Chodziło mi o bardziej elastyczne dopasowanie. Jest deszcz to odpuszczamy. Jest pogoda fajna płyniemy w innym terminie. Co mam się lansować jaki to jestem extra twardomiękki podstarzały facio , co se selfi delfina robi na deszczu? Moja żona ma takie powiedzenie: 'ja nic nie muszę'...i ja się z tym zgadzam.
Zwykle, właściwie zawsze, ustalam terminy swoich urlopów, wyjazdów, spływów z - co najmniej - 1, a najczęściej 2-miesięcznym wyprzedzeniem. Choć bywa i 3 miesięczne. Czasem wtedy pada. Często pada. W ogóle, kużwa, mamy taki klimat, że często pada.
Gdybym tak postępował, jak sugerujesz, nie wyszedłbym prawie z domu.
Właśnie kończymy 3dniowy wypad na narty. Który ustalałem 2 miesiące temu. Pierwszy dzień: mgła i pada deszcz. Drugi: Głównie mgła, breja na stokach, 3+ st.C. Trzeci dzień: pół dnia w miarę, pół: mgła i breja. Jednak wyjazd jest super. Bo pogoda to jedno, a towarzystwo: drugie. Bo bywa, że najbardziej zarąbiste widoki są wtedy, gdy z mgły na chwilę pojawi się słońce. A z deszczu tęcza. Bo cały dzień leje ale na koniec masz gulasz węgierski, popijasz wino z flaszki i jest zaczepisty klimat.
Selfiaki miękko-twardych postarzałych faciów? To o mnie bracie. Jestem dumny z tego, że daję radę, dzielę się tym z przyjaciółmi. Nic w tym złego. Jak Ci brakuje słońca, polecam witaminę D 3 co najmniej 4tys jednostek na dobę i ewentualnie solarkę. Od razu się humor poprawia :)
I jeszcze odnośnie tego, że nic nie muszę.
To kwestia tzw. wolnej woli. Ja np czasem sam i dobrowolnie podejmuję decyzję o tym, że wychodzę że strefy permanentnego komfortu, ponieważ chcę kogoś poznać, zobaczyć miejsca, których normalnie bym nie zobaczył, przeżyć coś niezwykłego. Wtedy często idę na różne kompromisy. Ale... To nadal moja wolna wola i nadal nic nie muszę.
Sorki za offtopic.
Twoje uwagi nt lokalizacji spływu są z pewnością wartościowe.
I tak jak napisałem: nie zaperzaj się.
Jesteś trochę marudą ale to przecież Twój urok ;) Ja za to bywam upierdliwy.