Cześć!
Dzisiaj po raz pierwszy od 40 lat zasiadłem za sterem kajaka (jako brzdąc jezioro Wdzydze z ojcem zaliczyłem).
Wszystko dzięki uprzejmości kolegi Mat-a, który w chwili słabości umysłowej ( :D ) odważył
się rzeczony kajak mi użyczyć...
Niestety kolega robił jakieś fotki i dostępu nie mam, ale może zamieści.
Ważne że fajny spływik kilkanaście kilometrów krętą, nizinną rzeczką,
ze 2 skoki z jazów (po drugim kajak pełen wody). Ze 2 przygody o których koledzy nie wiedzą bo nie widzieli...
No dobra, jak była trudna przeprawa jak za brodem pod Karczemką to chlup w wodę (i tak mokry byłem) i kajak osobno i ja
lekko wpław też....
Z ciekawszych rzeczy to widzę w krzakach fajne wiosło, oczywiście zabrałem bo lepsze od mojego,
200m dalej jakiś zatopiony w drzewie worek, wyciągnąłem z ciekawości bo na żeglarski mi wyglądał,
patrzę a w środku w przesiąkniętym wodą foliowym etui smarkfon i kasa. Zaraz mi się jarzy, że 100m wcześniej też taki worek
w mule kwitł.
Kajak na brzeg (muł do kolan) i heja wstecz brzegiem...jest wór, patrzę ciuchy.
2km dalej przystań i powrót do domciu.
Najważniejsze, że w ciuchach była klubowa koszulka i po kontakcie wszystko wróciło (już dzisiaj)
do właścicieli. Jak na pierwszy dzień w kajaku to SUPER
Jak Robert ma sweet focie to niech zapoda...