Do zbudowania własnego canoe zmusiło mnie, przede wszystkim zdrowie. Miałem kiedyś niebieskiego Prospectora, którym świetnie się pływało. Spędziliśmy nim rodzinnie m.in. tydzień na Adriatyku, oczywiście przy brzegu, codziennie wypływając i wracając w miejsce startu. Było też kilka spływów naszymi rzekami, Wartą, Odrą i Nysą Kłodzką, na różnych odcinkach. Niestety, kanadyjka ta miała jedną poważną wadę - WAGĘ. Łódź ważyła 42 kg. Dla mnie (a dokładnie dla mojego kręgosłupa) byłą to rzecz zabójcza i dlatego z przykrością oddałem ją, za należyta opłatą, w inne ręce. Później przyszły lata, w których pływałem mniej, a kiedy potrzebowałem popływać, zawsze nieoceniony był Siacho - Stanisław Smerecki. Człowiek w świece kanuistów i szkutników pewnie dobrze znany. Osoba Wyjątkowa. To dzięki Niemu zacząłem pływać kanadyjką. On też, w razie potrzeby, pożyczał mi swoje kanadyjki, nawet na zagraniczne wyjazdy. Jednak biorąc cudzą własność, strasznie się o nią boję, by jej nie zniszczyć. I mimo, iż Siacho zupełnie się ewentualnymi zadrapaniami, czy uszkodzeniami nie przejmował, to ja nie chciałem niszczyć Jego sprzętu. Postanowiłem więc, 2 lata temu, zrobić prostą, taką z 3 kawałków sklejki, płaskodenną kanadyjkę, chyba opisywaną gdzieś tutaj, jako qick canoe, lub jakoś tak. Kiedy Siachowi przedstawiłem mój pomysł, skrytykował mnie za brak gustu i zagroził :twisted: , że przestanie się ze mną przyjaźnić, jeżeli będę chciał z nim pływać na czymś najbrzydszym na świecie.
Do zmiany pomysłu przekonał mnie, tym bardziej, że w tamtym czasie zaczął budować według nowego projektu sklejkową kanadyjkę dla naszego kolegi Kuby. To znaczy Kuba część rzeczy robił sam, a Siacho zajmował się zadaniami najbardziej odpowiedzialnymi.
Aby moja kanadyjka była lekka, musiałem zdecydować się na lekką sklejkę. Wybór padł na okume - 6 mm.
Kiedy dotarły arkusze zaczęła się praca. Rozrysowanie poszczególnych sekcji z szablonów Kuby, frezowanie krawędzi, wiercenie otworów i zszywanie drutem miedzianym. Po kilkunastu dniach (z przerwami) jednostka złapała pierwszy kształt. Później było dociskanie, żywicowanie, układanie warstw maty szklanej, szlifowanie i jeszcze raz żywicowanie. Wszystko, z braku czasu, trwałą bardzo długo, gdyż Siacho miała swój duży projekt, ja swoją pracę i nie miała kto przy kanadyjce działać.
Ostatecznie po dłuższym czasie zebrało się trochę energii i wolnych godzin i tym samym kanadyjkę skończyliśmy. Tu wielkie podziękowania dla Siacha. Dla mnie, jest o Artystą Szkutnikiem. Wyszukuje w drewnie piękna i potrafi je odpowiednio skomponować.
Wszystkich danych technicznych nie pamiętam, ale mniej więcej wygląda to tak:
długość coś koło: 470 - 480...?
szerokość: 91 cm
waga około: 20 kg
sklejka: okume
wykończenie: z jesiona
wkręty i śruby ze stali nierdzewnej
wyplot siedzenia z jakiejś tam taśmy
Po tym wszystkim, już sam, zrobiłem składaną (jak książkę) ławeczkę środkową dla dzieci, oraz dwa wiosełka, by mieszały wodę.
A to nieliczne zdjęcia, które robiłem w trakcie budowy łodzi: