Około 10:00 jestem na wodzie. Trochę późno, ale trudno mi się było rozstać z luksusem :).
Płynę do zapory. Wykonałem kontrolny telefon na śluzę, ale bez sukcesu. Sekretarka ma pretensje, że nie wybrałem od razu numeru wewnętrznego, tak jakby go podawali w jakimkolwiek miejscu. Pan śluzowy był natomiast bardzo miły i chciał mi podać telefon do kierownika czegośtam, żeby się umówił na kiedyśtam, ale nie wcześniej niż na 29.06. Zbył taktownym milczeniem moją uwagę, że nie widzę kolejki statków do śluzy.
Pozostało mi się przenieść prawą stroną zapory. Pozostawiam kajak pod opieką budowalańców czyszczących betonową opaskę zapory i ruszam na rozpoznanie trasy. Po stronie zalewu najlepiej jest się wciągnąć na koronę zapory, a następnie iść z kajakiem przy barierce, aż do drogi.
Po drugiej stronie drogi niemiła niespodzianka, bo cały teren jest zagrodzony przez ekipę remontującą zaporę. Na szczęście od czasów PRLu nie zmieniły się zwyczaje i jak w każdym dobrym zakładzie, musi być dziura w płocie, bo jak by pracownicy po piwo chodzili? Zejście jest niewygodne, miejscami po kamieniach, ale nie takie straszne jak wygląda. Cała operacja zajęła mi ponad godzinę.
Następne zadanie, to znaleźć sklep, a motywacja jest spora, bo przejrzałem basisty i nie doliczyłem się ostatniej paczki papierosów :).
Mijam ruiny zamku na prawym brzegu w Bobrownikach – 695 km.
http://kajakiembezgranic.com/wp-content/uploads/2014/06/image26-e1403817956810.jpg
http://kajakiembezgranic.com/wp-content/uploads/2014/06/image25-e1403817934281.jpg
Na zakupy zatrzymuję się przy promie w Nieszawie na 702 km.
Zostawiam kajak pod okiem młodych dziewczyn pijących piwko na ławeczce w porcie. Sklepy są bardzo blisko na rynku miasta, jakieś 200 metrów od promu.
Od 710 km zaczynam szukać miejsca na nocleg. Niestety z obu stron wysokie brzegi. Liczyłem na dużą wyspę na 714 km, ale niestety nie jest to już wyspa. Jest połączona z lądem, a w jednym miejscu były na niej nawet uprawy zboża.
Z każdym następnym kilometrem, spadają moje wymagania co do miejsca na biwak. W desperacji dopływam do jednej z małych ostróg na 723 km, na której znajduję kilka metrów piasku w sam raz na postawienie namiotu. W oddali widać i słychać most trasy A1.
Na kolację karkówka z patyka, przypalona nad ogniskiem. Ustał wiatr i miejsce robi się całkiem znośne. Czy pisałem już że cały dzień wiał dość silny wiatr w twarz?