ForumWodne.pl

Cześć.Płynąłem dziś Bzurą z Kozłowa Szlacheckiego.Stan wody dość wysoki, na tyle że wystają nieliczne głazy.Woda czyściutka.Prawdopodobnie po dzisiejszych opadach, jej poziom na pewno się utrzyma na dłużej.Natomiast Utrata zarosła , zobaczymy czy coś spadło w jej górnym biegu tej nocy.

Cześć.Dziś , po czwartym ,w piątek, spłynięciu Utratą , postanowiłem rozruszać inne zaśniedziałe partie mięśni(jednak praca fizyczna to co innego).Pojechałem do Puszczy Bolimowskiej , po prostu na spacer,beż żadnych wyznaczonych tras, celów,ot spacer od 11.00 do 15-16.00.Las świeżo po nocnym mocnym deszczu, pięknie pachniał,a przesuszona gleba nie zdążyła jeszcze wchłonąć całej wody opadowej,stąd liczne kałuże.
Na razie,w dalszym ciągu nie używam elektronicznych lokalizatorów, wystarcza mi busola i dobra mapa ale ... Będąc w wieku 50+ niezbędne do pełnego sukcesu okazują się być... :shock: okulary.Niestety okulary pozostawione w aucie nie działają tak jak te które mieć przy sobie powinienem :D
Grzybów nie było ale też było(sorry niektórym) zajebiście (że sparafrazuję cytat z filmu).
Rawka się dźwiga, bo chyba była niska.
Hej.

To ci Robercie odpowiem anegdotą.
Jam turysta z zamiłowań.Jesteśmy w Biesach,takich z pogranicza(Niski-Biesy),grupę prowadzi idol nasz(przynajmniej mój i małżonki Guru...był wszędzie :) ).Zima ...prawdziwa 40-50cm, jesteśmy na Chryszczatej,mamy zejść do Rabego i wrócić(nocujemy w Mikowie)..........idziemy..... kolega patrzy na busolę ...idziemy tam.Po ostrej wyrypie, na pionowych ścianach...schodzimy w dół.Tam odnajdujemy szlak .... kolega :aaa tu poprowadzili szlak... my :shock: "no pewnie jest na mapie ! " ....on ale do mapy potrzebne są okulary... :D
Alleluja i do przodu...hej.

Dłuższe płynięcie rzeką bez nabrzeżnego zadrzewienia, to dla mnie byłaby jakaś kara.Koledzy podali inne przypadki potencjalnych uszkodzeń ciała i można by setki takich podawać , które potencjalnie nam zagrażają i to z prawdopodobieństwem duużo większym jak ewentualne spadnięcie gałęzi na kajak.Na szczęście jest wiele szlaków z licznym przeszkodami w nurcie i na szczęście nikt tego nie uprząta.Póki co każdy może sobie w Polsce znaleźć szlak kajakowy , odpowiadający jego potrzebom i upodobaniom.
Kolega zginął, jadąc rowerem zgodnie z przepisami, czy po tak tragicznym przypadku mam nie wsiadać na rower???

Żona , po wypadku , musiała skorzystać ze szpitala(na szczęście jest już po wszystkim).Osobom które wierzą w propagandę władz i kuratv,proponuję wizytę pod którymś z SORów.Żonie udało się opuścić SOR i być przeniesioną na oddział już po 20 godzinach, ale wiem od innych że miała mega szczęście.Służba zdrowia jest przeciążona maksymalnie i w stanie powolnego upadku.Modele matematyczne przewidujące taki rozwój epidemii UW publikował chyba w czerwcu czy w maju.Pan Ptak,właściciel hal handlowych i targowych już w marcu proponował naszym geniuszom wynajęcie hali w Nadarzynie z przeznaczeniem na szpital polowy , ale wszechwiedząca władza olała tę propozycję, teraz wszystko na hurra ...ręce opadają przy takich fachowcach , ojcach narodu.
Wszystkim myślącym samodzielnie , życzę zdrowia.

Najgorsze w tym wirusie jest całkowita nieprzewidywalność.U znajomych dwie osoby około 60 plus dwie babcie, w tym jedna "po chemii",mieszkają razem razem się stołują itp.Paskudztwo przywiózł im pracownik z Ukrainy.Ona miała bóle mięśniowe, utratę smaku, lekką gorączkę;on lekkie zapalenie płuc;jedna z babć coś jakby mocne przeziębienie a ta po chemii ... nic.Nie ma żadnej reguły, przeżywają chorobę ludzie 70+ a umierają ludzie młodzi,bywa że bardzo ciężko chorują sportowcy-teoretycznie o większej wydolności organizmu itp itd.Z drugiej strony ilość zgonów i inne dane nie są gorsze od pandemii ciężkiej grypy.Net aż trzeszczy od nawoływań do bojkotu obostrzeń i teorii spiskowych.A ja powiem tak ... zdanie tych ludzi radykalnie się może zmienić gdy ich bliski,zachoruje na to paskudztwo w sposób bardzo ciężki a karetka z nim będzie się bujać po Polsce z powodu braku miejsca w jakimkolwiek szpitalu ... taaa punkt widzenia itp.
A żonka miała wypadek w domu...gdzie ponoć najwięcej niebezpieczeństw na nas czyha ale idzie ku dobremu,choć do kajaka prawdopodobnie już nigdy nie wsiądzie...życie.

Jak to w życiu. Nie ma recepty na całkowite bezpieczeństwo. Tak czy inaczej realna śmiertelność to ok 0,15%
Tak, ale pad systemu opieki zdrowotnej podnosi wszystkie inne wskaźniki, będziemy widzieć tą pandemię w statystykach nowotworów, zawałów itd. przez dziesięć lat co najmniej.
Dokładnie.
Poza tym covid podnosi prawdopodobieństwo rozwodów.
Ja zapobiegawczo spożywam w ilościach dekagramowych czosnek i rodzina na mnie nie może patrzeć.
Nie pomaga zabijanie zapachu kilogramami cebuli. Zupełnie ich nie rozumiem ... :shock:
Pewnie mają kowidową nadwrażliwość...
U nas pierwszy lockdown niemal doprowadził nas do pełnego alkoholizmu(alkoholikiem pełzającym jestem od lat :D ).My nie mieliśmy już co sprzedawać, sąsiedzi zamknęli stajnię, ustaliliśmy że jesteśmy rodziną, i przez miesiąc , czy dłużej ... nie pamiętam,co dwa dni się alkoholizowaliśmy i graliśmy w gry różne.Do odstrzału(czyli do zakupów)kolektyw oddelegował , mnie.I tak tkwiliśmy w tej patologii, aż nam odwołano ten piękny czas ;) .Na koniec sąsiadka zadzierzgnęła poradę psychologa i wyszło że jest alkoholiczką, ja po rozwiązaniu tego testu ... też, mąż sąsiadki od razu się przyznał :D .................. to taka anegdotka dla rozluźnienia tego ciężkiego tematu.
Może nie życzyć zdrowia a łagodnej wersji covida !Hej.

Cześć wszystkim życzliwym :)
Krótki spływik,krótki opis.
Po rocznej przerwie przywróciłem tradycję spływu Wielkanocnego.Pogoda zarąbista,ale jak na mój sprzęt, na zwałkę ciut przychłodno,zatem wybrałem Bzurę.Do towarzystwa dokooptowałem,sąsiada i jego szwagra Holendra, zatem spływ był międzynarodowy :D .
Spłynęliśmy odcinek z Kozłowa Szlacheckiego(Nowa Sucha) do Socho.Woda dość wysoka-na całej trasie widoczne tylko dwa głazy-nurt dość szybki, parę bysterek.Przyroda się budzi,zieleni ciut ciut ale widzieliśmy :sporo kaczek krzyżówek jeszcze szukających lokum;dwie samice tracza nurogęsi na gniazdach i sporo ich "mężów' którzy nas odciągali w dół rzeki;parę brodźców;parę łabędzi;czaplę siwą budującą gniazdo na olszy a w górze parę jastrzębi i trochę kruków...ponadto trzech wędkarzy i sporo ludka na bulwarach socho pod zamkiem.Było zarąbiście,sezon otwarty.Pozdrawiam tych którzy już i tych co wkrótce ;)
A z prywaty, dzięki zamieszaniom szczepionkowym załapaliśmy się z moją A. na pfizera już na 14.04 :D
Zdrówka życzę,Krzyś.

Covid rok temu nam pokrzyżował plany,które w tym roku spróbujemy zrealizować płyniemy ww rzekę plus chyba Łokaja - Litwa,dzicz.
Sprzęt bierzemy nasz,kto nie ma wypożyczamy na Suwalszczyźnie.Płyniemy razem,stołujemy się razem itp.,jesteśmy otwarci na nowe twarze,przy czym... jak wiemy w ciągu tygodnia, polityka musi zajrzeć do ogniska, a moje poglądy znacie, zapraszam wszystkich którzy w kwestiach zasadniczych nie są w ostrej kontrze ;)
Sprzętu trochę mam na stanie,dla jednej dwu osób, kajak i transport się znajdzie.
https://www.youtube.com/watch?v=rcxpdLbw3zM
hej.

Bylibyście Młody człowieku,niezwykle mile widzianymi uczestnikami.Rzeki jak pewnie wiesz raczej lajtowe,jeśli chodzi o przeszkody.Jedyna trudność to aprowizacja, którą trzeba przywieść-zrobić na kilka dni.
Dobrego wyboru życzę,Krzyś.

Cześć.Odnawiam temat.Już dziś woda jest wysoka, a prognozowane opady,na pewno spowodują rozlewiska,polecam spływ "moją rzeczką".Ja niestety w ten week jadę do Jarocina, przypomnieć sobie młode lata ale jak kto czasowy polecam.Dogodne miejsce wodowania-most w Pawłowicach,auto można zostawić na parkingu przed sklepem w Pawłowicach-czynny do 20.00.Dogodne mety:most w Szczytnie-lewa strona za,kolejny most w Żelazowej Woli-prawa strona za,przed mostem w Chodakowie-lewa strona.Dalej to już Bzurą do Plecewic.
hej.

Gwda jest z rzek pomorskich najrzadziej opisywana a dla mnie płynięcie jej krótkiego odcinka było świetna atrakcją(niestety uciążliwą ze względu na przenoski stałe),ale nie o tym , takie cuda :
https://tvn24.pl/poznan/pila-gwda-odkry ... ki-5157538

Robercie,było chyba tak : wyobraź sobie najgłupszego człowieka jakiego spotkałeś:masz? , Ok ; a teraz wiedz że połowa ludzi których mijasz na ulicy jest ... głupsza od tego człowieka.
Większość ludzi nie lubi myśleć, myślenie ich męczy, woli być manipulowanymi,bo to zwalnia ich z myślenia i odpowiedzialności za nie.Banał.Człowiek kupi g-wno zapakowane w złoty papierek,oby tylko reklama trafiła w jego gust.Mnie to wciąż przeraża,zwłaszcza podczas wyborów.
Ten pomysł,który podałeś przekracza chyba granicę absurdu,ale równie dziwne ekspresy na kapsułki przyjęły się powszechnie.Gdy jestem u kogoś i proponuje mi """kawę""" z takiego urządzenia wybieram herbatę nawet papierową,ale ja jestem gatunkiem wymierającym, ceniącym smak i aromat. :(
PS.:podobno są kapsułki z których wywar przypomina kawę z ekspresu,ale są tak drogie że mało kto je kupuje,powszechne są zatem dające produkt identyczny z tzw kawą rozpuszczalną.

Cześć wszystkim.
Zaczęliśmy płynąć w ndz zakończyliśmy w pt(bo tak pasowało logistycznie).Zaczęliśmy na Kiewnie(Kiauna) zaraz za jeziorem z którego zaczyna swój bieg.Rzeczka szerokości do 5m głębokości do 50cm, wodę spoko można pić po przegotowaniu(wg moich norm żywnościowych),ryb mnóstwo,niezwykle urokliwa.Drugi nocleg był przed ujściem Kiewny do Żejmeny,na jednym gotowych pól biwakowych:wiata, miejsca na ognisko, sławojka.Żejmena szersza , znacznie głębsza-do 3m w nurcie rzeki ale...równie czysta,przy głębokości powyżej długości wiosła widać dno,ryb jeszcze więcej.Mimo swej szerokości sporo meandrów,bardzo malownicza,przepiękna.Kolejny biwak w Święcanach na prywatnym polu-tam dojechał do nas ostatni jedenasty uczestnik.Cena wynegocjowana na 3 euro, pole czyściutkie.Rzeka w większości płynie przez piękne lasy.Ostatnie dwa noclegi na wysokich skarpach,trochę uciążliwe ale widok...wynagradza uciążliwości.Oczywiście na wszystkich biwakach byliśmy sami.
Uwagi: coraz więcej Litwinów pływa , kajakami;w sezonie czyli do 15 sierpnia na pewno jest bardzo dużo spływów;mieliśmy zero komarów i sporo grzybów.Rzeki pływane, przecięte przejścia ,poziom wody był chyba dość wysoki,wszystkie powalone pnie przepływaliśmy bez szurania kajakiem o drzewo.
Ogólnie było zajefajnie,polecam.