Suche fakty:
Spływ trzydniowy (dwa noclegi), kameralno-rodzinny. Start: Pisklaki, meta: Sieraków. Pogoda dopisała, rzeka bez niespodzianek, wszystko się udało.
Wrażenia - tutaj już można napisać więcej ;)
Ponieważ nie dałem rady dojechać na spływ po Bugu, postanowiliśmy jakoś sobie to wynagrodzić. Udało się dotrzeć nad Tanew ;)
Chyba najmilsze wspomnienia z tego spływu dotyczą spotkanych na miejscu ludzi: od Johna, właściciela agroturystyki który pomógł bez zastanowienia w logistyce, przez gospodarzy, którzy naprawdę gościnnie pozwolili się rozbić na swoim pięknie wykoszonym polu, po spotykanych po drodze kajakarzy i mijanych na plażach wypoczywających "tubylców". To chyba ważne w kontekście doniesień w niektórych relacjach o niemiłych zdarzeniach, gazie noszonym w kamizelce asekuracyjnej itp. Tak sobie teraz pomyślałem, że jeśli trzeba będzie faktycznie wozić ze sobą gaz "bojowy" to chyba przestanę pływać...
Druga sprawa: okazuje się (ja nie wiedziałem może inni też), że daje się spłynąć także dopływem Tanwi mianowicie Ładą (od miejscowości Sól), potwierdzili to spotkani w ujściu kajakarze.
Po trzecie: może kogoś zainteresuje - zrobiłem sobie jakiś czas temu wanigan - czyli skrzynkę na prowiant i inne rzeczy. Sam się zastanawiałem czy jest sens i czy to faktycznie jest lepsze od jakichś innych pomysłów (beczek, worków, skrzynek plastikowych). Na Tanwi wanigan został przetestowany i po raz kolejny okazało się, że Indianie mieli rację ;) Sprawdza się super, ma wiele zastosowań, a z racji swojej "drewnianości" dobrze zachowuje się jeśli chodzi o temperaturę w środku (nie nagrzewa się tak jak plastiki). Jeśli ktoś będzie zainteresowany podzielę się doświadczeniami z budowy - wbrew pozorom nie jest trudna.
tanew_pakowanie.jpg
zapakowane_canoe.jpg
rzeka_z_mostu.jpg