Z wielkim zdziwieniem przeglądam ten wątek.
Wydawało mi się do tej pory, że potrzeba odpowiedzialności za świat i żyjące na nim istoty jest jakąś oczywistością. To znaczy: każdy z ludzi, mający 3 komórki nerwowe w mózgu, trochę gleju i nie psychopata, nie Joker, nie pazerny bogacz, rozumie potrzebę tej odpowiedzialności, rozumie potrzebę współczucia i opieki nad innymi istotami żywymi.
Można się spierać co do techniki, priorytetów, sposobu realizacji tej odpowiedzialności ale sam odruch pozostaje niezmienny.
Każdy z nas tą odpowiedzialność w sobie niesie, czy się to komuś podoba, czy nie.
Co my widzimy w tym wątku?
Zaczyna się od niedbałego cytatu z histerycznej wypowiedzi osoby, która jest ignorantem, jeśli chodzi o ochronę środowiska (chyba, że czegoś nie wiem o studiach prawniczych). Bez jakiejkolwiek rozkminy, refleksji, rozpatrzenia uwarunkowań biologicznych autor tego wątku terroryzuje innych użytkowników forum, jak to jesteśmy wszyscy winni, że pani adwokat korniki prywatny las wpierdzieliły. I przy okazji dokłada obrońcom środowiska wszelką odpowiedzialność za zło tego świata: że z Rospudą, to wtopa, bo tam już było po człowieczemu, że Puszcza Białowieska, zwierzęta futerkowe itp. itd.
Kiedy Robert, zdanie po zdaniu, powołując się na linki, cytaty, wyniki badań, definicje, obala te domorosłe, populistyczne rzygi, następuje zwrot akcji.
Otóż przecież nie chodzi o ekologów. Chodzi o „ekologów”. Mhm. Czyli najpierw odsądzamy od czci i wiary cały worek obrońców przyrody, ale jeśli już następuje jakiś kontratak, to próbujemy całe środowisko zdeprecjonować.
Pojawiają się zdrobnienia („mięsko by się jadło?”), zachęta do spania w ziemiankach, bo ktoś miał jakieś wdzianko z merynosa, no i oczywiście ośmieszanie, bo wiecie, obrońcy przyrody, to popierdolone celebrytki, paniusie od piesków w ubrankach, biedne nastolatki wykupujące fermy futrzarskie bez żadnej wiedzy i refleksji, no i oczywiście amatorzy caffe late.
Chciałbym nieśmiało przypomnieć początek tego pożal się boże wątku – jest nim histeryczny cytat z jakiejś babki. Nie wiem, nie znam. Rozdmuchiwany przez tzw. „prawicową” i „patriotyczną” prasę (swoją drogą, jak bardzo się w tym naszym biednym kraju zdewaluowało pojęcie patriotyzmu, od kiedy głównymi patriotami zaczęli być faszyści, kibole i Rachoń), co poniekąd świadczy dość dobrze o celu powstania tego tekstu. Ma się to nijak do tej waszej osławionej merytoryczności.
A kiedy już wszelkie argumenty zostaną zbite, zawsze można zakwestionować badania naukowe, naukowców (kto ich sponsoruje? Jakie mają interesy?).
A jeśli i to nie pomoże, można to podsumować, że to i tak nie ma sensu, bo wszyscy zginiemy, bo przecież nie można żyć bez papieru toaletowego, więc jak tu zamknąć papiernie.
A teraz jeszcze zastanówmy się nad celem tej dyskusji. To znaczy co? W dupie macie Arturze ochronę przyrody? Sprawia wam przyjemność zabijanie zwierząt? Jestem pewien, że nie (ale zaraz…. jednak, jednak, kurde, wtopa 8-) ).
No więc, być może, części ludzkości (może nie Arturowi) mogłoby jednak chodzić o to, żeby coś z tą planetą zrobić?
Ja będę ograniczał plastik, Artur sadził drzewa, a Marcel wymyśli nową technologię oszczędzającą prąd. Młodek będzie kibicował, bo jest na emie :D
Ktoś wygasi nieopłacalne kopalnie.
Ktoś inny doprowadzi do zamknięcia przemysłowych ferm hodowlanych.
Ktoś inny wygasi fermy futrzarskie (kurde nie wierzę, po prostu nie wierzę w to, że ktokolwiek, po zwiedzaniu najbardziej prawilnej, zgodnej z przepisami fermy, dalej będzie popierał te obozy koncentracyjne dla zwierząt).
Jeszcze słowo odnośnie zakresu ingerencji człowieka. Nie jestem radykałem i nigdy nie miałem takich poglądów. Chętnie posłucham / poczytam o zaletach sztucznej retencji, regulacji rzek, a z drugiej strony: pilnie śledzę argumenty przeciwników tej działalności.
Nie podoba mi się, że park krajobrazowy Międzyodrza jest tak ściśle chroniony, że spławne dotąd kanały zarastają uniemożliwiając pływanie kajakami i zwiedzanie tych pięknych terenów.
Denerwuje mnie, że w Parku Narodowym Ujścia Warty nie mogą pływać kajakarze ale nie ma problemu, żeby łowić tam ryby.
Nie piszę tego jako rodzaju polemiki z Arturem. Facet, który próbuje mnie obrazić sugerując homoseksualizm powinien wiedzieć, że orientacja seksualna nie ma kwantyfikacji dobro / zło. Tak czy inaczej, sam się zdyskwalifikował, już zresztą nie pierwszy raz.
Piszę to innym, którzy być może zajrzą na ten wątek. Żeby powiedzieć, że fajnie jest zrobić coś dobrego, a nie pieprzyć bez sensu o eterze.