Czesc
Plywalem podwodnym zaglowcem, i wcale nie byla to katastrofa.
Zaglowiec podwodny (no, prawie) zostal wymyslony kilkaset lat temu
na Wyspach Salomona i nazywa sie Te Puke. Opis mozna znalezc tu:
http://www.pacifictraditions.org/vaka/
Wyglada nieziemsko i mnie najbardziej kojarzy sie z 'Wodnym swiatem'
Costnera.
Otoz wczoraj mialem przyjemnosc uczestniczyc w pierwszym rejsie
pod zaglem pierwszej tego typu jednostki w Polsce, Europie
i w ogole wszedzie poza ich ojczyzna.
Zbudowal to cudo Jurek, ktorego poznalem w Szczecinie. Zwodowal
na razie na jeziorze Jamno, kiedy okret bedzie juz dobrze oswojony,
to do morza ma rzut beretem. Statek ma 8m dlugosci, kabinke,
w ktorej moga pomiescic sie na wcisk 3 osoby i kilkanascie m^2 zagla.
Jak toto plywa?
Pierwsze wrazenie: to nie jest canoe, to nie jest lodka. To jest
statek! Te puke byly w koncu statkami towarowymi i to sie czuje
od pierwszej chwili, czyli od momentu wejscia na poklad.
Wazy pewnie ze 400kg, niby niewiele, ale jest zaskakujaco stabilne.
Po zawietrznej znajduje sie platforma, wysunieta jakies 1.5m
od osi, mozna spokojnie wejsc na te platforme i nic sie nie rusza,
nie przechyla w zadnym odczuwalnym stopniu. Mozna zejsc z centralnego
pomostu na poklad dziobowy czy rufowy, przespacerowac sie po tym
pokladzie bez trzymanki, zero wrazen. Solidne, stabilne,
nie do ruszenia. Wrazenie powiekszaja jeszcze solidne belki
konstrukcji i grube liny, jakimi calosc jest powiazana.
Zagiel, ktory mial byc mozliwie najbardziej zblizony do oryginalu,
wymaga jeszcze sporo dotrymowywania, ale i tak lodz plynela
calkiem ostro do wiatru, tak jak kazdy inny jacht. Szybkosc
na dosc slabym wietrze nie byla imponujaca, dobrze wytrymowana
Sportina robila wokol nas koleczka, no ale w koncu to statek
a nie jakas wyscigowka ;-) Zrownowazenie zaglowe bez zarzutu,
potezne wioslo sterowe bylo rzadko uzywane; preferowalismy
raczej zmiane polozenia srodka bocznego oporu poprzez spacery
na dziob i rufe. Co ciekawe, te puke jest niezle zrownowazone
na kursach z wiatrem - moment sily aerodynamicznej, dzialajacej na
kabinke, rownowazy w duzym stopniu moment od wysokiego, smuklego
zagla.
Konstruktor zamknal kadlub dosc szerokim pokladem, co ma swoje wady
i zalety. Zaleta jest mozliwosc wygodnego przejscia na dziob i rufe,
wada - klapanie na fali. Przy wietrze 2B na jeziorze fali nijakiej
nie bylo, wiec lodz nie miala okazji wyprobowac swojej dzielnosci,
a to jest w tej konstrukcji najciekawsze. 'Podwodny' kadlub
jest malo wrazliwy na fale, przebija je na wylot bez specjalnych
sensacji. Mam nadzieje, ze kolejne proby pojda dobrze i niebawem
statek poplywa i po szerszych wodach, bardziej nierownych.
Zegluga jest bardzo spokojna, zadnej walki o zycie. Przy tych 2B
dwie osoby siedzialy caly czas na zawietrznej platformie, drugie
dwie tu i owdzie, ale raczej nie po nawietrznej, ani razu nie bylo
potrzeby jakiegokolwiek balastowania. Nie znaczy to, ze obsluga
jest prosta: wykonanie zwrotu wymaga (na razie) wspolnej pracy
4 osob, utrzymanie kursu tez wymaga uwagi, gdzie kto siedzi
czy stoi. A wlasnie - na wielu fotkach zaloga te puke stoi.
To nie pozowanie, po prostu taka jest naturalna pozycja na tym
statku. Niekoniecznie siedzaca, jak zwykle w jachtach, tylko
wlasnie stojaca. W kokpicie, na pomoscie, na pokladach, na belkach
obok kabiny... po 5 godzinach zeglowania troche nas nogi bolaly :-)
Z innych strat opalilismy sie na raczka, a Jurek utopil telefon.
Jak na oplyniecie calego jeziora, bilans chyba dodatni ;-)
Zdjecia beda niebawem (nie robilem za duzo, bom plywal...), reszta
zalogi plywala jeszcze dzisiaj, sam jestem ciekaw jak im szlo.
Wrazenie ogolne: bajka. Opowiesc z morz poludniowych, wlasnie
taka jak na tych fotkach z Taumako.
pozdrowienia
krzys