| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 115

Wróć do listy podziękowań

Re: myszek - trochę inny projekt łódki


Czy byłbyś w stanie wymodelować jakieś ładne i stabilne kanu na dwie - trzy osoby które łatwo by sie prowadziło i jeszcze było w miarę lekkie ???


Nie.
A wiesz dlaczego? - bo kanu z tego wątku
http://forum.woodenboat.com/showthread.php?165793-Plywood-Canoe-Concept-Birchbark-Style
jest dla mnie absolutnie perfekcyjne i nie do przebicia. Nic nie poradzę, odebrało mi całkowicie inwencję w kwestii kanu.

Czy taki program dałby radę ???

Program to może wszystko... i nic. Na przykład Pychotkę zacząłem oczywiście od rysunku na kartce, żeby wymyślić ogólną koncepcję. Potem była optymalizacja Michletem - i tu już trzeba było założyć jakieś ograniczenia na kształt dna, żeby dało się zwinąć z płata sklejki. Potem Freeship, mocno uważając, żeby kadłub był nadal "zwijalny" (rozwijalny nie jest, ale nie musi). Trochę zabawy z linią styku dna z burtą, żeby wyszła prosta na wykrojach (to dosyć żmudne). Potem przeeksportowanie freeshipowych wykrojów do corela, wygładzenie linii - do tego momentu nie miałem pewności, czy naprawdę da się zrobić ze sklejki. Wreszcie drukarka, nożyczki i butapren.

Freeship potrafił wyliczyć wyporność i stateczność początkową, przy większym nakładzie pracy można w nim wyliczyć także to, co się dzieje przy większych kątach przechyłu (nie robiłem tego w tym przypadku). Michlet wyliczył opory i w pewnym stopniu narzucił kształt - gdyby nie on, Pychotka miałaby szerszy dziób.

Ale tak naprawdę najważniejsze było to, że taka łódka - stosunkowo szeroka, pojemna, ale jeszcze dająca się napędzać wiosłem kajakowym - chodziła za mną od jakichś 20 lat. Brakowało tylko czegoś... jakiegoś rysu charakterystycznego. Kiedy padło hasło "pychówka" to było to.

Tyle że nadal nie mam 100% pewności, jak będzie się łódka prowadziła, czy nie będzie niestateczna kursowo itd.

***

Natomiast proa zrobione z kanu to owszem, rzecz znana i robiona wielokrotnie, acz nieoptymalna - jednokadłubowe kanu ma nieco za szeroki kadłub, generujący niepotrzebne opory i wymagający miecza do żeglowania.

Z innych ciekawostek, kiedyś narysowała mi się taka prościutka skrzynka:
skrzynka.jpg

Chyba najprostszy outrigger wiosłowy, jaki można sobie wyobrazić. 3 arkusze sklejki 6mm, trochę listewek i klej poliuretanowy w szprycy.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
9 czerwca 2014, o 22:53
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Ładowarka Słoneczna

Myśmy sobie w zeszłym roku kupili coś takiego:
http://www.cei.pl/telefony-i-gps,k54/akcesoria,k61/ladowarki-zasilacze,l402/sunen-ladowarka-sloneczna-3w-5v-600ma-panel-solarny,p114867.html

Elastyczne, składa się do rozsądnych rozmiarów, po rozwinięciu ma format mniej więcej A4. W słoneczny dzień daje się naładować komórkę do pełna w zupełnie rozsądnym czasie. Tylko trzeba uważać, żeby nie przegrzać telefonu na słoneczku...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
11 czerwca 2014, o 08:47
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Zlot proa Mielno 5-6.07.2014

Cześć

już się ta informacja kilka razy przewinęła, ale w tym dziale jest dla niej miejsce.
Tradycyjnie w pierwszy weekend lipca, czyli 5-6.07.2014r. odbędzie się V (jubileuszowy? ;) ) zlot proa.
Relację z przedostatniego możecie znaleźć tu:
http://www.port21.pl/2012/07/baltycka-polinezja-czesc-1/
a z ostatniego niebawem się ukaże. Sporo informacji o zlotach proa można znaleźć też tu:
http://www.maszwakacje.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=34&Itemid=63

Zlot jest imprezą otwartą, jak ktoś przyjedzie bez proa albo z zupełnie inną łódką, to będzie równie mile widziany. Np. w tym roku zapowiedział się Robert Hoffman ze swoim śliczniutkim kajaczkiem żaglowym typu Beth.

Miejsce akcji: przystań Jacht Klubu Politechniki Koszalińskiej nad jeziorem Jamno, na granicy Mielna i Unieścia.
Program: jak co roku. Pierwsi maniacy zjeżdżają już w piątek, w sobotę dzień techniczny - montowanie kolejnych łodzi i pływanie w różnych konfiguracjach załóg, w niedzielę dzień oficjalny czyli parada całej flotylli po Jamnie.
W następnym tygodniu kto chce i może wyrusza na Bałtyk i płyną sobie proa dokąd czas pozwala.

Nocleg: można załatwić pokoik (ilość ograniczona), rozbić namiot albo przespać się w hali z łódkami.
Opłata: symboliczna (w zeszłym roku było 20zł)

Inne atrakcje: wędzone ryby na ulicy Rybackiej, spotkanie mocno zakręconych ludzi i ognisko do białego rana, aura bohaterów słodkich i słonych wód ;)

Zapraszam!

krzys
przez myszek
11 czerwca 2014, o 09:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Proa

O, tego właśnie chciał eltech - wygląda jak pełnowartościowe kanu z opcją proa :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
12 czerwca 2014, o 07:46
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wpływ wiatru na rozchodzenie sie dźwięku.

Bardziej przemawia do mnie zjawisko załamywania/zaginania się fal dźwiękowych. Akustycy twierdzą, że duży wpływ ma też temperatura powietrza i jej warstwy.

