...dramatem zawiało po tym wstępie Mateusza i Darka :roll: …pierwszy dzień spływu widziany moimi oczyma to :
PIĄTEK - dzień 1
...już na wstępie tej przygody było pod górkę...wirusy, nerwusy, obawusy i te inne gady zaburzyły plany wielu osobom, umówionym kajakarzom również. Maciej, jeden z prowodyrów spotkania,który miał mnie zabrać z Poznania zrezygnował w ostatniej chwili...szybka zmiana planów i po południu we czwartek pakuje swoje klamociarstwo do mojego Terkota którym startuje po 8-ej w piątkowy poranek by dojechać do Mata. Pogoda słoneczna więc myślę:te kiepskie początkowe prognozy może nie sprawdzą się w 100%-ach. Przezornie piszę do kumpla: cześć Mat, masz może jakąś zgrabną siekierkę co by się poratować jak ognia nam zabraknie ? ... odpowiedź: łeee, gdzieś mam ale luzzz, jakoś na miejscu ogarniemy . Przesiadka o 9.30 na toczydło Mata i dalej razem przez Czarnków i Wałcz w kierunku startu - Prostyni. Z Mateuszem miałem już przyjemność kilka razy pływać, wspólne podróże też zaliczyliśmy. To dobry kompan, sprawny organizator i czego doświadczyłem na tym spływie - baaaaardzo dobry obserwator ( pewnie nie tylko rzeki :lol: ). Ciepły posiłek prawie na starcie w samo południe i o 13-ej wchodzimy na wodę.
To moje zapiski poczynione jeszcze w piątek, pod dachem "Drawnika", w oczekiwaniu na pozostałych, kajakowych desperatów którym chłód, jakieś syfy chorobowe, wody zwałkowe i inne udziwnienia nie przeszkadzają w realizacji swojego pragnienia :
...no i piątkowy odcinek spływu za nami ;)
O 13ej na wodzie i oczywiście zaczyna padać
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/6346272f4dbc.jpg
...tak przez 4 godziny z małą 15 minutowa przerwą na herbatkę.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/4d0cfbb4c90a.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/5ec26e20c61a.jpg
Faktycznie, na jeziorku Dubie mieliśmy z Matem zajawkę klimatu wietrznego, przywitało nas sporą bujanką. Nifty Mateusza zajefajnie klei do fali, fartuch też zabezpiecza suche jajka...u mnie już nie było tak kolorowo, otwarty kokpit Solara kilka razy nabrał konkretne fale więc dupa mokra...fakt, przyroda nie rozpieszcza, jakoś nie było wolnej ręki żeby fotę strzelić :roll: , drugi etap , nieco spokojniejszy za mostem w Drawnie
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/839e579a4921.jpg
... dzisiejsza meta, biwak w Drawniku, szybkie przebieranko i nerwowe szukanie czegoś suchego na ogieniek, potem oczekiwanie na pozostałych uczestników Drawieńskiego melanżu :mrgreen:...a póki co, siedzimy, pijemy różnego koloru płyny ku radości naszej skromnej drużyny, tzw grzanie w obiegu wewnętrznym :lol: ......nic się nie dzieje ...
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/db215708f72c.jpg
…a nasze rumaki wodne odpoczywają po piątkowym etapie
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/13b5f63527c2.jpg
Dziś ma kilka dodatkowych informacji i przemyśleń dotyczących tego etapu.....więc:
-pomysł na zabranie od razu wszystkich bambetli do kajaków a nie zostawiania części z nich w bagażniku sprawdził się, poślizg czasowy z przyjazdem Joli i Darka po 23-ej
to przeszło 5 godzin od czasu naszego przybycia do Drawnika , brak kilku z nich pewnie by mnie nie ucieszył...druga kwestia, większa waga mojego Solarisa pewnie dała nieco bardziej w kość ale na wietrznym jeziorze, biorąc pod uwagę brak steru, nieco większe dociążenie uznałem za plus ( rzucało nim konkretnie, przy lżejszej wadze ….lepiej by nie było :roll: )
-2 nożyki typu Mora, nawet bardzo ostre, niestety nie zrobią tego co jeden spory "obozowiec" lub wspomniana zgrabna siekierezada, więc nauka na przyszłość : planujesz biwakowanie, licz na własne "ostrości" - tutaj ukłon dla Miandasa - dzięki za pożyczkę wyżej wymienionej - :m_:
Niestety, Damian przyjechał sam, bez swojego sąsiada, więc info że kolejna osoba wypadła z planu jakoś mnie nieco zasmuciła ...choć pewnie Pawłowi większy smutek doskwiera z tego powodu - tutaj serdecznie pozdrawiam tego zacnego jegomościa ;)
Jola i Darek czyli państwo Synkopowie to twardy punkt programu - kolejne wspólne pływanie bardzo raduje :D ...podobnie w przypadku Miandasa, ostatnia, wspólna styczniowa Warta była już tak dawno że ho ho - super że znowu możemy się razem integrować na wodzie ( jak opowiedział na wstępie, jego obecność też wisiała na włosku po dezercji Pawła - problemy logistyczne czy cóś ... :?
Jako że większość z obecnych była "13-ym piątkiem" nieco umęczona, sprawnie idziemy lulu...doszczelnianie pustych otworów okiennych nie było takim lekkim zajęciem hehe . Dość powiedzieć że kto miał namiot to i tak rozstawił :lol: …......zaległa cisza - nieeeee, to nie ta bajka, ciszy nie było : wiatr jednak jeszcze wiał, rzeka szorowała dosyć głośno swoim korytem jakieś 15 m od nas no i ktoś zdrowo wentylował :mrgreen: , być może ja również co się od ścian odbijało i wracało do mych uszu , hmmm
Mat sporo napisał o naszym piątkowym "jeziorowaniu" - tu wypada i mnie coś dodać. Faktycznie, prognozy na piątkowe popołudnie w tym rejonie nie były zbyt optymistyczne co się niestety potwierdziło. Woda ogólnie nie stanowi dla mnie problemu a bywało też że przyjemnie nie było. Każda nowość, nieznana kwestia nieco ogranicza, zastanawia ...takie warunki na dmuchanym kajaku miałem pierwszy raz i nie będę opowiadał że to był mały pryszcz - bo nie był. Mam dla kogo żyć i chcę jeszcze kilku kwestii osobiście doświadczyć nim świczka zgaśnie więc brawura czy szarpanie się z losem to nie moje klimaty.
Bez zbytniej obłudy trza stwierdzić - wiadomo było że będzie lało i wiało. Już na dojeździe, obaj z Matem stwierdziliśmy że konkretne decyzje podejmiemy na miejscu po ocenie zastanej sytuacji co też zrobiliśmy. Zabrakło doprecyzowania w jakiej pozycji wzg siebie pokonujemy jezioro. Tutaj faktycznie pojawiła się u mnie pewna nerwowość skoro przez pewien czas widzę kontrolnie Mata przez prawe ramię 2 długości kajaka za mną a w pewniej chwili nie ma kumpla - dupne uczucie. Już chciałem ostrzyć bardziej na wiatr żeby bardziej się rozglądnąć , jednak pojawił się z mojej lewej o czym już wspomniał.
Myślę że po pierwszej minucie ataku na jezioro wiedziałem że będzie ok choć cały czas mam poprawkę na mój lewy łokieć "golfisty" a ostatnio również "tenisisty". Brak steru i ostrzenie prawo skos na wiatr obciążało zdecydowanie bardziej właśnie lewą rękę. Finalnie, udało się bez problemów pokonać zakładany dystans - kolejna granica została przesunięta ;) . Mateusz wspomniał że powtórkę z rozrywki mieliśmy znowu zaraz za Drawińskim mostem ( tam dodatkowo można było strzelić siarczystego byka łepetyną prosto w stalową rurę która przebiegała jakieś pół metra nad wodą...a przy sporej fali w tym lejku …ehhh
Kolejna trafna decyzja to zabranie na ten spływ Solar-a a nie Fusion-a. Z uwagi na charakter rzeki miałem wielką ochotę zabrać plastika lecz wspomniane jezioro i brak fartucha do Pyranh-y przesunęły decyzyjność w stronę balona. Dodatkowa wiedza techniczna którą owocowały kolejne dwa dni nieco później ;)
Jak mawiają : Co nas nie ubije , to nas wzmocni ... - w tym miejscu pozostaje mi tylko podziękować Mateuszowi za ten wspólny odcinek, mam nadzieję że moja osoba mocno Ciebie "emocjonalnie" nie obciążyła Mat :mrgreen:
cdn...