...Wydaje mi się że to właśnie Piotr byłby najbardziej obiektywny aby wypowiedzieć się w tej kwestii. Patrzył na to wszystko z boku neutralnym okiem. Tak czy siak nie oszczędzałem kajaka, i przywiozłem go do domu w jednym kawałku bez najmniejszych uszkodzeń.
Pozdrawiam
Sam miałem kiedyś taki kajak jak Marek, ale dłuższy. Dno jest bardzo odporne, zniesie wiele. Zaletą jest ogromna stabilność, małe zanurzenie i dziób - jest tak ukształtowany, że tnie wodę. Dzięki temu kajak jest szybki. Sevylorów nie pompuje się na kamień jak gumotexów. Przez to są delikatnie flakowate i na przeszkodzie czasami się zatrzymują, potem to jak przeciąganie pierzyny, ale za to trudniej je przebić, bo ustąpią na drucie, pręcie czy ostrej gałęzi. Takie moje skromne zdanie.
Co do "dawania rady" - myślę, że to bardziej Marek dawał radę niż kajak. Kamienna ostatnio, choć chyba mniej zwałkowa, była bardziej kłopotliwa. Tu zwałek było trochę, ale dość przyjazne do przenoszenia, bo płytko, piasek, niskie brzegi. Wydaje mi się, że na bardziej zwałkowej rzece w kajaku pneumatycznym skończyłaby się przyjemność. Trud obnoszenia przeszkód, ciągłe wsiadanie i wysiadanie, obawa o przebicie powłoki, to zabiłoby radość z pływania. Dlatego na rzeki w moich stronach trzeba mieć krótki polietylen, a najlepiej nie jeden, czego sobie i innym życzę.