Daję aneks, bo historia została uzupełniona o przygody mojego ulubionego wojaka
-------------------------------------------------------------------------------------------
Jeden z wybitnych wojskowych Korpusu, Rudolf Medek https://cs.wikipedia.org/wiki/Rudolf_Medek, został kimś w rodzaju "etatowego legionisty", awansował na generała i napisał wiele powieści legionowych, w tym cykl szumnie zatytułowany "Anabaze" (z łaciny Anabasis) - 5 tomów o dość pompatycznych tytułach, np. Ohnivý drak.
Za te książki dostał liczne nagrody państwowe, wydawano je w wielkich nakładach etc. etc.
A słowo Anabaze utraciło w Czechach na jakiś czas pierwotne znaczenie i stało się synonimem szlaku bojowego Korpusu.
I tu wchodzi Hašek ze swoją książką, w której jest rozdział "Budziejowicka anabasis Szwejka". Który to Szwejk, przepiwszy pieniądze na bilet, goni pieszo swojego porucznika ze stacji Tabor do Czeskich Budziejowic.
"Diabli wiedzą, jak to się stało, że dobry wojak Szwejk, zamiast na południe ku Budziejowicom, szedł prościutko na zachód."
"Rzymskie legiony Cezara zawędrowały bez mapy aż gdzieś tam na północ, nad Morze Gallijskie, a następnie postanowiły wracać do domu innymi drogami, żeby użyć świata jak się patrzy. I też trafiły do Rzymu. Widać od tamtych czasów mówi się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
Tak samo wszystkie drogi prowadzą do Czeskich Budziejowic, o czym głęboko był przekonany dobry wojak Szwejk, gdy zamiast okolic budziejowickich ujrzał przed sobą Milevsko."
Cały ten rozdział - niezależnie od swojej wartości literackiej - był kpiną i przekłuwał nadęty balon narodowej dumy.
Ale to jeszcze nic. Hašek zmarł młodo i nie doczekał kolosalnego sukcesu "Szwejka". Natomiast generał Medek żył na tyle długo, żeby widzieć moralną śmierć swoich dzieł. Czytali je już tylko urzędnicy od nagród państwowych i dzieci na szkolnych akademiach, a w tym samym czasie popularność czytelników zdobywała i do kanonu wielkiej literatury światowej wchodziła ośmieszająca Anabaze książka tego bolszewika Haška.