Z tego co słyszałem (ale nie przeliczyłem nigdy, więc pewności nie mam), wytłumaczeniem zjawiska jest właśnie uginanie się fal dźwiękowych. A mianowicie, wiatr wieje z niejednakową prędkością na różnych wysokościach: tuż nad ziemią jest znacznie wolniejszy, powyżej, gdzie nic go nie hamuje, szybszy.

Mamy więc ośrodek, w którym - w kierunku z wiatrem - tuż nad ziemią prędkość dźwięku jest nieco mniejsza, a powyżej większa (o różnicę prędkości wiatru). Czyli dokładnie falowód akustyczny, dźwięk w takim ośrodku trzyma się blisko ziemi i nie rozprasza.
Pod wiatr jest odwrotnie - nad ziemią dźwięk leci szybciej niż powyżej i fale uginają się do góry, rozpraszając bardzo silnie.

Owszem, różnice w prędkości poruszania się czoła fali dźwiękowej nie są duże, kilka procent najwyżej. Ale jakie są różnice w prędkości światła w powietrzu o różnej temperaturze? - zupełnie minimalne, a jednak widzimy miraże nad rozgrzanym asfaltem. Wiatr powoduje nam natomiast, na całkiem podobnej zasadzie, miraż akustyczny :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
14 czerwca 2014, o 21:27
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: kajak podwodny

Wydaje mi się że już było, ale znaleźć nie mogę.
Faktycznie b. ciekawy napęd - "rybi ogon" 8-)
Prawdopodobnie jest napędzany nogami.

Pewnie tak - ale konstruktor widać uważa, że na powierzchni taki napęd jest mniej wydajny od wiosła kajakowego. Pewnie ma rację :)

Warto zwrócić uwagę jeszcze na dwie rzeczy. Po pierwsze, łódka jest "sucha" tzn. nie jest to tylko wozidełko dla płetwonurka, wygląda na to, że facet w środku nie siedzi w wodzie tylko ma wokół siebie powietrze. Natomiast ciśnienie powietrza, jak to gdzieś opisano, jest takie jak wody na zewnątrz. To bardzo upraszcza konstrukcję układu oddechowego, stąd te bąbelki unoszące się nad łodzią.

Po drugie, maszynka musi mieć bardzo fikuśny system zbiorników balastowych. W ogóle pewnie ma w sobie kilkadziesiąt kilo ołowiu, inaczej nie poszłaby pod wodę z wielkim bąblem powietrza w środku. Ale popatrzcie jak ładnie utrzymuje stałą głębokość, poruszając się powoli i bez użycia sterów poziomych (których tam nie widzę).

Bardzo ładna łódeczka :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
18 czerwca 2014, o 07:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nietypowy katamaran z napędem nożnym dla dziecka


Zaraz, był taki rysuneczek (ze starego Popular Mechanics?) pływadełka dla dzieci, właśnie leżało się na brzuszku i pedałowało jakimiś płetwami. Nie mogę jakoś znaleźć w sieci, ale wyglądało bardzo oryginalnie. Pamięta ktoś, gdzie to było?


Znalazłem:
http://www.vintageprojects.com/boats/foot-catamaran.pdf

Czyż nie urocze? :D
foot pedal cat.gif

pozdrowienia

krzys
przez myszek
24 czerwca 2014, o 14:20
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Proa


Czy róg halsowy nie wpadnie do wody? Czy da się uniknąć stosowania dwóch szotów (tego rozwiązania nie lubię, wolę jeden szot)? Czy da się sensownie dobrać geometrię? - mam kilka wątpliwości


...zrobiłem więc modelik funkcjonalny. Wszystko działa bardzo dobrze z wyjątkiem jednego szczegółu: luźna wanta w czasie zwrotu ma tendencję do zaczepiania o pomocniczy maszcik. Na topie masztu trzeba więc zamocować elastyczną "wędkę" do jej podnoszenia - rozwiązanie znane z jachtów regatowych i ich achtersztagów. Reszta jest chyba OK.

prawy_hals.jpg
zwrot.jpg
lewy_hals.jpg

pozdrowienia

krzys
przez myszek
24 czerwca 2014, o 22:00
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Proa

Yurek napisał(a):Krzysiu,jakieś konkrety o tych systemach asekuracyjnych.


Pierwszy z brzegu link:


pozdrowienia

krzys
przez myszek
27 czerwca 2014, o 21:29
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Chcieliście kanu no to je macie

...skumbrie w tomacie, pstrąg.


Czy byłbyś w stanie wymodelować jakieś ładne i stabilne kanu na dwie - trzy osoby które łatwo by sie prowadziło i jeszcze było w miarę lekkie ???
Czy taki program dałby radę ???
No i oczywiście do tego kanu pasujący pływak żeby zrobić sobie składane Proa :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Zmotywowałeś mnie i wyszło coś takiego:
widok.jpg linie.jpg

Kształty kadłuba raczej sprzyjają stabilności kursowej a nie gwałtownym manewrom, stateczność bardzo przyzwoita - metacentrum prawie pół metra nad dnem.

Zwija się ze sklejki, ale mój ulubiony Flo-mo z Woodenboats nie byłby zadowolony, bo potrzeba 3 arkuszy sklejki 4mm, a wykorzystane są tylko dwa. Ze ścinków można zrobić wręgi (sklejając dwie warstwy), nakładki łączące i inne szczegóły.
Oprócz tego potrzebne są dwie listewki wzdłuż burt, jedna wzdłuż stępki i ławeczki. Tak wyglądają wykroje:

plyty.jpg

Żeby nie było, o opory ruchu zadbałem (na wykresie prędkość w węzłąch, opór w kilogramach, obciążenie 2 osobami). Do 5 węzłów możemy płynąć na wiośle, ale i powyżej, po przeróbce na proa, jest nieźle:
opor.jpg

Muszę tylko jeszcze przerysować wykroje do Corela i sprawdzić na modelu, czy rzeczywiście sklejka da się zwinąć w ten sposób - bo różnie to bywa...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
29 czerwca 2014, o 09:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Chcieliście kanu no to je macie

no to czekamy na Twoje modele oraz pływak :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Modele nie wcześniej jak jutro. Pływak - na razie wstępny szkic. Ponownie zaryzykowałbym rozwiązanie, które już raz się nie sprawdziło ;) ale tym razem obliczenia wskazują, że powinno być dobrze.

Pływak asymetryczny, o zanurzeniu 40cm, złożony z dwóch płatów sklejki, wygiętych w przeciwnych płaszczyznach. Ilość arkuszy sklejki 4mm rośnie do 4, z jednego arkusza wychodzi pół pływaka i jedna wstawka burtowa do kadłuba, z drugiego druga taka para, z pozostałych dwu dno kadłuba.
ama_naw.jpg ama_zaw.jpg

Pływak zanurza się na całe 40cm i daje większość oporu bocznego. Miecz nie jest potrzebny. Asymetria pływaka, według obliczeń, powinna dobrze zrównoważyć łódkę żaglowo. Kształt kadłuba (z dość głęboko zanurzonymi dziobami) powoduje dość dużą wrażliwość na sterowanie wyważeniem, więc wszystko powinno działać jak w klasycznym proa. Wszystko, z wyjątkiem pływania z unoszącym się w powietrzu pływakiem - ale kto to w praktyce robi? :lol:

Tak by mniej więcej wyglądał kadłub z pływakiem - ale jeszcze nie domyślałem konstrukcji łączącej, więc tymi dwiema rurami się nie sugerujcie :)
kproa.jpg

pozdrowienia

krzys
przez myszek
30 czerwca 2014, o 14:23
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Chcieliście kanu no to je macie

Udało mi się wyczyścić wykroje w Corelu, nie psując chyba niczego za bardzo :)
W skali 1:20 wszystko do siebie dobrze pasuje, tylko listwy burtowe okazały się nieco za miękkie (taką miałem tekturę...)
model.jpg

Pliku *.cdr nie wstawię bo się nie da, ale w postaci bitmapy w rozdzielczości 300dpi w skali 1:20 załączam wykroje. Oczywiście wręgi trzeba odpowiednio powycinać w środku i zrobić je z grubszego kartonu. I koniecznie listewki wzdłuż burt! Malutkie trójkąciki to węzłówki na dziobach - trzeba dodać im naddatek na grubość listwy burtowej, a najlepiej w ogóle nalepić większe i obciąć nadmiar.
kanu_120.jpg

Ale prośba: jak ktoś chce to naprawdę budować, to niech nie robi partyzantki i nie powiększa z bitmapy, tylko prześlę mu oryginalny plik w corelu w skali 1:1...

Pływak i konstrukcja łącząca wkrótce.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
1 lipca 2014, o 10:03
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Chcieliście kanu no to je macie


powiedz mi ponieważ to jest dla mnie nowość - co dalej z takim plikiem - wydrukować czy jak i jeśli to byłby plik 1;1 to spory wydruk wyjdzie więc podpowiedz mi przyjacielu drogi co i jak bo pomimo że w warsztatach spędziłem pół życia ( i nawet troszkę u brata w szkutniczym ) to akurat w dziedzinie przeniesienia rysunku na sklejkę będę debiutował. Z resztą sobie już powinienem poradzić :mrgreen:

Zaczekaj jeszcze chwileczkę, bo te wykroje na razie nadają się do modelu z kartonu, ale do prawdziwej łódki jeszcze trzeba nad nimi popracować. Wręgi skrajne ścienić o 2mm, środkową o 6mm (grubość nakładki+1/2grubości sklejki). Wykroje porządnie połączyć w jedną krzywą (to techniczne, ale dobra praktyka nakazuje). Takie tam drobiazgi.

Narysować kształt wręg od wewnątrz. Dorobić wypustki, które wejdą w niewielkie otwory w burtach poniżej krawędzi - żeby wręgi nie wyskoczyły do góry w czasie montażu. Niby drobiazg a sporo ułatwia. Te szczegóły już jednak opcjonalne, tzn. każdy może je sobie zrobić jak mu łatwiej i wygodniej. Np. wycinanie ręczną piłką faworyzuje proste kształty, a przy CNC można sobie poszaleć ;)

W ogóle starałem się, żeby technologicznie było jak najprościej. Stąd o jeden arkusz więcej, ale za to nie ma łączenia sklejki wzdłuż stępki (które jest dość trudne). Stąd stosunkowo krótkie wstawki burtowe, żeby było mniej szycia i laminowania. Stąd proste krawędzie burt, co znakomicie ułatwia przyklejanie do nich listew.

Corel to takie przedłużenie kartki papieru :) Dla każdego punktu można, najeżdżając myszką, odczytać współrzędne, każdą odległość można zwymiarować. Bierzemy więc kilka charakterystycznych punktów - zobaczysz, jak niewiele ich jest w oryginalnym rysunku! - i przenosimy ich współrzędne na sklejkę. Potem giętka listewka, ołówek i rysujemy.
To był sposób ręczny. Sposób mechaniczny jest taki, że dajemy rysunki do zakładu wycinającego na ploterze i za kilka stówek odbieramy gotowe elementy.

Budowa
Bierzemy 3 arkusze sklejki wodoodpornej 4mm. Jak chcemy lżej, szukamy sklejki 3mm. Jak chcemy jeszcze lżej, bierzemy sklejkę okoume. Sklejka ma typowo 3 warstwy, słoje warstw zewnętrznych muszą iść wzdłuż arkuszy. Sklejka liściasta uchodzi za ładniejszą i lepiej nadaje się do malowania na kolor. W iglastej wychodzą nierówności na słojach, ale i ona ma swój urok.

Wycinamy elementy. Tam, gdzie kończą się przecięcia dziobów, warto wywiercić otworek kilkanaście mm średnicy - potem się go zalaminuje, a zmniejszy się ryzyko pękania sklejki.

Płyty poszycia - przednią i tylną - łączymy na nakładkę. Owszem, kusi zrobić nakładkę z odpadów po bokach, ale nie należy tego robić - nakładka powinna mieć ten sam układ słojów co reszta. Nakładka powinna mieć jakieś 10cm szerokości, zresztą będzie na wykrojach. Nakładkę przyklejamy - najprościej na puchnący klej poliuretanowy - i skręcamy na śrubki. Takie zwykłe, z nakrętkami, potem się je wykręci a otworki zaślepi. Potem łączenie od zewnątrz się zalaminuje.
Wręgi robimy ze sklejki co najmniej 6, a lepiej 8mm. Można skleić dwie warstwy 4mm na epidian, robiłem już tak kiedyś.

Wzdłuż brzegów wiercimy otworki. Na burtach wystarczy co 10cm, ale na dziobach trzeba gęściej, nawet co 5cm.
Następnie ściągamy dzioby sznurkiem, aż brzegi się zetkną. Uwaga: powolutku . Pośpiech skończy się pęknięciem. Druga uwaga: musi być ciepło . Jak jest zimno, też może pęknąć. Wierzchnia warstwa i tak się trochę nadpęknie, nie przejmujemy się tym.
W miarę ściągania dziobów, zakładamy kolejne szwy z drutu. Drut miedziany, 1mm średnicy, np. z kabla elektrycznego obdartego z izolacji, jest najlepszy. Siły są duże, nie ma co kombinować, nie ma jak solidny drut.

Potem doszywamy burty. Tutaj robota jest lekka, łatwa i przyjemna, trzeba tylko uważać, żeby się nie przesuwały. Można tu i ówdzie złapać jakimś wkrętem, przykręcić mały kołeczek drewniany... byleby się trzymało.

Kadłub niby jest, ale wygląda że pożal się Boże. Płaski i rozklapciany. Trzeba teraz przykręcić listwy burtowe. Listwy 25x20mm będą w sam raz, dzięki prostej krawędzi burt wyginają się tylko w jednej płaszczyźnie, więc powinny dać się dokręcić. Też możemy przylepić na klej poliuretanowy i przykręcić krótkimi wkrętami z nierdzewki. Tak, wiem że to nieeleganckie i hajdamackie, a Prawdziwi Szkutnicy (TM) tylko kleją i przytrzymują do wyschnięcia setkami ścisków stolarskich. I co z tego? :)

Listwy mają prawie 5m długości. Można sobie wybić z głowy dostanie takich listew bez sęków w jednym kawałku. Łączenie prostokątnych w przekroju listew na styk ukosowany nie jest trudne, nawet z ręki metodą pracowitego doszlifowywania da się go wykonać. Skos powinien mieć długość 10x większą od grubości listwy, czyli 20cm. Wiercimy w skosie dwa otworki, przetkniemy przez nie patyczki żeby się nie przesuwał. Kleimy na epidian (tym razem nie na poliuretan) i mamy listwę.

Na końcach listwy ścinamy na skos, przewiercamy i skręcamy śrubą. To tymczasowo, potem się obetnie.

Kadłub nadal nie wygląda najlepiej, teraz wstawiamy wręgi. Trzeba je przyszyć drutem w kilku miejscach do poszycia i jakoś złapać do listew burtowych. Najprościej jest dorobić wręgom "języki" i przepuścić je przez otwory w burcie tuż poniżej listwy. Można potem kołeczkiem przetknąć i nic tego nie ruszy.

Teraz kadłub powinien wreszcie wyglądać jak należy. Możemy go kleić.
Dzioby od wewnątrz i wręgi możemy zlaminować, ale prościej jest skleić na epidian zmieszany z włóknami bawełnianymi
Można kupić tu:
http://www.havel-composites.com/shop/31-Wype%C5%82niacze-do-%C5%BCywic/540-Bawe%C5%82niane-mielone-w%C5%82okna---05-mm.html?pls=0
Są bardzo wydajne, kilogram starcza na dwie łódki i jeszcze zostaje. Miesza się żywicę z utwardzaczem, dodaje bawełny do konsystencji gęstego kitu, nakłada szpachelką, wyrównuje fugę i gotowe.

Szwy boczne trzeba zalaminować od wewnątrz i od zewnątrz, dzioby też laminujemy od zewnątrz, przy okazji łączenie płatów dna przejeżdżamy tarczą ścierną żeby zrobić lekką wklęsłość i też zalaminowujemy. Używamy żywicy epoksydowej i tkaniny szklanej - nie maty, będzie łatwiej uzyskać gładką powierzchnię, a i mocniej będzie. Laminat na wypukłych krawędziach trzeba namawiać do przyklejenia - patentów jest sporo, folia+gąbka/worek z piaskiem/cokolwiek+sznurek/taśma klejąca...
Jak stwardnieje, trzeba oczywiście przeszlifować, ale z czuciem - żeby nie zedrzeć laminatu.

Pozostaje kosmetyka: przyklejenie i przykręcenie listewek pod ławeczki (w okolicach skrajnych wręg; lepiej obie listewki zrobić dłuższe, w obie strony od wręgi, to będzie można umieszczać ławeczki w różnych miejscach) i listwy wzdłuż stępki.
Ta ostatnia jest o tyle ważna, że usztywnia dno kadłuba - bez niej może się niepokojąco wpuklać przy opieraniu o dno. Też może być 25x20mm (ale może lepiej grubsza), musi sięgać od jednej skrajnej wręgi do drugiej (czyli mieć 3m długości), można przykleić ją na poliuretan. Lepiej żeby była z czegoś odpornego na gnicie - można kupić jakieś listwy przypodłogowe z egzotycznego drewna, teaku czy merbau... Na dziobach przyklejamy (i przykręcamy) węzłówki. Teraz można już obciąć wystające końce listew i obrobić ładnie na okrągło.

Kadłub malujemy. Ponieważ sklejka jest dosyć mocno naprężona i może w czasie eksploatacji pękać, można całość pokryć laminatem - ale nie wiem czy warto. Ja bym ją po prostu pomalował od zewnątrz rzadką żywicą (Epidian 52 albo 601) z utwardzaczem IDA. Po dwóch dniach przetarł bym papierem ściernym i położył kilka warstw lakieru bezbarwnego. Lakier jest konieczny ze względu na zabezpieczenie przed UV. Od środka tylko lakier, już bez żywicy.

Na koniec dorabiamy ławeczki, piękną rzeźbioną poprzeczkę na środkowej wrędze do wygodnego przenoszenia łódki ;) malujemy w kwiatuszki i kaczuszki i wodujemy.
Cała budowa bez pośpiechu zajmie jakieś dwa tygodnie. Oczywiście, wszystko zależy od czasu, jaki na nią dziennie poświęcimy, ale tyle trzeba liczyć co najmniej.

To wersja podstawowa. W wersji adaptowalnej na proa trzeba jeszcze przy burtach umieścić kilka drobnych elementów, ale muszę je jeszcze dopracować.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
1 lipca 2014, o 13:35
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Oru kajak

tak tak - fajny i na pewno lekki ale póki co w Polsce nie ma

Jak to nie ma - każdy może zrobić za psie pieniądze.
W 1999 bodajże, na pierwszych łódzkich targach żeglarskich, spotkałem starszego pana, p. Rakocińskiego, który właśnie robił łódki podobnego typu. Brał arkusz polipropylenu kanalikowego, składał kunsztownie, łączył tam gdzie trzeba wodoodporną taśmą klejącą, uszczelniał sztorce glutownicą, a węzły konstrukcyjne skręcał śrubami do sedesów.

I wychodziła bardzo fajna, leciutka, taniutka, składana łódeczka dla wędkarzy. Kajak też z powodzeniem mógłby, ale jakoś się wtedy nie przebił. Szkoda swoją drogą...

Nie wiem, czy pan Rakociński jeszcze żyje i działa, wiem, że złożył chyba wtedy wniosek patentowy, ale myślę, że jak ktoś spróbuje dla siebie poeksperymentować z jego technologią, to tylko się ucieszy :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
4 lipca 2014, o 07:51
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Lot Nietoperza

Cześć

Ano, już po zlocie proa. To znaczy dla mnie, bo część ekipy gdzieś tam dalej płynie, niebawem dowiem się, gdzie. Mam też nadzieję niedługo mieć jakieś zdjęcia, bo sam w tym roku prawie żadnych nie zrobiłem. Za dużo innych rzeczy było do zrobienia.

Budowa na zlot proa Zdrufko nie udała się - hm, nie będę złośliwy i nie opowiem jak to było :roll:
W każdym razie w piątek rano zostałem bez łódki i bez transportu. Na szczęście okazało się, że Stefan Ekner jednak jedzie i ma jeszcze jedno miejsce w samochodzie. Droga upłynęła w bardzo miłej atmosferze :)

Zlot niepokojąco sfilcował się od ostatniego roku. Kilka osób nie dojechało (Staszek z Maderką , Jacek z Kocham kotka , Maciek Wroński i Salmo znowu nie przyjechali, Andrzej w Szczecinie remontuje Tavau i ma akurat jakiś kurs żeglarski, Grzgrz nie miał jak przetransportować swojego proa, ciągnąc jednocześnie przyczepkę z Mata pjoa Janusza) a co gorsza, kilka proa się wykruszyło.

O Te puke wiecie. W Szczecinie spalił się Bozon H , ale Wojtek był dzielny i za odszkodowanie zrobił nowe proa. Tym razem bez kabiny, ale długie i chude, o bardzo ekstrawaganckich kształtach. Maramara została połamana na kawałki przez orkan Ksawery, trzeba będzie zrobić jej nowe kadłuby - ale lepiej z mniej delikatnego materiału.

Z nowości - oprócz bezimiennego jeszcze proa Wojtka - Paweł radykalnie zmodyfikował swoje Basso , zrobione z płyt ABS. Ma teraz większy żagiel na wygiętych rejkach, zupełnie nowe mocowanie pływaka (na resorach i kolumnach McPhersona ;) ) i dodatkową ławeczkę z płótna. Świetnie wygląda i żegluje.
Przyjechał z Niemiec niezawodny Reto, ze swoją Gwiazdą Filmową ;)
patrz:
http://www.youtube.com/watch?v=oDJcSwRWAQI

a drugim rodzynkiem :roll: był Robert Hoffman z jednokadłubowym kajaczkiem żaglowym Yuan Fen typu Beth.

I oczywiście był mój Nietoperz...

W sobotę wiało. Wiało, że łeb chciało urwać z płucami, co ciekawe - z południa. Na Jamnie, hm... "dobra żeglarska pogoda", kilkaset metrów dalej nad morzem cisza i skwar. Popłynąłem z Adamem, najmłodszym uczestnikiem zlotu, jeszcze bez własnej łódki. Wsiadamy. Odbijamy. Wiosłujemy na wodę. Yhy - łatwo powiedzieć, pod ten wiatr...
Sądząc po zmęczeniu, jest już wystarczająco daleko od brzegu żeby stawiać żagiel. Stawiamy więc i spostrzegamy, że do brzegu jest znacznie bliżej niż by się wydawało, a skrzydło też niespecjalnie chce się tak szybko i sprawnie postawić. Zawracamy, mając skrzydło częściowo wciągnięte na maszt, klarujemy je na pomoście i zastanawiamy się co dalej.

Wiatr jest dopychający, nie widać żadnej możliwości startu od pomostu. No, może jedna - po drugiej stronie jest takie miejsce, gdzie można by stanąć na cumach i postawić żagiel. Proszę Stefana o pomoc, we trójkę przewiosłowujemy wokół pomostu na wybrane miejsce. Stefan z Wojtkiem trzymają nas na cumie, stawiamy żagiel.

Problemem okazała się skrzynka na kartofle. Znaczy, pływający domek o urodzie zbliżonej do rzeczonego pożytecznego przedmiotu, który był zacumowany po nawietrznej od nas. Powstawały za nim tak niestworzone zawirowania, że skrzydło zgłupiało do reszty. Raz zakręcało w jedną, raz w drugą, szarpało, chciało wywrócić łódkę, zaczepiało linkami o wszystko i ani myślało normalnie się wypełnić. Po chyba dwudziestu minutach walki zgodnie uznaliśmy, że spróbujemy przesunąć łódkę gdzieś poza obrys domku. Potrzebna była do tego dłuższa cuma, chłopcy wypuścili nas dalej od pomostu... i to wystarczyło, żeby skrzydło złapało czysty wiatr i zapracowało.

Na szczęście na tym wietrze stało jak mur, nie miało żadnych tendencji do podwijania się ani innych narowów. Koledzy puścili cumę i Nietoperz bez trudu odpłynął od pomostu. Chwila relaksu, wybranie cumy z wody, sklarowanie fałów i już pora zrobić zwrot. A potem długi hals wzdłuż jeziora.

Pamiętam, jak przy znacznie słabszym wietrze Nietoperz brał każdą falę do środka i hamował co chwila. Tym razem nie było fali - wiatr wiał od lądu i nie zdążyła się wybudować. Pruliśmy więc po gładkiej wodzie, skrzydło pracowało bez zarzutu, pływak o kształcie i proporcjach beczki denerwująco hamował ruch, ale i tak wyprzedziliśmy Dezetę, żeglującą pod fokiem i bezanem.

Ale co jakiś czas przychodziły szkwały, jakoś tak do "piątki" Beauforta, i wtedy działy się rzeczy dziwne.
Nietoperz zdradzał wyraźną chętkę do przewrócenia się. Zważywszy, że ciągnięty jest przez żagiel na wysokości pokładu, więc ramię przechylające miał może metr, na skrzydło musiała działać siła rzędu 150 kilogramów. Jeszcze trochę, a bylibyśmy polecieli... W takich chwilach kładłem się na pływaku, a jeśli to nie wystarczało - wrzeszczałem "BALAAAAAAST!" i Adam szczupakiem do mnie dołączał. Raz się spóźniliśmy. Proa przechyliło się, nabrało wody burtą, zwolniło i wstało z powrotem. Głównym zajęciem Adama przez następne kilkanaście minut było wybieranie wody z kadłuba.

Dość szybko osiągnęliśmy miejsce, w którym jezioro wyraźnie się rozszerzało. Spodziewałem się za rozszerzeniem jeszcze silniejszego wiatru, więc zdecydowałem zawrócić. Chyba słusznie, bo zwrot, w pierwszych podmuchach silniejszego wiatru, nie był łatwy. Całe warunki były na granicy możliwości Nietoperza - było nie było 4.5-metrowego, 60-kilogramowego kajaczka z 28m^2 żagla - i miałem ciągle uzasadnione wątpliwości, czy jesteśmy jeszcze po właściwej stronie tej granicy. Na przykład, co jakiś czas lewy (patrząc od nawietrznej) ster blokował się w pozycji w poprzek łódki. Normalnie łatwo byłoby naprężyć sterociągi, ale tym razem nie było na to żadnych szans.

Zawróciliśmy więc, pełniejszym kursem, zrobiło się więc odrobinę spokojniej, Adam mógł wreszcie usiąść wygodniej, bliżej rufy ( ja cały czas na ławeczce pomiędzy pływakami, oblewany każdym odkosem). I przy następnym szkwale łódka postanowiła, dla odmiany, odlecieć. Dziób, przedni ster i śródokręcie wyszły ponad wodę, na powierzchni została tylko rufa z Adamem i pływak, na którym siedziałem. "ADAAAAM, PRZEJDŹ BLIŻEJ DZIOOOOBUUUU!" Położył się szczupakiem na centralnej ławeczce, kadłub wyrównał. Uff.

Na wysokości naszej przystani postanowiliśmy zrzucić żagiel i dojść do pomostu na wiosłach, z wiatrem. Normalnie na Nietoperzu luzuje się najpierw jeden fał, załogant zbiera płótno skrzydła poczynając od końcówki i wpycha je do kadłuba. Potem luzuje się drugi fał i całą paralotnia ląduje stopniowo w kokpicie. To działa jeszcze przy 4 stopniach starego Beauforta, ale przy "piątkowych" zawiewach nie było szans. Żagiel wyrywał się w sposób niekontrolowany, w końcu uznałem, że najbezpieczniej będzie zrzucić go po prostu do wody. Potem złożyliśmy jeszcze dla świętego spokoju maszty i pracowicie wyciągnęliśmy pełne wody skrzydło niczym sieć po obfitym połowie.

Dalej było już z górki.

Byłem wypompowany - takich numerów Nietoperz nie robił od dobrych 10 lat... ale też nigdy nie pływał przy takim wietrze. Dla odreagowania wsiedliśmy na Wikiwiki i zrobiliśmy tę samą trasę. Zero stresu, zero adrenaliny, spokojna żegluga (i szybsza od Nietoperza mimo trzy razy mniejszego żagla). Miła, grzeczna, posłuszna krówka z tej Wiki :)
...a potem poszliśmy całą bandą na wędzoną rybkę.

Następnego dnia wiała słaba "dwójka" i skrzydło Nietoperza ledwo trzymało się powietrza - ale trzeba było je dosuszyć. Popłynęliśmy tym razem z Pawłem i też było zero stresu, tylko irytacja, kiedy raz jedna, raz druga końcówka paralotni podwijała się z braku wiatru.

Nietoperz został na razie przy kei, bo na przystani nie było nikogo kompetentnego, kto mógłby zdecydować, czy mogę powiesić go z powrotem w hangarze pod sufitem. Mam nadzieję, że go zastanę za jakiś miesiąc. Na wszelki wypadek zdemontowałem maszty, stery i najważniejszą część - "astrolabium".

