Skoro już wszyscy wypowiadają się na temat głupoty i nieodpowiedzialności, to jeszcze ja chcę...
Niewątpliwie słabo wygląda fakt, że Młody Eltech debiutował lub prawie debiutował w kajaku, a Predator w kajaku sztywnym. Przyznam, że zastanowiło mnie, dlaczego "świeży" T76 (teraz widzę dlaczego Wanna pomylił cyferki alicjiz1977) siedzi na miejscu sternika, a nie szlakowego. To wszystko wypadło w zdecydowanie niekorzystnych warunkach pogodowych, do tego w porze zimy. Łagodnej, ale jednak zimy. Jednak jak usłyszałem w moim ulubionym serialu, wszystko, co mówi się przed "ale" jest nieważne.
Tu może nie jest nieważne, jednak napiszę:
Ale nie było mnie tam i nie wiem jak było. Na dużych rzekach i akwenach moje doświadczenie jest prawie zerowe, więc nie umiem ocenić sytuacji do końca obiektywnie. Tam, gdzie ja pływam taka pogoda byłaby raczej uciążliwością i hamulcem utrudniającym wyjście z domu, nie zaś poważnym zagrożeniem. Gdyby nie było kabiny (lub gdyby na forum nie wyszła na jaw) zapewne skończyłoby się na gratulacjach i dyskusjach o jajach, cohones itd. Swoją drogą już skończcie z tym...
Jestem skłonny przyznać, że swego rodzaju błędem założycielskim była decyzja o samym rozpoczęciu spływu, jednak dalej sytuacja wygląda o wiele lepiej. Nie widzę brawury, pływania na dziobie kanu z rozpostartymi ramionami (jak Kate i Leonardo w "Titanicu"). Rozumiem, że pogoda w pewnym momencie załamała się i panowie podjęli decyzję o zakończeniu spływu. Dziś łatwo powiedzieć, że należało rozbić obóz na piaszczystej wyspie czekając na lepszą pogodę lub wezwać śmigłowiec. Była kabina, mniej lub bardziej sprawna akcja ratownicza czy raczej autoratownicza. Eltech i T76 sprawnie i o własnych siłach wydostali się z wody, bez strat, ciuchy na zmianę. Był stres, ale po wywrotce emocje są zawsze.
Ja unikam testowania nowego sprzętu w niekorzystnych warunkach, dla jednych pływam może nieco brawurowo, a innych bawi moja asekuracyjność. Zapewne na wodzie robiłem mniej odpowiedzialne rzeczy niż wasz spływ, co pewnie też nie jest powodem do dumy.
Owszem, możemy powiedzieć, że do nieszczęścia niewiele brakowało. Zawsze można tak powiedzieć. Sporty wodne zawsze niosą ryzyko, trzeba je eliminować, redukować, przygotowywać się na możliwe kłopoty i zagrożenia. Każde niepowodzenie uczy nas więcej niż dziesięć sukcesów. Kabina jest taką właśnie nauczką, która otwiera oczy na możliwe komplikacje w przeciwieństwie do usypiających sukcesów. Jak pisałem nie uważam się za autorytet i wzór do naśladowania. W moim odczuciu, jeżeli za tydzień pogoda się powtórzy, a Wy postanowicie powtórzyć przygodę lub podnieść poprzeczkę, wówczas będziemy mogli mówić o głupocie czy brawurze. Teraz powiedziałbym, że zaskoczyła was pogoda, choć przesłanki o jej załamaniu były, że część ekipy była zbyt "zielona" na taką przygodę. Nie krytykuję, nie oceniam. Nie należy lekceważyć głosów kolegów zalecających ostrożność i wytykających lekkomyślność. Może w sobotę było za ostro, ale też doceniam waszą determinację w chęci pływania. Jeżeli praca i okoliczności pozwolą, i Wy oczywiście, to 29 marca postaram się Wam towarzyszyć na Pilicy. Chętnie Was poznam i przepłynę się z Wami.