Spłynęliśmy 70 km.
Przestrzenie miały w sobie coś malarskiego - takie jakby renesansowe krajobrazy, z lekką mgiełką, zamazanym konturem, niskim kontrastem. Poza tym pusto.
Start w sobotę rano w Międzychodzie. Pierwszego dnia płyniemy 38 km, śpimy za Skwierzyną. Maciej przygotowuje bogracz - w tym celu z wielkim poświęceniem ciągnie ze sobą na kajaku kociołek i trójnóg.
Kolejnego dnia, czyli w niedzielę, płyniemy do Gorzowa - 32 km.
Po drodze Santok, o którym trochę opowiada nam Darek (bestyjka wysłuchał wszystkiego w audycji Radia Zachód i referował na bieżąco),
Musi się również przydarzyć deszcz. Jest to o tyle przykre, że temperatura powietrza raczej nie przekracza 7 stopni, do tego wieje.
W Gorzowie żegnamy Darka, który kontynuuje realizację własnych, ambitnych planów kajakowych.
W stanicy kajakowej w Międzychodzie śmieci, gówna i totalna masakra. Szkoda - miejsce powstało dzięki dofinansowaniom z Unii. Że też nie potrafimy nic uszanować! Wszystko, co dostaniemy do łap, musimy zdewastować, zepsuć, spalić i obsrać


rzadko się tak udaje, żebym sam był na zdjęciu


startujemy z Międzychodu. Humory dopisują. Jesteśmy pełni sił witalnych, a także nadziei na lepsze jutro.

jest pięknie




zakola Warty koło Korbielewa - zatrzymaliśmy się tytaj w poszukowaniu urzędu celnego - było to miejsce przedwojennej granicy polsko-niemieckiej. Istniał tu również drewniany most, do którego prowadzi malownicza droga (mostu już nie ma) - następne zdjęcie.




zadowolony z siebie Maciej

dopływamy do Skwierzyny

w dali widać ruiny starego portu

przerwa w Skwierzynie

charakterystyczny most kolejowy w Skwierzynie

robimy na popasie gulasz (mniam!)

poranki nad rzeką

pojawiła się mgła

całkiem duża mgła...

dąb przywołujący Darkowi miłe wspomnienia rodzinne

są i kormorany

Borek

ujście Noteci w Santoku

koło Gorzowa zaczyna padać - przed samym Gorzowem jest prosty, 3 km! odcinek Warty. Dziwnie się tam czułem...

i tak dopływamy do Gorzowa

jeszcze pamiątkowa słitfocia

i Darek płynie dalej. A my z Maciejem - do domu

