| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 189

Wróć do listy podziękowań

Re: Brda sierpień 2019

Mój kolega zachwalał bar "Mewa" przed Lutomskim Mostem. Nawet jadł przy mnie, ale ja i tak wolałem swoje specjały.
przez synkopa
8 sierpnia 2019, o 20:29
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Brda 10-15 sierpnia 2019

Serdecznie gratuluję Wam jakby nie było, udanego spływu. Brdę wspominam bardzo dobrze, a obejście elektrowni w Samociążku zajęło nam 10 min. wiec warunki były inne. Teraz płynąłem Drwęcą od Brodnicy do Golubia Dobrzynia i całą przyjemność spływu odebrał mi dobrze wyczuwalny fekaliowy zapaszek od Brodnicy przez ok. 25km. Swoją drogą, przewodniki podają ok. 40km, a wyszło 50. Na Brdę na pewno wrócę.
przez synkopa
17 sierpnia 2019, o 16:44
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Na ratunek Ilance

Śpieszę donieść zaintetesowanym, że moje działania na rzecz ochrony wód rzeki Ilanki, odniosły w końcu jakiś efekt w postaci urzędowej odpowiedzi z Wydziału Środowiska miasta Rzepin. Zostałem poinformowany o wynikach i przebiegu kontroli, a pozwane strony ujawniły powody zrzutu zanieczyszczeń. Niestety problem w tym, że jedna z tych firm ma zgodę na wprowadzanie zanieczyszczeń, a druga przyznała się do awarii zaworu i doszło do zrzutu serwatki. Marne to pocieszenie, ale poczułem się trochę lepiej, nie pozostając biernym wobec tych procederów. Mam też nadzieję, że zaalarmowane organizacje proekologiczne przejmą dalej ten śmierdzący temat i będą wywierały presję. Reagujmy więc na podobne przypadki w innych miejscach.
przez synkopa
28 sierpnia 2019, o 15:13
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Mały namiot

Tylko tarp 4x3m z silnylonu o wadze 650g. Dziekuję za uwagę.
przez synkopa
28 sierpnia 2019, o 15:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: zlot gumofilców - rozważania luźne

Zrobiłem, zagłosowalem na Wkrę. Im trudniej, tym lepiej. :lol:
przez synkopa
29 sierpnia 2019, o 21:20
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Pożegnanie z Wisłą

W tym roku objazdowy nasz urlop przypadł m.in. na mazowieckie i nocowaliśmy na lewym brzegu, 2km z tym kanałem, ale chwilę przed awarią. Wisła i bez tego była tak syfiasta, że brzydziliśmy się obmyć ręce. Ciekawe czy teraz jest dużo gorzej.
przez synkopa
29 sierpnia 2019, o 21:45
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: zlot gumofilców - rozważania luźne

W Gromadzynie tuż przed wjazdem w lewo na rzeczoną działkę, znajduje się po prawej stronie zabytkowy, ale odnowiony dom kryty strzechą. W nim pomieszkuje wspaniała rodzina, która dołoży starań aby czuć się tam dobrze. Nie oferują noclegów, ale darzą życzliwością. Można się powołać na mnie. Łąka nad rzeką jest własnością mieszkańców i służy im do rekreacji. Zamykana jest na dwa kolczaste druty, ktore się zdejmuje, a potem zakłada. Służą jako ograniczenie pastwiska. Dojazd jest do samej wody. Nad wodą są ławy i stoły i niestety zapewne nowe śmieci, bo te które naszedłem, skwapliwie wywiozłem. Do wsi Gromadzyn prowadzi piękna aleja z drzew liściastych.
przez synkopa
31 sierpnia 2019, o 13:20
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: dorzynanie watachy, czyli kończę Wartę we wrześniu

Potwierdzamy swoje przybycie. Przed Swierkocinem jest piękne zakole. Jest tam miejsca na fajny nocleg, chyba myślimy o tym samym miejscu. Szkoda, że okupują je wędkarze, ale może trafimy na kogoś wyluzowanego. Do zobaczenia.
przez synkopa
19 września 2019, o 18:29
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: dorzynanie watachy, czyli kończę Wartę we wrześniu

To lepiej już zostać na zakolu przed Sierakowem. W niedziele bedzie piekna sloneczna pogoda z wiaterkiem w plecy, a w sobote pochmurno i wiaterek w twarz. Nie warto nadrabiać trasy w sobote, tak myśle. Z wędkarzami jakoś zawrzemy kompromis uciekając w głąb zakola, bliżej drzew.
przez synkopa
19 września 2019, o 21:19
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: dorzynanie watachy, czyli kończę Wartę we wrześniu

My na miejscu i nasze gniazdko też już gotowe.
20190920_184141.jpg
przez synkopa
20 września 2019, o 19:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: dorzynanie watachy, czyli kończę Wartę we wrześniu

Jest ta atmosfera. Kociołek już pracuje.
20190921_191245.jpg
przez synkopa
21 września 2019, o 19:21
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: dorzynanie watachy, czyli kończę Wartę we wrześniu

Krajobraz o brzasku. Wokół mgiełka i ryczące po łąkach bydło.
20190922_063953_HDR.jpg
przez synkopa
22 września 2019, o 06:59
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: dorzynanie watachy, czyli kończę Wartę we wrześniu

Podobają się i to jak!
Dziękuję Piotrowi za otwarcie umysłu na różne sprawy, Tymkowi za spokój i opanowanie, koledze "rybce" za utwierdzenie mnie w słuszności poglądów i za podwiezienie na dworzec, Matowi za nieustajacy uśmiech i ciekawe rozmowy, Maćkowi za obdarzanie kolegów przepysznym gulaszem i za pocieszność. Mojej kochanej żonce za miłość i partnerstwo, sobie za wierność ideałom, a Tobie Damian za tworzenie okazji do spotkań, organizację spływu oraz trafne konkluzje w dyskusjach. Do zobaczenia.
przez synkopa
24 września 2019, o 20:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Warta, Gorzów - Kostrzyn. 56 km, 21-22 września 2019

Dzięki za relację, która w pełni oddaje przebieg wydarzeń. W prawdzie nie mogę się pochwalić całą spłyniętą Wartą, a jedynie od Bobrów do ujścia... do morza ;) w 2018r. udało się jeszcze spiąć to z Wielką Pętlą Wielkopolski, którą też szczerze polecam. Został mi jeszcze górny odcinek Warty, od Zwiercia najlepiej, ale czekam na wysoki stan. Ta rzeka jest warta tego zachodu.
przez synkopa
26 września 2019, o 14:35
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

05-06.10.2019. Płynie przez Kołobrzeg Parsęta, Parsęta...

Bacznie obserwujac stany poziomów wód w ciągu kilku minionych dni, wybór padł na Parsętę. Akurat ma stan wysoki, a miejscami wyszła już z brzegów po ostatnich opadach w tym regionie. Zapowiadała się więc ciekawa przygoda. Tylko ja i przyroda. Dojechawszy w piątek po pracy niezawodnym blablacarem do Karlina i stamtąd pociągiem do Grzmiącej, skąd po przejściu nad Perznicę mogłem wreszcie usiąść do upragnionego kajaka. 18-ta już minęła więc było jasne, że pływanie po ciemku. Niebo było zasnute chmurami, ale szczęśliwie już nie padało. Perznica pocztkowo dawała fory płynąc przez łąki, ale wkrótce wślizgnęła się w las i zaczęły się zwałki. Widoczność na jedynie kilka metrów zapewniała nowa czołówka Bindi od Petzla. Płynęlo się miło, a wyobraźnia przywoływała z pamięci odległe obrazy z jaskiń, które eksplorowałem wiele lat temu. Podobieństwo nawet duże, wszędzie woda, dość zimno i ciemno. Rozmarzyłem się nieco nad powrotem do starego hobby, na tyle że dekoncentracja spowodowała zahwianie równowagi po wprowadznieniu wiosła w wodę pod niewłaściwym kątem. Brak oporu na wiośle i przypadkowy wektor siły w kierunku spodu kajaka spowodował natychmiastową wywrotkę, a w perspektywie czasu nawet dwie. Nie specjalnie to lubię, ale ćwiczę regularnie, więc nie straciłem rezonu pomimo braku konaktu z dnem na zakolu. Krótkie płynięcie do brzegu i znów jestem w siodle. Półsuchy kombinezon ratuje cztery litery, ale tym razem nie zapiąłem się szczelnie pod szyją i czuję jak kilka litrów zimnej wody spływa po ciele. Przyjmuję z godnością ten chrzest i spinam bardziej uwagę. Umysł sam podsuwa irracjonalne pomysły o oświetleniu snopem światła ze śmigłowca, gdybym tylko był na tyle bogaty. Może autonomiczny dron... Lub przynajmniej doczekamy się kiedyś oświetlenia wzdłuż rzek na wzór ulic? Sam śmieję się z niedorzeczności tych pomysłów, ale łapię relaks. O 20:30 jestem u celu. Po 8,5km zwałki ląduję na cyplu oddzielającym Parsętę od Perznicy, która o dziwo jako dopływ niesie znacznie więcej wody w szybkim nurcie. Jeszcze ognisko, próby suszenia odzieży z góry skazane na niepowodzenie i można już zalec na odwróconym kajaku. Nareszcie w łóźku... Pobudka przyszła szybko bo już ok. 3-ciej. Bobry tej nocy oszalały dając koncert na ogonach i wodzie. Przemęczyłem się do szóstej nie mając im za złe tej kanonady. W domu tego nie mam. C0182.MP4_snapshot_00.09_[2019.10.07_20.53.44].jpg
Ranek przyniósł półautomatyczne ruchy przy zwijaniu obozu. Śniadanie i około 7 z minutami siadam za wiosłem. Przede mną 123km Parsęty do ujścia do Bałtyku, z czego w bardzo trudnym terenie pierwsze ponad 30 km. Czy dam radę? W niedzielę muszę wrócić do domu. Parsęto prowadź.
Jesteś ciekawy/a co było dalej, napisz post o treści "TAK".
przez synkopa
7 października 2019, o 21:22
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: 05-06.10.2019. Płynie przez Kołobrzeg Parsęta, Parsęta..

Uzbrojony w wiosło, ale także w ręczną piłkę ogrodową na podorędziu, ruszyłem na podbój tej nieokiełznanej przyrody. W prawdzie płynąłem już Parsętą na przełomie marca i kwietnia 2017r. i to zaczynając znacznie bliżej źródeł, od granicy lasu tuż poniżej Parsęcka, ale nie wiele zachowało się w pamięci obrazów. Wszystko zatem co teraz przetaczało mi się przed oczami, było niczym nowe doznanie. Z gracją i tylko sobie znaną techniką pokonywałem zadrzewione, zakrzaczone wypełnione po brzegi koryto rzeczne. Niekiedy wykonując esy-floresy na całkiem prostej w tym miejscu transzei rzecznej. Innym znów razem musiałem rozpędzać się, aby taranem po najkrótszej linii przebić przez gęste gałęzie łóz, wytyczając miejsce ataku postawionym niczym kopia na sztorc wiosłem. Czasem przegrywałem i tę walkę otrzymawszy cięgi po twarzy od wiotkich i siekących niczym bicz gałazek. Zatrzymawszy mój pochód czułem jak nurt z impetem napiera na kajak nieubłaganie dążąc do wywrócenia go. Robiłem co mogłem, żeby się nie dać złamać. Ale przecież coś musiało się dać złamać. Robiłem wszystko, żeby była to gałąź. Bywało, że jedną ręką trzymałem się gałęzi i stawiałem opór będąc jednym ciałem z kajakiem, by drugą ręką dobyć piłki i podciąć ową gałąź, której przecież właśnie się trzymałem. Wtedy wszystko nagle dostawało pędu, a ja walczyłem nad utrzymaniem równowagi. Potem dawało się słyszeć gwałtowne spuszczenie z płuc powietrza, po wygranej walce. Ile razy tak się działo, nie wiem. Dość powiedzieć, że nachodziły mnie poważne wątpliwości, czy podołam. Udało się wreszcie dopłynać do pola biwakowego Krosino, skąd zaczyna się coroczny maraton kajakowy z gigantem tej imprezy Piotrem Rosadą. Poniżej mostu wyraźnie się poprawiły warunki do spływu. Poprawy nie należy jednak rozumieć jako wygodne pływanie. W dalszym ciągu koryto przegradzały powalone drzewa i zarastające krzki łóz. W końcu dopłynąłem do elektrowni w Doblach. Tu udarzał w uszy szum spadającej z progu wody. Jasne było to, że przepływ wody jest sporo większy niż normalnie. C0191.MP4_snapshot_01.50_[2019.10.07_20.03.32].jpg
Teraz widok był inny. Łąki wzdłuż koryta pozalewane, na których brodziło zadowolone ptactwo. Nie przeszkadzała mu też temperatura ok. 6 st.
C0193.MP4_snapshot_00.02_[2019.10.07_20.04.59].jpg
Na twarzy poczułem zrazu nieśmiałe promienie słońca, ale z każdą przebytą chwilą stawały się coraz bardziej filuterne.
C0197.MP4_snapshot_00.10_[2019.10.07_20.06.46].jpg
W pewnym momencie na zakolu konsternacja. Rzeka skręca, ale nie mały fragment nurtu przełamuje granice i gna wprost przez las ze znaczną prędkością. Podejmuję wyzwanie i puszczam się z nurtem.
C0200.MP4_snapshot_00.14_[2019.10.07_20.07.48].jpg
Rzeka zwolniła, ale za to silnie meandruje. Podchodzi pod wysoki lewy brzeg, z którego wyłania się niczym nimfa z mgły, rzeka Dębnica. Znam ją, jest przepiękna, ale zazdrośnie i zawadiacko broni swego "wianka". Wkrótce dopływam do kamiennej budowli hydrotechnicznej zwanej zwężką Venturiego. Ma powstrzymać wysoką falę i przepuszczać w miarę stałą ilość wody, tak aby nie podmyć osłabionych brzegów wąwozu w Osówku.
C0202.MP4_snapshot_00.04_[2019.10.07_20.08.36].jpg
Poniżej na polu zatrzymuję się na chwilę, by stać się obiektem zainteresowania "zielonych ludzików". Podchodzą i pytają skąd i dokąd. Pochwili pytaja o napotkanych wędkarzy. W tym momencie uzmysławiam sobie, że żadnego nie widziałem. Panowie okazują się być Strażą Leśną i aktualnie tropią tych, którzy nie baczni zakazu próbują złowić coś na kolację. Trwa właśnie okres ochronny. I powiem wam, szczerze, że to cudowny moment dla kajakarzy. Żywej duszy nie spokałem na brzegach, co mnie bardzo radowało. Uradował mnie jeszcze bardziej ten oto "skarb", który zerwałem wpost z kajaka. No tego jeszcze w kinie nie grali. Kajakiem na grzyby! C0208.MP4_snapshot_00.04_[2019.10.07_20.11.21].jpg
W wąwozie, którym płynąłem z dużym impetem, minąłem stary młyn. C0205.MP4_snapshot_00.28_[2019.10.07_20.09.15].jpg
Na zakolu podziwiałem podmyte ściany, niczym plansze do nauki geologii i botaniki. C0212.MP4_snapshot_00.29_[2019.10.07_20.12.40].jpg
Wąwóz zakończył się, ale rzeka nic nie staciła na swym pięknie. Około 18-tej dopłynąłem do Białogardu i zaczął się mało ciekawy, ale na szczęście krótki skanalizowany odcinek zakończony elektrownią.
C0214.MP4_snapshot_00.10_[2019.10.07_20.13.22].jpg
Słoneczko mówiło mi już dobranoc, ale dla mnie nie był to jeszcze czas na postój. Musiałem tego dnia dobić do 70km, jeśli chciałem mysleć o widoku morza dnia nastepnego. W szczerych ciemnościach dopłynąłem do dopływu Pokrzywnicy, ktrórą przywiałem po 12godz. prawie nieustannego wiosłowania. Wody tej rzeczki wydały mi się krystalicznie czyste na tle ciemnej już i śmierdzącej fekaliowo Parsęty. Białogard tak się pożegnał z tą piękną rzeką. Była już 20-ta kiedy zapłonęło ognisko, a na kuchence zaszumiała niefiltrowana, bo po co, woda z Pokrzywnicy. Patrzyłem na gwiazdy i na wschodzący sierp księżyca, kiedy z oddali wywołała mnie samica puszczyka. Znam jej zalotny krzyk, wieloktrotnie nagrywałem te odgłosy, potem często je odtwarzam wabiąc te wdzięczne sowy. Przyleciała natychmiast. Siedziała nad glowa kilka metrów i odpowiadała na dzwięki ze smartfona. Potem przyleciał samiec i pięknie zagulgotał "bekasowym" głosem. http://sowy.sos.pl/wp-content/uploads/2016/11/SXA-bekasowy1.mp3 W końcu upewniłem się, że to potrafi. Wciąż myślałem, że spotykam znacznie rzadszą sowę jarzębatą, która właśnie ma przeoty nad naszym modrym krajem. Ale jednak nie.
Tak minął ten dzień. Do Karlina znam trasę oględnie. A co potem? Czy dostanę kolejne zapytania o "jeszcze"?
przez synkopa
8 października 2019, o 21:00
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: 05-06.10.2019. Płynie przez Kołobrzeg Parsęta, Parsęta..

W niedzielę 6-go października, o 6-tej rano, kiedy zadzwonił budzik od dłuższego czasu miałem już otwarte oczy. Choć ciało wołało o jeszcze chwilę błogiego leżenia w ciepłym śpiworze, to umysł nakazywał aby już podnosić się z dmuchanego łoża, jezli chcę mysleć o dopłynięciu do Kołobrzegu, od którego dzieliło mnie 50km rzecznej autostrady, jak zostało to już tu zauważone. Wstałem niego obolały, ale zadowolony ze spokojnej nocy. Deszcz nie padał i dzień zapowiadał się dobrze, chociaż prognozy mówiły co innego. Jeszcze tylko zwinąć obóz, posiić się i można płynąć dalej. Z żalem rozstawałem się z korytem Pokrzywnicy, w które wczoraj wpłynąłem. Czystość tej rzeki mnie oczarowała i z wielkim bólem patrzyłem jak jej przejrzysta woda miesza się z tą ciemną z Parsęty i przegrywa tę walkę z kretesem. Tym chętniej podnosiłem wzrok w stronę porannej mgły, która unosiła się znad wody. Powietrze mialo ok 3st. a woda zapewne sporo więcej, ale nie chciałem tego sprawdzać. C0222.MP4_snapshot_00.04_[2019.10.07_20.16.01].jpg
Musiałem się dziś ubrać w mokre wnętrze i kombinezon, co przyprawiało o dreszcze, dlatego tym chętniej szukałem ekspozycji na promienie słonecze, które wciąż nie nadchodziły. Rozglądałem się ochoczo na boki, podziwiając jak szybko ta rzeka wyszła z brzegów. C0223.MP4_snapshot_00.10_[2019.10.07_20.16.52].jpg
Do Karlina miałem zaledwie 4km, wiec niebawem znalazłem się w obrębie miasta. Nurt był wciąż szybki, a połączone wody Parsęty i Radwii, rozlały się szeroko po bulwarach i przystani. C0224.MP4_snapshot_00.13_[2019.10.07_20.17.18].jpg
Filary mostu drogowego ledwo wystawały nad wodę, a ostrzegawczy znak o progu wodnym stał bezrobotnie. Nawet nie było wiadomo w ktrórym dokładnie miejscu jest ten próg. Woda nad nim przechodziła bez ugięcia. Słońce już dosięgało moich pleców i to jest ten moment, na który czekam z utęsknieniem po chłodnym poranku. W oddali dojrzałem wyrzut pary z zakładu produkcji płyt pilśniowych "Homanit", a do uszu doleciał ztłumiony hałas. Trwało to jeszcze chwilę i nic już nie zakłócało błogiej ciszy. Wpłynąłem w prawdziwie zaczarowany świat jesiennych barw intensywnie eksponowanych w promieniach porannego słońca. Czego nie może oddać żadne zdjęcie czy film. C0232.MP4_snapshot_00.10_[2019.10.07_20.18.34].jpg
Byłem zachwycony tym krajobrazem bez widocznych na brzegu wędkarzy, domostw czy maszyn. Wprawdzie na wzgórzach ponad lasem stały nieruchomo turbiny wiatrowe i może właśnie dlatego, że zupełnie nie wiało, wyglądały jak zespolone z tym krajobrazem, oświetlone porannym blaskiem. Nad glową co i rusz przelatywał myszołów i błotniak, a nie rzadko dzięcioł czarny z tym swoim zabawnym "tryt-tryt".
Całymi kilometrami krajobraz nie zmieniał się, ale narastał mój zachwyt. W końcu coś zaistniało, co jednak nie zaburzyło tej harmonii. Z brzegu wychylił się człowiek i krzyknął do mnie "dzień dobry" ale wyraźnie z obcym akcentem. Okazało się, że to obóz dwóch Niemców, którzy spływali Parsętą w dwóch canou. Spali pod brezentowym tarpem i cały ich sprzęt był mocno oldskulowy, stare wyposażenie, kuchenki itp. Sprawiali wrażenie niegdysiejszej ekspedycji, która w sposób oblężniczy eksploruje polską dziką przyrodę. Zamieniliśmy kilka słów, pożegnaliśmy się i życzyliśmy sobie ciekawych wrażeń. Jakże bardzo różniliśmy się w podejściu do przygody na wodzie. Oni - wojownicy, ja jeździec z przyszłości z super lekkim sprzetem. Długo myślałem o tym spotkaniu, wypatrując przy okazji miejsc na przyszłe biwaki.
C0237.MP4_snapshot_00.05_[2019.10.07_20.19.29].jpg
Tak zbliżałem się nieuchronnie do celu mojej wyprawy. Triumfalnie wpłynąłem do Kołobrzegu przed g.14-tą.
C0240.MP4_snapshot_00.27_[2019.10.07_20.20.19].jpg
Nigdy nie widziałem z tak bliska portu w Kołobrzegu, to zawsze robi duże wrażenie. Podpłynąłem jeszcze na 200m do wyjścia w morze i postanowiłem wrócić z uwagi na stan morza, który przy moim kajaczku i bagażach gwarantował wywrotkę na fali przybojowej na plaży. C0243.MP4_snapshot_00.04_[2019.10.07_20.20.36].jpg
Wycieczkę zakończyłem przy Kapitanacie Portu na obniżeniu brzegu pod czujnym okiem pani z lornetką zza szyby, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Na koniec pomachaliśmy sobie przyjaźnie ręką i udałem się na pociąg do domu. C0245.MP4_snapshot_00.09_[2019.10.07_20.21.29].jpg
To był kolejny bardzo udany spływ, tym bardziej, że w jego trakcie przybył mi jeszcze jeden rok życia :D
przez synkopa
10 października 2019, o 19:50
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: wyprzedaż solara

No i kolega zdążył na promocję. Będzie z kim pływać. Dzięki Damian.
przez synkopa
16 października 2019, o 17:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: wyprzedaż solara

Momentami trochę przeintelektualizowany "agregat pianotwórczy". Może chwilami przynudzać, a nawet marudzić, ale w sumie pozytywnie zakręcony, jak my. Approve! ;)
przez synkopa
16 października 2019, o 20:25
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: wyprzedaż solara

Momentami trochę przeintelektualizowany "agregat pianotwórczy". Może chwilami przynudzać, a nawet marudzić, ale w sumie pozytywnie zakręcony, jak my. Approve! ;) Aleś pojechał... Fajny facet i chętny do pływania! (Strażak, on żartował, naprawdę [emoji846] )
Damian, Ty już moje poczucie humoru znasz, Strażowy jeszcze nie, ale nie obrazi się, bo to swój chłop. Takiego czuć od pierwszego spotkania. Najprędzej weźmie odwet. :shock:
przez synkopa
16 października 2019, o 20:33
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron