| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 21

Wróć do listy podziękowań

Re: Pola namiotowe nad jeziorami Nidzkie i Bełdany

Dzięki za porady i cenne uwagi!

Ja z bytowaniem na dziko nie mam problemów, moje chłopaki też ale nie wiem, czy w czasie wakacyjnym SL nie rzucają się na takie dzikie biwaki jak dzikie bestie... :)

Sylwek , moje chłopaki wiedzą, że jestem SuperHero i wysiada przy mnie nawet TurboDymoMan :) , a ja również staram się z nich robić mężczyzn a nie modnych obecnie cipo-chłopców:

http://www.adammarczak.com/blog/xiv-zlot-kanu-2013-canoe/
http://www.adammarczak.com/blog/bushcraft-frytki-w-lesie/
http://www.adammarczak.com/blog/finisz-2013/
http://www.adammarczak.com/blog/lato-w-miescie-i-pod-miastem/
http://www.adammarczak.com/blog/skarby-piratow/

:)

Może masz rację, żeby biwakować na dziko, może leśnik nie skrzywdzi jak zobaczy ekipę bez alkoholu i z dzieciakami. :)
przez Marshall
5 sierpnia 2014, o 11:08
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez Sylwek
3 września 2014, o 12:42
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Lornetka

Tak jak pisze Sylwek, powinien być malutki. TU jest filmik z innym modelem tej firmy o takich samych parametrach, więc wymiar też powinien być podobny.
https://www.youtube.com/watch?v=5aVU2kRR0yE

Co do samego produktu, to ManaT oraz ja mamy lornetki z tej serii, też wodoodporne (ja swojej jeszcze tak nie testowałem), ale Darek pisał gdzieś powyżej że taka do końca wodoodporna to nie jest.
przez Artur
3 września 2014, o 12:53
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Parowce w PL

Nie mam pojęcia. Spróbuj w fundacji - z okładki.
W linku były skany, ale się zmyły, info jest niewiele, pozbierano to co ocalało. Jakieś rysunki są, ale to nie katalog techniczny a lit. popularno-naukowa ;)
przez ra_dek
4 września 2014, o 10:18
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Napęd kawitacyjny, superkawitacyjny


Interesuje mnie ewentualne praktyczne wykorzystanie kawitacji do napędu "naszych" pływadeł.
Ktoś ma jakieś pomysły?

O torpedach Pastor sporo napisał, a w innych zastosowaniach... generalnie, kawitacja to desperacja ;)
czyli na ogół zaprzęga się ją do pracy, kiedy tak czy inaczej wystąpi i będzie bruździć.

Np. wodoloty superkawitacyjne. Wiadomo, że podciśnienie nad hydroskrzydłem (to, które daje na ogół ze 2/3 siły nośnej) nie może być większe niż - z grubsza - 1 atmosfera, bo ciśnienie ujemne nie bywa. Przy prędkościach rzędu 100km/h piekielnie trudno jest zrobić taki płat, w którym nigdzie, w żadnym miejscu, nigdy nie wystąpi podciśnienie na tyle znaczne, że woda lokalnie odparuje. Co można zrobić? - ano, machnąć ręką na stronę ssącą, pozwolić wodzie zagotować się na jej całej powierzchni, stracić na tym sporo energii, w zamian zmniejszając o połowę powierzchnię zmoczoną i tarcie.

Wodoloty superkawitacyjne to egzotyka, ale śruby napędowe już nie - w szybkich ślizgaczach stosowane są rutynowo. A właściwie nawet nie tyle kawitacyjne, ile wentylowane, bo bąbel gazu po ssącej stronie łopatek to nie para, tylko powietrze zassane znad powierzchni. Śruby te bowiem nie są całkowicie zanurzone, wał mają ponad wodą (to ważne, bo opory stawiane przez wał śruby przy dużej prędkości potrafią być większe niż całej reszty łódki) i łopatki tłuką o wodę, zabierając za sobą sporo powietrza. Przy zwykłych prędkościach, rzecz kompletnie nieopłacalna. Powyżej stówy - najlepsze rozwiązanie.

Z powodu kawitacji, gdyby ktoś chciał wykorzystać do napędzania śruby kosę spalinową bez dodatkowych przekładni, to śruba musiałaby być albo bardzo malutka (i tym samym bardzo mało wydajna) albo superkawitacyjna (też niespecjalnie wydajna, ale już lepsza). Ale zdecydowanie lepiej zrobić przekładnię...


Zabawiam ostatnio swoje siksy takim ustrojstwem i powiem Ci że potrafi to zasuwać zdumiewająco raźno :)
Oczywiscie zastosowanie tego napędu do popędzania "dorosłego" pływadła przez proste zwiększanie skali ma ograniczenia - wydawa mnie sie że średnica rur ewentualnie tez wielkośc zbiorniczka musi być skorelowana z wilekością pęcherzyków pary. Nie wiem gdzie lezy ta granica, ale na bank ktoś już próbował i pewnie pochwalił sie w tym w necie. :)


Entuzjaści takiego napędu mieli nawet swoją grupę dyskusyjną na Yahoo, kiedyś trafiłem. Robili warianty zaworowe, bezzaworowe, z różnie powyginanymi rurami itd.itp.
W zasadzie sprawność takiego czegoś nie musi być wcale zła - bezwładność wody w rurze silnika jest na tyle duża, że można tam wstrzyknąć parę pod naprawdę sporym ciśnieniem, potem się będzie rozprężać... Oczywiście niezmienną trudnością techniczną jest kocioł do wytwarzania pary.

A może zrobić wariant spalinowy? Jakaś sprytna instalacja typu "wave rotor" , tylko z porcją wody jako tłokiem, komora spalania na propan-butan (żeby wody nie brudzić benzyną)... Nie wiem, czy to by działało, ale jakieś szanse ma.

Prawdę mówiąc, właśnie mam wielką ochotę zrobić jakiś taki silnik (tylko właśnie nie wiem, czy z wodą czy bez - bez wody ma oczywiście szersze zastosowanie) i nawet chciałem zacząć nowy wątek z zapytaniem, czy ktoś tu się zna na żelastwie i by pomógł, bo ja to raczej z drewna strugam... :roll:

pozdrowienia

krzys
przez myszek
5 września 2014, o 13:29
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez eltech
9 września 2014, o 21:23
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Bieszczady - pomysł kajakowy potrzebny..

Ja na Sinych Wirach bylem 6lat temu w maju..Spacerowalem sobie na odcinku 100m gdzie woda byla troche za kostki..Z pewnoscia duzo zwalek i wystajacych glazow. (Jak byles to widziales)..O pozwolenie to by trzeba zapytac w Dyrekcji Parku w Lutowiskach..Ja dostalem takie pozwolenie na wjazd drogami nieutwardzonymi do wyznaczonego przez nich punktu..Moze pozwola, ale wg mnie szkoda kajaka..kazdego.Moze San bylby lepsza opcja?
przez peterka
12 września 2014, o 07:59
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Bieszczady - pomysł kajakowy potrzebny..

W Biesach każda rzeka nadaje się do spływu, tylko warunek jest taki że musi być odpowiedni stan wody :)
Obejrzyj te filmiki może coś znajdziesz dla siebie

przez Snajp
12 września 2014, o 10:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Bieszczady - pomysł kajakowy potrzebny..

Sorry za gupie pytanie, ale czy to że to rezerwat wyklucza pływanie kajakiem? Jakieś zakazy znowu nasze kochane państwo wydumało?
Nie precyzowałem bo wydawało mi się to oczywiste , że po rezerwacie , bez specjalnej zgody pływać nie wolno.Są szlaki które są rezerwatem i są masowo pływane , teoretycznie powinniśmy występować o zgodę na przepłynięcie odcinka rzeki który jest rezerwatem.Jednak jeśli jest to taka Rawka , na którą w niektóre weekendy spławia się kilkadziesiąt czy więcej kajaków(a wypożyczalnie mają pozwolenie od Bolimowskiego Parku) to jeden prywatny kajak mniej czy więcej , nie robi różnicy.Ale na taką Wetlinkę ja bym o zgodę wystąpił na pewno , podejrzewam że mogą być okresy na każdej rzece gdy taka zgoda wydana nie będzie z przyczyn ochronnych.Oczywistym jest też ,że na brzegu rzeki będącej rezerwatem czy objętym inna forma ochrony , biwakować po za miejscami do tego celu wyznaczonymi - nie wolno.I ten zakaz dość łatwo jest egzekwować.
Oczywiście można i te przepisy "olewać" , jednak wg moich norm akurat ochrona środowiska jest elementem naszej kultury osobistej.
Choć to nie znaczy iż nie irytuje mnie całkowite wyłączenie niektórych odcinków rzek ze względu na ochronę jakiegoś gatunku.Mam tu na myśli choćby chyba znany wszystkim Jar Raduni , którym pływa rocznie kilkunastu-kilkudziesięciu zapaleńców ,wątpię aby czynili ono jakieś ogromne szkody dla środowiska ...ale trudno.Część zakazów jest wydawana "od czapy" i jedynie możemy o tym informować stosowne służby , stosując się jednak do tych zakazów.

A wracając do Wetlinki , Sine Wiry , znam dość dobrze.Byłem na nich kilkanaście razy , przy różnym stanie wód iii zapewniam ,że musi być bardzo wysoka woda aby ktoś o dużych umiejętnościach i w dobrym sprzęcie mógł ten odcinek spłynąć.
przez Krzyś66
12 września 2014, o 12:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Uzywa ktoś Trek Buddy?

Używam od wiosny, jak na moje potrzeby, czyli awaryjne wspomaganie tak by nie wyjmować mapy i zastanawiać się czy jestem już przy właściwym skręcie (wycieczki rowerowe) to TB sprawdza się doskonale. Przed wyjazdem planuję sobie trasę na mapach/ortofotomapach internetowych, wgrywam ślad do telefonu i wsparcie gotowe. Idealna sprawa jak wraca się już o zmroku i człek zmęczony lekko, a teren nie znany.

Odnośnie tego co najważniejsze, znaczy map - obszar mojego zainteresowania pokrywają mapy krakowskiego Compassu. Oczywiście jest to wydawnictwo komercyjne, choć wydatek 15-25zł za interesującą mapę to nie jest jakieś straszne wyrzeczenie. Na Jurze Compass nie ma sobie równych, cała reszta wydawnictw jest daleko z tyłu, Wyż. Wieluńska, Miechowska, Ponidzie, Dol. Pilicy już są potknięcia w treści, tym bardziej że sporo obecnie asfaltują dróg, ale jest lepiej niż poprawnie.

Da się oczywiście za pomocą Atlas Creatora zassać mapy internetowe (OpenStretMap, Google w tym ortofotomapy) i wybrany fragment wrzucić na kratę telefonu, dzięki temu korzystamy offline. Tylko trzeba tu trochę poeksperymentować i dobrze dobrać skalę ściąganych map - zbyt dokładna podczas wycieczek rowerowych wbrew pozorom utrudnia korzystanie z programu i nawigację w terenie - trzeba wtedy sporo przewijać a brak rozeznania ogólnego. trzeba by przygotowywać atlasy w kilku skalach a to jak dla mnie zbyt dużo zabawy.

Na kajakach jeszcze nie korzystałem, choć wydaj mi się iż w miarę dokładna ortofotomapa na nieznanej rzece mogła by być przydatna szczególnie przy wybieraniu miejsca biwakowego.
przez MichałD
17 września 2014, o 18:12
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Mont Blanc

Miałem okazję miesiąc temu stanąć na najwyższym szczycie Europy. Osobom, które o tym marzą chciałbym nieco przybliżyć temat i uświadomić, że jest to dość realne.
Miało nas jechać 4, ale jedna osoba się przeraziła filmami na YT, zostało więc 3. Kierownikiem wyjazdu był kolega z technikum. Urlopu wzięliśmy 5 dni plus dwa weekendy. Wyjazd późnym wieczorem po pracy. Trasa do Chamonix była bardzo prosta dlatego jak kierowca prowadził to pilot spał, zastępca kierowcy na tylnej kanapie też. Zmiana za kołem co 200km powodowała, że nikt nie jechał na autopilocie. Pierwszą noc spędziliśmy na bezpłatnym parkingu w namiocie w miejscowości wypadowej Les Houches. Strasznie napaliliśmy się na wyjazd kolejką na Aiguille du Midi. Chcieliśmy tam spędzić cały dzień przyzwyczajając się do niskiego ciśnienia. Widoki i zagospodarowanie szczytu to coś niesamowitego. W ciągu godziny każdy z nas miał uciążliwy ból głowy, po kilku godzinach jeden kolega był już całkiem blady, a spawanie było na zakręcie, więc trzeba było się ewakuować. Na górze pospacerowaliśmy trochę, taka całodniowa sielanka z przejściem do schroniska Cosmiques. Kolejny biwak na parkingu. W promieniu 100m mieliśmy kibelek publiczny, okutą ścianę do wpinania, mały park linowy i staw z fontanną. Rano po spakowaniu plecaków ruszyliśmy pod kolejkę Bellevue. Skorzystanie z niej to ujma dla wyjścia na szczyt ale plecaki ważyły ok 30km. Dalszy odcinek to marsz torowiskiem Tramway du Mont Blanc do schroniska Tete Rousse. Doszliśmy tam ok 16, dlatego zostało sporo czasu na rozbicie biwaku, obiadek i odpoczynek. Wysokość 3200m już daje się we znaki. Pogrzebanie w nosie to już wysiłek, o rozpakowaniu plecaka nie wspomnę. Kolejny dzień spędziliśmy w obozie bo pogoda była słaba na wejście na szczyt. Spędziliśmy go na jedzeniu, robieniu zdjęć, podeszliśmy też posiedzieć pod żleb zwany Rolling Stones przez który idąc na szczyt trzeba przejść. Słynie on ze spadających kamieni, wytapianych ze śniegu szczególnie późnym popołudniem. Kamienie są zazwyczaj wielkości piłki lekarskiej, ale największy jaki widzieliśmy miał gabaryt busa. Ustawiamy się na poranne wyjście do końca nie wiedząc jaka będzie pogoda. Trzeba zaryzykować bo kolejne dni mają być gorsze. Jeszcze o północy budzi nas deszcz. Wstajemy o 1. O 2 ruszamy jako ostatnia grupa. Drogę wyznacza długi wąż czołówek. Kuluar z kamieniami przebiegam nie czekając na resztę mojej grupy- muszę nakleić plastry na pięty zanim mnie dojdą. Podchodzimy niby najtrudniejszym odcinkiem trasy prowadzącym do schroniska Gouter. Trudności tam jednak nie było żadnych. Coś jak podejście na Zawrat od Gąsienicy. Mimo świeżego opadu śniegu (kwestia 200m nad obozowiskiem) idziemy bez raków. Wpadamy do Goutera, zjadamy kalorie, przegrupowanie szmat i znowu wychodzimy jako ostatnia grupa. Przed nami świetlny wąż znikający za Dome du Gouter. Czuć siarczysty mrozik. Palce w nogach i dłoniach kostnieją. Jako chyba jedyni nie posiadamy butów technicznych. Osobiście śmigam w Scarpa Kinesis Pro, a koledzy w podobnej klasy butach. Ciśnienie i wydolność nie pozwala na szybkie rozgrzanie się. Robimy częste postoje po ok. 30 sekund. O świcie docieramy na Dome d G. Widać schron Vallot gdzie w pierwszej wersji planowaliśmy biwak i start właśnie z niego. Grupa niemców poradziła nam jednak atak z Tete Roski. Tak też zrobiliśmy. Z ogromnym trudem docieramy do Vallota, zmęczenie daje się we znaki. Zrzucam balast na 4362 (śmierdzący rekord :D ) Kolega który miał problemy na Aiguille d M. odpuszcza, nie daje rady i rezygnuje. Zmęczenie, ból głowy i mdłości są nie do zniesienia. Schodzi do Goutera z grupą hiszpanów gdzie wraca do siebie. My idziemy dalej, ale jest mega ciężko. Tlenu coraz mniej. Idę aż ciało dopada omdlenie, zatrzymuję się robię łapczywą serię wdechów w cyklu 3-4/s co też męczy, stopniowo staram się je uspokoić i znowu ruszam. Po 20-30 krokach to samo i tam aż do samego szczytu. Nie mam problemów z głową tylko oddechem. Tasior cierpi ból głowy. Mijamy grupy schodzące ze szczytu. Co trzeci ma minę jakby wracał z imprezy o poranku. W końcu szczyt. Przybijamy piątki z dwójką francuzów. Cieszymy się jak cholera, ale nie mamy siły podskakiwać ze szczęcia. Wysyłam jednego sms'a do kilku odbiorców (takiego przygotowanego wcześniej gotowca optymistycznej myśli), dzwonię do żony. Lekko wieje i zaraz nas wychładza. Francuzi rozkładają glajta i robią piękny zlot do Chamonix. Zżera mnie zazdrość - kiedyś też tak zrobię. Ostrożnie zmierzamy na dół. Przy Vallocie raz jeszcze dopada nas radość. Od tego miejsca jest spacerek do Goutera. Spotykamy się z Marcinem i ruszamy tym najtrudniejszym odcinkiem do naszego obozowiska. Przed nami żleb. Zdecydowanie, osobno, jeden po drugim przebiegamy to miejsce. Przy namiocie padam na plecy i leżę bez tchu ponad godzinę. Słychać czyjeś gwizdanie na gwizdku, ktoś wzywa pomocy ze ściany. Choćby to była sama Pamela Anderson 20 lat wcześniej to i tak nie miałbym siły jej pomóc. Odnajduję poszkodowanego zumując aparatem zbocze, Marcin jako jedyny z całego obozowiska poszedł zawiadomić schronisko. Bardzo mi tym zaimponował. Nie mogli jednak go wypatrzyć. Seria zdjęć z mojego aparatu pomogła im go dopatrzyć. Śmigło w drodze. W międzyczasie z obozu rusza trójka polaków, żeby pomóc tej osobie. Czułem straszną bezradność, a w przeraźliwym dźwięku gwizdka było słychać to proszenie i pomoc. Schodząc z Goutera wyprzedzamy grupę japończyków. Schodzą w pełnej asekuracji, na lonży i lotnej. Bardzo powoli. Zejście zajęło nam niecałe 2h, a będąc godzinę w obozie oni byli dopiero w połowie zbocza. To dobrze bo prawie w tym samym czasie co polacy dochodzą do poszkodowanego. Po 10 minutach śmigłowiec zabiera nawigatora ze schroniska. Reszta akcji to kwestia minut. Desant, pakowanie i ucieczka przed nadchodzącą mgłą na kilkudziesięciometrowej linie. Spora to część relacji, ale z punktu widzenia biernego obserwatora było to niemałym przeżyciem. Ostania noc w górach. Najzimniejsza. Rano śnieg pada również w namiocie :) to nasza para, zamarzała na ściankach sypialni i sypała się na twarz. Zwijamy obóz. Żegnamy się z obozowiczami (teraz 90%polaków, a pierwszego dnia wszystkie nacje świata i tylko my jako reprezentacja polandii) Schodzimy w pełnym słońcu. Przyjemnie. Kolacja, pakowanie, mycie i ruszamy do Szwajcarii do Gridelwaldu pod Eiger. Planowaliśmy tam via ferratę ale tu tez sypnęło śniegiem. Kończymy wyjazd na przemiłym spacerku po kanionie Glescherschlucht. Wracamy do Bielska.

Koszty: wszystko zamknąłem w 1200zł (paliwo, winiety, żywność na miejscu i na drogę, liofizaty, bilet na kolejkę Bellevue 18E, i Aiguille 52E, drobne pamiątki)
Czas: równe 7 dni, da się zejść do 5 przy pewnej pogodzie.
Aklimatyzacja: bardzo ważna, ale nie na zasadzie wyjazdu na szczyt kolejką tylko trzeba gdzieś wyjść. Sporo osób robi akli na Gran Paradiso.
Zdjęcia: nie zamieszczam bo jeszcze nie poselekcjonowałem. Muszę wybrać 40-50 z 700.
Filmy:
http://www.youtube.com/watch?v=hexxxuwxnns
http://www.youtube.com/watch?v=5GUp1Kp_FGE
Ciekawostki:
1) jedząc kolację koło tete roski podszedł do mnie na odległośc 2-3metrów koziorożec alpejski, był ogromny z dużym porożem.
2) ciśnienie na Midi było takie że: jak otworzyłem Go Pro na górze to na dole już tego nie mogłem zrobić. Niskie ciśnienie w obudowie mi to uniemożliwiało. Śmialiśmy się że oddam kamerkę koledze (własność tego co nie pojechał) i dopiero jak z nami pojedzie na kolejny wyjazd to otworzy; pusty bidon z twardego plastiku na dole został wręcz zgnieciony jak puszka po piwie; konserwy na górze wyglądały jakby miały zaraz eksplodować. Wniosek: następnym razem wezmę balon nadmuchany do połowy :P


Polecam
przez max
13 października 2014, o 22:15
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez SCHWIMMWANNEN
21 października 2014, o 21:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez eltech
23 października 2014, o 15:06
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Czy ktoś na forum jest "snuffem"

Ted, Eltech - moze by tak parę porad? Radek to oddzieli od tytoniu i powstałby jakiś Poradnik Młodego Pingwina? ;) Rzecz na czasie - zima ponoć idzie..
Ja jestem turystą kajakarskim więc nie posiadam żadnych typowych ubrań kajakarskich. Ubieram się na tak zwaną cebulkę .Lubię ubrania techniczne , nauczyłem
się je nosić podczas ujemnych temperatur kiedy biegam . Do jakiegokolwiek intensywnego długotrwałego wysiłku fizycznego
nie używam nigdy bawełny. Jak widzisz na obu filmach [temperatura między -3 , 0 stopni ] nie mam na sobie kurtki . Podczas wiosłowania jest ciepło , na lądzie
używam kaloszy z filcową wkładką [reklamowane do chyba -10-15 stopni , nie mam pewności]. Warto mieć rękawiczki stosuje zwykłe kuchenne długie gumowe ,
choć na tą zimę wykombinuję inne patenty. Miałem na sobie raz neoprenowy kombinezon i mnie neopren do mojego rodzaju turystyki nie podchodzi.
Przyda się kurtka wiatroszczelna . Jak widziałeś na filmach mój kokpito -fartuch to zwykła plandeka ze sklepu Jula. Ogólnie używam ubrań biegowych.
Na pierwszy raz wybierz sobie jakąś węższą rzekę tak aby wiatr nie hulał i będzie dobrze. Na początek w nic nie inwestuj , tu na forum sporo osób miało właśnie
w tym roku swój mniejszy lub większy debiut zimowy i pływają w ubraniach użyteczności codziennej.

Ted jeżeli Twój towarzysz spływów mieszka na dworze,to możesz się nie obawiać o to że przemarznie :lol: .Gorzej by było gdyby się okazał
domownikiem :? .
Tak jak napisał Lechu , niestety nie mieszkam w plenerze jak wy dwaj :[
przez Ted
24 października 2014, o 00:28
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nie masz wystarczających uprawnień, aby przeglądać ten dział.
przez SCHWIMMWANNEN
27 października 2014, o 14:30
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Podsumowanie 2014 roku.


Myszku mógłbys podlinkowac ten artykuł z historią budowy Nietoperza? Tam gdzie było o ozaglowaniu poziomym (Umbrella i inne takie).
Cos kurcze nie moge znaleźć, a chętnie bym sobie odświezył

Ten artykuł jest zupełnie gdzie indziej:
http://www.zeglarstwo.sail-ho.pl/proa/memuary/nietopiso.htm

Od tego czasu trochę się zdarzyło...
Jedna ze wspomnianych tam jednym zdaniem konstrukcji - Sailrocket - wyrosła niespodziewanie na rekordzistę świata.
Nietoperz został przewieziony do Pucka, gdzie popływał dwa razy po zatoce, z sukcesem. Bardzo dobrze się żeglowało na silnym, równym wietrze, a fala, nieco dłuższa niż na Zegrzu, mniej przeszkadzała. Potem spędził kilka lat w szopie pod Zgierzem. Wreszcie trafił stamtąd nad Jamno i odtąd żegluje raz do roku na zlocie proa. Ostatnio dosyć efektownie :)
Nietoperza 2 nadal nie ma. Może kiedyś...

pozdrowienia

krzys
przez myszek
20 stycznia 2015, o 14:09
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Walentynkowa Jura

W poszukiwaniu zaginionego śniegu udałem się z moim prawdziwym przyjacielem i kolegą..tzn żoną na Jurę. Biegówki nasmarowane i przygotowane do wycieczki . Pół godziny jazdy autem od domu i jesteśmy w naszym ulubionym raju. Góra Zborów i Skały Rzędkowickie. Na miejscu okazuje się że na biegówki trochę za mało śniegu. Drobna korekta i ruszamy na rajd pieszy. Do dyspozycji termos i kabanosy. Nad nami unosił się balon . Piękny romantyczny ale bardzo kosztowny gest dla Jakieś wybranki. Tylko pozazdrościć :) . Kończąc wyprawę zauważyliśmy twardego gościa na jakiś starych biegówkach. Trochę się męczył na zamarzniętych muldach ale dzielnie dawał radę.
Na trasie spotkaliśmy 2 grupy wspinaczy : wspinaczy-krzykaczy( asekuruj mnie!!!), wspinaczy- lajtowców (opalających się ).
Dobra trasa wspominkowa. Za młodu często nocowaliśmy pod namiotem na Górze Zborów, były ogniska i pieczonki ze znajomymi. Teraz jest to zabronone. Myślę że dobrze się stało, bo od kilku lat turystów w to miejsce przybywa całe mnóstwo..Oczywiście w sezonie. Na trasie spotkaliśmy kilkanaście zakochanych par :)
przez peterka
15 lutego 2015, o 21:05
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Sztolnia Czarnego Pstrąga

Pewnie to szczyt bezczelności :mrgreen: . ALE zrobiłem zimowy spływ 600 metrowym podziemnym tunelem...ŁÓDKĄ :lol: 8-) :shock: . Plany były inne : tzn z naszym zimowym gościem mieliśmy zwiedzać Jurę. Zamieć śnieżna jednak udaremniła nasze plany. Musieliśmy wymyślić plan B. Plan o tyle fajny że po wyjściu na powierzchnię zaświeciło słonko i odbyliśmy superowy spacer po parku w Reptach i jeszcze wystarczyło czasu na zwiedzanie 2 zabytków ( Tarnowskie Góry i Świerklaniec).
przez peterka
16 lutego 2015, o 18:20
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Leśne placki ziemniaczane... !! :)

W ostatni weekend wybrałem się z dwoma kumplami na skierniewicki poligon, czyli teren+las na relaksacyjną posiadówkę.
W planie była produkcja krótkiej serii placków ziemniaczanych, przewidziane były zakąski z pieczonej karkówki i boczku, zagryzane kiełbadronami z ognia i zalewane małymi ilościami niedrogiego alkoholu, herbatą i kawą.
Wspaniały plan, prawda??

No super również to, że wykonany!

Wystartowaliśmy w piątek wieczorem, posiadówa trwała do sobotniego popołudnia. Lajt, relaks. No i hop-siup, okazało się że trzeba znów wracać do domu, komputera, etc... :(

Myślę, że poniższe ryciny najlepiej zobrazują tę wspaniałą biesiadę...


http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0001.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0002.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0003.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0004.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0005.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0006.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0007.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0008.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0009.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0010.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0011.jpg



http://adammarczak.com/_static/foto/20150200/poligon_skierniewice_placki_ziemniaczane_0012.jpg


Kilka zdjęć zduplikuję, wrzucę do wątku o gotowaniu w terenie: http://forumwodne.pl/gotowanie-w-terenie-zdjecia-t574.html

;)
przez Marshall
24 lutego 2015, o 21:39
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Krztynia - Przyłęk . Otwarcie sezonu na Pilicy

Krztynię, o ile ma to przypominać pływania a nie ciąganie się najlepiej przy typowym stanie wody zaczynać w okolicach połączenia z Żebrówką:
http://mapa.szukacz.pl/?&lat=50.625590&lng=19.791709&z=0.72m&zzz=17&typ=h - dokładnie na brodzie przez Żebrówkę, lub jak wody mniej to kawałeczek dalej już na Krztyni: http://mapa.szukacz.pl/?&lat=50.627510&lng=19.792267&z=0.72m&zzz=17&typ=h W obu miejscach dobre zejście do wody, samochód najlepiej zostawić przy mleczarni w Szczekocinach: http://mapa.szukacz.pl/?&lat=50.629783&lng=19.797310&z=0.72m&zzz=17&typ=h

Inną możliwością jest start z Tęgoborza, dzięki czemu ominiemy kamienisty rozmyty próg/bystrze w minionym roku ponoć znacznie podwyższone i niski drewniany mostek: http://mapa.szukacz.pl/?&lat=50.641514&lng=19.799895&z=0.72m&zzz=17&typ=h Ale tu uwaga bo droga w dół, wąska i piaszczysta, a przed mostkiem często zamknięty szlaban. Osobówką może być ciężko tam nawrócić i lepiej zatrzymać się na skraju lasu.

Polecam płynąć nie do Przyłęku-Łąkietki ale 8km dalej do Łysakowa - bardzo przyjemny odcinek Pilicy.
przez MichałD
2 marca 2017, o 15:47
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron