz przylepia się im łatkę nowo-warszawskiego chamstwa. Sorry, już przedwojenno-warszawskie chamstwo istniało i miało się w najlepsze, teraźniejszo-warszawskie jak widać też, doprawdy z innych miast nic nowego nie potrzebujecie importować.

Zresztą jak chcecie - niech Pani Prezydent wyda zarządzenie, żeby wszystkim słoikom naszyć żółty sześcioramienny Słoikenfleck, zrobicie od czasu do czasu do czasu jakiś mały pogromik, od razu poczujecie się lepiej. A słoiki i tak będą, dopóki różne firmy nie przestaną ciągnąć jak głupie do Warszawy. A jak przestaną, to zobaczycie, czy w Warszawie rzeczywiście będzie lepiej.

przepraszam za wszystko, czym kogokolwiek uraziłem. Było to zamierzone.

krzys
przez myszek
2 grudnia 2014, o 21:33
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Targi żeglarskie BoatShow Łódź

Ojej.
Na targach nie byłem, słyszałem że nie ma co żałować, to i nie żałowałem... słyszałem że był jakiś katamaran, ale na każdych targach zawsze jest jakiś katamaran... a tu taka niespodzianka!


i dla Radka :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

https://lh4.googleusercontent.com/-uV7S7l_c1sY/VGZgfVKTMoI/AAAAAAAAqpk/y2kBEKef6gU/w913-h685-no/targi%2B%C5%BCeglarskie%2B012.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-STXnmODW5f4/VGZgpTQr8wI/AAAAAAAAqps/6mzrxzh-HFY/w913-h685-no/targi%2B%C5%BCeglarskie%2B013.JPG


Opis można znaleźć tu:
http://www.x-cat.com/en/x-cat-basic
Zauważyliście z czego to jest zrobione? Nie laminat, tylko polietylen, i to wygląda na to, że nie z formy, ale zgrzewany na kształt pieroga i wypchany polipropylenową pianką. Ha - miałem taki pomysł już ładnych parę lat temu, nazwałem go "pierogue" ;) i bardzo się cieszę, że komuś się sprawdził. Z opisu bardzo mi się ta łódeczka spodobała i chyba jednak zaczynam żałować że nie pomacałem... może będzie na jakichś następnych targach :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
12 grudnia 2014, o 15:01
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Przez Atlantyk pod namiotem

Niezależnie od pierwszeństwa, bardzo piękny pomysł na rejs. Mają doświadczenie, będą mieli - jak sądzę - dobrą łódkę, bo Salmo zna się na rzeczy, mają wszelkie szanse odnieść sukces.

A że shit happens, trzymanie kciuków nie zaszkodzi :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
12 grudnia 2014, o 15:03
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron