| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 413

Wróć do listy podziękowań

Kajaki Lyon Francja

Cześć.

Czy ktoś może polecić wypożyczalnie kajaków w Lyon? Taką żeby mieli obsługę w językach innych niż francuski.
Na razie napisałem do dwóch, ale chyb z racji tego że po angielsku- mają mnie głęboko w nosie.

Będę miał do dyspozycji jedno długie popołudnie 14 lutego, i chciałbym to wykorzystać, lepiej niż w poprzednim
wyjeździe.
przez marcel
1 lutego 2018, o 16:45
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Niesamowite - nie do wiary

Nie, nie jesteś. :)

To efekt fizjologii oka, albo raczej obróbki obrazu w naszych głowach. To co widzi mózg, nie jest tym co widzą nasze oczy. Nikt z nas normalnie nie widzi swojego nosa, choć jest cały czas przed oczami. Podobnie ze ślepą plamką, widzimy bez ciemnego obszaru na środku bo mózg robi obraz kompozycyjny z obu oczów. Takie operacje zużywają dużo zasobów obliczeniowych. Dlatego dokładnie rozpoznawany jest tylko obraz na wprost. Widzenie peryferyjne zajmuje się przede wszystkim detekcją ruchu, a rozpoznawanie kształtów i ich interpretacja jest upośledzone.
Stąd, jeżeli gra cieni na brzegach zakresu widzenia tworzy coś zbliżonego do ludzkiej postaci o to coś drgnie - wyobraźnia wyprodukuje postać i nakaże zwrócić wzrok w tamtą stronę. Patrząc na wprost, analiza jest głębsza i postać rozpada się na cień, kwiatek i mopa.
Ponieważ oprogramowanie mamy wszyscy podobne, w podobnych miejscach widzimy zjawy.
Najśmieszniejsze jest to że nawet znając ten mechanizm, nie można zapobiec jego działaniu.

Dlatego wszystkie tabliczki ostrzegawcze, są proste i kontrastowe, żeby nawet w widzeniu peryferyjnym nie mylić ich z niczym innym.
przez marcel
1 lutego 2018, o 21:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Retrospekcja

No cóż, świat się zmienia, czy nam się to podoba czy nie.

Dawno nie pisałem, brak czasu a może tematy nie takie jak bym chciał, nieważne.

Ostatnio ogarnęły mnie refleksje, to znaczy zauważyłem tą zmianę już dawno,
ale najbardziej uderzyła mnie na wczorajszych zawodach wędkarskich,
chodzi o zakończenie tych zawodów, a konkretnie o aparaty fotograficzne i robienie zdjęć.

Jeszcze parę lat temu, zdjęcia z zakończenia zawodów i trofea, (czyli ładne ryby)

ładne zdjęcia.

:shock: :shock: :shock:

Po prostu technika tak poszła do przodu że wyprzedziła nasza fizjologię. Pstrykacz, czyli osoba która robi głównie pamiątkowe zdjęcia z małej odległości, nie potrzebuje super obiektywu ani super matrycy ani niczego super. Zdjęcia z większości komórek można wydrukować na a4 i nie widzieć ziarna.

A co do sprzętowych purystów. Maniakalnie piszą o obiektywach zoom, podczas gdy tak naprawdę prawie nikt nie ma aparatu z zoomem:)
Więc nie ma powodu się tym martwić.
przez marcel
7 marca 2018, o 20:09
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Retrospekcja

Kolego marcel mylisz się, każdy z aparatów ma zoom optyczny, mniejszy lub większy, nawet obiektywy do lustrzane
są o zmiennej ogniskowej, do Nikon’a najczęściej używam obiektywu 18 – 200 mm (27- 300) nie wiem może
są takie kompakty, które maja stałą ogniskową, ja osobiście takich nie spotkałem.

To aparaty w komórkach mają najprostsze obiektywy, szerokokątne z jednej soczewki które zniekształcają obraz,


Nie;) 99 procent aparatów ma obiektyw typu Vario. Oferuję on zmienna ogniskowa, ale nie jest obiektywem typu zoom. Od lat 90 sprzedaje się Vario pod nazwą zoom, bo prawdziwe zoomy , poprawnie po polsku nazywane transfokatorem są zbyt drogie. Stąd kupując aparat czy kamerę dla amatorów, z 40 krotna zmiana ogniskowej płacimy tysiąc, a kupując prawdziwego pod względem technicznym zooma z cztero-pieciokrotna zmiana ogniskowej płacimy tysięcy dziesięć ;)


Dlatego puryzm sprzętowy nie ma sensu :)
przez marcel
7 marca 2018, o 23:40
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Retrospekcja

Zepsułem wątek. Sorry :/

Chodziło mi o coś zupełnie innego.

W dobie powszechnego i dobrego sprzętu kompaktowego, nie ma się czemu dziwić że ludzie przerzucają się na smartfony, a aparaty stają się rzadkością. Pstrykacz, wydrukuje pocztówkę 9x13 albo 10x15 , ziarna nie zobaczy i jest szczęśliwy. Bardziej ambitny pstykacz, wydrukuje na A4 w 400DPI (bo profi) i też nie będzie ziarna. Czyli szczęście mocno.
Pstrykacz nie robi zdjęć o świcie czy zmierzchu gdzie każdy gram światła się liczy i światłosiła urasta do rangi symbolu narodowego. A jak będzie robił wieczorem, to po to ma lampę LED żeby scenę doświetlić. Pstrykacz fotografuje ciocie Grażyne, imieniny szfagra, kajak i grubego kota Wacława.
Kot Wacław jest wdzięcznym obiektem, bo jest gruby i się nie rusza.

Od czasu do czasu trafia sie purysta sprzętowy, który narzeka. Tylko true aparat, bezlusterkowiec to zło, smartfon wynalazkiem szatana, a małpą nie zrobi się dobrego zdjęcia. Stąd moja riposta- że nawet sprzętowiec zapatrzony w cyferki, nie widzi że wydymali go na zooom.
A czemu?
Bo prawidłowy zoom, to obiektyw który nie traci ostrości przy zmianie ogniskowej. Dlatego można zrobić najazd kamery bez rozmycia, można natychmiast 'przybliżyć' się do fotografowanego obiektu, no i w połączeniu z manualną ostrością, zoom daje ogromne możliwości zrobienia efektownej sceny albo serii zdjęć.
Ale. O ile ławo jest zrobić zoom x2 (kiedyś najbardziej popularny był 35-70), nieco ciężej zrobić x3 lub x5, to zrobienie większego zakresu wymaga dużo zachodu i jest kosztowne. Obiektyw do kamery z zoom x10 widziałem ostatnio w cenie 160 tys pln. I nie, nie dodałem zer.
Do względnie tanich aparatów i kamer - czyli do 20 tys - montuje się obiektyw wario. On ma zmienną ogniskową, ale przy każdej jej zmianie, trzeba od nowa ustawiać ostrość. Oczywiście robi to automat, i przy zdjęciach nie ma to większego znaczenia, ale przy filmach już tak.


Czy teraz już wyjaśniłem dowcip wystarczająco ? :)
przez marcel
8 marca 2018, o 20:35
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Retrospekcja

Najczęściej chodzę z jednym, na miejscu decyduję, który zabiorę z samochodu.
McArthur wyobraź sobie tego gościa w plenerze z tą skrzynką i całym niezbędnym
wyposażeniem do niej, opowiadał mi kiedyś o pewnym zdjęciu, którego zrobienie
kosztowało kilka tysięcy i trzy lata.


Pasja to jest pasja. Widać miał w tym jakiś cel - najpewniej własną satysfakcję że jest w stanie to zrobić.
Z taką skrzynką nie łaziłem. Łaziłem za to z Jubietielem na taśmę 60mm i robiłem zdjęcia kwiatków i innej
natury o poranku.
Przemarznieta żopa, gimnastyka nad aparatem (cała noc w silikażelu żeby rano nie parował), cuda na kiju.
Do tego zapisywanie parametrów, żeby potem zgrać obiektyw w powiększalniku z nastawami zdjęcia.
Nawet jakieś lokalne konkursy powygrywałem.
Potem kupiłem małpę bez zoomu i robiłem zwykłe dobrze wykadrowane zdjęcia.
Wychodziły dużo lepsze, ciekawsze i z większą chęcią do nich wracam.
przez marcel
10 marca 2018, o 19:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Wiosenny Spływ Rzeką BÓBR z Kamiennej Góry

Na forum nie brakuje twardzieli. Tylko sposób organizacji nie zachęca. Hasło "spływ 14-15 kwietnia", plus miejsce startu - to za mało. Nawet jak na sondażowe zaproszenie.
Minimum to:
- gdzie start (to akurat jest)
- jeden czy dwa dni cięgiem
- gdzie koniec
- gdzie po drodze można spać
- czy na rzece są progi, jazy, stawy rybne, jaki jest stopień trudności rzeki.
- gdzie w okolicy można zaparkować, lub jaka komunikacja w okolicy istnieje.

Bez tych informacji, można sobie po prostu samemu pojechać w dowolnym terminie.

Link który podałeś, kieruje na stronę Ardo, która jest fatalnie zrobiona. O ile rozmiar jest dobrze zoptymalizowany, zdjęcia przykrojone, a szata graficzna ciekawa, to:
- Bardzo stara zasada, jeszcze z lat 90 - widz rezygnuje jeżeli nie zobaczy czegokolwiek na stronie w ciągu 3-4 sekund.
- Strona Ardo, projekt Ardo, prezentacja Ardo, przedstawienie Ardo... nie idzie tego czytać.
- Ponowny start skryptu przy powrocie z podstrony na główną.
przez marcel
6 kwietnia 2018, o 20:15
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

2018.04.09 - popołudnie na Dunaju.

Trafiła się okazja podróży aż na koniec Słowacji. Praktycznie do samej granicy z Węgrami. Mapa podpowiedziała że granica leży na rzece Dunaj.
Nie można było przepuścić takiej okazji, kajak był dziejową koniecznością. Na szczęście da się go złożyć, więc bez problemu zmieścił się w bagażniku. Zaplanowaliśmy wczesny wyjazd, tak żeby jak najwcześniej być na miejscu. I jak najwięcej zobaczyć na miejscu.
Oczywiście plany to jedno, a życie jak zwykle swoje.
Dojechaliśmy do mostu nad odnogą rzeki o 15.40. Przy okazji odkryliśmy że zaraz obok jest ośrodek dla uchodźców. W sumie niegłupie rozwiązanie. Ten most jest jedynym mostem w promieniu 20km, a rzeka ma tak trudny nurt, że przepłynięcie w poprzek - wpłat, jest bardzo ryzykowne.
Przy wypakowywaniu klamotów, okazało się że przy zamykaniu klapy uszkodziłem wiosło. Jedna z rurek była zgnieciona. Chwila nerwów, ale na szczęście udało się je złożyć przy użyciu siły.
Mając wszystko przygotowane, ruszyłem nad wodę.
I od razu - ogromne zdziwienie. Rzeka płynie w przeciwną stronę do planowanej. Ze wschodu na zachód. Zdębiałem. Sprawdzałem przecież trzy razy. Telefon, wikipedia i.... i jednak wszystko jest ok. Po prostu silny wiatr powoduje że fale poruszają się przeciwnie do nurtu.

https://1.bp.blogspot.com/-Xa96BPb4WXs/Ws5AQcOIDbI/AAAAAAAAAdw/brPBAQlS_CsqYPoihyd7h2gMDWFswm_bwCLcBGAs/s1600/00.PNG

Planowane miejsce się nie sprawdziło, błoto, gałęzie i komary. Trzeba było się przejść jednak do rzeki, czyli pod kolejny most.

https://2.bp.blogspot.com/-tyxK0sdbXGY/Ws5AQgwhdnI/AAAAAAAAAd0/u_LT2q1uHqsiWhvXw6Y7eLNiEZrUo652ACEwYBhgL/s1600/10.JPG

Na szczęście w drugim miejscu, zejście do wody było eleganckie - schodki, wodowskaz, krótko mówiąc luksusy. Dzięki temu, mogłem wrzucić kajak do wody, poczekać aż powietrze w dnie się schłodzi i dopompować je do otwarcia zaworu bezpieczeństwa.

https://1.bp.blogspot.com/-ExJwa1QeMio/Ws5AQwDLp6I/AAAAAAAAAd4/cFKPk3cUkZ8qAAKBt0-ypDPzSa9yxpqcwCEwYBhgL/s1600/20.JPG

Start. Most jest ogromny, jak wszystko na tej rzece.

https://1.bp.blogspot.com/-4bgwxSCVi1A/Ws5ARaCWE6I/AAAAAAAAAew/Ad_oCEN02V0aI2BE2z7Aybg4L83ArdNjwCEwYBhgL/s1600/30.JPG

Woda szeroka na dobre 300m. Bardzo silny wiatr, spora fala. Najgorszych warunków nie fotografowałem, bo byłem zajęty wiosłowaniem. Co ważne - po obu stronach, w nurcie są kamienne ostrogi. Ze względu na prędkość nurtu, zawirowania za ostrogami są bardzo silne.
W dodatku, na niektórych odcinkach, ostrogi się rozmyły i są pół metra pod wodą. W takich miejscach, woda jest pozornie spokojna, ale jak się w taki obszar wpłynie - ciężko się z niego wydostać.

https://4.bp.blogspot.com/-qMZhy4gkFGk/Ws5ARqtzrkI/AAAAAAAAAek/9gw2ZwNT9TsrIrjrR6J1OE6ZbcOG2QrnwCEwYBhgL/s1600/35.JPG

Postój po węgierskiej stronie. Ciepło słonecznie, plaża z otoczaków. W trakcie całego spływu widziałem kilka miejsc, gdzie można by spokojnie i bezpiecznie przenocować.

https://www.youtube.com/watch?v=z1Nb88SsN44&feature=youtu.be

No i zostałem odwrotnym imigrantem. Zadyszka, bo chwilę wcześniej przybiłem, i opóźnienie, bo nie wiedzieć czemu pomyślałem że dopłynąłem do Rumunii.

https://www.youtube.com/watch?v=Bwm3tb0wDtU&feature=youtu.be

Migawka ze spływu. Tylko tyle krajobrazu udało się nakręcić bez szalonego rzucania kamerą.

https://2.bp.blogspot.com/-EBZX4tjI5YQ/Ws5ARtxk9_I/AAAAAAAAAeg/oDgTj4TD1u4IuAa3dh9shLaQygozbNpswCEwYBhgL/s1600/40.JPG

Połowa spływu. Osiedle i zakłady na wyspie.

https://4.bp.blogspot.com/-6zK5J7lvP8k/Ws5AUPbMv-I/AAAAAAAAAeg/QH7vE4sGySU9jqZjtbaTurVrmT4Y1tXlQCEwYBhgL/s1600/50.JPG

Nabrzeże ładunkowe (piasek) po stronie słowackiej. Ślad wody jakieś dwa metry wyżej niż w dniu spływu.

https://4.bp.blogspot.com/-EH-f-l9swKc/Ws5AUM4YEFI/AAAAAAAAAek/AU7bwYZq5XY70ddAwIJMOkfJ7jJgSNSZACEwYBhgL/s1600/55.JPG

Malownicze osiedle na Węgrzech. Widać że rzeka żyje. Sporo łódek na posesjach, dwa miejsca do wygodnego wodowania.

https://2.bp.blogspot.com/-qiWd_ADh9AQ/Ws5AUASaezI/AAAAAAAAAeo/UCWAsvQoKHM-1kA-yE00mFXgu5WmdWtCACEwYBhgL/s1600/60.JPG

Obowiązkowe selfie - tak naprawdę tam byłem.

https://3.bp.blogspot.com/-SM7skRd92AA/Ws5AVrmCjWI/AAAAAAAAAew/33z8mrRPaLsy7KIczB0Wv3W9KdJa_f2gwCEwYBhgL/s1600/70.JPG

Ichnia biała flota. Dwa pokłady widokowe, pierwsza i druga klasa... Na oko, stateczek może spokojnie zabrać nawet tysiąc osób. Jednostka płynęła torem wodnym, więc ja sobie uciekłem poza jego obrys.
Ciekawostka. Droga jest wytyczona bardzo dokładnie. Boje torowe, znaki na brzegu, nawet oświetlenie (!) w szczególnie trudnych miejscach.
I monitoring po Słowackiej stronie. Podejrzewam że bynajmniej nie z powodu żeglugi.

https://3.bp.blogspot.com/-j4tgUDt6ig4/Ws5AV9WRhHI/AAAAAAAAAew/uOF00Krhic4q60eQ0eDtkmsGTyXsQbjGACEwYBhgL/s1600/90.JPG

Ujście małej rzeczki. Można tu zakończyć rejs, ale tylko jeśli nie padało. Wtedy śluza na rzece jest zamknięta i nurtu w zakolu nie ma. Od 1889 km, trzeba się już trzymać lewego brzegu, bo nurt z łatwością przeniesie za to zakole. Jest ono jakieś 50m poniżej znaku 1888km.

https://3.bp.blogspot.com/-CCN7lqO8EeM/Ws5AV8eJGqI/AAAAAAAAAes/NSa8I0D4r20fPra_78BdshxsJ_Kl7r4lQCEwYBhgL/s1600/80.JPG

Suszenie kajaka po spływie.

https://2.bp.blogspot.com/-RUJAAMGQNMs/Ws5AOL1hOAI/AAAAAAAAAew/0GmmopznAh4wwc8ZVBSMEsIdrv9IOXd6ACEwYBhgL/s1600/100.JPG

I rzeczka dopływająca do Dunaju. Oryginalnie planowałem, że popłynę nią w górę. Jest jednak mocno zarośnięta, komarów jest masa, no i była już 19 z minutami a słońce zaczęło się chować za horyzontem.


Na koniec jeszcze sms po transport, i dwadzieścia minut później Dobry Człowiek (TM) po mnie przyjechał.
przez marcel
11 kwietnia 2018, o 19:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kamizelka. W kamizelce czy bez?

Kolega jakiś czas temu zapłacił mandat za brak środka asekuracyjnego na pontonie. Pytałem o wpisaną na mandacie podstawę prawną, ale tej nie było, bo i chyba być nie może, ponieważ nie istnieją przepisy i obowiązki wprost odnoszące się do amatorskiego korzystania z pontonu, a zwłaszcza kajaka. Czym innym jest obowiązek wyposażenia osoby nieletniej w sprzęt asekuracyjny. Ja kamizelki czy innego środka na rzekach nie stosuję. Czym innym pływanie po wodach górskich i otwartych, tam może się ten sprzęt przydać. Jakie są Wasze doświadczenia?

Widać policjant był łosiem skoro nie potrafił podać paragrafu.
"Rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie wymagań technicznych i wyposażenia statków żeglugi śródlądowej (...)
§ 6. 1. Statek, z wyjątkiem statku na stałe zacumowanego do nabrzeża, powinien być wyposażony w pasy lub kamizelki ratunkowe w liczbie odpowiadającej liczbie osób znajdujących się na statku oraz w koła ratunkowe."

Nie wiem tylko czy gdzieś są zapisane przepisy wykonawcze - czyli jaki mandat za brak kamizelki na pokładzie.

Natomiast jeśli chodzi o obowiązek noszenia kamizelki na sobie to znalazłem tylko dwa paragrafy.

Jeden w Ustawie o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych - jeżeli na brzegu stoi znak obowiązujący do założenia kamizelki to trzeba ją nosić tak długo jak się znak widzi (obowiązuje w zasięgu widoczności)

Drugi - lokalne zarządy dróg wodnych mogą mieć swoje przepisy - stąd na obszarze jezior mazurskich noszenie kamizelki jest obligatoryjne na skuterze.
przez marcel
17 kwietnia 2018, o 14:10
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Dlaczego na spływach Dunajcem nie obowiązują kamizelki?

Było w wątku o kamizelkach. Jeśli ktoś zadeklaruje że umie pływać, a lokalne przepisy tego nie wymagają, to nie musi jej mieć na sobie. A jak nie musi to nie założy, głównie dlatego że nie ma pojęcia o ryzyku.
To trochę podobne do ostatnich dramatów pod Morskim Okiem.
przez marcel
23 kwietnia 2018, o 09:45
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Dlaczego na spływach Dunajcem nie obowiązują kamizelki?

Czyli w całości to wygląda tak:
- Prawo nie nakazuje pływania w kamizelce, więc z racji temperatury nikt się nie chce w niej pocić, nikt jej nie zakłada.
- Prawo nakazuje żeby sprzęt ratunkowy był na łodzi, ale tradycyjnie wszyscy się przyzwyczaili że na tratwach nic nie ma I tak to sobie trwa.
- Flisacy, święcie wierzą że rzeka jest bezpieczna bo płytka, a oni zawsze dadzą radę bo pływają na niej od dziecka.
- Nawet po jakichś utonięciach, nie robi się przeglądu zabezpieczeń.

Z drugiej strony patrząc na statystykę - ilość pasażerów w roku a ilość zwłok, to pewnie wychodzi ze są bezpieczniejsi niż samoloty.
Więc może po prostu nie ma się czym przejmować.
przez marcel
24 kwietnia 2018, o 15:00
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

2018.04.29 - Wisła - co może pójść nie tak.

Najbardziej zryty długi weekend jaki mi się trafił. Dokładnie zaplanowany i spaprany w 90%.

Początek jest taki. W tym roku majówka była na wypasie. Wystarczyło dobrać trzy dni urlopu by mieć dziewięć dni wolnego cięgiem. Firma poszła na rękę, prawie wszyscy dostali te dni, zakład zamknięty. To uspokaja myśli, bo po długiej przerwie skrzynka będzie mniej zawalona mailami. Luz.
Planowanie trwało od początku maja. Miało to wyglądać tak:
- Biorę młodszą córkę i jedziemy na Wisłę do Niepołomic - tam ostatnio skończyliśmy spływ z Krakowa, więc robimy kontynuację.
- Drugiego dopływamy do Sandomierza. Żona przyjeżdża ze starszą córką, zabiera młodszą i płyniemy aż do Dęblina.
- W sobotę wieczorem, albo w niedzielę rano - wracamy pociągiem.
Komunikacja sprawdzona, połaczenia są, czasu aż nadto - jest pięknie.
Bomba w czwartek wieczór. Żona jednak nie da rady jechać do Sandomierza drugiego maja. Zgryz i plan awaryjny.
- W poniedziałek rano z Oświęcimia.
- We wtorek koło południa, żona podmienia dzieciaki w Krakowie, i ze starszą płynę do Sandomierza.
Poniedziałek rano - bombs gone.

Do Oswięcimia docieramy 9.20, później niż w zeszłym roku, bo zlikwidowano pociąg, który przyjeżdżał o 7.00. I od tego momentu planowanie się sypie. Sklep który był po drodze z dworca, najbliżej Soły jest zamknięty. Dylam do Kauflanda po chleb i wodę. Młoda jeszcze nie była na wielodniowych spływach więc troche nie ogarnia. Wszystko trwaaaa. Wypływamy o 11.10.
W Sole wody na pici włos. Gdzie do karwy nędzy jest wodowskaz który na pogodynce pokazywał 225cm? Wody jest dosłownie po kostki. Zamiast płynąć, prowadzimy kajak na linie. Przenoska na pierwszym progu. 17kg kajaka, plus 10 kg sprzętu biwakowego. Torbę z wodą i jedzeniem młoda dała radę przenieść.
Po przenosce i dzięki silnemu słońcu, już czuję że się odwadniam. Zapasy wody kurczą się jak ... no w każdym razie szybko.
Odbiję sobie na śluzach - niska woda, będą otwarte.
Taki uj.
Dwory nie prześluzują jednego kajaka. Więc robimy myk i przenosimy się na starorzecze - w tym miejscu jest bliżej przenieść na starorzecze niż za śluzę. Do pokonania jest może 40m, ale znowu na dwie raty.
Starorzecze...nie płynie. W zeszłym roku woda niosła 5-6km/h sama z siebie. Teraz, robi może 1km/h. Wiosła i cała naprzód. Pot się leje po żopie, woda schodzi z baniaków za szybko. Z reguły pływam ze starszą córką, która też wiosłuje i też nosi. Młoda jest do wiosła za niska. No a swoje waży, więc kajak się robi mułowaty. Albo ja za stary.
Druga śluza. Sytuacja się potarza, więc zaliczam sztafetę 2x200m z pokonywaniem wałów i drogi ekspresowej.
Znowu wiosła. Grzbiet boli, barki bolą. Daje się we znaki prawie rok braku treningów pływackich. O dziwo, kontuzjowany bark sprawuje się dobrze - boli nie bardziej niż ten zdrowy.
Wisła robi się stopniowo coraz szersza i praktycznie przestaje płynąć.
Mieliśmy dopłynąć na kanał Łączany na 42km. Tam mamy umówione pole namiotowe z prysznicem i dostępem do kuchni.
Żopa. O 18.30 po 7,5h wiosłowania i noszenia, jesteśmy pod nieczynnym mostem kolejowym, na 30km Wisły. Nie mam siły wiosłować dalej. Słońce jest nisko, a pływanie nocą odpada, głównie ze względu na wędkarzy. Nocujemy kilkaset metrów poniżej mostu na wędkarskiej miejscówce. Ze względu na niski stan, brzeg śmierdzi mułem. A komary mają karnawał w Rio.
Na kolację owsianka, rozbicie namiotu, schowanie kajaka i spać. Jakby kto prąd wyłączył.
Wtorek rano. Pobudka o 5.30. To znaczy wstaję ja, młoda śpi jak zabita. Dmucham kajak, pakuje rzeczy, robię śniadanie. Młoda wstaje o 8, ogarnia się i sporo pomaga. 9.30 jesteśmy, na wodzie. Woda STOI, serio, jedząc śniadanie, patrzałem jak kawałek styropianu, przez 5 minut nie rusza się ze swojego miejsca na środku nurtu.
Wiosła i heja. 12km Wisły. 14km kanału. Pot się leje tak że siedzę w mokrym. Śluza. Nawet chcą prześluzować, ale nie mają wysokiej wody, więc stracilibyśmy godzinę. Czyli przenoska. Dzwonie do żony żeby nie przyjeżdżała, siadają mi mięśnie i nie będę miał siły, żeby zapakować starszą i przepłynąć wieczorem 20km przez Kraków do śluzy Przewóz.
Rozważałem myśl żeby przenocować w Krakowie, i ze starszą płynąć następnego dnia rano. Znaleźć nocleg w środku majówki....
Dopływamy do klasztoru. Uzupełniamy płyny, bo woda się skonczyła na ostatniej przenosce. Potem już w miarę łatwo dopływamy do Kościuszki. Tym bardziej że nurt przyśpieszył do jakichś 2km/h i pomaga. Na Kościuszce w końcu się śluzujemy. Tu jest ruch i obsługa nie robi problemu.
Potem już tylko na zasadzie - trzy machnięcia - odpoczynek i o 18 docieramy do centrum Krakowa.
45km w 9 godzin. Z tego nurt 'zrobił' za mnie może 8-9km.
Pakowanie, taksówka i na dworzec. Czuje że poza barkami odgniotłem sobie któryś krąg i boli jak skurczysyn.
Do domu docieramy o 22.
Środę leżę i wcieram maści wszędzie gdzie się da i nie da. Ale normalnie zaczynam się ruszać dopiero w czwartek rano.

Czemu się nie udało?
- Za mało znam rzekę i założyłem że woda będzie niewiele wolniejsza niż ostatnio. A różnica w nurcie jest ogromna.
- Nie miałem żadnego zapasu na nieprzewidziane okoliczności. Mogliśmy ruszyć bez problemu w niedzielę po południu, zrobić odcinek choćby do drugiej śluzy, albo i spać na starorzeczu.

Zdjęć nie ma żadnych. Pomimo tego że aparat był pod ręką, byłem zbyt zajęty wiosłowaniem.

Przy okazji stwierdziłem że trzeba ograniczyć jednak objętość bagażu, bo przy dwóch osobach ciasno. Samopompy będę wymieniał na materacyki, jeden sobie już kupiłem. Więc jeśli by ktoś reflektował na dwie sprawne sztuki w dobrej cenie - priv.
przez marcel
4 maja 2018, o 18:27
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: 29.04-04.05.2018 WISŁA Kraków - Warszawa

Gratuluję i zazdroszczę ;)
Świetne dzienne przebiegi. Czy nurt poniżej Przewozu był w miarę, czy też zwalniał z dnia na dzień?
Kiedy startowałeś? Bo może się minęliśmy w Krakowie?
przez marcel
5 maja 2018, o 16:57
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kondensacja w namiocie..

Hej.

Po prostu bardzo dbam o sprzęt. Raz zostawiłem namiot mokry, składany w deszczu. Miałem go wysuszyc następnego dnia, ale dalej padało. W sumie mokry leżał trzy, cztery dni. I po rozłożeniu, trzecia część sypialni była w grzybie.
Teraz nawet podłogę sypialni przecieram od spodu przy składaniu:)
Śpiwory rozwieszamy zawsze rano do suszenia, w domu wrzucam luzem do szafki.
Nawet cumy od kajaka, rozwieszamy wieczorem, żeby nie zwijać mokrych:).

Przy okazji. Grzyba z namiotu dobrze usuwa octanisept, a jest bezpieczny dla ludzi.

Myślę że rozwiązanie z workiem z siatki będzie ok.
przez marcel
8 maja 2018, o 18:51
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Zawory Bostońskie z Decathlona.

Krótko: nie polecam.

Długo:
Zawory bostońskie występują w trzech wersjach: 24/22/17mm. Wymiar, to średnica zewnętrzna gwintu, wkręcanego w gniazdo w komorze. Najbardziej rozpowszechniony jest rozmiar 24. Taki zawór ma rdzeń o średnicy 21mm, więc sam gwint jest wysoki na 1,5mm. Czy się kupi Intexa, Bestwaya czy inną popularną markę - gwinty pasują. Więc problemu ze zgubionym, zepsutym korkiem nie ma.
Decathlon w kajakach Itivi zastosował zebezpieczenie przed korzystaniem z cudzych części. Zawór ma średnicę gwintu 24mm, ale jego rdzeń ma średnice minimalnie większą W efekcie, zaworów z deca nie wkręci się do żadnego innego sprzętu. Wydaje mi się również (nie mam w domu sprawdzianu), że skok gwintu tych z Deca jest inny.
Do tego, zestaw naprawczy z francuskiego sklepu, na zdjęciach wygląda jakby miał gniazdo montażowe w komplecie. Ale tak nie jest, to co udaje gniazdo, to jest obrączka zabezpieczająca zawór przed zgubieniem. A, i tu jest mistrzostwo - gniazd montażowych w Deca nie ma wogóle.
przez marcel
26 maja 2018, o 14:07
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Filtr do wody Water-To-Go

Z kałuży jako takiej nie próbowałem, ale z rowu melioracyjnego już tak. Nie było żadnych negatywnych następstw. Z zalewów i rzek to już piję standardowo - nie muszę wozić minerałki, a w ciepły dzień to czasem i 2kg mniej w bagażu. Unikam tylko mulistej wody, żeby niepotrzbnie nie zapychać filtra.
Pierwszy filtr popsułem w ramach testów. Z colą dał radę, usuwa >99% barwnika z butelki 1litr, usuwa część cukru i większą część kwasu. Usuwa barwniki spożywcze w podobnym stopniu jak ten z coli. Słabo usuwa (może 50%) barwniki do jajek wielkanocnych, te z octem. Ostatecznym testem była nieudana próba przefiltrowania rosołu. Zapchał się momentalnie.

Jeszcze taka porada odnośnie czyszczenia. Miska z ciepłą wodą (nie gorąca) - tak żeby można rękę w niej trzymać, 4 litry wody i cztery opakowania proszku do pieczenia. Moczyć butle i nakrętke przez jakieś 2-3 minuty. Potem kilka razy przepłukać. Znakomicie usuwa zapach stęchlizny.

Przy okazji, w końcu nakręciłem cały manual jak to jest z tą rurką

https://www.youtube.com/watch?v=ACpBHn6tZ6c&feature=youtu.be
przez marcel
31 maja 2018, o 14:35
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Namiot na łódce, namiot na łódkę.

BRAT_MIH napisał(a):Dobra dzisiaj się napociłem przy składaniu, ale jest ok. Naklejone uchwyty, wszystko spasowane. Z tyłu do pawęży są napy oryginalnie zrobione, ale ich nie wkręcałem, bo przeszkadzają kołnierze przeciwbryzgowe.


No powiem ci że z tym namiotem to wyglądasz jak szef wszystkich szefów. :)
przez marcel
2 czerwca 2018, o 08:43
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Kajakiem pneumatycznym i rowerem

Powinniście trafić do teleekspresu :lol: , mam nadzieję że na kapoki też miejsca starczyło.
Przypomniało mi się jak marcel pisał kiedyś, że zastanawia się jaką wodę zabrać na Solara 0,5l czy 0,75l ze względu na ograniczoną ładowność, chyba że była literówka i chodziło o C2H5OH, a ja mu proponuję powerbank na pokładzie :lol:
Teraz to chyba można z akumulatorem :lol:

Chyba nie o solara chodziło, tylko o bojkę :P (ale nie pamiętam, więc może chodziło o C2H5OH).
W solarze pływam z którąś z córek. Jak wezmę starszą, to ona jest prawie mojego wzrostu. On przód, ja tył. Za mną na dole namiot, ubrania, jedzenie. Na górze, w worku, po kajaku, śpiwory i pompka. Na samej rufie wciśnięte samopompy, na dziobie pod spray deckiem, butelki z wodą. Kamizelki trzymamy na kolanch, są pod ręką, i słońce nie parzy po udach. Poza tym, nie ma na nie innego miejsca.
Wygląda to mniej więcej tak:
https://3.bp.blogspot.com/-x66pco3ub6s/WxbAc66ec-I/AAAAAAAAAhE/E7UPihjcof8GMnaFiVLLEMX9s3tNU2dMQCLcBGAs/s1600/DSCN4410.JPG
I prawdę mówiąc wychodzi na tyle ciasno, że zastanawiałem się nad dłuższym kajakiem.


A tu bach. Uaha, rowery dwa ;) to jest po prostu geometrycznie niemożliwe.
przez marcel
5 czerwca 2018, o 18:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron