Trochę popadało. Rano nawet było za oknem biało. Tego chcieliśmy, bo założyliśmy sobie spływ rzeką, gdzie największą zagadką mogła być ilość wody. Przejeżdżamy przez Świętokrzyski Park Narodowy,
https://3.bp.blogspot.com/-OHS7LF94k5c/VsiRG1PcbuI/AAAAAAAANkc/kqNOCEdprwc/s1600/DSCN0140%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
mijamy wejście na Łysicę i za chwilę jesteśmy w miejscowości Górno. Optymistycznie planowaliśmy zacząć tutaj. Rekonesans. Stajemy na moście. Jest trochę wody, powinno wystarczyć. Nawet żwawo sobie tam w dole poczyna. Rozstawiamy auta, wypakowujemy graty i w tej śnieżnej scenerii schodzimy na wodę.
https://1.bp.blogspot.com/-I7s_PABBlS4/VsiRUx6L7VI/AAAAAAAANkg/WYsSTLzEmbc/s1600/DSCN0141%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Nic, ale to kompletnie nic, nie wiedzieliśmy o tej rzece. Owszem Piotr (PRUS) gdzieś sprawdził, że spadek terenu jest dosyć spory (w końcu płynęliśmy w górach Świętokrzyskich), ale nic poza tym, nie było wiadome. Wątpliwe też, by ktoś przed nami tam pływał kajakiem. Pierwsze metry dosyć dynamiczne.
https://1.bp.blogspot.com/-bBSdzMYxxNc/VsiSYIL0lvI/AAAAAAAANk0/LUWMLUrgz2M/s1600/DSCN0142%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Wąsko, czasem odpycham się wiosłem od brzegów.
https://2.bp.blogspot.com/-ZN5k96y3eBI/Vsi4T_GlKFI/AAAAAAAANoM/RLs03rzQfYc/s1600/DSCN0144%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Ostre meandry, nurt silniejszy niż to, do czego byłem dotąd przyzwyczajony. Ośnieżone brzegi, ośnieżone drzewa, dosyć malowniczo.
https://1.bp.blogspot.com/-CcValUsXnZ4/VsiS8blszMI/AAAAAAAANlA/Uj_JjUFv130/s1600/DSCN0148%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
I tak pierwszy kilometr, do mostu na drodze 74. Tam bystrze, kawałek prostej i zakręt 90 stopni. Ciasno. Prus płynie pierwszy. Słyszę tylko "A co teraz?". Łapię się traw przy brzegu, żeby wyhamować. Łatwo nie jest, rzeka, czy też bardziej potok silnie prze na mnie i kajak. Piotr z przodu walczy z nurtem, próbuje jakoś się uratować i wejść w końcu w owy zakręt.
https://3.bp.blogspot.com/-vk_VEJhkf70/VsiTvmQeFiI/AAAAAAAANlE/8FWhx317GoY/s1600/DSCN0149%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Udaje się. Zdążył w ostatniej chwili, gdyż i mnie porywa woda. W rękach zostaje mi tylko trochę kępki trawy której próbowałem się przytrzymać i uniknąć kolizji z kolegą. Czym bliżej tego newralgicznego miejsca, tym bardziej słyszę szum wody. Jakoś nieźle mi to poszło. A szum był, bo i na samym zakręcie była jeszcze jedna niespodzianka. Coś a'la próg. Oj, działo się.
https://1.bp.blogspot.com/-IzHIcAipxm4/VsiUi7UGQ_I/AAAAAAAANlM/SQOtTOZmyzo/s1600/DSCN0150%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Dalej nic się nie zmienia. Dosyć szybko, dosyć wąsko, ostre zakręty. Trzymam dystans do Piotra, przynajmniej próbuję, bo w tej rynnie nie trudno o zderzenie. Spotykamy się ponownie, za jednym z zakrętów. Nie było jak wyhamować i ląduję obok kolegi, na jakimś obalonym drzewie.
https://3.bp.blogspot.com/-YSRu-8hAoMo/VsiVWV3igQI/AAAAAAAANlY/3la7lP8hFRw/s1600/DSCN0146%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Pływałem po różnych ciekach, rowach, kanałach, bywało wąsko, ale spokojnie. Tu nurt jest naprawdę silny. Powoli wszystko zaczyna zwalniać. Widać działalność człowieka. Powycinane drzewa, rzeka nieco naprostowana. Nie rozumiem takiego działania. Po co to jest robione?
https://2.bp.blogspot.com/-ZwiV-4W7AEk/VsiXVjQSUII/AAAAAAAANlo/r4MFWCgb6WQ/s1600/DSCN0159%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
No cóż, nie przeskoczymy tego, trzeba płynąć. Czasem przedzieramy się przez trzciny,
https://2.bp.blogspot.com/-ZPaUNOcUgOE/VsiXt4pm2XI/AAAAAAAANls/eg6DFZ9i4Tc/s1600/DSCN0160%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Są i miejsca nieco bardziej naturalne,
https://1.bp.blogspot.com/-7BM3SrJEZxc/VsiYOQuvPNI/AAAAAAAANlw/bCSyZIlTJ88/s1600/DSCN0158%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
są jakieś kładki i kaskady. Pojedyncze gałązki wiszące nad taflą wody i czapka ląduje w wodzie. Muszę chyba popracować nad jakimś mocowaniem jej do głowy, bo coś ostatnio często tak to się właśnie kończy.
https://1.bp.blogspot.com/-oiLK-lVS7Z8/VsiYb-RABHI/AAAAAAAANl4/SsUJrrsGvDY/s1600/DSCN0163%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Nudno nie jest, lecz było ciekawiej. Mijamy jakieś ostatnie zabudowania, strumyk znowu odzyskuje swój naturalny bieg.
https://3.bp.blogspot.com/-Ehbqa_JkV_I/VsiZUxUswRI/AAAAAAAANmA/L8RL1btBuOE/s1600/DSCN0170%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Nie jest już tak dynamicznie jak na początku, ale ma swój urok.
https://2.bp.blogspot.com/-CFQtQydTcRo/VsiZpggmg8I/AAAAAAAANmI/vskP9gQge_g/s1600/DSCN0173%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Na horyzoncie widać już las. To cieszy. Lubię takie miejsca. Już początek jest ciekawy. Rzekę przegradza choinka.
https://1.bp.blogspot.com/-fizTc6jpm70/VsiaFoj21ZI/AAAAAAAANmM/GStVIA8dknE/s1600/DSCN0181%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Piękna, zielona, ale przedrzeć się przez nią, wcale nie jest łatwo. Udaje się, lecz wszystko mokre. Fartuch, kajak, kamizelka, ubranie. Trudno. Ta sama choinka, grodzi rzekę za kolejnym zakrętem. To pokazuje, jak wielką strugą płynęliśmy. Przeciskam się pod konarem, co mi tam, i tak już jest mokro.
https://2.bp.blogspot.com/-auQ-MUC95K4/VsibN8e37PI/AAAAAAAANmU/wGA02EPr6VM/s1600/DSCN0185%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Piotr to obnosi. Chwilę odpoczywamy i ruszamy dalej. Nic się nie zmienia. Bardzo ładny fragment.
Leśne ostępy i tylko my w kajakach.
https://1.bp.blogspot.com/-O1adLgbhNi4/VsidPyHS8SI/AAAAAAAANmo/KEw0_XHXfcM/s1600/DSCN0205%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Odpoczywamy, fotografujemy. Jest ładnie. Tego chciałem, to mi Warkocz daje. Przeskakujemy kilka zwałek.
https://2.bp.blogspot.com/-598i92GvEJI/VsidpAWU77I/AAAAAAAANms/gksA6rwj8Jo/s1600/DSCN0189%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Dopływamy do niewielkiego spiętrzenia wody, pozostałości po starym młynie.
https://4.bp.blogspot.com/-6dpDpYPHjVA/VsievYtptgI/AAAAAAAANm4/RTQFTXIHd8I/s1600/DSCN0201%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Tu zaczyna się wieś Niestachów. Wieś kładek i innych budowli pozwalających przejść z jednego brzegu na drugi. Ja wiem, że mieszkańcy tego potrzebują, ale czy naprawdę każdy z nich musi mieć swoją kładkę?
https://4.bp.blogspot.com/-IlY_BOKcejM/VsifFJHxyhI/AAAAAAAANm8/nqzz7w-AMzQ/s1600/DSCN0230%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Pod częścią z nich udaje się przecisnąć. Część musimy obnosić. I przy jednej z przenosek zarządzamy przerwę. Posiłek, ciepła herbata i ruszamy. Po przerwie nadal płyniemy wzdłuż zabudowań Niestachowa. Wciąż wiele kolejnych kładek i mostków. Wysiadanie na brzeg staje się coraz bardziej frustrujące.
https://1.bp.blogspot.com/-qzdJCDSZVjc/VsihRE8c9FI/AAAAAAAANnM/cMdoB-LndAc/s1600/DSCN0232%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Powoli, rzeka przyspiesza. Te mostki robią się coraz bardziej kłopotliwe. Nie zawsze można wysiąść z kajaka, nie zawsze można pod nimi przepłynąć z rozpędu. Przy coraz silniejszym nurcie mamy kłopoty. Jedna z przeszkód i o mało, nie skończyło się to dla mnie kąpielą. Pod jedną kładką, nad lustro wody wystawała tylko moja głowa.
https://1.bp.blogspot.com/-PVs3qiToTKE/VsihC3w5U8I/AAAAAAAANnI/yeXmmRoFBp0/s1600/DSCN0236%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Jakoś się udało, ale trzeba zacząć bardziej uważać. Rzeka rozpędza się niemiłosiernie. Ostre zakręty, bardzo szybki i silny nurt. Wiele przeszkód w korycie.
https://1.bp.blogspot.com/-IXLiIMcXaQM/VsijD29Ir7I/AAAAAAAANnY/dthBADODENI/s1600/DSCN0250%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Raz mały próg, innym razem gałęzie i drzewa. Na jednym z zakrętów zachwiało mną. Sam nie wiem, jak udało mi się wybronić? Czy to ja dałem radę, czy kajak, nie wiem? Wydawało mi się, że w Katanie nic mi nie grozi. Taka mała rzeczka zweryfikowała ten stan.
https://2.bp.blogspot.com/-xljpGCpV4xk/Vsij1ZqjyLI/AAAAAAAANng/zhmUH-y6cCc/s1600/DSCN0242%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Czuję się coraz mniej komfortowo. Warkocz nic a nic nie zwalnia. Każdy kolejny zakręt sprawia, że płynę coraz bardziej spięty. Zaczynam mieć wątpliwości, czy uda się to wszystko spłynąć "na sucho". Chyba pierwszy raz w Katanie, chciałem spokojniejszego odcinka, nawet przebąkiwałem coś o kanale...
https://4.bp.blogspot.com/-aY9Hi50wDOk/VsikhT4j8wI/AAAAAAAANnk/5VOIEXSjTrI/s1600/DSCN0245%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Aparat schowany głęboko pod kamizelkę. Nie ma czasu na zdjęcia, nie ma czasu na złapanie oddechu. Gnamy przed siebie. Na łeb, na szyję. Jest bardzo ciekawie, choć czasem i niebezpiecznie. Nigdy czegoś takiego nie spływałem. Owszem, były dynamiczne, trudne momenty na innych rzekach, lecz tutaj tak było przez jakieś kilka kilometrów. Cały czas. Ani chwili spokoju. Dopiero przed samym wpłynięciem do Lubrzanki, Warkocz nieco zwalnia.
https://2.bp.blogspot.com/-6JfJ-4A8LSU/Vsil7LsrebI/AAAAAAAANn0/6-ZSvAuAgrg/s1600/DSCN0251%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Wpływamy i stajemy przy brzegu. Palę papierosa, muszę nieco ochłonąć. Patrzę na ujście "naszej" dzisiejszej rzeczki. Niewielka przecież Lubrzanka, wygląda przy niej, jak wielka rzeka.
https://4.bp.blogspot.com/-EJFYLFljm5k/VsilYNEt9kI/AAAAAAAANns/gCL0l3wq8vs/s1600/DSCN0253%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Cieszę się, że udało mi się to spłynąć. Stąd do mety już blisko. Jeszcze mały wodospadzik, który przy tym co działo się na Warkoczu, był całkiem łatwą przeszkodą i kończymy.
https://1.bp.blogspot.com/-OwL3NrG3A9A/VsimszLe-UI/AAAAAAAANn4/eKIVGxVvuaA/s1600/DSCN0254%2B%2528Kopiowanie%2529.JPG
Uff! Co zapamiętam? Piękne okoliczności przyrody i bardzo, bardzo szybkie kilometry. Przesłoniły mi one nieco resztę spływu, który przecież od samego początku był fantastyczny i ciekawy. Ale ta prędkość, ten nurt, te zakręty i te przeszkody w korycie... to wszystko razem, to było piękne, aczkolwiek trudne. Może kiedyś tam wrócę, jak znowu będzie tam woda?