Ja już musiałem wracać, trzy załogi postanowiły popłynąć na morze. I klops - nie da się przedostać z Jamna na morze, zrobili wrota sztormowe i rzeczka stałą się nie do przejścia. Z tego co wiem, załadowali swoje proa na samochody i pojechali z Mielna do Gdańska. W Górkach Zachodnich da się wyjść w morze :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
8 lipca 2014, o 16:56
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Kaczka-biwaczka

Cześć

Biwaczka, znaczy - na biwak. Dla grupy znajomych - 6 osób spokojnie się pomieści i nawet przenocuje.
Oczywiście bez kabiny i oczywiście najprostsza jak się da. Inspirowana konstrukcjami Phila Bolgera, przepuszczona przez Michleta żeby opory nie były za duże, ale generalnie - prosta skrzynka o poziomym dnie i pionowych burtach.

Dno z burtami połączone za pomocą listewek i wkrętów, w połowie wysokości podłoga, pod podłogą blok styropianu dla wyporności i trochę sztywności. Konstrukcja kadłuba do złożenia w weekend. Celowo nie ma żadnych ławek ani innych cywilizowanych udogodnień, żyje się na podłodze, śpi pod namiotem rozpiętym między masztami. Jak ktoś bardzo chce, może wyciąć w środkowej sekcji podłogi luk bagażowy i zamknąć szczelną pokrywą - ale to już straszliwa komplikacja ;)

Maszty dwa, wolnostojące, żagle lugrowe z plandeki o łącznej powierzchni 15m^2. Dwa boczne miecze, każdy obalastowany 30-kilogramowym ciężarkiem. Tyle można jeszcze podnieść bez nadmiernego wysiłku, a wystarcza, żeby łódka wstała z położenia masztami na wodzie. Łódka ma 7m długości, 1.25m szerokości i 15cm zanurzenia bez miecza, więc wpłynie niemal wszędzie - a na szerszych wodach mamy zabawę. Waży (obliczeniowo) 160 kilogramów, więc załoga bez trudu wciągnie ją na brzeg.

biwaczka.jpg

Taka zabawka dla prawdziwych wikingów... :lol:

pozdrowienia

krzys

ps. 1. kto chce niech robi.
2. rysunki pływaka do kanu już prawie gotowe.

***********

Jeszcze dla porządku - opory (prędkość w węzłach, opór w kilogramach):
OPOR.jpg
i obliczeniowa biegunowa prędkości (prędkość wiatru w m/s, łódki w węzłach)
POLAR.jpg
przez myszek
14 lipca 2014, o 13:07
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Lot Nietoperza i Beth

Robert napisał;
http://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=19505&p=305858#p305857
warto poczytać


I warto obejrzeć jego zdjęcia:
https://plus.google.com/photos/105892612434467009994/albums/6035195567064130801
Jest na nich między innymi to właśnie pływanie Nietoperzem, które opisałem. Na fotkach wygląda zupełnie niewinnie i statycznie :)

Ja naprawdę żadnych fotek nie mam, z tego co wiem, to Wojtek i Justyna sporo zrobili - spróbuję się ładnie uśmiechnąć żeby przesłali. A w ogóle to czemu Cię nie było?...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
15 lipca 2014, o 13:12
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Lot Nietoperza


Wrzuć jak możesz więcej konkretów np o proa Wojtka.


Mam tylko jedno zdjęcie, a i to takie sobie:
proa_wojtka.jpg

Konstrukcja bardzo prosta: dwa niemal prostokątne płaty sklejki i pokład. Czy w środku jest jakaś struktura wewnętrzna, nie wiem - na moje oko może spokojnie nic tam nie być. Całość oblaminowana.

Kadłub dość mocno asymetryczny - po pokładzie, bo linia stępki oczywiście prosta, co wynika z konstrukcji. Dziobnice wyszły trochę w "ryjek", bardzo ostre wejścia wodnic dają to, na co zwracał uwagę Janusz: samostateczny profil kadłuba. Rzeczywiście, z tego co wiem, proa jest dobrze zrównoważone kursowo.

Brak kokpitu, załoga gnieździ się na pomoście. Konstrukcja łącząca to jeden główny dźwigar w środku długości i dwa skrajne, zakończone elastycznymi listewkami. Dźwigary po prostu położone na pokładzie i przywiązane do przechodzących przez kadłub beleczek. Skrajne belki zapewniają równoległość kadłubów, zginanie przenosi belka środkowa.

Pomost to kilka desek blisko głównego kadłuba. Dalej są tylko cienkie poprzeczki, może w przyszłości Wojtek rozbuduje pomost tak, żeby dało się chodzić aż do pływaka. Albo umieści tam kabinkę :)
Na pomoście postawiony maszt, pięta masztu prościutka: z deski wystaje uszko, na które nałożona jest wkręcona w maszt końcówka ściągacza (z widełkami i sworzniem). Działa :)

Rejki dość delikatne, duża powierzchnia żagla. Podobno coś jeszcze nie jest dopracowane ze zwrotami, ale to kwestia poprawek w geometrii takielunku (szkoda że nie pływałem, to zobaczyłbym dokładnie w czym rzecz).

Łódź wygląda na olbrzymią - ponad 7m długości - ale jest dosyć lekka i ma stosunkowo niewielką wyporność. Cztery osoby załogi to raczej szczyt jej możliwości. Niemniej - jest to obecnie największe polskie proa :)

pozdrowienia

krzys
przez myszek
16 lipca 2014, o 10:00
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: ciekawe pływadełko na prąd

Edukacja to długi temat, [...]

Powiem tyle: bardzo się cieszę, że przyszli inżynierowie chociaż raz w życiu zajmują się czymś naprawdę ciekawym i że to doświadczenie zapamiętają.

