| Biuro Turystyki Kajakowej AS-TOURS | PROZONE - wypożyczalnia kamer GoPro! | KONKURS RELACJA MIESIĄCA |

Znalezione wyniki: 353

Wróć do listy podziękowań

Jezioro Solińskie

– zbiornik zaporowy (zbiornik retencyjny) położony w województwie podkarpackim w pobliżu miejscowości Solina. Zbiornik ma powierzchnię ok. 22 km² i największą w Polsce pojemność (472 mln m³). Jezioro ma bardzo rozwiniętą linię brzegową (ok. 166 km przy średnim stanie wody z lustrem na poziomie 420 m n.p.m.), z licznie występującymi zatoczkami – ujściami strumieni. Maksymalna głębokość zbiornika to 60 m przy zaporze. Poniżej zapory znajduje się elektrownia wodna o mocy 200 MW.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8e/SolinaDam.jpg/800px-SolinaDam.jpg
Zapora w Solinie i jezioro solińskie z lotu ptaka, foto: Zuluanonymous

Pierwszy projekt zagospodarowania hydroenergetycznego Sanu poprzez budowę zapory wodnej opracował już w 1921 r. profesor Karol Pomianowski z Politechniki Warszawskiej (wcześniej: Politechniki Lwowskiej). Pierwsze rozpoznanie geologiczno-hydrologiczne w dolinie Sanu przeprowadzono jednak dopiero w latach 1936-1937, a dalsze prace przerwała II wojna światowa. Nowa koncepcja zabudowy doliny Sanu powstała w roku 1955 pod kierownictwem inż. Bolesława Kozłowskiego[2]. Na miejsce wzniesienia zapory wybrano przewężenie doliny poniżej ujścia Solinki do Sanu, koło wsi Solina.
Budowę zapory rozpoczęto w 1960 r. Główne prace ziemne i roboty fundamentowe zakończono w 1964 r. W lipcu tegoż roku rozpoczęto wznoszenie korpusu tamy. Podstawowe prace betoniarskie przy zaporze zamknięto pod koniec lutego 1968 r. W międzyczasie trwała budowa budynku elektrowni i montaż urządzeń hydroenergetycznych. Wstępny rozruch pierwszej turbiny odbył się 9 marca 1968 r., a 20 lipca tegoż roku (w przeddzień święta 22 lipca) oddano zaporę do eksploatacji[2].
Głównym projektantem całego kompleksu hydroenergetycznego był inż. Feliks Niczkie. Współpracowali z nim inżynierowie: J. Mastawiszyn i Z. Szymczak (konstrukcja zapory), R. Barucki i W. Neuman (architektura) oraz R. Wiśniowska i T. Owczarski (konstrukcja elektrowni). Przy budowie zapory, która trwała blisko 9 lat, pracowało ponad 2000 ludzi[2].
Pozostałości dawnej wsi Solina znajdują się obecnie na dnie obecnego zbiornika. Zapora w Solinie, która ma 81,8 m wysokości i 664 m długości, jest najwyższa w Polsce.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/12/Lake_Solina_in_Pola%C5%84czyk.jpg/800px-Lake_Solina_in_Pola%C5%84czyk.jpg
Jezioro Solińskie, widok z Polańczyka, foto: Lowdown

Otoczenie Jeziora Solińskiego jest licznie odwiedzane przez turystów i wczasowiczów. Na jego brzegach powstało kilka ośrodków rekreacyjnych, a na zachodnim brzegu jeziora znajduje się znana miejscowość uzdrowiskowa Polańczyk. Możliwość kąpieli istnieje na wyznaczonych kąpieliskach – w innych miejscach kąpiel jest niebezpieczna ze względu na niedostępne brzegi i liczne przeszkody podwodne. Na całym zbiorniku obowiązuje strefa ciszy (zakaz używania silników spalinowych, nie dotyczy Policji i WOPR). Uprawiane jest żeglarstwo i windsurfing, jednak akwen nie należy do łatwych: jego szczególną cechą (w porównaniu z akwenami nizinnymi), spowodowaną rozczłonkowaniem tafli wody oraz wpływem wysokich brzegów, jest zmienność i nieprzewidywalność wiatrów. Większość nadających się do cumowania miejsc jest jednak błotnista (ze względu na wahania lustra wody) lub kamienista. Poza okolicami Polańczyka na jeziorze znajduje się tylko kilka dostępnych przystani o bardzo ograniczonej infrastrukturze. Zbiornik Soliński jest jednak dość popularny wśród żeglarzy i kajakarzy ze względu na walory krajobrazowe i mniej „skomercjalizowany” charakter niż np. Kraina Wielkich Jezior Mazurskich.
W sezonie letnim po jeziorze kursują stateczki wycieczkowe.
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jezioro_Soli%C5%84skie

LINKI:
Kajakowa pętla solińska w 4 dni:
Zespół Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce, historia powstania zbiornika: http://ekonomik-profil.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=84:kajakowa-ptla-soliska&catid=16:wyprawy-kajakowe&Itemid=22http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Elektrowni_Wodnych_Solina-Myczkowce
przez ra_dek
5 marca 2014, o 14:14
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

05.07.2018 ŁOTWA (ENGURE-RINDA-IRBE) KURLANDIA

Czwartek (05 lipca) Siedlce - Wigry
Bambetle czekały spakowane już od tygodnia, o 10 rano uznaliśmy że możemy jechać. Jak jechać to natychmiast więc o godz 13 byliśmy już w drodze.
Do Wigier, gdzie czekało zarezerwowane rano kanu, dotarliśmy o godz 18. Kanu szybko znalazło się na dachu autka a my w namiocie pod klasztornymi murami.

Piątek (06 lipca) Wigry (Polska) - Usma (Łotwa)
Rano wczesna pobudka pod klasztorem w Wigrach aby o godz. 7 rozpocząć daleką podróż na północ. Przez Suwałki i Litwę jedziemy do Łotwy a dokładnie do Kurlandii nad jezioro Usmas. Do celu czyli do wsi USMA położonej nad dużym jeziorem USMAS docieramy pod wieczór. Tu biwak obok tablicy z mapą Kurlandii czyli mapą naszego pływania. Bazowaliśmy tylko na tych tablicowych mapach gdyż mapy Łotwy nigdzie nie udało się kupić.

Sobota (07 lipca) Usma - Dzirnavas (rzeka Engure)
Rano wizyta w sklepie po zapas wody i foto sąsiadującego z biwakiem kościoła aby po długim guzdraniu zejść na wodę około południa.
Na jeziorze lekki północny wiatr o zmiennej sile, dla nas to wiatr z boku. Czekające na nas 2 zatoki dla bezpieczeństwa opływamy bliżej brzegów nadkładając nieco drogi. Wreszcie wypływ rzeki z jeziora, najpierw szeroko i prawie bez nurtu, potem coraz ciaśniej i szybciej. Szerokość koryta rzeki stabilizuje się a korony drzew pochylają nad wodą. Rzeka Engure przypomina tu polski Wieprz na Roztoczu. Po drodze spotykamy solidną stalową konstrukcję zastawki na ryby, przepływamy po prawej, chowając się do wnętrz kanu, po chwili zawracamy i wpływamy środkiem pod coś w rodzaju pomieszczenia dźwigowo magazynowego. Dalej na rzece trochę przeszkód w wodzie które nie stanowią jednak większego wyzwania. Ok. godz. 16 docieramy do rozlewiska powstałego w wyniku spiętrzenia wody przed starą ale działającą elektrownią wodną w Dzirnavas, prawdopodobnie kiedyś był to młyn wodny. Przenoska jest przez drogę po prawej. Także po prawej znajduje się zorganizowane miejsce odpoczynku dla kajakarzy czyli: zadaszenie ze stołem, palenisko z uchwytem na kociołek, schludny kibelek, tablica z mapą, czego chcieć więcej?. Mimo wczesnej pory i przepłyniętego niewielkiego dystansu postanawiamy spędzić tu noc.

Niedziela (08 lipca) Dzirnavas - Jezioro Puzes (rzeka Engure)
Bardzo ciekawy i pracowity dzień, na rzece było co robić, musieliśmy pokonywać wiele powalonych w rzekę drzew. W zależności od sytuacji jedne braliśmy dołem a inne górą mimo że ślady wskazywały że inni kajakarze obchodzili niektóre z nich brzegiem. My nie pozwalaliśmy sobie na taki dyshonor bo dla nas im trudniejsza przeszkoda tym większe urozmaicenie i tym większe wyzwanie. Parę razy trzeba było wysiąść na przeszkodę aby odciążone kanu przerzucić na drugą stronę. Podczas przeciskania się pod nisko powalonymi drzewami często trzeba było, z powodu wystającego roweru, robić to w bardzo silnym przechyle bocznym. Ani razu nie użyliśmy cumy jako liny dźwigowej więc nie było bardzo trudno. Po drodze minęliśmy kilka mostów a sama rzeka mocno przypominała Brdę, Wdę, Czarną Hańczę. Pod koniec odcinka szuwary i gruby kożuch roślin wodnych który mocno utrudniał nam płynięcie. Biwak tuż przed ujściem rzeki do jeziora Puzes.

Poniedziałek (09 lipca) Jezioro Puzes - Spinciems (rzeka Rinda)
Na dzień dobry kilka kilometrów po jeziorze, wiatr jak zwykle od północy czyli w zawsze mordę, na szczęście niezbyt mocny a fala niewielka.
Z jeziora wypływamy na rzekę która zmieniła nazwę i teraz nazywa się Rinda. Długi czas jest ona szeroka i bardzo leniwa, na wodzie dużo grążeli i nenufarów. Płyniemy jak po jeziorze rynnowym usianym kolorowymi kwiatami wyrastającymi z brunatno grafitowego trawnika. Coś z wody na dużej powierzchni wydawało dziwne i nieznane nam dźwięki (jakby cmokanie). Naszym zdaniem dźwięki te pochodziły od pęcherzyków tlenu wydostających się na powierzchnię przez gęstą i brunatno grafitową roślinność wodną. Potem długo płyniemy wąskim i krętym korytem w szuwarach wśród łęgów oraz pastwisk. Dopływamy do mostu a przed mostem po prawej miejsce dogodne do przybicia i kąpieli. Na ławeczce podejmujemy decyzję o zakończeniu dzisiejszego etapu, chwile uprzyjemniamy sobie kąpielą w rzece. Podczas kąpieli dołącza do nas miejscowa rodzinka z którą trochę rozmawiamy. Następnie ogarniamy miejsce pod namiot, kolacja w promieniach słońca i wieczorne bzykanie .. namiotowymi zamkami.

Wtorek (10 lipca) Spinciems - Irbene (rzeka Rinda i rzeka Irbe)
Z tego dnia pamiętamy głównie kręte szuwary oraz gruby kożuch powstrzymującej nas roślinności wodnej. Wokół po horyzont wielkie NIC, po środku wielkiego NIC parę krów oraz 2 majestatyczne wiatraki energetyczne. Zmiana krajobrazu następuje w miejscowości Rinda, budynki schodzą tu do samej wody, za mostem przystajemy na piwko + ... piwko. Płyniemy dalej, po jakimś czasie, za miejscowością Rinde, bardzo ciekawy odcinek szybkiego krętego nurtu z zaskakującymi niespodziankami pośród powalonych w wodę drzew. Po pewnym czasie po prawej połączenie z rzeką Stende która niesie porównywalną ilość wody jak Rinde. Dalej zaczynają nieśmiało pojawiać się pierwsze piaszczyste łachy i wysokie skarpy. Dzisiejszy biwak rozbijamy po lewej na obrzeżach miejscowości Irbene.

Sroda (11 lipca) Irbene - most przed ujściem (rzeka Irbe)
Rano okazuje się się że spaliśmy nieopodal byłego poligonu czołgowego, bardzo blisko opuszczonej bazy wojsk armii czerwonej, tuż obok nieczynnego wielkiego radaru wojskowego, obiekty te stanowią obecnie niemałą atrakcję turystyczną. Wypływamy, podobno przed nami dzień bardzo malowniczych widoków. Okazało się że to prawda bo rzeka Irbe kręci wśród wysokich lub bardzo wysokich piaszczystych skarp z których zsuwają się do rzeki, straciwszy grunt pod nogami, liczne sosny oraz świerki. Za każdym kolejnym zakrętem zakręt następny, za każdą skarpą wysoką i piaszczystą następna wysoka i piaszczysta skarpa. Wśród tych krajobrazowo pięknych widoków na brzegu nielicznie wypoczywają ludzie lub moczą swoje kije wędkarze. Postraszywszy nas kilkoma nieśmiałymi kroplami gdzieś bokiem nieopodal przechodzi deszcz a nawet burza. Płyniemy dalej a krajobraz nie przestaje cieszyć oczu pięknymi widokami. W pewnym momencie dopływamy do ostatniego przed ujściem mostu przy którym postanawiamy zostać do rana więc rozbijanie namiotu, kolacja, piwko i wieczorne bzykanko (suwakami).

Czwartek (12 lipca) most przed ujściem - Bałtyk (rzeka Irbe)
Brzegi się obniżyły, już nie są wysokie i piaszczyste a niskie, podmokłe i porośnięte olchą. Rzeka jest teraz szersza, płytsza i częstsze na niej mielizny.
Mijamy coś co wygląda na były ośrodek ćwiczeniowy gwiaździstej armii. Widzimy duży pomost z solidnymi odbijaczami, wciągarkę ramową, walący się hangar, rdzewiejące słupy podpierające i napinające rozwieszone nad rzeką liny tyrolek oraz innych przyrządów do ćwiczeń. Kawałek dalej linowa kładka z połamanymi szczeblami spinająca dwa oddalone od siebie brzegi. Wzmagający się północny wiatr coraz bardziej utrudnia płynięcie naszego kanu. W oddali na wprost dostrzegamy ujście rzeki do morza ale z powodu wiatru postanawiamy jednak dobić do piaszczystego lewego brzegu i trochę odpocząć.
Podpływamy do brzegu, wspinamy się na piaszczyste wzniesienie, typowo wydmowy rodzaj roślinności podpowiada mi co za chwilę zobaczę.
Nie mylę się, za piaszczystym wzniesieniem ... yes ! yes ! yes ! ... woda aż po horyzont !!!.
Na tej olbrzymiej wodzie ani jednego żagielka, ani jednej łodzi, ani jednego statku.
Na wielkiej piaszczystej białej plaży ani jednego człowieka ?, olbrzymie morze, olbrzymia plaża i tylko my ??.
Po dłuższej chwili z tego oddzielającego rzekę od morza wydmowego cypla wracamy na wodę i płyniemy do ujścia rzeki, tam zawracamy aby znaleźć dogodne spokojne miejsce biwakowe. Tu podjadłwszy trochę i popiwszy postanawiamy że wracamy do Polski z marszu czyli od razu. Konieczny jest więc mój szybki powrót po auto, kolejny raz skręcam rower by z prędkością światła przez las, po leśnych piaszczystych duktach oraz po szutrowych i asfaltowych drogach dotrzeć do naszego "osiołka" aby dzięki niemu wraz z rowerem wrócić do osamotnionej małżonki. Po powrocie nad morze grzbiet osiołka przygniatamy kanadyjką aby potem do jego wnętrza wepchnąć najpierw bambetle a potem samych siebie. Ruszamy ! - przed nami męcząca całonocna jazda do Polski. Z powodu małego zapasu paliwa w baku przy niewielkim zagęszczeniu stacji benzynowych postanawiamy zrezygnować z odwiedzenia blisko nas położonego przylądka Kolka.

Piątek (13 lipca) Wigry - Siedlce
Do Wigier dojechaliśmy rano, oddaliśmy kanadyjkę i poczęstowaliśmy łotewskim piwem.
Po odpoczynku połączonego ze śniadaniem wyruszyliśmy w drogę do Siedlec, do domu dotarliśmy wieczorem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ps 1. jeżeli pogoda to idealna
jeżeli wiatr to północny
jeżeli noc to niekoniecznie czarna
jeżeli pusta plaża to w Kurlandii na Łotwie

Ps. 2 codziennie wcześnie rano wsiadałem na rower aby wrócić po samochód
trasę spływu pokonałem więc 3 krotnie: w kanu, na rowerze, w samochodzie
rower ten to wygrzebany w piwnicy rodziców bardzo leciwy składak
codzienne powroty rowerem po samochód to osobna i pełna przygód historia

Ps. 3 wybaczcie kiepską jakość zdjęć (leciwy telefony ze słabym foto + szybko rozładowany smartfon)
przez mlodek
18 lipca 2018, o 14:52
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Kalosze.

Cześć.
Dziś wyrwałem trochę czasu na porządki i min porządkowałem klamoty kajakowe.Gdy płyniemy na spływ wielodniowy zabierając pełen sprzęt ,zawsze wahałem się czy brać kalosze.Ponieważ od lat używam wyłącznie kaloszy piankowych to ich ciężar nie jest problemem.Ale niestety miejsca zajmują sporo.Oczywiście gdy trafimy na upały, bądź choćby bardzo ciepłe dni, to no problem-kalosze nie potrzebne, wystarczają klapki, czy inne sandały.Ale jak mamy pecha i zimno i mokro przez kilka dni to wtedy ... Gdy płynęliśmy z synem w dwu jedynkach , to wtedy je brałem (ja pakowałem swój kajak rzeczami cięższymi a jego był na rzeczy objętościowe).I gdy trafiliśmy na cztery dni z codziennym deszczem i temperaturą 10 stopni maks tooo kalosze były zbawienne.Ale szukałem innego bardziej uniwersalnego(objętościowo)rozwiązania iii jest bingo.Kilka lat temu nasz producent kaloszy piankowych wypuścił takie półkalosze czyli klapki(ala crocksy) z tym że pełne z lekkim wgłębieniem na stopę.I te klapki, moim zdaniem, są idealnym rozwiązaniem na kajak.
Polecam , Krzyś.
przez Krzyś66
29 października 2018, o 23:48
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Bliskie spotkania

Z kolegą MAT-em zwiedziliśmy jaz na Samą i spotkaliśmy leśnego przyjaciela:

Obrazek
przez hangman
11 listopada 2018, o 20:56
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

techniki na kajaku

Przydałby się osobny katalog na takie rozważania - to tak na początek.

Nie wiem czemu akurat na forum Giełdy Kajakowej na FB , a nie w bardziej godnym miejscu ale znalazłem świetny film - co prawda dotyczący opanowania kajaka morskiego ale myślę, że również przydatny dla śródlądowców.
Przyznaję, że takie umiejętności są raczej poza moim zasięgiem ale być może komuś się przyda.
Film jest naprawdę profesjonalny, a gość wykonuje pokazywane manewry z wielką finezją, równocześnie mając minę, jakby jadł właśnie kaszę albo czyścił buty.
Warto zobaczyć.
I kajak ładny...

https://youtu.be/8cJVmYQnAXY
przez miandas
26 lipca 2020, o 12:26
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Mroga 11-15.06.2020

Cześć!

Na Boże Ciało zrobiłem sobie od dawna planowany spływ Mrogą, która to jest moją „macierzystą” rzeką (trzeci co do wielkości dopływ Bzury).

Spływ to był inny niż wszystkie, ale po kolei.

Postanowiłem zacząć maksymalnie wysoko, czyli od brodu na Przanowicach Dużych, to jest na 11 km rzeki.
Na ogół jest tam płyciutko, ale ostatnio wody było full. Wszystko dzięki bobrom.
Jednak ostatnio znowu wszystko wróciło „do normy”, to jest ktoś zniszczył bobrze tamy. Pewnie dlatego, że nie dało się przejeżdżać samochodami.

Na pozycje wyjściowe udałem się wykonując 4-km marsz dofrontowy z użyciem wózka 


Po krótkim odcinku w lesie trzy kolejne zalewy – Bogdanka, Rochna i Tworzyjanki. W miarę sprawnie pokonane

Na Lisowicach-Tworzyjankach plaża już zrobiona. Wcześniej na Rochnie całkiem spora ławica ryb.
Za mostem w Tworzyjankach zaczęły się „schody” – normalne zwałki, bobrze tamy, itp. I tak aż do początku kolejnego zalewu – w Rogowie. Na rzeczonym zalewie spotkałem wrzeszczących moczykijów „tu nie wolno pływać”.
W odpowiedzi wezwałem ich do podania przepisu prawa powszechnie obowiązującego jako podstawy prawnej. I zwinąłem się stamtąd tak szybko, jak to było możliwe.
Czas był najwyższy, bo dzień się już kończył.

Pierwszy nocleg wypadł w lesie niedaleko Rogowa, kolejny na prywatnej łące koło Koziołek (oczywiście uzgodniłem to z właścicielem).
Za młynem w Kołacinku był jedyny problem z wodą – przy młynie akurat po południu odcięto wodę i trzeba było przez jakiś czas, aż do biwaku, holować biwak. Od spotkanych emerytów dowiedziałem się, że niedawno spływała jakaś para i śmigali, aż miło, ale wody było o wiele więcej.
I rzeczywiście, rano wody było już dużo.
Trzeciego dnia dotarłem nie dalej niż do Głowna (pole namiotowe). Przez 3 dni dało się pokonać 10,10 i 15 kilometrów. Przede wszystkim mnóstwo zwałek, bardzo często trzeba było wysiadać i przepychać kajak przez przeszkody.
Oczywiście, miałem okazje zobaczyć z innej perspektywy wielokrotnie odwiedzany miejsca, jak np. Jasień z ruinami dawnego młyna (moje ulubione miejsce, można tam spotkać zimorodki).

Tak na marginesie – Mroga, chociaż totalnie „niekomercyjna” () ma już swoją cykliczną imprezę kajakową _ Mroga Trophy. Najdłuższe trasy zaczynają się właśnie w Kołacinie za młynem na drodze Brzeziny-Łowicz.

Czwartego dnia wyruszyłem z Głowna, przeniosłem kajak przez tamę (pod mostami kamieniste bystrza). Przed mostem kolejowym w Głownie podwójne progi (woda zmienia kierunek po pierwszym, do tego przeszkody zwałkowe). Nie spływałem, tylko przepchałem kajak a i tak sporo wody się nalało do wewnątrz (nurt bardzo silny).


Po drodze sporo różnych mostków i kładeczek. Nie pod wszystkimi dało się przepłynąć…
Najbardziej dały mi się we znaki pokrzywy – wszędzie na brzegu osiągały imponujące rozmiary. Zawsze wieczorem czułem charakterystyczne mrowienie.
W ogóle połączenie zadrapań, oparzeń i ukąszeń jest charakterystyczne dla zwałkowego kajakarstwa

Praktycznie na całym biegu Mrogi można napotkać młyny lub ślady po nich.
Na północ od Głowna moją uwagę zwróciły dwa, na północ (poniżej) od Głowna – Sopel i Boczki Domaradzkie.
Piękny jest ten drugi, z całą uroczą zagrodą. Tylko właściciel jest ..... niezbyt sympatyczny. Przez środek posesji przebiega gruntowa droga, którą co rusz ktoś jeździ. Może to to tak go denerwuje. Sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar obszczekiwać poszczególne samochody i rowerzystów.
Do mnie się doczepił, że mu niszczę łąkę (czyli połać metrowych pokrzyw).

O wiele sympatyczniejszy był właściciel młyna (w zasadzie teraz jest tam tylko elektrownia wodna) w Soplu.
Opowiadał mi o starej papierni w pobliżu z 1844, o jej właścicielu („urodzonym na Śląsku Austriackim”) o bobrach, które tną mu drzewa w sadzie i o wydrach, które czynią szkody w pobliskich stawach hodowlanych. I o norkach amerykańskich i piżmakach 
Zrobił mi fotę i powiedział też, że niedawno płynęło 2 kajakarzy z Warszawy i jeden harcerz z Głowna na desce do pływania. Harcerz czcił urodziny JPII.


Czwartego dnia udało mi się przepłynąć 20 km – z noclegiem koło Bielaw, jakieś 8,5 km od ujścia.
Za pałacem w Walewicach (tym od Pani Walewskiej i Napoleona, dzisiaj jest tam hotel) rzeka się rozwidla – część wody jest odprowadzona do dużych stawów.
W efekcie lewe ramię zwęża się niesamowicie (z 8-10 metrów do 1), płynie przy tym w szuwarach. Nie sposób posługiwać się wtedy wiosłem. Płynąłem czepiając się trzcin.
Na koniec, tuż przed ujściem, rzeka na powrót się poszerza. Ale towarzyszy temu wyjątkowy tor przeszkód, bo odcinek ujściowy jest leśny…
Jeszcze tylko fajne bystrze i mamy Bzurę koło Soboty (tej niedaleko Piątku )


Po Mrodze Bzura była jak deptak na Piotrkowskiej – tylko 1 przenioska przez 20 kilometrów…
Bzura na tym odcinku świetnie kajakowo oznakowana, chyba najlepiej w Polsce.
Wylądowałem na przystani – plaży na wysokości samego centrum miasta.

Generalnie Mroga to była niesamowita przygoda ale stopień trudności nieporównywalny z żadnym innym moim spływem. Może tylko pierwszy dzień na Czarnej Malanieckiej (Koneckiej), na odcinku puszczańskim daje się jakoś zestawić z Mrogą (podobna ilość zwałek).

Pomysł był taki, żeby dopłynąć do Płocka, ale nie starczyło czasu. Co się jednak odwlecze, to ….
I tak, marzenie się spełniło :)
przez Płaj
31 sierpnia 2020, o 14:52
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Łyna, Olsztyn - Smolajny 14-16.08.2020

Olsztyn - Smolajny , ~45km , 14 - 16.08.2020

Naszą wyprawę zaczynamy w Olsztyńskim parku (zatorze, nie centrum), po dojechaniu na miejsce przeprowadzam krótki zwiad okolicy przed wypakowaniem wszystkich tobołów z samochodu. Parkowa dróżka prowadząca do rzeki jest zaskakująco stroma, w swoim końcowym odcinku, niedaleko mostu pokryta betonowymi płytami z romboidalnymi otworami które służą za całkiem dobre oparcie dla stóp przy powolnym i ostrożnym schodzeniu z ciężkim wózkiem.

Teren przy samym moście na pierwszy rzut oka wygląda zachęcająco jako punkt startowy ale bliższe oględziny odkrywają trochę śmieci, małą przestrzeń, nieciekawe wonie (chyba lokalna toaleta na powietrzu) i jakieś przeszkody w rzece zaraz za punktem startu. Takie kombo zachęca do dalszych eksploracji okolicy.

Okazuje się że po przejścu przez most i skręcie w prawo tuż za nim w wąską ścieżkę biegnącą wzdłuż brzegu można dotrzeć do innego, całkiem dogodnego miejsca.

https://www.dropbox.com/s/0a3of98bmkm870w/IMG_20200814_103107956.jpg?dl=1

Swoja drogą zainteresowanym polecam zerknąć na ten przewodnik: http://www.domwarminski.pl/dokumenty/2019/Kajakiem_po_Lynie.pdf
Zdjęcia, mapki, dokładny opis szlaku wraz z kilometrażem - no cud, miód, malina - lepszego przewodnika chyba jeszcze nie widziałem!

https://www.dropbox.com/s/llhsfkdjtw53ch7/20200814_101150.jpg?dl=1

Pompuję, rozkminiamy gdzie co umieścić, żona odchodzi kilkanaście metrów dalej obejrzeć rzekę. Nagle słyszę łoskot, rumor, szelest liści i pękające patyki - zaalarmowany szukam źródła zamieszania i jest, nieco ponad pięć metrów ode mnie stoi i patrzy całkiem spory dzik. Ostrzegam żonę, teraz wszyscy stoimy, patrzymy na siebie i zastanawiamy się co dalej bo wygląda na to że dzik miał plan zmierzać w jej stronę, po chwili bezruchu zapadają decyzje, żona wchodzi do wody za osłonę nieco pochylonego drzewa, dzik również ma swój ruch - wskakuje do wody, przebiega na drugi brzeg i dalej w krzaczory.
Uff, od razu człowiek ożywiony jak po solidnej kawie :shock:

Dokończamy pakowanie, wodujemy się i w drogę! We fragmencie parkowym rzeka płynie dosyć żwawo ale po jakimś czasie zwalnia, koryto jest dosyć zarośnięte, trafiło się też względnie świeżo zwalone drzewo na praktycznie całą szerokość rzeki z wąskim przesmykiem przy brzegu.

https://www.dropbox.com/s/ig6kufk6rc4wfu4/IMG_20200814_114540224.jpg?dl=1


https://www.dropbox.com/s/ki5fvj5ofpalfoc/20200814_122243.jpg?dl=1


Po jakimś czasie dopływamy do pierwszej przenoski, elektrownia Łyna. Miejsce do przybicia jest po lewej stronie, całkiem wygodny do wysiadania pomost.

https://www.dropbox.com/s/af7l8sh2pzs9t0i/20200814_123803.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/ay5letrc5c4862o/IMG_20200814_125034663.jpg?dl=1

Z lewej strony na drugim zdjęciu widoczny jest dopływ rzeki Wadąg, początkowo mieliśmy w planie wpłynąć tam kawałek pod prąd ale ostatecznie zrezygnowaliśmy. Generalnie Wadąg i Pisę Warmińską mam gdzieś tam ciągle z tyłu głowy, może uda się odwiedzić je w 2021.

Po zwodowaniu się za elektrownią płyniemy dalej, rzeka zwalnia i rozlewa się dosyć szeroko, nurt jest znikomy więc trzeba się troche namachać wiosłami

https://www.dropbox.com/s/9i964vvbp17t3dc/20200814_144224.jpg?dl=1

Na końcu tego odcinka jest elektrowania Brąswałd:

https://www.dropbox.com/s/h74me9vy6vl8uez/IMG_20200814_150159166_HDR.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/wmhfptjaovfms50/IMG_20200814_151417052.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/xdkzhb8v57l7apx/IMG_20200814_151032603_HDR-COLLAGE.jpg?dl=1

Różnica poziomów jest dosyć znaczna i na dół prowadzi całkiem stroma betonowa rampa, powoli i ostrożnie zeszliśmy na dół z kajakiem na wózku wcześnie znosząc osobno bagaże żeby obciążony kajak nie utrudniał sprawy. Jak pakowaliśmy się na dole to przypłynęła ekipa w polietylenach i po prostu ciągneli je po tym betonie w dół.. :?

https://www.dropbox.com/s/67m8jz3gwnduf9n/IMG_20200814_154744566.jpg?dl=1

Za elektrownią do przepłynięcia zostało małe rozlewisko i tuż za nim była przystań kajakowa Brąswałd w której zdecydowaliśmy się przenocować.

https://www.dropbox.com/s/0xf3y1c4t8756hy/IMG_20200815_071804399_HDR.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/1pr0yg43e61rwct/IMG_20200815_071925576_HDR.jpg?dl=1

Elektrowania jest całkiem niedaleko i nocą jak się dobrze wsłuchać to nieznacznie słychać jak pracuje

https://www.dropbox.com/s/hxby3c3vcavn268/IMG_20200815_072003907.jpg?dl=1

Co do samej przystani to powiedziałbym że jest to poziom lux jeżeli chodzi o przystanie gminne, publicznie dostępne w jakich miałem okazję dotąd bywać, w sumie lepszej jeszcze nie odwiedziłem: elegancki pomost,na terenie przystani jest duża wiata, dwa miejsca na ognisko, wielki teren biwakowy z krótką zadbaną trawą, bieżąca woda a nawet prąd! Rozbiliśmy się niedaleko rzeki przy brzozach, nurt rzeki był na tyle spokojny że można było sobie swobodnie popływać bez obawy zniesienia i konieczności wychodzenia kilkadziesiąt metrów dalej.

Następnego dnia przepłynęliśmy jezioro Mosąg oraz tuż za nim kolejna przenoska bo przeszkodą był jaz. Teraz rzeka dosyć silnie meandrowała i płynęła przez rozległe tereny podmokłe, na brzegach bardzo dużo trzcinowisk - raczej nie przepadam za takiego rodzaju terenem, po jakimś czasie staje się to dosyć monotonne i nużące.

Pozostałości mostu:

https://www.dropbox.com/s/p70ac8be7dk0rxn/20200815_115930.jpg?dl=1

Po południu dopłynęliśmy do przystani Cerkiewnik, zdecydowaliśmy się tam zatrzymać, rozprostować kości, zjeść i zastanowić co dalej bo była jeszcze dość wczesna godzina.

Uczta w przygotowaniu, trochę kiełbasy z wczorajszego ogniska oraz szybki ryż (są takie "gotowe" kasze i ryże które wystarczy podgrzać , na wyprawę kupiliśmy kilka różnych takich jako test), były też pomidory :)
https://www.dropbox.com/s/8hft39erxdz8xrw/20200815_145157.jpg?dl=1

Generalnie rozważaliśmy zanocowanie w Cerkiewniku ale przystań jest tam wg. mnie zlokalizowana niedogodnie, myślę że nie byłbym w stanie tam zasnąć. Przystań jest położona niedaleko mostu oraz jest rozciągnięta wzdłuż wąskiej szosy którą sporadycznie przejeżdzały samochody, poza tym nie bardzo było sensowne ustronne miejsce na rozbicie namiotu - może coś dałoby się wykombinować poza terenem przystani.

Ostatecznie zdecydowaliśmy się płynąć dalej i zanocować w terenie, udało się znaleźć fajne miejsce z widokiem na zakole rzeki. Genralnie od Cerkiewnika trzcinowiska zaczynają ustępować miejsca bardziej urozmaiconemu i ciekawemu brzegowi.

https://www.dropbox.com/s/05fjnukkfz2jjec/IMG_20200815_184932113_HDR.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/f195heh2rby06a3/IMG_20200816_080543282_HDR.jpg?dl=1

Kajak czai się zaparkowany tam na dole, dla uważnego oka widoczny kawałek po prawej w środkowej części zdjęcia :P

https://www.dropbox.com/s/4yuphrnpf9mdgvg/20200816_092534.jpg?dl=1

Następnego dnia dalej naprzód, zmiana miejsc coby było trochę różnorodności i ja z przodu aż do Dobrego Miasta:

https://www.dropbox.com/s/ymgjhryyt5mlwuc/20200816_110525.jpg?dl=1

Po jakimś czasie wiosłowania, ta daaaam , jest:
https://www.dropbox.com/s/z8ya6t3edcfzcv9/IMG_20200816_123423580.jpg?dl=1

Niedaleko od przystani, po prawej stronie rzeki jest najwyraźniej jakiś stadion czy inny obiekt sportowy i jak płynęliśmy to miały miejsce jakieś nieźle nagłośnione zawody piłkarskie dla młodzieży, poszczególne drużyny miały nazwy znanych klubów piłkarskich, Real Madryt itd.. :)
Wzdłuż brzegu co jakiś czas stali wędkarze, całkiem sporo wędkarzy, hmm...

https://www.dropbox.com/s/0v72xsp40nqwz3n/20200816_125930.jpg?dl=1

Powyżej przystań w Dobrym Mieście, ooo a co to za ludzie przy tej wiacie? Jakiś grill i inne przekąski, spora część poubierana w stroje moro, przygotowana spora liczba różnych pucharów.
Wygląda na to ze zawody były dość utrudnione tym razem bo po nas przypłynęła całkiem spora grupa kajakarzy ze spływu komercyjnego. Ale pewnie oni tam od samego rana a tu było już po 12 więc pewnie i tak się nałowili :mrgreen:

Tam w jest jecze jedna wiata w której zrobiliśmy sobie małą przerwę na posiłek , później hyc na wózek i przenosimy:

https://www.dropbox.com/s/pwpa1corn3ofks4/20200816_134142.jpg?dl=1

Fajne rurowiska z PVC do spuszczania kajaka

https://www.dropbox.com/s/ol4b61a5tkinte2/20200816_135913.jpg?dl=1

I ruszamy dalej:

https://www.dropbox.com/s/oozhcxjm865uprz/20200816_140253.jpg?dl=1

150 lat spółdzielczości w Polsce oraz most żegnają nas w Dobrym Mieście:
https://www.dropbox.com/s/wlisocciykh12k1/20200816_140400.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/iq6of1i2n3fp3d9/20200816_140520.jpg?dl=1

Tym razem zmiana miejsc

https://www.dropbox.com/s/mksxeahnx9feldg/IMG_20200816_142908341_HDR.jpg?dl=1

Dopływamy do przystani w Smolajnach:

https://www.dropbox.com/s/bbd9bv85ji3l1t8/IMG_20200816_154719574.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/rfoedtax1x1x2zq/IMG_20200816_152008221.jpg?dl=1

https://www.dropbox.com/s/les69nwm0tjc905/IMG_20200816_152015134.jpg?dl=1

Podczas oczekiwania na umówiony transport zaciekawiony przeszedłem się zobaczyć budynek od frontu, nazywa się to "Dom Warmiński" i jest to miejscówka gdzie są organizowane rozmaite imprezy typu wesela, chrzciny itd. Cytat z kartki która wisiała na drzwiach frontowych "Ilość osób nie jest dla nas żadną przeszkodą, jesteśmy w stanie ugościć 50, 100, 200, 500 a nawet 1000 osób" :)

Biwakowanie tam jak imprezuje 1000 osób jest pewnie ciekawym doswiadczeniem :lol:

Wszystkie zdjęcia z telefonu i w dodatku czasami w pokrowcu wodoodpornym więc czasami kiepska jakość, no ale jest jak jest.

https://www.dropbox.com/s/hftbf09brzbaun9/IMG_20200816_130753528.jpg?dl=1

Dziękóweczka za czytanie i oglądanie, pzdr ;)
przez stws
25 stycznia 2021, o 02:13
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Moja mała bezludna wyspa.

A teraz??

Dargocice_wyspa-002.jpg


Dargocice_wyspa-9-maj-2021-003.jpg
przez Waho
11 maja 2021, o 06:45
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Tajne miejsca!!

Widok z drugiej strony.

Dargocice_352.jpg
przez Waho
1 października 2021, o 07:33
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Nida od Brzeźna do Starych Kotlic

Prognozy zasadniczo sprawdziły się idealnie, temperatura powietrza super, trochę za silny wiatr, słońce i zero ludzi. O to chodziło, gdyż latem na tym odcinku Nidy wręcz korki kajakowe się tworzyły. Płyniemy krótki i prosty technicznie ok. 12km odcinek od mostu kolejowego w Brzeźnie do ostatniego gospodarstwa w Starych Kotlicach. Wody sporo - okolice górnej granicy stanów średnich, woda rześka i kąpiel raczej by mało przyjemna była. Sama woda klarowna a piasek wszędzie na dnie złocisty. Super odcinek na upalny letni dzień... Najpierw do Kotlic gdzie w gospodarstwie zostawiam rower, samochodem przez Mokrsko do Brzeźna i wodujemy kajaki. Spływ trwał bez pośpiechu pod mocny wiatr 2h i 10 minut, później jeszcze 30 minut rowerem po samochód. Gdyby nie wiatr śmiało by można z Żernik wystartować i w 3h bez problemu się wyrobić. Kto wie, kto wie gdyż spodziewałem się iż brzegi będą już nieco bardziej złotawe i fajnie było by powtórzyć...

Pełna fotorelacja: http://jurapolska.com/wycieczki/kajaki_nida_02102021.php

http://jurapolska.com/foto_wycieczki21/02102021_16.jpg
przez MichałD
3 października 2021, o 10:28
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Meandry Rawki w Puszczy Bolimowskiej

Jeśli jeszcze ktoś nie płynął Rawką to może ten filmik go zachęci https://www.youtube.com/watch?v=U8ExvvhpDVA&t=15s
przez Orzech
30 października 2021, o 14:43
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Odra, ujście Ołoboku - Krosno Odrzańskie, 13.11.2021

W długi listopadowy weekend wybraliśmy się na zachodnie krańce lubuskiego. Pomyślałem sobie - dawno nie pływałem, a lubuskie to taka dla mnie kraina rzek i jezior. Nie ma wyjścia, oprócz rowerów trzeba zabrać kanu. Krótkie ustalenia - czy ktoś ma chęć na pływanie w listopadzie? Na szczęście żona i córka bez namysłu rezygnują z tej atrakcji. Jedynie syn, Michał, jak to on - zastanawia się…. No trudno, zamiast lekkiej jedynki, trzeba wziąć dwójkę. Jedna decyzja z głowy. 


Teraz rzeka. Szukam takich co znam (głównie ze słyszenia) - Pliszka, Obra itp. Ale niestety są one trochę daleko od bazy w Międzylesiu koło Ciborza. Nie chcę skazywać żony na wożeni nas w tę i z powrotem po 2 godziny. Wypatrzyłem w końcu, że lokalnie płynie rzeka Ołobok! Na mapie wygląda ciekawie, przepływa przez jeziora i można by skończyć spływ w Ciborze. Jest nawet w sieci jakaś oferta komercyjnego spływu Ołobokiem, czyli powinien być spławny!
Taki był plan A. Na miejscu okaże się czy faktycznie realny. Pływanie zaplanowałem na sobotę, a w piątek zrobimy rekonesans rowerowy.

Tak też się stało. Przejechaliśmy się do Ołoboku (tym razem miejscowości) aby tam obejrzeć potencjalne miejsce startu. Ale już po drodze pierwsze spotkanie z rozlewiskami powyżej Ciborza, nie napełniało optymizmem. Podobnie było w Obołoku. Woda w rzecze jest, to prawda. Może i da się płynąć, ale łatwe to nie będzie. Koryto poniżej jazu, wygląda na zarośnięte.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWBvYh397E0x1hbTr4Ya6LmvcUXcfB0o3OF6kHDCDjsFg2Rrn0MPl6mHPnp7WFK9Ji9NL52ZXCBRc62pFs26-xwfmqmefozyi7vnrWlzTIOwYdHHBhiW3T6H7R1AHLL3jvfCgIcRNX_irgnbTa6e3we=w2134-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVK_Y0w3jmfKe9dCbn98w8hMJLza0Y6mpyFMK8UZwa3ZxXOlT18K-uex6ZqWbf2kXyaJvX6Daiy1g0KfHAFEzNf1xDdH8yWdtfi8yrGqN98J8ESygDIc8Jsm6pFFplGrDz9kRXtAgWkRNJDnRU7k_NK=w2134-h1592-no?authuser=0

Potem przecięliśmy jeszcze Obołok (rzekę) w lesie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLXT-x_7tyLXqz3eoFZ-AyVJHjrNS0wUy_Xsx_Lk5ZJOn313beqqz4BQYs6qEmX9tZOj_Pm1-swJcwoxlx2setKeVFxh3JZLuvnBcjDzhenIqE1-PUv6zpbiuOI3NZRP7FqT77nb2NgFTzaIEF8ytOus=w2392-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLX5gD5uaRA9r6er6aEE3XJxTI3WKEYPyY7Xed-eoQu8kGrF-ZecyxptH4QIS4kStRfBEm2DGponvxCo_OZKTuz9TPhrdfKihTb3K8AKKS22qbiHoyP3udxC22Alsg7JxvRUn-rNskzNRodzhMIA7HS9=w2134-h1592-no?authuser=0

Bardzo malownicza, ale jednak skromna to rzeczka. Już kilka razy płynąłem takimi rzeczułkami. Ale tym razem nie mam ochoty, a tym bardziej z synem, większą kanadyjką, mordować się przez kilka godzin, żeby przepłynąć kilka kilometrów i pewnie poddać się gdzieś po drodze.

Trochę smutny wróciłem do bazy. Trochę głupio wieźć łódkę taki kawał i jej nie zamoczyć. Dlatego szukam. I okazuje się, że Odra nie jest wcale za daleko :-) Jakieś 20 minut w jedną stronę. Znalazłem też ostatni odcinek Obołoku przed ujściem do Odry. Jednak popłynę też tą rzeczką :-)
Jest zatem plan B. Ładuję kanu na samochód jeszcze wieczorem, pakuję zapasowe ubrania i spływowe gadżety.

Rano śniadanie, wyjazd i start o 10:15 poniżej jazu/mostu na Ołoboku na drodze 278 pomiędzy Nietkowicami Bródkami.
Bardzo mało wody. Brak prądu, woda śmierdząca i kupa błota. Jednak da się płynąć. W rzece powalone drzewa, ale łatwe do ominięcia. Zdaje się, że tylko jedno było całkiem w poprzek. Sporo wędkarzy, szczególnie na lewym brzegu.
Wodować można się łatwo za mostem w prawo, zjeżdżając w polną drogę.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLV6IAyS7lzkOtvOqM9byGe-TsQduk8OR7a96qU8tBBWGV-jCezfXpLPdOsUm53vtrYePo0Z8KzUZKxP_b-O1vFXZi_wgfCjrZ7zyYzM5wejRKoFTwCZHytA3qdB2CYjf2O_1gQG5cySloSD6AP0SO0h=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWSLYWfhd-Bi5BOjF8_cD9wz5sqUrkkkZw-YgXZoDtIErtFS6poFnUDnEbSGtpVWU5LeyBShhnF7s7mDFr8nPcwhcNOy5LW8D8E1WXNUEhMZJ0msPpKPP8pVvMNnLHNM69KUI9K2_GGu_35nnadvn2o=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVxl17yWWi0dMw99nLXm5HxxoReNXfwjQN4a9zfcgWiLZvE0J-QZQR6EB9fdUgf3pAoTmrZPsRq82YqQu_jhBB-vD4BbI87XeluGIaZ6A7zAbjacbSXJm3Z6u8n3bZRKYeVG08KN-3ft5bRxnTo2hHR=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLX4AMTe-vT3ZnH-ANzBvBtgqXbAr_bwnXBFj933zJw2yzf3SVcD7sViWh5JWlmf8LV-XlFX4gVt2K9WS9Bfam3qU2-KtuMjBqmNnOzFJWC1_1tFEfDMo2mBY6RDDLjDcqcPGytnDp2lqQr9-zurpIfC=w2124-h1592-no?authuser=0

W końcu po około 1,5 tys metrów, wypływamy na szerokie wody Odry. Tu w końcu jest nurt. Z obu brzegów co kilkadziesiąt metrów w rzekę wgryzają się ostrogi. I tak już będzie do końca. Naprzeciw ujścia Ołoboku, na trawiastych brzegu widać rowerzystów i spacerowiczów. Pewnie musi tam być jakaś ścieżka na wale.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLW2vtydUtgks79s4SDJIyOB-G2XiEHqtabp7MqPyO8rmi7lK938LTrAxR7K7JPz5n3G6MwB41-PmZZyOBnUT_tVei8FJt3DApX6c6XlthUc15mec-djV1j-OSIQ_L7xLMSVzKyjDNJroEMptPxchR5T=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWZ1pgb9r4ONWX5L-EDNb4-zywbqS-Ej83NOiPrZGAfX5vISb8OvK6RcN2rHKLp5Z5kVmPatwOaZLVa5rQlzVls1bdSaTEjaRBVfL2ROn2BbWJB73arK2DnuWHvkuiFON9AdTungaDx5jmimj1Tprh-=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVDHe26yUbLuGWveQ6k-Rv-krs5oQxeHqqwchszCyK-8SzHb2Wc9vJ-dKPpPgd9wRN4lO2jmjXrZgqYYVS4lXH9dSlU0Pdhp_K2wWXDEPR5jnHaGvZ3D5IeZ5U86d1kpMdkCTXGbIFpDWu4XSd8Mksa=w2124-h1592-no?authuser=0

Niebawem pozbywamy się strachu przed wielką rzeką. Respekt pozostaje, bo jednak to masa wody w porównaniu z naszymi klasykami spływowymi. Ale nie wieje, nie ma fal, a cały czas prąd nas niesie. Spokojnie da się manewrować i przesuwać się pomiędzy lewym i prawym brzegiem. To pewnie też dlatego, że woda to raczej stan poniżej średniego, a może nawet niski. (Tak, potem sprawdzam wskazania wodowskazu Nietków. 158 cm - strefa stanów niskich) Przy obu brzegach do postoju zapraszają piaszczyste łachy. Niezbyt wysokie, ale spokojnie można na nich wylądować i rozprostować kości. Tak też zrobimy po godzinie, dokładnie na 499 km.
Ale nim tam dotrzemy to przepłyniemy pod mostem kolejowym pomiędzy Szklarką Radnicką, a Czerwińskiem. Most jest właśnie malowany. Obserwujemy robotników wiszących na drabinach za krawędzią i machających wałkami.
Remontowane są też gruntownie ostrogi, ale chyba firma za to odpowiedzialna miała długi weekend. Widzieliśmy chyba wszystkie stadia odbudowy takiej budowli wodnej jaką są ostrogi.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVTTUGjcxsdcOtNaqhyECko_me08TdsfgwRi2oaCMg1M0hYvVYg1fWcN3nVwJUA1-98CMmAicZW433D8X0zEb4jKscrE73SaSqh89SuCp8Shli55SwP6iPT-mp4smMmMBA_TVhO4g4AjBNXR0mPCtkp=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLW9QebywBrIRVFQK5rcuACrdPbuYkXprRdB9I5R5UVNfMsybsU36I7oMyl2lzTsjtDgoUy8bDUWFwyAF8DaQ8eQvjtkx0-dP1fYggEI9meONBsv6Ix1EgGHRcZBwG7JD7pWHFhkm9D-tsTak3IZQoZw=w2268-h1592-no?authuser=0


Nie od razu zauważyliśmy słupy kilometrowe, ale dość szybko połapaliśmy się jakie to udogodnienie. Pewnie dla kogoś związanego z żeglugą, albo dla bywalców takich spławnych rzek jak Odra czy Wisła to „oczywista oczywistość”. Po lewej są oznaczane kilometry nieparzyste, a po prawej parzyste. Oczywiście patrząc z biegiem rzeki. Szybka kwerenda w google i już wiemy, że Krosno Odrzańskie - nasz cel, leży na 516 km.
I tak już mieliśmy czas i dystans pod stałą kontrolą :-)

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVNqe9t5UCge-dNkNzRuwizzKdfDGcoUIVDMtU7RDMxSmMQHIRFWKqphTQKaEr2pp8_H7wwFWbZ5FK5I9flHvugaIB0FUn57mYDZW28LKCABTH35p_13_palj_ZMX35rtche1z4LQTZ6RHo0Nd6SYao=w2124-h1592-no?authuser=0

Po drodze mijamy wieś Będów. Na brzegu można wypatrzeć tablicę z nazwą miejscowości i kilometrażem. Miłe zaskoczenie, bo miejscowość wyraźnie przedstawia się tym płynącym rzeką :-) Znowu, raczej to niespotykane na małych rzekach. Można tu wylądować na której z ostróg. Niestety nie ma tu przystani.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWKPk9yg7yVUQOrPGmxjjanuIY7OF5O00WEoQUtM4OpSur1WhodXB54GDw2dfWufU1xCdzusnIDAF2M7mOWd6A4U0P-o3aFHo08KpBNgBdAbPBilVg9J5Ax7OtlhiYvdmsgcvCbXSLKA3s6M37MA-yZ=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVIP87W1cYQelguPO1DjmbG2sdxVNjhP2SzY_PYnU4yF2jp0ANpOkr_bPKvfCTTCqWSCzNuKjuB8k0zkbtb9b_T4zRwLmC-nGk7P0__TNWCL1K9NO1TtQwri5DX5LnGz4IZfG6NmXU30UW2FH4RNP_W=w2124-h1592-no?authuser=0

W zasadzie przez cały czas na brzegach widać jakichś wędkarzy. Przecież to sobota i długi weekend. Mam wrażenie, że jest ich więcej na lewym brzegu.
Potem nieco w oddaleniu od rzeki mijamy po prawej Radnicę, z charakterystyczną, niezbyt urodziwą i taką klockową bryłą kościoła.

Po kolejnych kilku kilometrach, rzeka skręca na zachód, a na prawym brzegu wyłaniają się wysokie skarpy.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLXKWSnf82KUH7sofclkZfOTXDF1YWCUMJoBH-kGh6a2IVMI4a9FXthi0U4Yg3sR5NC9fflgTnv9DNFwzE7jklthKh-RMLTzSNcAK3BohhTe4ya_w8B4qmurV96X3-4hbB3W4S0UTgTSAi5vzCEKykoA=w2124-h1592-no?authuser=0

Najpierw widać je na skraju pradoliny, w miarę płynięcia w dół, zbliżają się do samej rzeki. Przed kolejneą miejscowością o dziwnej nazwie Gostchorze, przechodzą już w klif na prawym brzegu.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVM_9SjpigDixYqu4f7NCX6TJgD87KhRO-I6SrzSmExkn3RPPeseKU_4x9VVSrUz2YP7vj2JTOX-Wx50AnplOQiqqvNNgQczMtNBYrSId59y1JGNPJJAmEEypgkpUYqGvLPyCocKfHkMfa_n_YVpGVZ=w2124-h1592-no?authuser=0

W samym Gostchorzu klif jest rozcięty, widać zabudowania i przyjaźnie wyglądająca przystań.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWEgku7drgcgLCO-xLBiluu2KjPSucSE7M4TGyuUXGjchDxQ6rfWRum3as-WZ_TZiDY9JiHNVSKcaFBnqQhbGXRlHx7DmuiOdQdgIYXra6Za0Rnt6I-UTRX6he4h-3GL6BgqhzAWgA1ijqJYuCNjHG3=w2292-h1592-no?authuser=0

Nie zawijamy do niej bo śpieszno nam dalej. Za samą wioską klify są najbardziej efektowne, mają ze 20, 30 m wysokości. 
Dalej klify znów zamieniają się w łagodniejsze zbocza odchodzące dalej na północ od rzeki. W oddali widać już wierze kościoła w Krośnie. 
Mijamy ostatnią wieś przed Krosnem - Chyże.
 Zaraz też widać Krosno. Trudno je pomylić z wioską, bo wita nas widokiem blokowiska na wzgórzach. Po prawej ruchliwa droga 276.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLUVj_xGwYjnVX3DuB6EGh1GWhm_2CtdZzMvmjIgDA2ngbYydTw67BEEf2EunfL2aBK9M5IIUjoZNAIBSrlLi2No_C7IeczSzH76b5CUk8SZ9deCokrRtzjidoEuUz6wsfFwsqEPjb6OkbSK3R6MlYLT=w2278-h1592-no?authuser=0

W porcie w Krośnie wylądowaliśmy o 14:34.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLWJfXY8ZljSx2rFqe5WiZ8N5H4d849gK4UJeJ0NOZmAoW0xAhkRj0dgquogxrYd02M0gxYSm9bIM4Zc1OrYtcnmcf-xBHPtrP082AWt8cEBLF9bNFnE17Dqf3lGjvF6FleY5R6GDyuiuPAqGE1jY65F=w2126-h1592-no?authuser=0

Według map, port wydawał się idealnym miejscem do podjęcia kanu z wody i załadowania na samochód. Ale rzeczywistość jest mniej piękna. Kanadyjką da się wylądować na pochylni do slipowania. Nabrzeża są zbyt wysokie dla kajakarzy. 
Ale nie to było największym problemem. Port jest obecnie odcięty od drogi ogrodzeniem budowy gazociągu. Nie da się tego ogrodzenia sforsować, a za nim i tak czeka głęboki wykop z jeżącymi się zbrojeniami. Zakląłem sobie siarczyście i poszedłem brzegiem na rekonesans w stronę mostu. Po drodze odkryłem jeszcze, że zdeptałem jakieś miejsce będące ostoją przyrody. Na szczęście, żadnej przyrody zagrożonej nie spotkałem. Może chodziło o jakiś gady czy płazy? 
Przy samym moście można się przecisnąć z łódką wzdłuż ogrodzenia, przejść na drugą stronę jezdni i czekać na transport na parkingu przy dawnej kawiarni.
Wracam do łódki, wodujemy się i przepływamy te 100 m do mostu. Targamy kanu pod górę wykręcamy miedzy barierami na chodniku i już po chwili klarujemy łódkę po drugiej stronie ulicy.

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLXQGa9ibx1-_0GyKCGLBvgE8j4KgdVnjyHQI8bR2EA_DHh3F_MYbDKl24OzP50lAr58LaGuLgC2rFpi-2AqqhF6TMl0oIcUAbt_1PzOSFYAeU8h60OU_svWv4M1WRcK2Z3Aae1BrFBYxaO8OftC-MW6=w2124-h1592-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw/AM-JKLVTRTxTTgUFEfKPWFhy-pspHeTD4J-GGRSHYvAqMH7wiBt84SQB0wkq1Y3v6oJ8E9ZNgKoCCxC4TfPjtT9yHEOkOBJsJmp6hVxup_ALSGZnjonWvMRUrhabR34yn65NdpdPmfZ2Rotg8jFBY9KlcfuG=w1674-h1592-no?authuser=0

To już koniec płynięcia. Jeszcze tylko transport do Międzylesia na kwaterę. Nie wiedziałem czy zdążymy przed zmrokiem zrobić taki odcinek, szczególnie, że wystartowaliśmy bardzo późno.

Zrobiliśmy prawie 26km - malutko, ale starczy :-) Średnia prędkość też niezbyt duża - jakieś 6,5 km/h, ale na samej Odrze to robiliśmy 8-9 km/h.
przez Stanisz
19 listopada 2021, o 21:44
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Alpha Z .Suwalszczyzna . Wspomnienie lata

Tak mnie dzisiaj naszło na wspominki. W zeszłym roku tylko raz pływaliśmy alphą z. W tym roku pływaliśmy tym sprzętem kilkanaście razy. Zdjęcia z kilku jezior i kilku rzek.
W sumie mieliśmy ze sobą 3kajaki pneumatyczne i rower. Zdjęcia zamieszczone są z wycieczek alphą z.
Zachęcam do zamieszczania relacji. Inaczej to...jak solowe picie wódki. Mam wielkiego lenia w temacie wklejania zdjęć i opisów...ale może coś się jeszcze dobrego na tym forum podzieje. Ostatnie porządnie napisane relacje kolegów dają taką nadzieję :idea:
przez peterka
21 listopada 2021, o 21:02
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Alpha z 450 zakupiona

Alpha Z to mega stabilny kajak. Bardzo łatwo się wsiada i wysiada ,jest też bardzo pewny w prowadzeniu, kierowaniu. Dodatkowo masz wysokocisnieniowe dno. Bardzo duzy komfort. Wiem coś o tym... bo mam jeszcze cztery gumotexy. Minus to gabaryty po spakowaniu. Ale tragedii nie ma. Starannie wykonany. Jeżeli sama będziesz pływać to polecam kupić rower składak z przerzutkami i przyczepkę.
Zasada jest prosta:
Im bardziej kajak szeroki tym bardziej stabilny.
Minusem jest mniejsza prędkość ..bo opór itd.
przez peterka
23 listopada 2021, o 23:11
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Alpha z 450 zakupiona

to jest trudnowywrotny kajak. dlatego prawdopodobieństwa zniechęcenia w zasadzie nie ma :) .Plany z tego co piszesz masz ambitne. To bardzo przyjemna forma spędzania wolnego czasu. Może się na wiosnę spotkamy na wodzie...może i mąż połknie bakcyla? we dwójkę na 370cm da się pływać. Ale wygodniej osobno i na 2 kajakach więcej szpeju sie zmieści.
przez peterka
24 listopada 2021, o 09:50
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Alpha z 450 zakupiona

Nie wiem czy tutaj dobre miejsce na pytanie, ale:
Zastanawiam sie (smętnie czekając na przybycie mojej Bajdarki) jaka jest różnica we wsiadaniu do kajaka z balonami, bo jedyny raz co wsiadałam do dmuchawca to tylko w sklepie na sucho. Do twardych wsiadało mi się bardzo łatwo. Czy do Zelgearów się wsiada trudniej czy łatwiej?

Musialabys sie nieziemsko nagimnastykowac zeby go wywrocic. Alfa ma okragle burty co daje ogromna stabilnosc. Nie wiem jak duzym czlowiekiem jestes, ale dziewczyna 164cm wzrostu i przecietnej budowy ciala nie gibnie takiego kajaka nawet jak siadzie na burcie. Natomiast na Sparku ktory jest pare cm wezszy udalo mi sie nauczyc plywac jak SUP- na stojaco.

Widac ze cie wciagneglo na maksa. Kazdy tu chyba przebieral nogami zanim przyjechal jego upragniony sprzet. Z pokladem to sie wstrzymaj na razie. Bo pewnie zobaczysz ze plywanie bez ci bardzo spasuje.
Otwarty kokpit daje duza wygode wsiadania/wysiadania/wskakiwania/lezenie/przeciagania sie.

Bardziej ciuchy beda wazne - wodoodporne gacie przede wszystkim, zeby nie siedziec tylkiem w wodzie.
przez marcel
24 listopada 2021, o 12:55
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Alpha z 450 zakupiona

Mam od dobrych kilku lat gorskie zimowe spodnie marmot precip i takie też wodoodporne rowerowo biegowe vaude. Moze to nie kajakarska moda ale słuzą dzielnie również w innych moich aktywnościach.Ciuchy tylko pod kajak kosztuja majątek np suche spodnie to wydatek minimum 500pln. Pokład jest jeszcze o tyle fajny że zakładasz go jak jest chłodniej. Wychodzenie z niego to pestka. Jeden sprawny ruch i zapiecie na rzep uwalnia z objęć pokładu. Ten pokład to dwa w jednym. czyli fartuch i kokpit. 2 x sprawdził się podczas ulewy. Nie przecieka i dobrze chroni przed deszczem.Widzę że sa dwie szkoły. Suche spodnie i kombinezony jakoś mnie nie przekonują. Z drugiej strony przy odrobinie talentów krawieckich można sobie taki pokład samemu zrobić :)
przez peterka
24 listopada 2021, o 13:43
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Alpha z 450 zakupiona

ja też jestem zdania że nie ma co przepłacać. Przy całorocznym pływaniu takie suche kombinezony mają sens. Na taki sezon zimniejszy od świeta do świeta to takie ortalionowo podgumowane spodnie bhp się jako tako spiszą. taki zestaw kosztuje grosze ale nie jest też specjalnie wygodny i trwały. Skarpety neoprenowe są fajne bo grzeją...tyle że materiał jest nie oddychający. Co do butów to ja preferuję gumiaki. ogólnie lepiej pod pokładem załozyć same skarpety neoprenowe a przed cumowaniem już gołymi nogami lub w cienkich plażowych kroksach przez minutę się pochodzi to nic się nie stanie. Co do wsiadania i wysiadania z kajaka. Do prostej metody stabilizacji okrętu służy wiosło. Poszukaj filmów na yt. bo ja nie mam zdolności pisarskich :)
przez peterka
24 listopada 2021, o 15:16
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

Re: Alpha z 450 zakupiona

(Napisałam część odpowiedzi, zapisałam jako roboczą i mi wcięło, ech trudno.)

Gatki to priorytet, ale że dopiero ogarniam ten temat, to przyznam że nie wiedziałam, że są wodoodporne, więc myślałam, że jedyne opcje to albo coś do pływania/kąpieli w rzece albo drysuit.
.

Na poczatek to sa calkiem fajne rzeczy maja w Deca.
- Ochraniacze zeglarskie na spodnie za 69pln
- Kurtka zeglarska za (chyba) 120pln.

Obie rzeczy faktycznie oddychające i faktycznie wodoodporne. Pod spod getry, koszulka i polar i w zasadzie mozna smigac caly rok. A jak wpadniesz do wody to trzeba miec ciuchy na zmiane.
Przy okazji mozna ten zestaw wykorzystac do jezdzenia na rowerze jak mocno pada.

I jeszcze co do wsiadania. Mozna wsiadac dokladnie ta sama technika - rece na burty i chyc do srodka. Albo podciagnac kajak do pomostu, wsadzic do niego nogi i po prostu sie zsunac. Ta druga metoda jest charakterystyczna dla dmuchancow.
przez marcel
24 listopada 2021, o 16:41
 
Skocz do działu
Skocz do tematu

cron