…kolejny, ładny dzień na wodzie, mamy ok. 30 km do Kalisza i nie widać na tym odcinku śladów przejazdów spływów komercyjnych. Niewiele po starcie trafiamy na świeżą zwałkę, gruby pień który tarasuje całą szerokość rzeczki. Damian postanawia się przecisnąć dołem, nurt jest praktycznie żaden więc być może bez kamizelki na cyckach byłoby mu lżej. Również jego bagaż ustawiony na rufie wystaje poza burty w górę . Spróbował i….został :roll: :roll:
Zapewne płynąc w pojedynkę przyjąłby inną taktykę , ale od czego jest kumpel w drugim kajaku hehe, przecież zawsze może wyciągnąć pomocną dłoń , ooo, sory, w tym przypadku nogę a nawet dwie hehe. Załadowanego solara nie uśmiechało mi się taskać górą więc wypatrzyłem dla niego szparę między konarami i jak już był po drugiej stronie, przelazłem „jak po pniu” :lol:
Kolejna myśl : warto docenić odkryty kokpit mojego pływadła.
Płynąc 3 dni spotykamy 2 zorganizowane spływy: jeden z kilkoma kajakami prowadzonymi przez młodzieżowców zaraz za Grabowem, drugi jakieś 20 km przed Kaliszem. Tutaj ok. 10 kajaków a w nich dorośli i małe pociechy.
Nie wiem czemu byłem przekonany że w taki ładny, wakacyjny czas, weekendowy ruch na Prośnie będzie większy – pełnia szczęścia że się myliłem
Gdzieś w połowie założonego na ten dzień dystansu stajemy na przekąskę i dotankowanie płynów …kto kawa to kawa, kto fajka to fajka, niedziela to wolne od browarka…szybki tel do rodzinki że wszystko ok. i zgodnie z planem, po czym ruszamy w kierunku kaliskiej mety. Przed Piwonicami rzeczka ładnie i ciasno kręci, obaj praktycznie od razu wyłapujemy nochalami specyficzny, mocny zapach jakiegoś zielska który jest bardzo intensywny. No i Piwonice , tu gdzie większość kajaków schodzi z wody, my przeciągamy je kilka metrów co by nie uszkodzić naszych rumaków o niepewny grunt i lecimy dalej wprost do centrum . Na moment zatrzymuje nas spora rura na wysokości zakładów metalowo-chemicznych zaraz za mostem Księżnej Jolanty. Żeby nie niszczyć dodatkowo skega a bardziej jego mocowania, stojąc na , przerzucam gumiaka górą i już po chwili siedzę wygodnie na ugniatanym przez ostatnie trzy dni foteliku.
Od tego momentu kończy się ładny obraz Prosny tzn wody w Prośnie. Praktycznie stojąca zupa z widoczną oleistą zawiesiną na powierzchni . Mijamy policyjny wodny patrol …przywitali się, zapytali grzecznie o stan wody parę km wcześniej i tyle wspólnych dialogów. Na tym odcinku widzimy wędkarzy na lewym brzegu i kilka rodzin które pewnikiem uciekły z blokowiska w niedzielne popołudnie. Mijamy 3 lub 4 rowerki wodne w różnym stanie „rozkładu” ale jak widać, odważni się zdarzają… czy mądrzy hm ?
Jakiś wydziarany kolo wozi starszą panią w bardzo zgrabnej motorówce odpychanej jazgotliwym dwusuwem . Nie jestem znawcą ale bankowo ślizgała się kiedyś zawodniczo w jakiejś klasie. Mijamy nad sobą „Szlak bursztynowy” i za chwilę wpływamy do kaliskiego Parku. Nawrotka przy teatrze Bogusławskiego,
( z tego miejsca można jeszcze ok. 500m przepłynąć jak potwierdził wodny policjant i the-end ). Ostatnia fotka z fontanną w tle i wracamy do mijanej wcześniej przystani gdzie planujemy zakończyć to nasze trzydniowe wiosłowanie. Dziś kolejne 33km na wodzie.
Spokojne pakowanie nieco zaburza spotkany wcześniej patrol wodny który akurat kończy służbę i oferuje podwózkę do naszego pojazdu który stoi zaparkowany jakieś 500m od nas… biorąc pod uwagę liczbę bambetli grzecznie dziękujemy, zagęszczamy ruchy i sprawnie lądujemy na „bezpiecznym” parkingu.
Szybki wniosek : brak foty końcowej która powinna uwiecznić nasze weekendowe trudy – szkoda , ale do przeżycia :lol:
Do domu jakieś 140 km więc ruszamy co by ok. 20-ej trafić na Miandasowe podwórko i po sprawnym przepakowaniu wracam Terkotem do Poznania.
Kilka przemyśleń po tych trzech pełnych emocji dniach:
-Miandas to bardzo ciekawy człowiek……….. 8-)
-Prosna to bardzo interesująca, plastyczna rzeka, chętnie spotkam się kiedyś z jej wcześniejszym odcinkiem by porównać do tego,
-im więcej uczestników spływu tym mniej „natury” wokół, człowiek się zwyczajnie rozprasza ekipą i nie skupia na otoczeniu,
-długość Solara wybitnie nie przeszkadzała ale rozumiem osoby które pokochały gumotex-y o metr krótsze,
-tarp biwakowy powinien mieć regularny kształt ( kwadrat, prostokąt ) , moja płachta biwakowa ma inny i pewnie zostanie nadal przy aucie gdzie doskonale sprawdza się jako przedłużenie namiotu,
-czas najwyższy zwąchać się z hamakiem….trening w sprawianiu takiego posłania+tarp może wydatnie podnieść zadowolenie z biwakowania przy wodzie ( i pewnie nie tylko ,
-zawór bezpieczeństwa w solarowym dnie to niedopracowany element konstrukcji, warto temat ogarnąć tak by w przyszłości nie drażnił 8-)
Damian , bardzo dziękuję za tą wspólną przygodę, doskonałe towarzystwo i merytoryczną opiekę - :||: Ty