Inżynier, wyposażony we współczesne narzędzia do projektowania, może zaprojektować muzeum w Bilbao albo halę w Katowicach (tę co się zawaliła - czyż nie majstersztyk? - była tak oszczędnie zrobiona, że nie wytrzymała zimy, a mimo to spełniała wszystkie ówczesne normy). Jakoś mam wrażenie, że ludzie, którzy startują w takich zawodach, będą bliżsi pierwszego z tych osiągnięć niż tego drugiego.

pozdrowienia

krzys
przez myszek
16 lipca 2014, o 10:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: ciekawe pływadełko na prąd


może dlatego tak zabrzmiał mój post, bo właśnie dzięki między innymi takim projektom i zapaleńcom biorącym udział w nich nasza edukacja stoi na tak wysokim poziomie.

Z tym poziomem edukacji to żeś trochę pojechał... :|
Zdaje się, że nasza edukacja cierpi na podobne schorzenie co, zachowując wszystkie proporcje, system patentów żeglarskich: przyjęło się, że każdemu należy się licencjat bez względu na to, co kto sobą reprezentuje, w związku z czym nikt już nie wie, co kto sobą reprezentuje. Rośnie za to liczba osób przekonanych, że cała ta edukacja jest w ogóle psu na budę, bo wszystko można znaleźć w guglu.

Mamy więc z jednej strony studentów, odnoszących sukcesy w zawodach łodzi z napędem słonecznym, a z drugiej - masy formalnie identycznie wykształconych słuchaczy rozmaitych Wyższych Szkół Akwizycji i Telemarketingu.
Z jednej strony sukcesy w zawodach łamaczy szyfrów, z drugiej - powszechny całkowity brak zainteresowania samodzielnym rozwiązywaniem zadań z matematyki, bo za 5zł można zlecić rozwiązanie internetowemu serwisowi.
Z jednej strony niezmiennie wysoki poziom olimpiad fizycznych (akurat to jest mi bliskie, od lat 1983-84 ;) ), z drugiej - zadania maturalne na poziomie "podstaw do wzoru i się nie pomyl", z których zalicza 30% poprawnych odpowiedzi, a i tak spora część abiturientów oblewa ten egzamin.

Coś jest nie tak z tą edukacją... bo co z tego, że będzie w kraju czterech czy pięciu ludzi, potrafiących zaprojektować rewelacyjny statek, skoro zlecenia będą im dawali tacy, co nie wiedzą, że a/4+a/4=a/2 (są takie dwa wskaźniki, stosowane w analizach giełdowych, uznawane powszechnie za różne, choć dające podobne wyniki, a w rzeczywistości powiązane tą właśnie zależnością - ale spece od giełdy wiedzą swoje :lol: ).

Wracając zaś do samych łódek - jeżeli miałbym jakieś do nich zastrzeżenia, to właśnie niewielki udział rozwiązań naprawdę innowacyjnych. Raczej pracowite wyciskanie jak najwięcej z rzeczy zwykłych i banalnych.
OK, można w nieskończoność optymalizować kształt kadłuba, ale przy 7m/s i tak największy będzie opór tarcia, którego na zwykłym kadłubie się nie przeskoczy. I tutaj można by oczekiwać jakichś naprawdę innowacyjnych idei.

Na przykład (pierwsze co się nasuwa) hydroskrzydła. Z oszacowań wychodzi, że byłoby bardzo trudno uzyskać na nich lepsze wyniki, ale u licha, rowery wodne bijące rekordy prędkości od wielu lat są wodolotami - a mają do dyspozycji znacznie mniejszą moc napędu. A może tylko "foil assist", częściowe odciążenie przez hydroskrzydła? - nie sądzę, ale sprawdzić by warto. A może HYSWAS czyli podwodna torpeda o idealnym kształcie, stabilizowana przez hydropłaty? Czy nie miałaby za dużego zanurzenia? - pewnie tak, ale też warto byłoby sprawdzić.

A są jeszcze ciekawsze rozwiązania. Na przykład SES czyli poduszkowiec bocznościanowy. Zużycie energii na unoszenie minimalne, opory znacznie zredukowane. Albo - próbowany kilka razy, uznany za zbyt skomplikowany do normalnego użytku - kadłub na gąsienicach. Opór tarcia prawie żaden, za to zniwelowanie strat mechanicznych to dopiero wyzwanie inżynierskie. Albo coś, nad czym pracuje się już od dawna przy dużych statkach, czyli smarowanie dna filmem powietrznym. Nikt jeszcze nie zdołał zrobić tego naprawdę dobrze, te zawody to w sam raz dobry poligon żeby też popróbować.

Tymczasem jedyne, na czym się towarzystwo skoncentrowało, to materiały i technologie. OK, miło jest zrobić węglowy kadłub o masie 12kg. Tyle że taki sam kadłub zrobiony w technologii deski surfingowej, czyli wyrzezany z bloku styropianu i oblaminowany warstwą tkaniny szklanej, ważyłby akurat tyle samo, a wytrzymałość, acz mniejsza, byłaby całkiem wystarczająca. Zrobiony w technologii skin-on-frame też ważyłby tyle samo. Zrobiony z drewna ważyłby ze dwa razy tyle, czyli cała łódka ważyłaby o 3% więcej. Byłaby wskutek tego może o 1% wolniejsza... ciekawe czy ta różnica w ogóle byłaby zauważalna.

Natomiast wystarczyłoby porządniej oprofilować część nadwodną, żeby (owszem, kosztem dalszych paru kilogramów masy) zmniejszyć sobie opory o 20% przy 4m/s przeciwnego wiatru...

W sumie, oceniam całe to przedsięwzięcie jako triumf brutalnej siły nad innowacyjnością - nie pierwszy i nie ostatni. Może jestem uprzedzony (od czasu niesławnego "kosmicznego kajaka" dla Marcina Gienieczki, dzieła tego samego konstruktora).

pozdrowienia

krzys
przez myszek
17 lipca 2014, o 14:12
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron