Zastanawiałam się czy w ogóle pisać relację, bo z punktu widzenia przeciętnych dystansów jakie pokonują forumowicze, to w sumie nie wiem czy jest sens. Pojechaliśmy na trzy dni, kajakowaliśmy z mało pozytywnych (ale niezwiązanych z miejscem pobytu bynajmniej!) powodów w sumie 1,5 dnia. Jesienią planujemy powrót na tydzień, o ile meandry życia pozwolą.
Wodowaliśmy w dwóch miejscach: Wołkowyja i Chrewt.
1. Wołkowyja - Solinka. 23.05.2022 - wodowanie na plaży w Wołkowyi, łatwy dojazd, miejsce do parkowania, jest toitoi, ale w tym momencie był w stanie koszmarnie koszmarnym. Stamtąd popłynęliśmy w kierunku Solinki, i przyznam że nigdy nie myślałam, iż będę chciała zapytać:
- Przepraszam panów, a do Solinki to w którą stronę?
Nie zapytałam jednak, bo nasza obecność nie była mila widziana przez panów wędkarzy w łódkach :) .
Na mapie wyglądało, że da się wpłynąć do Solinki od prawego brzegu, a tymczasem jest tam zarośnięte i musieliśmy wykręcić, zawrócić kawałkiem i wpłynąć od strony lewego brzegu. Nurt jest bardzo słaby, rzeka malownicza moim jeszcze dosyć mało obeznanym zdaniem. Dało dopłynąć do Bukowca, bo dalej to już malownicze kamulce. W sumie do Bukowca i z powrotem to ok 7 km, ale oczywiście jest jeszcze masa jeziora do zwiedzenia płynąc od miejsca wodowania w lewo, zamiast w prawo w górę rzeki.
2. Chrewt - Czarny Potok. 23.05.2022 - do miejsca wodowania z trasy 894 trzeba skręcić przy znaku "Willa Kotwica". Jest to ładna Zatoka Potoku Czarnego. Ja sobie wpłynęłam w Potok Czarny a potem popływałam tu i ówdzie po jeziorze. W Potok Czarny można wpłynąć na ok. kilometr. Zdjęcia z okolic Potoku Czernego w następnym poście.
I to tyle, czyli tyle co nic. Mieliśmy inne trochę plany (m. in. umoczenie kajaka w Sanie) ale tym razem wyszło właśnie jak wyszło. Niemniej jezioro jest bardzo malownicze. Oraz polecam bardzo restaurację Złoty Pstrąg w Wołkowyi. Natomiast jest jedna restauracja, którą totalnie odradzam podam nazwę na PW, jesli ktoś potrzebuje.
EDIT: Krótki filmik: https://youtu.be/DPwMI9ugaeM
Pierwsze załączone zdjęcia o mało mnie nie przyprawiło o zawał, ale okazało się że to tylko pęknięty filtr a nie obiektyw.