co do picia alko w kajaku to osobiście tego nie robię, nie jestem fanem procentów aczkolwiek okazyjnie zdarzało mi się wypić piwko dla towarzystwa
uważam, że jedno piwo to nie problem, tak samo jak w przypadku prowadzenia autem, są limity 0 - 0.2 promila można jechać, 0.2 - 0.5 wykroczenie, powyżej 0.5 przestępstwo. w kajaku mogłoby być podobnie
oczywiście wszystko zależy też od tego jaką rzeką się płynie i jakie ma się doświadczenie w pływaniu... na rzeki przy podwyższonym stanie w ogóle nie powinno się wypuszczać kajakarzy bez doświadczenia. dobre firmy kajakarskie przy podwyższonym stanie wody odmawiają udostępniania sprzętu, niestety chytrusów wśród wypożyczalni nie patrzących na bezpieczeństwo klientów tylko na hajs nie brakuje. a jakby nie patrzeć większość pływających najebusów to spływy komercyjne
osobiście jestem fanem czeskiego podejścia, pływa ich bardzo wielu, lubią sobie strzelić piwo przed spływem i nikt tam nie robi z tego problemu. zdarza się, że ktoś przypłaci to życiem ale biorąc pod uwagę ilu ich pływa są to skrajnie nieliczne przypadki.
natomiast jak ktoś jest napruty to inna sprawa - takich osobników powinno się eliminować ze spływów. tylko kto to sprawdzi? na Warcie i dopływach panuje pod tym względem dziki zachód...
osobiście bardziej mnie martwi, że najebusy zaśmiecają rzeki, płynie to takie narąbane, nie wie który brzeg jest lewy a który prawy, wywali się, przetrzeźwieje a wszystkie śmieci z kajaka (o ile nie trafiły wcześniej do rzeki) płyną z nurtem
znam też przypadki doświadczonych alko kajakarzy któych głównym celem spływu jest najebka... welkam in połlen
na Warcie też się działo w zeszłym tygodniu kiedy poziom wody był wysoki, łapcie moje wpisy z fejsa:
co się wydarzyło dziś nad Wartą w Toporowie i Niwiskach Dolnych?
nie było mnie na miejscu osobiście ale mam info z pierwszej ręki. mój serdeczny kolega Adam, konstruktor łodzi typu long tail (z śrubą na długim wale pozwalającą pływać po płytkich wodach - patrz zdjęcia) korzystając z pięknej pogody postanowił w niedzielę popływać swoją łódką. niewiele po starcie, na wysokości Toporowa natknął się na grupę kajakarzy - pare kajaków było przewróconych. kilku kajakarzy trzymało się kajaka zablokowanego w zaroślach. akurat w tym miejscu rzeka zwężała się a to w połączeniu z jej bardzo wysokim stanem powodowało, że nurt był tutaj dużo silniejszy. do tego leżące w nurcie powalone drzewo i nieszczęście gotowe. płynący w kupie kajakarze, z różnych grup wywalili się i wpadli z kajakami do wody - część wywaliła się na kłodzie blokującej przepływ a część wcześniej, kiedy próbowali łapać się przybrzeżnych gałęzi aby nie wpłynąć w zator z wywalonych kajaków które zatrzymał się na kłodzie... na wysokości całego zdarzenia, na brzegach było wielu gapiów gdyż miejsce to jest popularne wśród miejscowych i często przychodzą tutaj całymi rodzinami na ognisko czy grilla. ktoś od razu wezwał straż i policję. mój kolega swoją łodzią kolejno zgarniał rozbitków i holował ich kajaki do brzegu. gdy wracał zabrać kolejne osoby ktoś z lądu powiedział mu, żeby płynął dalej bo nie mogli zlokalizować jednej osoby która prawdopodobnie wpadła do wody. w krzakach ponoć widzianu jej kurtkę czy bluzę. powstała mała panika, nikt tak na prawdę nie wiedział ile osób wpadło do wody ponieważ w zdarzeniu uczestniczyli członkowie kilku niezależnych spływów. w efekcie nikt nie był pewien, czy wszystkie osoby które znalazły się za burtą wyszły spokojnie na brzeg. Adam krążył swoją łodzią w okolicach miejsca gdzie doszło do wypadku próbując znaleźć zaginionego rozbitka przez około piętnaście minut, po tym okazało się, że dziewczyna płynęła innym kajakiem... zapanował istny chaos, nikt nie był w stanie stwierdzić, czy wszyskim udało się bezpiecznie wydostać na ląd. kiedy okazało się, że poszukiwana osoba jest cała i zdrowa troszkę dalej i w innym kajaku, Adam popłynął swoją łodzią dalej. w najbliższym miasteczku czekała już policja która zatrzymała go, i pytała co tam właściwie się wydarzyło? w chaosie i dezinformacji straż i policja nie były w końcu pewne czy doszło do wypadku i ktoś mógł utonąć, z informacji które wyczytałem w lokalnych informacjach przez kilka godzin prowadzili oni akcję poszukiwawczą (pytanie tylko kogo?) cała sytuacja daje do myślenia - woda to żywioł a rzeka zmienia się w zależności od poziomu wody - miejsca, które podczas długiej suszy i niskich stanów można przejść nie zanurzając się głębiej niż po pas, po dłuższych opadach są głębokie a nurt porywisty. osoby bez doświadczenia powinny odpuścić sobie kajaki przy podwyższonym stanie wód - w przeciwnym razie będzie dochodziło do podobnych sytuacji, które mogą skończyć się nawet utonięciem. niektóre wypożyczalnie kajakowe w takich warunkach nie puszczają kajaków na wodę.
kolejna sytuacja - przejeżdżaliśmy ze znajomymi przez Niwiska Dolne obok Warty i tuż przy drodze gdzie zjeżdża sie do rzeki stał elegancki, nowy Mercedes, SUV albo terenówka, nie wiem, nie znam się na nowych wypasionych furach. obok niego stał ciągnik... byliśmy ciekawi, co mogło się tu wydarzyć. odpowiedź poznaliśmy po jakiejś godzinek, kiedy znajomy podesłał mi zdjęcia z których wynika, że kierowca owego cacka chciał.... przejechać przez Wartę! w miejscu, gdzie próbował to zrobić kotyto Warty podzielone jest wysepką na dwie odnogii, offroadowcy czasami przejeżdżają na wyspę swoimi terenówkami. temu panu się to jednak nie udało, zalał furę i musiał wyciągnąć go ciągnik...
także ludzie apel do Was - uszanujcie siłę rzeki, szczgólnie przy wysokim stanie wody ponieważ jest to żywioł i wypoczywajcie nad Wartą bezpiecznie... offroadu przez Wartę również nie polecam...
uważajcie na siebie podczas wypoczynku nad wodą i na spływach! w ostatni weekend o sile nurtu przekonało się kilku kajakarzy oraz pewien amator offroad'u, niestety, to nie jedyne incydenty jakie miały miejsce w ten weekend nad Wartą.... w ostatnią sobotę, 27 czerwca grupa młodzieży w wieku 15-16 lat spędzała pierwszy dzień wakacji nad Wartą w Niwiskach Dolnych. jeden z chłopaków postanowił popływać, w pewnym momencie stracił grunt pod nogai i porwał go nurt. koledzy natychmiast wezwali straż i policję, była też karetka na szczęście amatorowi kąpieli w wartkim nurcie udało się złapać gałezi i samodzielnie wydostać na brzeg. miał sporo szczęścia bo mogło to zakończyć się tragicznie.... wiele rzek, w tym Warta i jej liczne dopływy, szczególnie w górnym biegu są teraz wezbrane, przekłada się to na dużo większe zagrożenie dla kajakarzy i osób kąpiących się w rzekach. w najbliższych dniach lepiej odpuścić sobie kąpiele i spływy wezbranymi rzekami
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=142066014156343&id=102003501495928&__tn__=K-R
co do wypadku na Oławie to również bardzo ciekawi mnie dokładnie jak do tego doszło. w internetach znalazłem następujace info pochodzące z komentarza pod artykułem:
Byłam uczestniczką tego spływu. Zgadzam się całkowicie z użytkownikiem Kajakarz. Kilkadziesiąt metrów przed jazem był znak ostrzegawczy, który był....zarośnięty. Zbliżając się już nie było żadnej informacji o niebezpieczeństwie. Nurt przed jazem robi się na tyle silny, że skutecznie uniemożliwia jakikolwiek manewr. Gdyby nie krzyki i nawoływania, to prawdopodobnie więcej osób popłynęłoby dalej.
Całość spływu była bardzo prosta, podstawowa. Typowy niedzielny spływ dla przyjemności, w którym brały też udział dzieci (woda już zdążyla mocno opaść). Nikt nie przepuszczał, że może skończyć się tak tragicznie.
Ogromne podziękowania dla firmy drugiej kajakarskiej, której instruktorzy świetnie i profesjonalnie pokierowali akcją ratunkową. Wspomniany wcześniej odwój utrudniał niesamowicie całość akcji. Kajaki za jazem stanęły dębem, wiosła odpłynęły, duży nurt, woda wciągająca ponownie pod jaz i rzucająca człowiekiem jak marionetką, 6 osób wsiadło ponownie w kajak żeby ratować osoby, które były w wodzie...To była tragedia.
W kilka minut przyjechała policja, straż i pogotowie oraz helikopter ratunkowy.
Wśród uratowanej pary była kobieta, której przeprowadzono resuscytację i odzyskała przytomność jeszcze przed przyjazdem służb ratunkowych. Mam nadzieję, że wszystko z nią dobrze.
z tej relacji wynika ewidentnie, że zabrakło otwierającego spływ który w bezpiecznym miejscu przed jazem zarządziłby wyjście z kajaka... oznaczenie miejsc niebezpiecznych na naszych rzeka również woła o pomstę do nieba bo według opisu znak w prawdzie był ale co z tego, skoro nie było go widać?